Polska Nałka: Medycyna Praktyczna
Szukając wytchnienia od pisania wróciłem do porządkowania papierów, które w szufladzie współczesnego inteligenta mają postać rozsianych po przeróżnych miejscach plików. I natrafiłem na perełkę, która przekonała mnie, że czas najwyższy wreszcie zacząć pisać nie tylko o polityce naukowej, ale również tych ważnych jej postaciach bądź instytucjach, które tworzą specyfikę kraju nad Wisłą.
Popełniłem nie tak dawno tekst na temat problemu in vitro, a dokładniej – rzekomej konieczności jego zakazu wynikającej z tzw. “Konwencji Bioetycznej”, podpisanej, ale chyba nadal nie ratyfikowanej przez Polskę. Był to czas wielkiego zamieszania sejmowego, kiedy konkurowały ze sobą pomysły skrajnie odmienne, na czele z efektem prac “Zespołu Gowina”, czyli projektem regulacji zmierzającym do licznych zakazów w imię walki o godność zarodka. Tekst był pop-naukowy, temat poważny, powaga chwili odpowiednia, zdecydowałem więc, że wyślę go tam, gdzie najbardziej się przyda – do braci lekarzy.
Tekst można przeczytać tutaj: Regulacja procedury in vitro a Europejska Konwencja Bioetyczna.
Medycyna Praktyczna reklamuje się jako miesięcznik interdyscyplinarny, „obecnie najwyżej oceniane pod względem merytorycznym pismo lekarskie”. W redakcji sporo osób z tytułami, do tego liczna rada naukowa – polska i zagraniczna. Miesięcznik znajduje się na ministerialnej liście czasopism naukowych, spełnia standardy, jest punktowany. Publikuje materiały wyłącznie recenzowane.
Tekst wysłałem, licząc, że nośny temat może okazać się dla redakcji interesujący. Zwłaszcza, że czasopismo puszcza teksty poruszające aktualną tematykę etyczną, w tym także tę dotyczącą in vitro i zarodków. Ponieważ w większości były to prace dość kontrowersyjne w treści, mocno radykalne, jeżeli chodzi o wnioski, postanowiłem przywrócić równowagę i dać odczuć lekarzom, że stanowisko nauki nie jest w sprawie in vitro jednoznacznie konserwatywne, podobnie jak zapisy tekstu prawnego, za jaki uchodzi “Konwencja Bioetyczna”. Twierdzenia naukowe czy regulacje prawne bowiem to nie to samo, co religijnie motywowana ideologia.
W radzie naukowej Medycyny Praktycznej zasiadają profesorowie: Tadeusz Biesaga, Włodzimierz Galewicz oraz Andrzej Zoll, co pozwalało mi wnosić, że tekst ma szanse wywołać ciekawą dyskusję. Z kronikarskiego obowiązku dodam tylko, że sam sroce z pod ogona nie wyskoczyłem, kilkukrotnie wcześniej publikując teksty o tematyce bioetycznej w czasopismach naukowych, występując na licznych konferencjach, a sam przedmiot wykładając studentom, także za granicą.
Dość szybko po wysłaniu krótkiej, aczkolwiek treściwej pracy otrzymałem odpowiedź. Ku mojemu zdziwieniu tekst nie został przyjęty do druku z uwagi na opinię anonimowego recenzenta. Arcyciekawa recenzja w załączeniu.
Jedno jest pewne – wbrew pozorom Medycyna Praktyczna nie tym, za co się podaje. Pismem naukowym. Przekonuje o tym nie tylko treść samej recenzji, ale również zawartość tekstów, które w dziale “etyka” Medycyna Praktyczna często publikuje. O dziwo teksty te jednak przechodzą bez problemu przez “gęste sito recenzji”. Widocznie więc to nie standardy naukowe decydują o ich publikacji.
Czasopism takich, jak Medycyna Praktyczna jest na krajowym rynku naukowym sporo. Ich renoma budowana jest poprzez towarzyskie powiązania i znajomości decydujące o składzie rad naukowych. Same rady często nie sprawują nad treścią pisma pieczy, podobnie jak kwalifikujący do punktacji pracownicy Ministerstwa Nauki. Interes się kręci, nałka też. Korporacja profesorów trzyma się mocno.
10 Komentarze
Zamieścisz link do tekstu tak obcesowo potraktowanego przez “Medycynę Praktyczną?”
Dając nam się zapoznać z samą recenzją, cokolwiek ograniczasz możliwość oceny sytuacji:):)
http://forumprawnicze.eu/wp-content/uploads/2011/02/074-87_Oktawian_Nawrot.pdf
Przegladając zawartość sieci w poszukiwaniu tekstu Mateusza, trafiłem m.in na tą strone – co ciekawe, tekst jest autorstwa jego rówieśnika, i bardzo podobnym backgroundem edukacyjno-naukowym.
Dzięki za link:)
Czytając twój tekst na bieżąco robiłem sobie notatki w otwartym polu tutaj. Pierwsza brzmiała “PRZEMYTNIK!” Druga – “wciąż powtarzany błąd”
I na tym, zamiast odnosić się do zarzutów twojego recenzenta(anonimowego, oczywiście ze tak – nie jestem pewien ze tak własnie wygląda powszechnie stosowana praktyka, ale wiem ze taka byc powinna – żeby uniknąć konfliktów personalnych, kumoterstwa i czego tam jeszcze, zwłaszcza w tak małym, hermetycznym środowisku jak naukowe) chce sie skupić.
Skąd więc przemytnik? Cóz, myślę ze to twoje zadęcie ideologiczne spowodowało iz skorzystałeś niejako z okazji, przemyciłeś własnie, w mojej ocenie w sposób kompletnie nie uprawniony, wsparcie dla niedyskutowanego w tekscie poglądu czy argumentu za swobodą do aborcji. Za grzech ciężki z formalnego, naukowego punktu widzenia poczytuje ci próbę zrównania imperatywu posiadania dzieci z (już samo użycie tego słowa jest ideologicznie motywowanym nadużyciem) jak mówisz “imperatywem” kontroli ilości posiadania dzieci.
Podczas gdy pragnienie posiadania potomstwa jest w rzeczy samej potężnym, a wiele wskazuje na to ze najpotężniejszym, biologicznie motywowanym instynktem, który w połączeniu ze społeczną konstytucją człowieka w pełni zasługuje na miano imperatywu własnie, to problem kontroli narodzin poprzez przerywanie ciąży jest w najlepszym razie wyrazem chęci zainteresowanych do nieponoszenia konsekwencji własnego zachowania. Z nielicznymi wyjątkami.
Nie jestem dogmatycznym przeciwnikiem przerywania ciąży, ale proszę wybaczyć – zrównywanie tych dwóch spraw jest karykaturalne:/:/:/
Ok, co to znów za błąd o którym mówię ze ciągle go powtarzasz?
Ano za błędne uważam takie oto rozumowanie – bardzo mocno obecne zwłaszcza przy dyskutowaniu polityki narkotykowej – “skoro zakazy i tak nie działają, znieśmy zakazy”
Powtarzasz ten sam rodzaj argumentacji także przy okazji tej sprawy – ludzie tak czy inaczej dokonują aborcji, tak czy inaczej korzystają z procedury in vitro – państwo powinno to usankcjonować.
Otóż powiedziałem to już komuś tutaj, u Ciebie -niektórzy także kradną.
Nie chce rozwijać tej myśli – w końcu “mądrej głowie dość dwie słowie” – powiem tylko tak – ten rodzaj argumentacji jako żywo przypomina mi znany bon mot – “A jeżeli się okaże ze fakty są inne? Tym gorzej dla faktów”
Zamiast podsumowania pewna rada – istnieje obecnie(zresztą falami co jakis czas na swiecie sie pojawia) taka generalna tendencja wśród szeroko rozumianej inteligencji, do promowania postaw raczej lewicowych, liberalnych, niż, no, nazwijmy je dla adekwatności – prawicowych, konserwatywnych. I tak długo to jest w porządku jak długo dyskutujący lewicowcy nie malują swoim ideologicznym przeciwnikom twarzy Kaczorów, Rydzyków, Pospieszalskich, Terlikowskich czy innych oszołomów.
Patrzenie na światopogląd konserwatywny, analizowanie go i krytykowanie w zwarciu z takimi osobnikami jest zwyczajnie nie uczciwe.
Innymi słowy – z konserwatyzmem, konserwatystami można sie oczywiście nie zgadzać – ale próby ich ośmieszania, łatania im “gęby” oszołomów i półidiotów najzwyczajniej w swiecie szkodzi nie tylko samej dyskusji, szkodzi także – poprzez swoiste rozleniwienie intelektualne(kto by sie tam spinał zeby przekonac kogos ze oszołom sie myli) jakości liberalnej, lewicowej myśli
Zdanie w nawiasie w trzecim akapicie, odnosi się oczywiście do określenia imperatywem chęci kontrolowania ilości dzieci, w szczególności poprzez aborcję.
Nie opublikowałeś swojego tekstu wiec trudno komentowac; a recenzja chociaz oczywiscie tendecyjna – wskazuje w kilu miaejscach na wyrazne wady warszatowe. Jesli jest tutaj chocby w 10% trafiona – slusznie odmowiono druku
Ta recenzja chyba bardziej kwalifikuje się jako polemika, ale nich tam… Bardziej zwraca uwagę fakt że jej autor zastosował argumentum ad Hitlerum już w czwartym akapicie, a w dalszej części jeszcze kilkukrotnie odwoływał się do przykładów ustrojów totalitarnych – trudno się oprzeć wrażeniu że recenzent ma do sprawy stosunek bardzo osobisty.
Stawiając oba teksty(artykuł i recenzje) koło siebie, nie sposób nie zauważyć ze oba są mocno ideologiczne. Powiedziałbym ze w bardzo podobnym stopniu:)
O ile tekst, który przywołuje Mateusz w bibliografii(jego własny) czytałem jakiś czas temu i nie zgadzając się z nim, nie miałem wrażenia ze czytam jakiś manifest, to ten tutaj dokładnie takie wywołuje skojarzenia.
Dwa ostatnie akapity nazwałem na własny użytek “z pamiętnika młodego impertynenta”:D:D:D
Uff, i znów ten mój pospiech dał o sobie znać – gdy mówie o dwóch ostatnich akapitach mam oczywiście na myśli post na blogu a nie nieopublikowany artykuł.
Poblem jest prosty,a filozofuje autor!!!
Zycia czlowieka nie da sie ogarnac aspektami polityki i prawa…
Chcialbys czlowieku byc poczety w szklance wody?
Czy w normalnym akcie ucielesniania milosci?!
Retoryka?
Zyjacy plodzacy dzieci nie moga wyzywic zyjacych i splodzonych,a w imie czego spoleczenstwo ma placic za kaprysy wyimaginowane,oszolomow ?
Adopcja i wsparcie moralne dla adopcji zalatwi ten problem….czys nie wierzacy czy wierzacy !!!!
Proste !
Stojąc nad skrajem przepaści z uśmiechem kretyna dajemy zamaszysty krok na przód.
Wracam do wątku światopoglądowego sprowokowany ostatnimi doniesieniami z Wysp.
Otóż toczy się tam ostatnio narodowa prawie dyskusja o usuwaniu ciąży. Niby wyspiarze mieli to juz za sobą – w praktyce usuniecie ciąży i to na koszt państwa, jest tam łatwiejsze niż wyrwanie zęba – ale….
Wyszły na jaw dwie nowe okoliczności. Pierwsza z nich jest taka ze istnieje powiększająca się grupa kobiet, które usuwają płody o niechcianej płci. Co samo w sobie jest przerażające a gdy połączyć to z faktem ze istnieje proporcjonalnie duża grupa lekarzy, którzy są skłonni aborcje z tego wyłącznie powodu przeprowadzić – obraz jak w pierwszym zdaniu.
Blog jest w dalszym ciągu Mateusza:):) – więc daruje tu sobie eseistykę – a w związku z cała sprawa chce powiedzieć tylko o jednym. O argumentacji jakieś tambylczej sufrażystki – “usuwanie ciąży ze względu na płeć płodu jest być może głupie(sic!) ale to wyłącznie decyzja kobiet i państwu nic do tego.”
A ja się zastanawiam, dlaczegóż to, w zgodzie z takim właśnie tokiem rozumowania, państwa nie zalegalizowały jeszcze handlu organami? Jaś chce sprzedać nerkę, Johny potrzebuje ją kupić – no dalej, wolnościowcy, zróbcie wreszcie ten krok na przód…..
Upewnijcie się tylko ze nadal macie szczelnie zamknięte oczy.
I umysły.