Łubu Dubu
W zeszłym tygodniu Polskę obiegła wiadomość niezwykłej wagi: rzeczywistość podąża jednak śladem idei. Dowody na to wielokrotnie już mieliśmy: powstania z założenia prowadzące tylko do coraz większego upadku, Smoleńsk wymieszany z Katyniem, a teraz schody. W znanej w Krakowie ruderze, w której mieszczą się gęsto uczęszczane przez młodzież kluby, doszło do wypadku. Zawaliły się tym razem nie dzieciaki, spragnione zabawy w dość spartańskich warunkach, lecz drewniane schody. I jak zawsze w Polsce to właśnie katastrofa prowadzi do metafizycznej zadumy. Bo metafizyki lubimy uczyć się na błędach, a nie tego, jak błędów unikać.
Z Łubu Dubu byłem od samego początku. Podobnie jak z Kitchem. Wtedy jeszcze miejscami skupiającymi homoseksualną bohemę, albo przynajmniej tych, którzy za nią pragnęli uchodzić. Grano ambitną muzykę, występowali ciekawi dj-eje. Kamienica od zawsze była ruderą, ale to w ostatnich latach nawiedzały ją tłumy. W środku ścisk, smród, bród, disco. W ten sposób już dawno Kitch stał się tym, co nazywał, Łubu Dubu czekało na swoją chwilę… Ta wreszcie nadeszła.
Katastrofy budowlanej w Łubu można było uniknąć, pytanie, gdzie był nadzór budowlany, intensywnie teraz nadrabiający zaległości? Łubu Dubu to jedno z tysięcy miejsc w Polsce, które choć nigdy nie powinny uzyskać pozwolenia na działanie, przyjmowanie gości, sprzedaż alkoholu, jakimś „cudem” to pozwolenie miały. Bawiłem kiedyś na wiślanej barce. Nie spełniała wielu norm bezpieczeństwa. Ale przynosiła spory dochód, podobnie jak Łubu.
Są przedsiębiorcy, którzy zawsze cieszą się sympatią urzędów. Biednemu i nieznanemu wiatr w oczy. Iluż moich znajomych zlikwidowało swoje gastronomicznie interesy, gdyż nie byli w stanie spełnić wymagań Sanepidu, urzędników gminnych, powiatowych. Ilu nadal drży przed urzędniczą niełaską?
W sprawie Łubu Dubu na jeszcze jedno warto zwrócić uwagę. Sąsiedzi klubu od dłuższego czasu próbowali wyegzekwować prawo do ciszy nocnej. Dość mieli moczu i wymiocin pod swoimi drzwiami, szkła z rozbitych butelek, ogólnego syfu. Nie inaczej dzieje się w moich Wadowicach, na co wiele razy zwracałem burmistrz i radnym uwagę. W centrum miasta mają miejsce bijatyki, brutalne pobicia klientów przez „ochroniarzy”, sprzedaje się alkohol nieletnim. Nikt nie reaguje.
Tymczasem ustawa o wychowaniu w trzeźwości jest tutaj zupełnie jasna. Art. 18 ust. 10 głosi: burmistrz cofa pozwolenie na sprzedaż alkoholu w przypadku m.in. powtarzającego się co najmniej dwukrotnie w okresie 6 miesięcy, w miejscu sprzedaży lub najbliższej okolicy, zakłócania porządku publicznego w związku ze sprzedażą napojów alkoholowych przez dany punkt sprzedaży, gdy prowadzący ten punkt nie powiadamia organów powołanych do ochrony porządku publicznego.
Burmistrzowie i Rady Miejskiej byliby w stanie szybko rozwiązać problem kłopotliwych barów i ich właścicieli czy klienteli. Dlaczego tego nie robią? Dobre pytanie. Pozwolenia na sprzedaż alkoholu to biznes, także polityczny.
Śmiejemy się z Greków, ich stosunku do obowiązujących przepisów, korupcji. A my sami..? Łubu dubu!
4 Komentarze
Podoba mi się ostatnie zdanie. Kompletnie nierozumiem tej panującej wśród Polaków postawy wobec Greków: “a dobrze im tak!”. Jakbyśmy sami byli mądrzejszym społeczeństwem i u nas równie dobrze nie mogło się coś podobnego zdarzyć.
Nie rozumiem* (oczywiście osobno)
Ha! To tak moje rodzinne Wadowice na mordę upadły? Czyli co – strach się bać na wadowickim Rynku?
Od ’99 na stałe mieszkam w Krakowie, a nie odwiedzałem kremówkowa od ponad roku, z powodu wykopanej ze starym siekiery. Dużo mnie, widzę, omineło.
ATPO pozdrowienia, Klinu, od Koziołka. Znałeś mnie drzewiej jako brata Lulka 😉
Mandrak ma racje – ostatnie zdanie – okrąglutkie:):):)
Jednak tekst slabiutko przemyslany:(
Cytowana ustawa, ten jej konkretny zapis – wyjątkowo trudny do wyegzekwowania – jesli nie była wezwana policja ( nawet gdyby była wezwana, byłoby to problematyczne) – jak niby Burmistrz obroni w sadzie decyzje o cofnięciu koncesji? Nie do udowodnienia jest związek pomiędzy sprzedażą alkoholu przez konkretny wyszynk a zakłócaniem porządku. Nie do udowodnienia ze zakłócający porządek w ogóle pili alkohol, nie do udowodnienia ze akurat w danym lokalu, itd.
Wszystkie trudne pytania mają proste i łatwo zrozumiałe, fałszywe odpowiedzi – mawia mój znajomy – i- jako żywo – trudno odmówić mu racji:):):)