Instytut Spraw Publicznych z wizytą w Krakowie
Raport Instytutu Spraw Publicznych na temat kosztów ścigania przestępstwa posiadania narkotyków stanowi doskonałe narzędzie badawcze, dostarczając argumentów dla reformy realizowanej w Polsce polityki przeciwdziałania narkomanii. Dodajmy, polityki realizowanej głównie przy pomocy środków karnych. Sama jego publikacja jest wydarzeniem bezprecedensowym w skali całego regionu i choćby z tego powodu zasługuje na uznanie.
W środę 27 stycznia w gmachu PAU miało miejsce spotkanie z autorami raportu. Zaproszono na nie tych, dla których przesłanie tej publikacji powinno być najistotniejsze – urzędników miejskich zajmujących się problematyką ochrony zdrowia, przedstawicieli organizacji pozarządowych pracujących z osobami uzależnionymi oraz przede wszystkim komendantów policji, szefów prokuratur i prezesów sądów z całej Małopolski.
Główne wnioski płynące z raportu: obecne rozwiązania sporo kosztują, nie przynoszą żadnego pozytywnego efektu, generując szereg niekorzystnych zjawisk – są raczej oczywiste dla każdego, kto czynnie zajmuje się problematyką narkomanii w Polsce. Przez funkcjonariuszy władzy publicznej czy urzędników samorządowych uświadamiane są jednak w niewielkim stopniu.
Raport i zorganizowane spotkanie to właśnie, w założeniu, miały zmienić.
Nadużywanie kary pozbawienia wolności na dużą skalę, głównie w stosunku do młodych ludzi posiadających znikome ilości marihuany, bezzasadne represje polegające na masowym stosowaniu instytucji czasowego zatrzymania oraz przeszukania miejsca zamieszkania, znacząca skala nadużyć, polegająca na wnoszeniu aktów oskarżenia pod adresem osób, przy których nie zabezpieczono żadnych zakazanych używek, przy jednoczesnym całkowitym braku wiary wśród funkcjonariuszy w skuteczność prowadzonych działań w kontekście zapobiegania narkomanii oraz odstraszania potencjalnych konsumentów od sięgania po narkotyki – wszystko to miało zostać rzucone w twarz zaproszonym gościom. Jako zachęta do refleksji nad własnym postępowaniem.
Wygłaszając wykład podsumowujący wnioski autorów raportu, profesor Krzysztof Krajewski stwierdził, że z dostępnych statystyk jasno wynika, iż przepisy Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii nie są stosowane w celu zapobiegania zjawisku narkomanii, ale jedynie załatwianiu kolejnych spraw, podsyłanych sądom przez policję i prokuraturę.
I ja dorzuciłem swoje trzy grosze – za ułamek kwoty 80 mln zł, która rocznie alokowana jest na walkę z posiadaniem narkotyków, możliwe stałoby się objęcie leczeniem substytucyjnym całej populacji polskich konsumentów heroiny. Polska mogłaby więc skutecznie walczyć z narkomanią, przynajmniej w jej najgorszym, heroinowym wydaniu, wydając na to wielokrotnie mniej pieniędzy, niż poświęcane jest na zadania policyjne. Które w opinii samych ich wykonawców niczemu właściwie nie służą. Jeśli nie liczyć efektu podnoszenia statystyk wykrywalności przestępstw (posiadanie narkotyku, podobne jak prowadzenie pojazdu mechanicznego pod wpływem alkoholu stanowią bowiem przykład takich czynów zabronionych, gdzie ich wykrycie zbiega się z wykryciem osoby sprawcy).
Z kolei obecny na każdym spotkaniu poświęconym narkotykom prof. Jerzy Vetulani, namiętny krytyk obowiązującej ustawy, podkreślił inny ważny aspekt obowiązujących surowych rozwiązań prawnych – zagrożenie praw i swobód obywatelskich wynikające z nadmiernie zakreślonych prerogatyw policji wynikających z istnienia przestępstwa posiadania każdej ilości każdej z nielegalnych używek.
Wszystko na nic. Mam pewność, że wnioski płynące z raportu Instytutu Spraw Publicznych w nikłym stopniu wpłyną na praktykę działania organów wymiaru sprawiedliwości, przynajmniej, jeśli chodzi o Małopolskę. Skąd to wiem? Z zaproszonych komisariatów, prokuratur i sądów zjawiło się bowiem jedynie trzech policjantów i jeden prokurator. Policjanci przyszli z komendy na Rynku. Na Sławkowską nie mieli bowiem daleko. Prokurator spał.
Kładzie to kłam stwierdzeniom, wypowiadanym przez obrońców obowiązujących rozwiązań, (ostatnio słyszałem je w radiowej Trójce z ust prezesa Monaru – Jolanty Koczurowskiej), jakoby one same zasadniczo były dobre, a edukacji wymagają jedynie osoby stosujące prawo w praktyce. Tymczasem spotkanie poświęcone raportowi Instytutu Spraw Publicznych dowodzi, że funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości nie są żadną edukacją, dyskusją czy namysłem nad stosowanymi przez siebie przepisami zainteresowani. Robią przecież swoje –łapią przestępców, kierują akty oskarżenia i ferują wyroki.
Tylko ktoś zupełnie naiwny mógłby oczekiwać, że organy ścigania oraz wymiar sprawiedliwości zajmą się na serio rozwiązywaniem problemu narkomanii. Przedmiotem działania wymiaru sprawiedliwości są przestępcy, zaś ujęcie problemu narkomanii w kategoriach przestępczości rozmija się całkowicie z jego naturą.
Dopóki nie potraktujemy narkomanii jako zjawiska złożonego, dalece wykraczającego poza sferę ludzkich zachowań podlegających kontroli ze strony prawa karnego, dopóty próżno spodziewać się znalezienia nań skutecznej odpowiedzi. Przykłady państw takich jak Portugalia, Holandia czy Niemcy pokazują, że warunkiem poprawy sytuacji na froncie walki z narkomanią jest zaprzestanie walki właśnie. I zastąpienie jej bardziej cywilizowanymi metodami poszukiwania odpowiedzi na dręczące obywateli problemy.