Uchodźcy w Wadowicach to moralny obowiązek „papieskiego miasta”

 

Wstyd mi, Polsko. Dlatego dedykuję Ci kilka tych myśli. To nie atak, lecz obrona – naszych tradycji, religii i dziedzictwa Wielkiego Polaka, które po raz kolejny targamy bez litości, sensu i opamiętania…

1. Stosunek do „obcych” jest miarą naszego człowieczeństwa. W Polsce z człowieczeństwem mamy zatem problem, o czym świadczy nie tylko trwająca, bezprzykładna nagonka na „emigrantów” czy „uchodźców”, ale przede wszystkim prowadzone od lat badania. Socjolodzy alarmują, że poziom zaufania wśród Polaków jest dramatycznie niski – przede wszystkim do samych siebie. Gardzimy współobywatelami, sypiąc im na co dzień w twarz „kurwy” i „chuje”, kradnąc na potęgę, „idąc na pięści” przy byle okazji. Zawiść, agresja, ogólny brak kultury bycia, obycia i zachowania obniżają kapitał społeczny, tworzą okoliczności hamujące rozwój gospodarczy kraju, negatywnie wpływając na jakość życia. To fakty, ale nikt w pierś się nie bije. Mobilizacji narodowej brak. Doświadczamy jej dopiero teraz, kiedy odpór należy dać „uchodźcom” – niosącym terror i zagrażającym naszemu „sielskiemu” światu, królestwu codziennych bluzg, nienawiści i nieufności.

2. Nie jest prawdą, że islam to terror i nienawiść do Europejczyków. Podróżowałem po Bliskim Wschodzie, żyłem wśród „muzułmanów”, „islamistów”, a nawet „terrorystów”. Nigdzie nie czułem się tak bezpiecznie, jak tam. Islam to kultura gościnności, poszanowania dla „obcego”. Niestety, Bliski Wschód targany jest politycznymi konfliktami, rozniecanymi przez światowe mocarstwa, w związku z surowcami. W tym „koncercie mocarstw” wzięliśmy również swój zbrojny udział – w poszukiwaniu ekonomicznych i politycznych korzyści. Nie było to ukrywane – przeciwnie – rząd otwarcie deklarował naszą interesowność w bliskowschodniej krucjacie, przy aprobacie mediów i opinii publicznej.

3. Nie jest prawdą, że muzułmanie się nie asymilują i zawsze stanowią problem społeczny. Mieszkałem w Niemczech, kraju ze sporą mniejszością muzułmańską oraz emigrantami z Afryki. Dusseldorf to miasto kolorowe, turecko-afrykańsko-polskie. A jednocześnie wszyscy ci młodzi ludzie mówią po niemiecku i Niemcami się czują. To dzieci emigrantów, głównie ekonomicznych.

Nie powiem, że w Niemczech segregacja rasowa nie istnieje, część zawodów i ról społecznych nadal przede wszystkim zajmują biali Niemcy. Nie sposób jednak twierdzić, że asymilacja emigrantów w Niemczech się nie udała. Afrykanie czy Turcy czują się Niemcami, przyjęli niemiecką kulturę i kiełbasę, a niemiecka kultura wchłonęła ich muzyczne rytmy i kebaby. Podobnie stało się z emigrującymi za chlebem Polakami. Dzisiaj są oni w pełni obywatelami Niemiec, choć szanują na ogół swoje polskie korzenie.

Na marginesie, raz tylko na ulicy w Niemczech spotkałem się z rasistowskimi wybrykami. Niemieccy dresiarze zaczepiali Latynosów. Gdy podszedłem bliżej, usłyszałem, że dresiarze pomiędzy sobą mówią… po polsku. To synowie naszych Gastarbeiterów. Ich skorupki zdążyły jednak nasiąknąć polskością. Na niemieckiej, tolerancyjnej i demokratycznej ziemi natura tej skorupki stała się ona dla mnie widoczna aż nadto.

Kilku spotkanych przeze mnie czarnych Francuzów za Francuzów się nie uważa. We Francji dochodziło do zamieszek na tle różnic kulturowych, ale przyczyną było polityczne i gospodarcze wykluczenie. Francja to więc przykład na porażkę polityki asymilacji, Niemcy przeciwnie. To nie muzułmanie są problemem, ale polityka kraju, do którego trafiają.

DSCF3274
Syryjska ulica w 2010 roku (fot. E. Górska)

4. Do Polski ma trafić około 12 000 uchodźców. Polaków mieszka tu około 38 000 000. Wyrażony w liczbach problem uchodźców nie istnieje. Wyrażony moralnym poruszeniem już teraz jest katastrofą. Polska dusza jest chora. Kto odpowiada za chorobę? Nauka historii pozwala często zrozumieć źródła teraźniejszych zjawisk, większość z nich powtarza się bowiem na przestrzeni dziejów. Zmieniają się dekoracje, ale stosunki społeczne pozostają niezmienne od dekad i wieków. Bo i niezmienna jest nasza ludzka natura.

Na ziemiach polskich mieliśmy eksplozję nienawiści, skierowaną przede wszystkim w stronę innowierców, żydów – wyzwoliła ją okupacja niemiecka w czasie II wojny światowej. Uczeni badając to zjawisko wskazali przyczynę – indoktrynację ze strony Kościoła i zarażanie mas ideologią narodowego szowinizmu. Stąd pogromy. Dzisiaj również obserwuję gejzery nienawiści, często wśród młodych ludzi deklarujących miłość Bogu. „Bóg jest Wielki” – piszą na Facebooku, aby zaraz nawoływać do rozprawy ze światem islamu. Czym polskie, swojskie i katolickie „Bóg jest wielki” różni się od „Allahu Akbar”?

Zadaję sobie kolejne pytanie: jaką rolę pełni religia w szkołach – powszechna indoktrynacja katolicką ideologią? Uczy tolerancji, czy kultywuje tradycje, które już kiedyś doprowadziły nas na skraj piekła i płonącej stodoły? Czy pokolenie JPII umarło, zanim zdołało wywrzeć jakikolwiek wpływ, pogrzebane wspólnym wysiłkiem księży katechetów?

5. „Muzułmanie gwałcą i przedmiotowo traktują kobiety” – pobrzmiewa narodowe, kibolskie wezwanie do obrony polskich kobiet. Ale polskie kobiety bite i gwałcone są przez polskich i katolickich mężów i konkubentów – często pijanych. A kto stał się niedawno światowym symbolem seksualnego wykorzystywania dzieci? Polacy mają się czego wstydzić i z czego tłumaczyć. Narodowi katolicy nie ruszyli jednak na ratunek gnębionym kobietom, aprobują ten stan rzeczy. Świadczą o tym nie tylko niskie wyroki zapadające na sprawców przemocy wobec kobiet (w tym gwałtów!), ale również niedawne kłopoty z ratyfikacją konwencji antyprzemocowej. Walczymy za to o zygoty i inne życie poczęte, ulegając logice tematów zastępczych. Tymczasem prawdziwe demony wciąż umykają zbiorowym egzorcyzmom.

Prawdą jest, że kobiety traktowane są przedmiotowo w niektórych muzułmańskich społecznościach, podobnie jak żydowskich, protestanckich, romskich i innych. Z tym, że w Polsce to nie te społeczności stanowią problem. A przy okazji, islam alkoholu akurat zakazuje.

6. Symbolem pontyfikatu Jana Pawła II był ekumenizm i dialog pomiędzy kulturami. Jak kultywujemy papieskie dziedzictwo w Polsce? W Wadowicach? W bawarskim Marktl, mieście Benedykta XVI wielkości Choczni (wieś obok Wadowic), od dawna mieszkają rodziny syryjskie. Bawarskie parafie przyjęły je bez rozgłosu i bez ksenofobicznych krzyków. A przecież pamiętamy, kto pochodził z Bawarii…

Dzisiaj Wadowice również oferują swoją pomoc potrzebującym uchodźcom. To moralny obowiązek tych, którzy żyją w cieniu papieskich pomników. Ostatni moment, by nie skarleć wśród krzyków o zagrożeniu… ze strony religii mającej przecież wspólne źródła z chrześcijaństwem.

Pod wieloma względami krzyk przeciwko islamowi jest też krzykiem za odrzuceniem katolicyzmu. I dowodem, że katolicyzm sczezł już dawno w kraju nad Wisłą. Ale tego moi zatroskani, jakże narodowi i katoliccy współobywatele już nie dostrzegają.

Czy w dzisiejszych czasach trzeba być ateistą, aby pozostać uczniem Chrystusa? Odpowiedź znajdziecie przeglądając profile swoich znajomych na fejsie.

One thought on “Uchodźcy w Wadowicach to moralny obowiązek „papieskiego miasta””

  1. Ma Pan sporo racji, ale uprzejme pytanie: dlaczego tu jest po angielsku?
    Czy wszyscy czytający Pański blog na końcu muszą znać angielski? Czy to jest teraz: nowoczesne, mądre, czy snobistycznie słuszne?
    Ja nie znam angielskiego i wkrótce w UE i tak nie będzie ten język bardziej użyteczny, niż niemiecki, hiszpański czy francuski.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *