Z New Mexico do New York
Wykład plenarny zamykający międzynarodową konferencję na temat reformy polityki narkotykowej. Przemawia były gubernator stanu Nowy Meksyk – Gary Johnson. Polityk ostrożnie typowany jako przyszły kandydat do wyścigu o nominację w wyborach prezydenckich z ramienia Republikanów. Aktywnie wspierający działania zmierzające do zakończenia trwającej od dziesięcioleci narkotykowej wojny. „Ludzie pytają mnie: chcesz, żebyśmy skończyli jak Holendrzy, żebyśmy się stali drugą Holandią? Tak – odpowiadam – właśnie tego chcę. Dlaczego mielibyśmy się nią nie stać?!” – sala, wypełniona przez działaczy praw człowieka, street workerów, naukowców i politycznych aktywistów wszelkiej proweniencji wiwatuje, gdy Johnson wypowiada te słowa.
Trzeba sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji – jeszcze niedawno nikomu nie przyszłoby do głowy, że nawet reprezentanci partii uchodzących za konserwatywne otwarcie opowiadać będą się już nie tyle za depenalizacją niektórych zachowań związanych z używaniem narkotyków, co wprost za legalizacją obrotu nimi. Niektórzy z obecnych na sali walczyli o to z przekonaniem od dziesiątków lat, sporo ryzykując. Dziś mają poczucie, że ich walka w końcu dobiega końca.
Jakie są źródła tej zmiany, wyjaśniłem już w poprzednim poście. Marihuana postrzegana jest obecnie w Stanach jako pierwszy krok na drodze do stworzenia nowego systemu regulacji. Nakręca to społeczną spiralę akceptacji i aktywizmu, jest to wszak tutaj najbardziej popularna z nielegalnych używek (liczba regularnych konsumentów sięga najprawdopodobniej 15 mln!). Wzbudza to zainteresowanie prasy i buduje korzystny polityczny klimat dla dalszych zmian. Zmian, które w zamierzeniu przysłużyć się mają całości społeczeństwa.
Kończy się konferencja. Z głową pełną przemyśleń, notesem pełnym adresów i telefonów udaje się teraz do Nowego Jorku, gdzie czeka na mnie długa seria spotkań i konsultacji. Po kilku godzinach jestem już na Manhattanie. Miejska dżungla zastępuje pustynię.
Mój bagaż dociera dopiero po 24 godzinach. Znów przeszukiwały go służby. Po raz kolejny na własnej skórze doświadczam przyjemności związanych z zamieszkiwaniem w modelowej demokracji. Demokracji, gdzie w imię zapewnienia bezpieczeństwa obywatele zgodzili się na znaczne ograniczenie własnych swobód. Narkotykowe wojny są jednym za aspektów tego zjawiska. A zarazem jedną z jego przyczyn.