Znalazłem się w trybach wyborczych
Zostałem trzykrotnie pozwany w trybie wyborczym. Za każdym razem stało się to WBREW obowiązującym przepisom prawa, z naruszeniem konstytucyjnych praw: wolności słowa, do krytyki władzy państwowej, funkcjonariuszy publicznych, do demonstrowania. Za każdym razem pozywała mnie ta sama osoba – kandydat PO, Stanisław Kotarba.
Kotarba stoi na czele lokalnej struktury PO w Wadowicach. Jest również prawą ręką urzędującej burmistrz – Ewy Filipiak. Przeciwko zaprowadzonym przez nią porządkom protestowaliśmy 23 września na ulicach Wadowic. Wydarzenie to przejdzie do historii. Ale wcześniej, ja trzykrotnie przejść musiałem się po korytarzach krakowskiego Sądu Okręgowego. Niejako “za karę” za jego zorganizowanie.
Doświadczenie to stanowi dla mnie gorzą lekcję na temat demokracji w Polsce. Wymiar sprawiedliwości ze zdumiewającą nonszalancją traktuje obywateli, sędziowie wydają zaskakujące wyroki, a podstawowe wolności, jak prawo do swobody wypowiedzi, czy krytyki władzy państwowej nie są szanowane.
Biorąc pod uwagę sprawy, jakie wytoczył mi Kotarba i sprawy, jakie wytoczono później jemu, oraz ich przedmiot, mogę powiedzieć tylko jedno – straciłem wiarę w Polskie sądy.
“Skazano” mnie za rozpowszechnianie informacji o Kotarbie, których dopatrzył się tam tylko on i sąd. Graficzne wyobrażenie twarzy Kotarby obok loga Inicjatywy Wolne Wadowice (drut kolczasty) uznano także w Sądzie Apelacyjnym (!) za racjonalną sugestię, że Kotarba to przestępca i nie należy na niego głosować. Pełne pomówień i gróźb przemówienie kandydata PO pod UM Wadowice, w czasie którego m.in. z nazwiska wymienia uczestników demonstracji, uznano zaś później, w czasie spraw wytoczonych Kotarbie przez Ruch Palikota, za skierowane do “nieoznaczonej osoby”, lub “środowiska lewicowego” z 2001 roku. Także w apelacji.
Wygląda więc na to, że sąd przyjął, iż Kotarba pod UM Wadowice miał po prostu urojenia rozmawiając z nieistniejącymi osobami, do tego cofał się w czasie o dziesięć lat. Wszystko to zresztą widać na filmie, więc czytelnicy zdanie wyrobić mogą sobie sami. Przesłanką uprawdopodobniającą nadzwyczajne zdolności kandydata może być fakt, że grana zawsze o godz. 13 melodia z pobliskiego kościoła, która miała być sygnałem do rozpoczęcia wieńczącego demonstrację flash mob, po raz pierwszy z wieży nie wybrzmiała. Kotarba rzeczywiście manipulował czasem.
W Polsce istnieje więc nie tylko nadzwyczajny, niekonstytucyjny tryb umożliwiający kandydatom w wyborach kneblowanie niewygodnych opinii i ściganie krytykujących ich osób, który nie ma nic wspólnego z zasadami rządzącymi postępowaniem sądowym, choć realizują go sądy. Problemem jest również sam wymiar sprawiedliwości. Wyroki wygenerowane w trybie wyborczym są dla mnie tak bardzo niezrozumiałe, że powinniśmy głębiej zastanowić się nad czynnikami, które do tego prowadzą. Czy to kwestia kwalifikacji sędziów, ich przemęczenia, czy postawy osób, piastujących te jakże ważne dla funkcjonowania demokracji stanowiska? A skoro podobną opinię o działaniu sądów mają również znajomi – czynnie występujący w nich prawnicy, może czas zastąpić sądownictwo maszyną losującą?
Rosnąca liczba osób skrzywdzonych wyrokami sądów nie jest liczbą urojoną. Pytanie, jaka partia polityczna jest w stanie zaoferować skuteczne tego problemu rozwiązanie? Obawiam się, że skryci za immunitetem sądowym oraz dysponujący trybem wyborczym posłowie i kandydaci nie mają wystarczających powodów, aby kwestią działania sądów i praw obywatelskich zderzanych z nim w ogóle się zajmować.
***
Wyborczy pojedynek z kandydatem Kotarbą zakończył się ciekawie, nie tyko z uwagi na zapadające orzeczenia. Za trzecim razem sąd wreszcie przyznał mi rację i orzekł, że tryb wyborczy nie powinien być w moim przypadku stosowany, a już na pewno do opinii publikowanych na moim blogu. Jednak, aby uzyskać to orzeczenie, wcześniej musieliśmy zrobić sporo szumu w mediach, poinformować o nadużywaniu trybu wyborczego wszystkie instytucje kontrolne oraz urządzić pikietę pod budynkiem Sądu Okręgowego.
Kotarba ostatnie dwa tygodnie spędził w sądzie. Tam prowadził kampanię. Po moich rozprawach przycisnęli go ludzie Palikota. Zyskał zasłużony, ogólnopolski rozgłos, ale stracił czas, energię, nerwy, pieniądze i… prawdopodobnie szansę na mandat. Cóż, sam tego chciał.
3 Komentarze
dużo siły ,konsekwencji popieram na milion procent
Powodzenia! Twoje działania zarażają! juhhhhu
moim zdaniem Ruch Palikota jest to jedna normalna partia , która ma duzo młodych inteligentnych polskich ludzi a nie starych debili co pierdola 3 po 3 np partia PO lub PIS oni sa siebie warci.