Broadway – chodnikowa statystyka

merri_bw birthday

Merri Tolsen codziennie przynajmniej osiem godzin przesiaduje na odwróconym wiadrze na rogu Broadway i Waverly Pl. Niedaleko od Wall Street i tuż przy Uniwersytecie Nowy Jork (NYU). Żebra. Jest przy tym osobą publiczną. Piętnuje wady Ameryki na głos i bez ogródek. Choć zaczepia przechodniów, robi to z klasą. W uznaniu zasług miasto przyznało mu po wielu latach ulicznej tułaczki pokój. Nie śpi więc już na ulicy. Oficjalnie nie jest bezdomnym.

Spotkałem go na wykładzie prof. Carla Harta o heroinie. W górze Manhattanu, na Columbia University. Był jedną z żywiej dyskutujących temat postaci. Nic dziwnego, heroinę, w różnej formie, brał latami. Zresztą nie tylko heroinę.

Stoimy na ulicy, drażnimy przechodzących ludzi. Dziś Merri ma urodziny. Amerykanie niespecjalnie zamierzają brać w nich udział. Pod koniec dniówki urobek żebraka niewiele przekracza średnią. Mija nas dama paląca jointa. Nawet ona nie reaguje na zachęty do podzielenia się swą radością z solenizantem. Pomimo tego, że w Stanie Nowy Jork obowiązują jedne z najsurowszych przepisów antynarkotykowych, na ulicach Manhattanu wszędzie daje się wyczuć charakterystyczny zapach marihuany. W wolnej chwili Merri dzieli się ze mną następującą statystyką:

  • liczba przechodzących osób: 15 270 / dzień (z tego: 60% to kobiety),
  • mniej niż 0.05% daje jakiś datek,
  • z tego 50-55% wpływów pochodzi od czarnych mężczyzn (którzy stanowią zaledwie 12.7% przechodniów),
  • 1.5% pochodzi od Żydów,
  • 0.5% pochodzi od Azjatów, choć ci stanowią 30-40% osób przechodzących.

Merri jest w stanie w ciągu 8 godzin zarobić do 10$ (przed kryzysem 25-35$).

Co to oznacza? Po pierwsze, w Stanach nie sposób wyżyć z żebrania. Po drugie, na ulicy nie spotkamy osób uzależnionych. Żebrząc na działkę nie zarobią. Muszą więc prostytuować się, kraść, dopuszczać innych przestępstw. Uzależnienie, zostawione samemu sobie, prowadzi do wzrostu przestępczości. Zamiast osoby uzależnione i używające narkotyków traktować jako dotknięte ‘moralną skazą’ (cokolwiek to znaczy), które prędzej czy później należy pozamykać w więzieniach, społeczeństwu bardziej płaca się otoczyć uzależnionych opieką. I to nawet wtedy, gdy oznacza to stworzenie dla nich odpowiednich warunków do zdobywania i zażywania narkotyku. Wykluczeni bowiem zawsze w efekcie sięgają po środki ostateczne – targają się na życie swoje, albo mienie i majątek innych.

Na tym właśnie opiera się filozofia harm reduction – nie tylko chodzi o zmniejszenie osobistych szkód po stronie konsumenta psychoaktywnych używek, ale również o redukcję społecznych kosztów z używaniem tych substancji związanych. Podejście to zakłada, że przestępstwo nie jest wynikiem wyłącznie osobistych predyspozycji sprawcy, ale przede wszystkim społecznych okoliczności, w jakich predyspozycje te mają szansę się ujawnić.

Notuję te myśli w pośpiechu i żegnam się z Merri odchodząc na kolejne spotkanie. Punkt wymiany igieł na obrzeżach Chinatown. Tej części Manhattanu, którą spowija unoszący się w powietrzu charakterystyczny smród pekińskich hutongów. Będę zaraz brał udział w harm reduction in action.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *