MATEUSZ KLINOWSKI

mk-background
Nauka

Nie ma krzyża oraz boga.

obrońcy krz

O ile pojawieniu się i trwaniu krzyża towarzyszyła pierwsza od lat poważna dyskusja na temat roli religii oraz kościoła katolickiego w Polsce, o tyle tłem dla zniknięcia krzyża, za sprawą nowej książki Stephena Hawkinga, stała się kwestia istnienia boga. W książce pada bowiem stwierdzenie, którym Hawking powtarza gest fizyka matematycznego czasów minionych Pierre’a Simona Laplace’a – z punktu widzenia nauki istnienie boga jest hipotezą zbyteczną.

Również w Polsce słowom tym towarzyszy ożywiona reakcja obrońców wiary.

Hawking jest kolejnym, po Richardzie Dawkinsie, wybitnym uczonym, który w ostatnich latach zakwestionował zasadność wiary w boga. Ten ostatni szedł jednak znacznie dalej wskazując, że wiara w boga jest politycznie szkodliwa, a naukowo bezsensowna. Z czym sam zgadzam się w całej rozciągłości, nie pomniejszając wszakże jej znaczenia i korzystnego wpływu na jednostki.

Medialne doniesienia nie dają pewności, że Hawking myśli dokładnie to samo, co Dawkins. Szczerze mówiąc wątpię, gdyż jego aspiracje nie sięgają chyba tak daleko. Albo tak nisko – jeśli przyjąć bliższą mu z pewnością perspektywę kosmiczną. Zagadnienie niezgodności wiary z nauką czy zbyteczności założenia istnienia boga w porządku wyjaśnień naukowych omawiam dość szczegółowo ze studentami. Śledząc jednak reakcje komentatorów na wyznanie Hawkinga, czuję się zobowiązany napisać kilka zdań.

Zacznijmy od tego, że Hawking nie powiedział niczego, czego nie głosiłby już wcześniej. Przecież jednym z jego największych osiągnięć było wykazanie, że po przyjęciu odpowiednich założeń odnośnie budowy wszechświata, równania ogólnej teorii względności pozwalają na skonstruowanie modelu, w którym wyeliminowana zostanie tzw. osobliwość początkowa. Jednym z następstw tego teoretycznego odkrycia jest rozwiązanie problemu początku – pytanie co było przed momentem początkowym wszechświata (kreacja) nie ma fizycznego sensu. A zatem nie jest pytaniem naukowym.

Oczywiście otwarta pozostaje kwestia, czy model Hawkinga jest adekwatną reprezentacją rzeczywistości. Ale rezygnowanie z niego w imię utrzymania przekonania, że przed początkiem naszej skali czasu i przestrzeni był bóg, zakrawa na absurd. A tego właśnie domagają się obrońcy wiary.

Paweł Lisicki z Rzeczpospolitej rozprawia się z Hawkinkiem całą potęgą swojego dziennikarskiego umysłu. Dogłębna analiza treści słownikowych pozwala mu obalić fizyczną teorię poprzez twierdzenie, że spontaniczność i kreacja implikują osobową obecność. Oto pułapka dosłowności, w którą wpadają proste umysły o wielkich aspiracjach. Teorie fizyczne są silnie sformalizowane, zaś przystępna laikowi opowieść o ich strukturze, kształcie, o płynących z nich wnioskach odbywa się za pomocą języka potocznego. Spontaniczność kreacji materii tyle ma wspólnego z osobową obecnością, ile krzywizna czasoprzestrzeni z powstawaniem garba. Polemika Lisickiego ma ton salwy burtowej, jest zaś w rzeczywistości sykiem kapiszona.

Samo pojęcie spontanicznej kreacji ma już swoje lata – w latach 70-tych zaproponował je Edward Tryon. Zgodnie z tym pomysłem nie ma sensu mówić o bogu jako sprawczej przyczynie rzeczywistości – jako czymś, co funduje i podtrzymuje wszechświat. Jeżeli bowiem całkowita energia wszechświata jest równa 0, wszechświat może powstać niejako „sam z siebie”. Matematyka, która stoi za tą ideą jest dość przekonująca. Ale jej wysłowienie naraża ją na ataki naukowych ignorantów, nie wiedzieć dlaczego mieszane z uprawianiem filozofii.

Idea spontanicznej kreacji pozwala myśleć o wszechświecie bez odwołania się do transcendencji, by wyjaśnić jego powstanie i istnienie. Hawking dodaje, że we wszechświecie na ma już luk, w których szukać można by boga i nim je zapychać. Nie znamy szczegółów, ale te zgrubne zarysy, którymi dysponujemy, pozwalają obyć się bez wyobrażenia osobowego stwórcy.

Prof. Józef Życiński nie atakuje Hawkinga, obawia się raczej, że jego argumenty przekonać mogą zwykłych ludzi, bo przecież nie teologów czy filozofów, lepiej na naukowe twierdzenia impregnowanych. Śmieszne to, bo cóż zrozumieć z twierdzenia Hawkinga może prosty człowiek, którego od wiary odstrasza raczej czająca się za znakiem krzyża polityczna instytucja zorganizowanej opresji. Opresji? Piał o niej niedawno chociażby Tadeusz Bartoś (teolog, kiedyś też dominikanin) apelując o zniesienie obowiązku spowiedzi przed pierwszą komunią, który to obowiązek okazuje się grać rolę narzędzia mentalnej manipulacji.

Inna zdumiewająca wypowiedź Życińskiego – że niby teoria ewolucji i kosmologia nie kłócą się z wiarą, zaś nauki kognitywne wspierają istnienie duszy. Tymczasem, zdaniem Dawkinsa, Hawkinga oraz zdecydowanej większości naukowców właśnie się kłócą. A w naukach kognitywnych coraz więcej mamy dowodów, że nawet pojęcie wolnego wyboru (woli) staje się problematyczne. Co dopiero nieśmiertelnej duszy.

Życiński argumentów nie podaje. Jako biskup przywykł do zastępowania ich dekretem.

Inni uczestnicy debaty formułują jednak argumenty. Na przykład odwołują się do zjawiska zmiany naukowych modeli rzeczywistości pod wpływem nowych danych doświadczalnych. Dlaczego więc nie mielibyśmy, zgodnie z logiką rozwoju naukowej wiedzy, odkryć pewnego dnia, że fizykę zastąpiła wiara w boga? Pytanie w ten sposób wysłowione od razu ujawnia swoją absurdalność. W innym sformułowaniu uchodzi za trafne.

Szkopuł w tym, że wiara nigdy nie zastąpi wiedzy, gdyż nie spełnia podstawowego dlań warunku – nie jest zbiorem twierdzeń falsyfikowanych przez doświadczenie. To z tej właśnie przyczyny jedne teorie ustępują miejsca innym, lepiej pasującym do zgromadzonych danych doświadczalnych. Fizycy nigdy więc nie zobaczą boga na końcu czasoprzestrzennego tunelu do innego wszechświata. Co najwyżej ujmowane liczbowo efekty jego istnienia, które prędzej przypiszą jakiemuś zjawisku naturalnemu, niż cudowi stworzenia.

Jest i wreszcie słynny „argument z praw” – co z tego, że według praw fizyki, jak twierdzi Hawking, wszechświat nie ma przyczyny, którą można by utożsamić z bogiem, skoro ktoś musiał stworzyć same prawa. Bóg powraca więc jako ostateczna przyczyna praw, a zatem i spontanicznie kreowanego wszechświata. Problem jednak w stosowności zestawienia pojęcia prawa i przyczyny. Przyczyny są (na ogół) zdarzeniami, poprzedzają one inne zdarzenia, które nazywamy ich skutkami. „Przyczyna praw” to termin nie posiadający dobrze określonego znaczenia. Użycie takiej hybrydy niczego nie może obronić, nic wykazać.

Co więcej, współczesna fizyka ma również coś do powiedzenia na temat swoich praw – prawidłowości, którymi opisujemy rzeczywistość. Potrafi już w pewnym stopniu wyjaśnić ich istnienie oraz strukturę. Na tym polega piękno teoretycznej, opartej na matematycznych równaniach, konstrukcji tej nauki – nie ma w niej permanentnie trwających luk. W przeciwieństwie do edukacji fizycznej, czego dowodzi tocząca się na łamach prasy dyskusja na temat jednego, wyrwanego z kontekstu zdania Stephena Hawkinga.

3 Komentarze

  • Odkąd nauka szczegółowa decyduje o twierdzeniach pierwszej nauki, filozofii-teologii? Fizyka określa zjawiska fizykalne a one są jedynie materialne. Zresztą, nie wiem pisarz tego artykułu wyznaje materializm czy tylko bawi się retoryką wziętą z ciemnych stron stosowanego materializmu dialektycznego. Rzeczywiście, jeśli nie ma Boga, i jest jedynie materia, to albo materia jest bogiem albo materii nie ma ale biorąc pod uwagę że nie ma boga, nie ma materii więc całą stanowczością można powiedzieć, iż jesteśmy świadomi swojej nicości. Ale jednak ta teza jest niedoutrzymania, bo istniejemy. Bo istniejemy, jesteśmy witalni, żyjemy więc byt istnieje.
    Ale wracając do początku, nauka szczegółowa tak jak ekonomia czy fizyka czy biologia nie mogą zaprzeczyć ten rdzeń zeń pochodząc czyli pierwszej filozofii.

    • W średniowieczu rzeczywiście twierdzono, że filozofia-teologia to podstawa naszej wiedzy o rzeczywistości. Od tamtego czasu wiele jednak się zmieniło, a twierdzenie to stało się raczej pomnikiem ludzkiej myśli, niż rzetelną tezą na temat nauki. Współczesna filozofia niewiele ma dziś do powiedzenia na temat świata, bardziej zajmuje ją charakter możliwych jego opisów. A teologia? Cóż, dziś nie jest ona uznawana za naukę.

  • No tak, ale charakter tych opisów jest konstytutywny dla naszego myślenia o świecie, więc do noworocznych życzeń należy zaliczyć próby dyskredytacji filozofii. Jedna zmiana pojęciowa może dać inny obraz świata. Oczywisty jest wkład filozofii w uformowanie się nauki, która do dzisaj nosi na sobie piętno filozoficzne. Z ateizmem naukowców też bym uważał, ponieważ wielu noblistów deklaruje swoją wiarę w Boga. A wielu ateistów nawraca się, bo wiara odpowiada na pytania, których nauka nigdy nie podejmie. Kultura ateistów od lat oferuje tylko minutę ciszy i całą energię marnotrawi na opluwanie teistów, więc ludzie mają tego dość. A że kościoła też mają dość, to wierzą w swojego Boga. Poza tym naukowcy są ciency z filozofii, nawet nie wiedzą kiedy robią z niej użytek. Czytałem kiedyś S. Weinberga, który twierdzi, że nie uznaje filozofii, żeby za chwilę wypowiadać nieświadomie tezy filozoficzne. Zjawisko filozofijących fizyków jest powszechne, więc raczej panuje teoria o przecinających się płaszczyznach i wielu mądrzjszych uczonych coraz częściej rozmywa granice między filozofią i nauką, bo wiedzą, że nie da się uprawiac nauki bez filozofii. Tacy filozofowie jak N. Hartmann, W. Quine, P. Strawson, A. Whitehead, M. Dummett pokazali dobitnie związki filozofii i nauki. Nie słuchaj Woleńskiego i Chwedeńczuka, bo to są gamonie, którzy nie mają zbyt dużego pojęcia o filozofii. A na Życińskiego też się nie powołuj, bo uzanają cie za mało rozgarniętego ateistę. Sięgnij do aktualnych badań w filozofii i nauce, a zobaczysz coś ciekawszego, niż rodzime podwórko opanowane przez wojne teistów z ateistami. Na koniec napisze, że sam apart teorii matematycznej jest uwikłany w teorię, która zawiera słowa dotyczące rzeczywistości. Równania teorii nie zwalniają cię z powiedzenia co rozumiesz po pojęciem “nic”. spontaniczana kreacja z niczego, to kolejny bubel słowny. Jeśli myslisz, że świat poddaje się teoriom matematycznym i z formułki można wyprowadzić całą rzeczywistośc, to gratuluje wiary. Nie zapominij dodawć na końcu każdego artykułu, że to wszsytko stanowi twoje wyznanie wiary w światopogląd naukowy. W gruncie rzeczy nie róznisz się od teistów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *