Józef Cholewka nadal oskarżonym

Nieoczekiwany zwrot miał miejsce w procesie byłego już przewodniczącego Rady Miejskiej oskarżonego o kierowanie gróźb karalnych pod moim adresem (opis sprawy). Sąd Okręgowy w Krakowie uchylił bowiem wyrok uniewinniający Sądu Rejonowego w Wadowicach. Jednak na skutek nieudolnie prowadzonego w Wadowicach postępowania prawdopodobnie Cholewka uniknie odpowiedzialności.

Sąd Okręgowy uchyla wyrok uniewinniający

Cholewkę uniewinnił w listopadzie zeszłego roku sędzia Robert Leśniak, po trwającym prawie półtora roku procesie. Od wydanego przez niego orzeczenia wniosłem apelację do Sądu Okręgowego w Krakowie. Prokuratura apelacji nie sporządziła, a w czasie rozprawy odwoławczej domagała się uniewinnienia oskarżonego Cholewki. Jednak dzisiaj prokuratura jest pod kontrolą polityczną jednej partii, stąd takie postępowanie uzależnionych od polityków prokuratorów. Na marginesie, w sprawie mojego oświadczenia majątkowego, po warunkowym umorzeniu postępowania przez sąd, prokuratura apelację wniosła. Zatem, zdaniem miejscowych prokuratorów dawanie w ryło jest mniej szkodliwe, niż błędne wypełnianie druków. Tak właśnie wygląda państwo Prawa i Sprawiedliwości.

Wyrokiem 5 kwietnia 2017 roku Sąd Okręgowy uznał wywody Sądu Rejonowego w Wadowicach za “całkowicie chybioną” próbę przyznania immunitetu lokalnemu politykowi i poddał totalnej krytyce zapadły w Wadowicach wyrok. Sprawę napiętnowano jako przykład patologii trawiącej polski wymiar sprawiedliwości na styku z lokalną polityką.

Postępowanie w sprawie Cholewki od początku zresztą zakrawało na farsę. w Wadowicach nie było wcześniej problemów z ekspresowym skazywaniem osób, które miały rzekomo grozić poprzedniej burmistrz miasta. I to nawet wtedy, gdy dowody na to były, delikatnie mówiąc, wątpliwe (przeczytaj o sprawie “Siekierezady”). Jednak akt oskarżenia dla Józefa Cholewki powstawał w mękach i to pomimo materiału dowodowego w postaci nagrań. Początkowo prokuratura w ogóle nie miała zamiaru stawiać Cholewce zarzutów. Prokurator Rejonowy Jerzy Utrata twierdził nawet publicznie, że słowa “dostaniesz w ryło tak, że spadnie ci ta główka” to jakiś idiom języka polskiego! Postawienie Cholewki w stan oskarżenia musiałem wywalczyć idąc do sądu z prokuraturą.

Wypowiedź Józefa Cholewki była zwrotem idiomatycznym, którego faktyczne znaczenie nie pokrywa się z dosłownym znaczeniem, co oznacza, iż nie było uzasadnionej obawy, obiektywnie oceniając, spełnienia groźby – Prokurator Rejonowy Jerzy Utrata

Pełnomocnikiem Cholewki został syn przewodniczącej wydziału karnego, w którym toczyło się postępowanie, a jednocześnie przewodniczącego sądu odwoławczego, który miał rozpatrywać ewentualną od wyroku apelację. Jakby tego było mało, adwokat Bartosz Almert, o którym tu mowa, pracował w Urzędzie Miejskim w Wadowicach, gdzie udzielał porad prawnych mieszkańcom w gabinecie… przewodniczącego Rady Miejskiej. Jego usługi były nadzwyczaj dobrze opłacane, o czym szeroko pisały gazety.

han solo groził syreną

Dlaczego w ogóle uniewinniono Cholewkę?

Pytanie o motywy uchylonego w II instancji orzeczenia sędziego R. Leśniaka jest bardzo ciekawe. Choć w opinii biegłych groźby padły i wywołały u osób je słyszących obawę ich spełnienia, zaś sam Cholewka był agresywny i nie był przez nikogo prowokowany, sędzia znalazł szereg okoliczności działających na korzyść Cholewki. Jakich?

Uzasadnienie wyroku było zdumiewające. Zawarta w nim argumentacja skupiała się na fakcie, że Cholewki właściwie nie można było się bać. Była więc mowa o mojej wysportowanej sylwetce, dużej sprawności i sile, oraz fakcie, że towarzyszyli mi koledzy. Nie zabrakło śmiałych obserwacji natury psychologiczno-kryminologicznej. Mali nie mogą zagrozić dużym, starsi młodszym, a boimy się tylko tego, czego nie znamy – wywodził sędzia. Tymczasem ja nieopatrznie przyznałem, że Cholewkę od dawna uważałem za chama i prostaka. Zdaniem sądu nie mogłem więc się go obawiać. Zwłaszcza, że Cholewka chwilę wcześniej dopuścił się “zachowań sztubackich”. Dla sądu były nimi zamachiwanie się na mnie pięściami czy uderzenie mnie w czasie obrad.

Sędzia Leśniak drobiazgowo analizował też wiarygodność świadków oskarżenia, stając na pozycjach radykalnego indukcjonizmu. Otóż, w czasie rozprawy padło pytanie, czy świadkowie kiedykolwiek wcześniej widzieli mnie tak wystraszonego? Skoro nie widzieli, sąd podważył wiarygodność ich zeznań. Skąd bowiem świadkowie mogli wiedzieć, że jestem wystraszony, jeżeli nigdy wcześniej nie widzieli mnie wystraszonego? Genialne!

Sąd dokonał też niezmiernie interesującej wykładni znaczenia terminu “groźba karalna”. Zdaniem sędziego groźba Cholewki miała “warunkowy charakter”, bo nikt by mi w ryło nie dawał, gdybym do słów Cholewki pokornie się dostosował. Po prostu zdaniem wadowickiego sądu jedyne realne groźby to groźby bezwarunkowe. Problem w tym, że jest to stanowisko cokolwiek osobliwe, gdyż do samej istoty groźby należy jej warunkowość. Grozi się komuś, bo żąda się od niego określonych zachowań, których spełnienie zapobiega realizacji groźby. W Sądzie Rejonowym w Wadowicach koncepcja ta jednak się nie przyjęła, jak widać na przykładzie opisywanej sprawy.

Linia obrony sprowadzała się do przedstawienia całego zdarzenia jako rozmowy ojca z synem. Cholewka to karcący ojciec, ja zaś byłem krnąbrnym dzieckiem. Ojciec napomina syna, przestrzega i prostuje. Syn jest niepoważny i błaznuje w czasie obrad Rady Miejskiej, włącza syrenę chcąc wywołać alarm. Ojciec jest zdenerwowany, kilka godzin później chce mu dać w ryło, ale po ojcowsku, z miłością. Może i coś tam mówi w nerwach, ale w nerwach jest zawsze, bo jest dzielnym strażakiem z układem nerwowym strawionym przez ogień. Na pewno nie grozi, tylko raczej ostrzega przed tymi, których nerwy są jeszcze bardziej nadszarpnięte ciężką strażacką robotą.

Podpierając się zbiorem tych groteskowych wyjaśnień, Sąd Rejonowy w Wadowicach orzekł jak orzekł. Cholewka na łamach lokalnych mediów ogłosił, że jest to sprawiedliwy wyrok. Dziś już tego wyroku nie ma. Czy więc Cholewka za swoje bandyckie zachowania doczeka się kary?

Sąd Rejonowy Wce - sprawiedliowść w liczzbach
Jeżeli zarzuty ma postawione “zwykły obywatel”, akt oskarżenia trafia do sądu w ciągu miesiąca, a wyrok zwykle zapada w tym samym roku. Jeżeli zarzuty ma prominentny polityk, mija rok zanim w ogóle je usłyszy.

Pokusiłem się o porównanie dwóch znanych mi postępowań z art. 190 kk, jakie obserwowałem w wadowickim sądzie. Liczby mówią same za siebie: przeciętny obywatel kilkukrotnie szybciej doczeka się oskarżenia i wyroku, niż lokalny prominent. Wykres zawiera jedno przybliżenie – ponieważ sprawa Cholewki nadal jest w toku, zamiast prawomocnego wyroku policzyłem czas do rozpatrzenia apelacji.

Wyrok prawomocny jednak najprawdopodobniej nigdy nie zapadnie. Przestępstwo przedawni się w 2018 roku. Ale przecież o to właśnie chodziło, prawda?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *