MATEUSZ KLINOWSKI

mk-background
Polityka lokalna

Wspólnie odwołamy Wspólny Dom

Wspólnie odwołamy Wspólny Dom
Grupa mieszkańców Wadowic, która zebrała ponad 4 tys. podpisów za odwołaniem władz miasta (fot. Wadowiceonline.pl)

 

 

Późne lato, pierwsze załamanie pogody. W lokalnej polityce także przełom – słowo stało się ciałem, a wniosek ponad czterech tysięcy mieszkańców postanowieniem Komisarza Wyborczego. 27 października idziemy na referendum. Mamy szansę odwołać rządzącą miastem od 20 lat Spółdzielnię Ewy Filipiak – fasadowe struktury polityczno-urzędnicze Wspólnego Domu, miejscowych PO i PiS. Czy to się uda? Spróbujmy odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Wcześniej pisałem już, że sukces referendum zależy od dwóch czynników: możliwości mobilizacji nieaktywnego do tej pory wyborcy, co wiąże się z przekroczeniem stabilnego od wielu lat progu frekwencji ok. 45%, oraz wielkości twardego elektoratu obecnej władzy. Zbyt duży elektorat dotychczasowej burmistrz i zbyt mała mobilizacja wyborców przełoży się na frekwencję mniejszą od potrzebnych 8100 głosów. Co więc wiemy o możliwościach mobilizacyjnych wyborców w Gminie Wadowice? No i ile wynosi wierny Ewie elektorat?

Aby właściwie oszacować referendalne i wyborcze szanse zatrzymajmy się przy tekście Obywatela Wadowic, który pierwszy pokusił się o postawienie tych pytań. Na marginesie, „intelektualne” zaplecze obecnej władzy nie zaprezentowało do tej pory żadnych w tym przedmiocie przemyśleń. Oczywiście nie licząc kardynalnej nierówności 4125=3900<2700. Ale z próżnego i Salomon…

Elektorat opozycji w referendum

Ile osób jest przeciwnych rządom Ewy Filipiak w Wadowicach? Obywatel uważa, że 4201, bo tyle głosów zebrał Zbyszek Jurczak w ostatnich wyborach, będąc jedynym kontrkandydatem dla obecnej władzy. To niemal tyle samo, ile podpisów zebraliśmy pod wnioskiem o referendum. Koincydencja ta jest jednak myląca, a wnioski z niej wyciągane błędne.

Po pierwsze, w wyborach 2002 roku, gdzie Ewa Filipiak miała zorganizowaną opozycję i aż trzech kontrkandydatów, elektorat opozycji wyniósł aż 6700 głosów. Filipiak została burmistrzem zdobywając tylko 300 głosów więcej. Biorąc to pod uwagę, elektorat opozycji kształtuje się z dużym prawdopodobieństwem pomiędzy 4.2-6.7 tys. głosów. Moim zdaniem jest jeszcze większy, o czym zaraz.

Obywatel Wadowic, ale też sam S. Kotarba, popełniają bowiem ten sam błąd zakładając, że zebrane przez nas pod referendum podpisy mieszkańców to właśnie te 4201 głosów Zbyszka Jurczaka. 4201 głosów z 2010 roku to jednak nie 4150 podpisów, które zebraliśmy. Wniosek w sprawie referendum podpisywały często osoby, które albo poprzednio głosowały na burmistrz Filipiak, albo w ogóle nie uczestniczyły (z różnych powodów) w lokalnym życiu politycznym. Jednocześnie, tzw. twardy elektorat opozycji wpisywać się nie chciał, ulegając dość rozpowszechnionemu przekonaniu, łączącemu z różnych oczywiście powodów środowiska opozycji i władzy, że referendum jest szkodliwą „hućpą” (cytując radnego Krzysia Salachnę). Ludzie inteligentni zbyt pochopnie przyjmowali, że referendum stanowi ryzykowną politycznie rozgrywkę, która nie wzmocni pozycji wyjściowych opozycji przed wyborami. Syndromy tego zjawiska opisałem gdzie indziej, a jego elementem było niestety ignorowanie głosu samych zainteresowanych. Mam tutaj na myśli grupę inicjującą referendum, gdzie jest przecież aż dwóch kandydatów do fotelu burmistrza.

Tak czy inaczej, pozyskane przez nas poparcie dla referendum nie płynęło od elektoratu Zbyszka Jurczaka z ostatnich wyborów. Obywatel słusznie zauważa, że kluczem do zwycięstwa w referendum i wyborach jest mobilizacja wyborców niezaangażowanych jeszcze po żadnej ze stron. Niestety, jednocześnie nie dostrzegł on (jak i wielu innych), że akcja zbierania podpisów pod referendum stała się okazją do mobilizowania tego właśnie elektoratu.

Co w tym miejscu najważniejsze, opierając się na solidnym fundamencie empirycznym (dwa miesiące zbierania podpisów) oraz wiedzy na temat poparcia w ostatnich wyborach, mogę więc zaryzykować stwierdzenie, że elektorat gotowy na odwołanie Ewy Filipiak i jej Dworu to ponad 8 tys. osób. A więc z grubsza liczba wystarczająca do skuteczności referendum.

Twardy elektorat Wspólnego Domu

Analiza nie byłaby pełna, gdybym nie pokusił się o szacunek twardego rdzenia poparcia dla obecnej władzy. Jak wiemy, w 2002 roku na Ewę Filipiak głosowało 7001 osób. W wyborach 2006 roku nie miała kontrkandydata (tzn. miała, ale ten – jej pracownik pełniący rolę wabia, tuż przed głosowaniem się wycofał). W ostatnich wyborach (2010 rok) burmistrz otrzymała zaś 8762 głosów. Dodatkowo, od 2003 roku ilość osób uprawnionych go głosowania wzrosła w Gminie Wadowice o 2000, choć liczba głosujących pozostaje niezmienna (ok. 13 tys.), przy powszechnym fatalistycznym przekonaniu, że wybór innego burmistrza jest niemożliwy. Co z tego wynika? Może to, że wysokie poparcie dla Filipiak pochodzi w znacznym stopniu od osób biorących w głosowaniu udział po raz pierwszy czy drugi, niezbyt zorientowanych w lokalnych realiach?

Faktem jest niepodważalnym, że obecnie ilość słabo zorientowanych zmalała – przede wszystkim dzięki rozwojowi internetowych kanałów komunikacji. Będzie też realny i rozpoznawalny kontrkandydat, a może i kilku. Filipiak w wyborach nie może więc liczyć na zagospodarowanie w prosty sposób świeżego elektoratu. Na ile głosów może więc w ogóle liczyć?

Po pierwsze, wielu wyborców głosuje na dotychczasową władzę nie mając żadnej świadomości jej działań – po prostu kredytują znanego sobie burmistrza z rozpędu, chcąc wziąć udział w głosowaniu. Po drugie, po stronie burmistrz działa zorganizowany aparat propagandy i przemocy – kupieni dziennikarze, urzędnicy gotowi zastraszać krytykujących. Stąd, liczne grono manipulowanych, które gotowej jest jednakże do zmiany poglądów, gdy będzie miało szansę zetknąć się z dowodami popełnianych nadużyć. Dowodów takich już nie brakuje. Po odfiltrowaniu tych chwiejnych wyborców, twardego rdzenia może zostać zaskakująco niewiele. Moim zdaniem jest go dzisiaj mniej, niż twardego elektoratu opozycji (co niestety również pokazuje, jak bardzo nieskuteczne było owo opozycyjne środowisko przez dwie dekady).

Od 2010 roku mieliśmy tylko jedno głosowanie, gdzie twardy elektorat władzy mógł się zamanifestować. Było to głosowanie bardzo ważne i towarzyszyła mu bezprecedensowa kampania, na którą układ władzy wydał rekordową ilość środków, znacznie przekraczającą wydatki w kampanii wyborczej do samorządu. Chodzi oczywiście o wybory do Sejmu, gdzie Ewa Filipiak wystawiła dwóch swoich urzędników – Filipa Kaczyńskiego oraz Stanisława Kotarbę. Obaj stratowali z list najpopularniejszych partii politycznych – odpowiednio PiS i PO. Obaj z szansą na mandat.

W Gminie Wadowice Kotarba uzyskał 1293, zaś Kaczyński zaledwie 525 głosów. Razem daje to 1818 głosów przy frekwencji ok. 51%, czyli znacząco wyższej niż w wyborach samorządowych. Żelazny elektorat władzy to około 2 tysiące głosów. Nie więcej. Dodam, że tak duże tąpnięcie poparcia związane było z działaniami, jakie podjęliśmy na rzecz budowania świadomości polityki lokalnej wśród obywateli Wadowic. Ma więc ono swoje mocne, organiczne uzasadnienie, co pozwala wnosić, że nie jest tylko fenomenem statystycznym.

Oczywiście moja metoda szacowania aktualnego poparcia dla władzy może zostać poddana krytyce i z chęcią się z argumentami zapoznam. Ale na ten moment nie mamy zwyczajnie żadnej innej metody ilościowej. Chyba, że ktoś przeprowadzi lokalne badania poparcia.

Czy zwycięstwo w referendum jest możliwe?

Czas na odpowiedź na pytanie najważniejsze. Sporo miejsca poświęciłem rozważaniom na temat żelaznych elektoratów władzy i opozycji, ponieważ to od nich zależał będzie wynik referendum. Mobilizacja opozycji i niezdecydowanych wyborców środka przesądzi o jego ważności. Ważność referendum wymaga oddania w nim prawie 8100 głosów.

Jest oczywiste, że Wspólny Dwór sięgnie po sprawdzoną strategię wygrywającą – burmistrz, urzędnicy, radni będą namawiać swoich zwolenników do pozostania w domach (referendum to afera polityczna, dowiemy się, kto się na nią da nabrać z imienia i nazwiska, wyciągniemy konsekwencje). Pytanie tylko, czy Ewa Filipiak ma na tyle poparcia, aby skutecznie zagrozić ważności referendum? Moim zdaniem nie ma (pomijam tu wpływ kampanii gróźb i zastraszania, bo już okazała się ona nieskuteczna).

Łatwo wyliczyć, jaki musiałby być elektorat obecnej władzy, aby referendum nie mogło się udać. Zakładając pozostającą na niezmienionym poziomie liczbę osób zaangażowanych w życie polityczne Gminy (co jest założeniem na korzyść dla burmistrz), będzie to:

[ilość osób zaangażowanych politycznie] – [frekwencja potrzebna do ważności referendum] = [wielkość elektoratu Ewy Filipiak konieczna do nieważności referdnum]

Przekładając powyższe równanie na liczby otrzymujemy:

13.500 – 8.100 = 5.400

Zatem, jeżeli elektorat obecnej burmistrz wynosi 5400 osób lub więcej, referendum nie ma szans powodzenia. Jednak według zaprezentowanych powyżej szacunków jest on nie większy niż 2 tys. głosów!

27 października wszyscy do urn!

Korzystając z pewnych analogii do słownika maklerów giełdowych, analiza fundamentalna pokazuje, że referendum może zgromadzić przy urnach ponad 8 tysięcy wymaganych mieszkańców Gminy. Tyle bowiem wynosi suma już aktywowanych kampanią referendalną mieszkańców oraz twardego elektoratu opozycji, który zamanifestował swoją obecność w czasie ostatnich wyborów w 2010 roku.

Z kolei, analiza techniczna wskazuje, że istnieją warunki do ważności referendum, gdyż elektorat Ewy Filipiak i jej Dworu jest po prostu o wiele za mały, aby je podważyć i unieważnić.

Wobec tego, pozostaje mi jedynie po raz kolejny odwołać się do Państwa rozsądku oraz poczucia odpowiedzialności za nasze miasto i Gminę – idźmy do jesiennego referendum, bo matematyka wskazuje, że Ewa nie jest w stanie ocalić już swojej głowy, a my mamy szansę, aby wspólnie pozbyć się Wspólnego Domu raz na zawsze. Z naszego domu.

11 Komentarze

  • Spotkałem ostatnio pewną starsza panią, jest wściekła na aktualne władze Wadowic. Ale powiedziąła ze nie zagłosuje w referendum bo ten kto go organizuje jest z partii palikota. A ona za idiotów nie da swego głosu.
    A sam dodam, jesli dacie gwarancję że niepoprzecie do refundowania w naszej gminie invitro. Że nie bedziecie walczyć z krzyżem. To pójde do referendum, a nawet może kogoś zachęcę by tez poszedł.

    • Czy publikowane stale przez Kocicha jedno moje zdjęcie z poseł Anną Grodzką jest w stanie przekonać ludzi, że “jestem z partii Palikota”? Najwyraźniej to działa. Zapewniam, że krzyż nie jest moim wrogiem, podobnie Kościół, a in vitro na pewno nie znajduje się na liście naszych priorytetów. Proszę też pamiętać, że referendum nie oznacza wyboru nowych władz, a jedynie odwołanie starych. Program Inicjatywy dla Wadowic zostanie opracowany przed wyborami, czyli w odpowiednim momencie.

      • “Zapewniam, że krzyż nie jest moim wrogiem, podobnie Kościół,” – he he, kogo chcesz nabrać drogi autorze ?!?!?! to brzmi jak cytat z uchwały VII Plenum KC PZPR. Można pluć, szydzić, wyśmiewać na okrągło……ale przed wyborami trzeba inaczej ćwierkać – jesteś ciężko zakłamany autorze.

        • No to czekam na przykłady mojej heroicznej walki z krzyżem i Kościołem z ostatnich lat.

          • sprytnie….ale proszę wybaczyć, szkoda mi czasu.

  • Największą głupotą ogłoszoną przez Klinowskiego jest rzekomo żelazny elektorat koalicji PiS, Wspólny Dom, PO i że wynosi on ok 2 tys. głosów.

    Niech sobie Klinowski zsumuje wszystkie głosy oddane w 2011 roku na kandydatów Ruchu Palikota, Racji Lewicy, Inicjatywy Wolne Wadowice i SLD w naszej gminie. Jest tego zaledwie 1176 głosów.

    Podczas gdy wszyscy kandydaci Wspólnego Domu, PiS, PO w naszej gminie otrzymali ponad 11 tys. głosów.

    Dlatego Klinowski zwyczajnie bajki plecie i snuje beznadziejne wyliczanki, Chyba tylko dla jaj.

    • Nie masz racji, bo piszesz o wyborach samorządowych 2010 roku, gdzie sama Ewa Filipiak otrzymała ponad 8.7 tys. głosów. Dziś ten wynik jest już nie do powtórzenia – prawda o jej rządach jest widoczna, będą realni kandydaci, Wspólny Dwór i przybudówki zostały skompromitowane.

      Jeżeli nie mam racji, dlaczego ta wielka rzesza wyborców nie zdołała zgromadzić 2 tys. głosów w kluczowych wyborach oddanych na urzędników: Kaczyńskiego i Kotarbę? I to przy wyższej frekwencji?

      Spróbuj to rozkminić, “wielki” analityku. Czekamy!

      • Mat, nikt normalny nie liczyłby wszystkich głosów oddanych na radnych. Ergo – zawitał do ciebie nienormalny. Czyli co? Czyli punto :D:D:D

        Co do samej kalkulacji – mam sporo uwag – przynajmniej część założeń jest mocno ryzykowna – ale to nie ma teraz najmniejszego znaczenia – weryfikacja już wkrótce, przy urnach. Dziś istotne jest nie pozwolić by ten nerw, ta emocja która towarzyszyła ludziom podczas podpisywania kart z wnioskiem, wygasła. Cztery tysiące ludzi już dzisiaj całkowicie przekonanych że magistrackich trzeba pogonić, to z całą pewnością dosyć żeby wygrać z nimi wybory – jak będzie z referendum – zobaczymy.

  • Tak naprawde chodzi tylko jacy beda kandydaci po odwołaniu ?
    wtedy bedzie wiadome czy bedzie 2 tura w pozniejszych wyborach bo ze odwolani beda to juz prawie pewne (chyba ze jakieś kataklizmy w gminie beda :-D) ale musimy byc przygotowania na wybory juz nowych władz
    ps. moim zdaniem obliczenia sa bardzo zachowawcze mysle ze bedzie znacznie wiecej ludzi choćby tych samych z rodzinami przybędzie a jak wiemy nawet wśród bliskich którzy sa u koryta tez nie maja poparcia 100%

  • Mnie ciekawie jeszcze inna rzecz. Czy za panowania obecnej wadowickiej władzy Ewa Filipiak zostanie uznana za winną w jakimś procesie? Czy może dopiero po “przewrocie”, jak mawia sama zainteresowana. Byłby to częściowy happy end. Skoro dopiero odejście ze stanowiska oskarżonego umożliwia sądom przyznanie, że 2+2 = 4.

    • Nie brakuje dowodów licznych nieprawidłowości, które przekazaliśmy zresztą wielu różnym organom (UZP, UKS, RIO, Wojewoda, CBA, prokuratury różnych szczebli). Niestety, organy kontrolne w Polsce działają bardzo niewydolnie, zwłaszcza w stosunku do burmistrza, z którym mają bogate doświadczenia towarzyskie i sieć znajomych pozatrudnianych w różnych miejscach. W przypadku Wadowic, nawet w oczywistych sprawach Biuro Nadzoru Prawnego Wojewody ustami Mirosława Chrapusty nie jest w stanie wyrazić stwierdzenia “złamano prawo”. Z kolei, Prokuratura Rejonowa nie potrafi dostrzec przestępstwa podetkniętego pod nos – parking okazuje się zapleczem budowy, nieodebrany lokal jest odebrany, nasze przekonanie o niewywiązaniu się Mostostal Warszawa z umowy z gminą wynika ze złudzenia optycznego itp. Skąd wynika ta przychylność? Pewnie to zwykła ludzka życzliwość, której przykładów w Polsce pełno…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *