Oto pytanie, które po ponad roku intensywnych prac i przygotowań wokół rządowej nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii nurtuje mnie teraz najbardziej – czy dopalacze pomogą reformie polityki narkotykowej, czy też zahamują ją na kolejne długie lata? Odpowiedź: nie mam pojęcia.
Z jednej strony problem dopalaczy wylansował politykę narkotykową, skupił na niej uwagę opinii publicznej. O zagadnieniach polityki narkotykowej zaczęto wreszcie mówić. Do tej pory narkotyki były czymś na tyle wstydliwym, że ogólnopolskie media zgodnie powstrzymywały się od relacjonowania choćby corocznych, wielotysięcznych Marszy Wyzwolenia Konopi. Dziś nawet w telewizjach śniadaniowych toczą się ożywione spory o wyższości marihuany nad dopalaczami, czy alkoholem. Znani dziennikarze i celebryci niby przypadkiem wspominają o swoich „eksperymentach” z marihuaną, o legalizację marihuany apeluje znany profesor prawa – alkoholik.
Wydaje się, że stajemy się światkami rozkwitu obywatelskiej świadomości. Na przekór kalkulacjom polityków twardy kurs wreszcie wywołał reakcję inną, niż wzruszenie ramion.
Publicznie zadano ważne pytania – skąd bierze się po stronie młodych ludzi ochota na sięganie po substancje psychoaktywne, czy aby czasem popularność dopalaczy nie jest wynikiem nadmiernie surowego prawa antynarkotykowego, którego celem jest przede wszystkim marihuana? I czy polityka narkotykowa uprawiana za pomocą kar i zakazów nie stanowi przypadkiem zaniedbania państwa ocierającego się o zbrodnię? Bez problemu dopalaczy, obawiam się, pytania te w ogóle by nie padły.
Z drugiej jednak strony widoczne są pierwsze symptomy nadchodzących kłopotów. Doniesienia o problemach zdrowotnych po zażyciu dopalaczy dalekie są od standardów rzetelności – nadal przecież nie wiadomo, jakiego rodzaju substancje, w jakich dawkach i w jakich okolicznościach wywołały zatrucie. I na czym miało owo zatrucie polegać. Dziennikarze zatrzymują się więc na etapie informowania o incydencie, szerząc w ten sposób panikę. Media nie sięgają po wiedzę naukową i komentarze ekspertów. Na zadane pytania, zamiast osób kompetentnych, odpowiedzi udzielają w pierwszej kolejności politycy. A są to odpowiedzi głupie i zdradzające całkowite nieprzygotowanie do zabierania głosu w przedmiocie polityki narkotykowej. Politycy rozgrywają swoje gierki – licytują się na kary i pseudodziałania. Bo czymże jest wypowiedziana przez Donalda Tuska wojna z dopalaczami, jeśli nie jedynie kolejnym działaniem wizerunkowym?
Bezprawie działań Inspekcji Sanitarnej jest oczywiste – jaskrawo pogwałcono wymogi prawa administracyjnego, złamano standardy w imię fałszywie pojętego stanu wyższej konieczności. Oszalały obrońca ludu Tusk zrzucił maskę liberała, odziewając się w szaty autokraty. Pożyczone od swoich wielkich poprzedników: Kaczyńskiego i Ziobry. Z sejmowej mównicy usłyszeliśmy mowę jak z koszmaru. Tym razem jednak zamiast Doktora G. rolę czarnego charakteru odegrał „król dopalaczy”, czyli płotka Bratko. Miał siedzieć, ale wyszedł.
Trudno mieć sympatię dla Dawida Bratko, ale wygrażanie mu przez premiera i straszenie więzieniem zakrawają na naruszenie konstytucyjnych gwarancji. Do tego akurat Bratko wyraźnie zadeklarował, że wraz z liberalizacją (niezależnie od formy) polityki względem marihuany, z dopalaczowego biznesu się wycofuje.
Dziś wpadkę Tuska próbuje się przykryć nowym, wspaniałym prawem przygotowanym w gabinecie Ewy Kopacz. Bublem, za którym głosował zgodnie cały parlament. Gdy ustawa stanie się obowiązującym prawem, dopiero zobaczymy festiwal błazenady i absurdów. Walka z białym proszkiem sparaliżuje kraj.
Przeciwko absurdalnemu prawu zdecydowało się zagłosować jedynie trzech posłów: Celiński, Widacki (prawnicy) oraz… szef klubu PSL Żelichowski.
PSL to znani w Sejmie lobbiści na rzecz produkcji bimbru. Alkohol, jak twierdzi Julia Pitera, zupełnie nie szkodzi, więc w tym kontekście decyzja Żelichowskiego wydaje się nieco bardziej zrozumiała. Ten tłumaczy, że się … pomylił. Dzięki bimbrowi już przeszedł do historii.
Sama Ewa Kopacz – lekarz i Minister Zdrowia (przypominam!) – broni swoich pomysłów i głupiej polityki. Dlaczego liczba narkomanów (sic!) rośnie (A rośnie? Skąd ma Pani takie dane?), mimo starań (!) władzy? Bo ludzie nie wiedzą, że można inaczej. A że starania ograniczają się wyłącznie do karania za posiadanie narkotyków… o tym już Minister nie wspomina.
Kopacz sprzeciwia się legalizacji narkotyków (a czy rozumie, czym jest depenalizacja?), bo jest lekarzem i narkotykom jest przeciwna z definicji. Czy również opioidowym środkom przeciwbólowym? Neuroleptykom? Paracetamolowi, który rocznie zabija więcej osób niż wszystkie narkotyki i dopalacze razem wzięte?
Kopacz papierosy pali, ale nie wie, jak to się stało. Dlatego walczy z narkotykami. Innymi niż tytoń.
O korelacji pomiędzy surowym prawem a problemem narkomanii nie słyszała. Nie musi. Jej niezwykła inteligencja i rozeznanie już niedługo wyeliminują z Polski sprzedaż mąki, cukru, soli. Staniemy się krajem purystów. Także umysłowych.
Na szczęście Żelichowski do spółki z Piterą zapcha dziury bimbrem, a lekarze w rodzaju Kopacz, Arłukowicza czy nieżyjącego już (rak płuc!) Religii (kolejny palacz na stanowisku Ministra Zdrowia!) wypromują zdrowe palenie tytoniu. Bo tytoń po prostu jest OK, a co najważniejsze, nie sprzedaje go ten okropny Bratko.
***
Cały czas czekałem, kiedy wreszcie nieśmiała przecież i właściwie kosmetyczna próba zmiany art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która czeka gdzieś w sejmowej zamrażarce, wywoła histeryczną reakcję opozycji. I kto pierwszy ciśnie kamień. I oto jest – Bolesław Piecha, szef sejmowej Komisji Zdrowia w poniedziałek u red. Lisa rzucił politycznym kłamstwem zarzucając, że Ministerstwo Sprawiedliwości w swoich gabinetach legalizuje miękkie narkotyki. Chociaż doskonale wiedział, że nie o legalizację tu chodzi. Mówiliśmy mu to przecież osobiście.
I taka jest właśnie polska polityka – uprawiana przez ludzi małych, zdezorientowanych, a do tego jeszcze uzależnionych. Nie tylko od władzy i blasku telewizyjnych reflektorów.
16 Komentarze
trafiłem na ten blog zupełnie przypadkowo, nawet nie wiem na co kliknąłem.
W każdym razie dziękuję, że jest i że wygląda na to, że coraz więcej ludzi w tym kraju po prostu myśli.
Mieszkam od 5 lat w UK, gdzie wyjechałem jako typowy polski przeciwnik narkotyków z definicji. Przez ten czas moje postrzeganie tego “problemu” zmieniło się diametralnie. Tym bardziej szokuje mnie to co się tu teraz dzieje.
Na moim blogu zamieściłem angielskie wyniki badań dotyczących używek (oryginalne teksty źródłowe zalinkowane). Zapraszam i jeszcze raz dziękuję za głos sensu (szkoda, że taki pojedynczy).
Generalnie wyglada to jak dialog Hindusa ze slepym Chinczykiem, przepraszam za dziwna metafore 🙂
Politycy pienia sie i wrzeszcza, poniewaz wiedza ze swiete oburzenie sie doskonale sprzedaje, wiekszosc spoleczenstwa nadal mysli, ze marihuana powoduje nagly wybuch morderczych instynktow i rujnuje rodziny, a w interesie politykow nie jest jego uswiadamianie… tylko utrzymywanie sie przy wladzy.
Wbrew pozorom to nie libertarianie, ani nikt z czlonkow szeroko pojetego ruchu wolnosciowego nie powiedzial, ze “kazda wladza polityczna pochodzi z lufy karabinu”, ale Mao-Tse-Tung. Zalozylbym sie o sto rzutow, ze Donald Tusk zna te slowa albo stosuje sie do tej metafory nawet jej nie znajac.
Parodia niestety w tym przypadku jest fakt, ze Polska to nie Chiny, ale czlonek UE i tym samym calej tzw. Zachodniej cywilizacji, w ktorej od czasow Oswiecenia zwieksza sie znaczenie “praw obywatelskich” i indywidualizmu. W UK, Holandii czy Francji nikt juz nawet nie podwaza tego, ze jednostka jest znacznie wazniejsza niz panstwo i to ma jej przede wszystkim sluzyc! W Polsce panuje jednak tyrania kolektywizmu, ktora uniformizm przedklada nad tworczy indywidualizm. Przypadkiem lub nie, ten zas stoi w opozycji do biurokracji panstwowej i prawnego regulowania zachowan spolecznych bedac w bardzo ciekawy sposob powiazany z paleniem marihuany i uzywaniem innych, znacznie silniejszych psychedelikow.
Pozwole sobie tu zacytowac Roberta Antona Wilsona, ktory pisze: “Ortodoksje krajów wysoko rozwiniętych bardzo obawiają się szamanistycznych poszukiwań wizji. Szamani najczęściej przyjmują i przekazują wartości o charakterze plemiennym i ekologicznym, zwykle podszyte anarchią. (Wystarczy przyjrzeć się takim hasłom, jak: “Wszystko jest dozwolone” Hassana-e Sabbaha, “Czyń swoją wolę, niechaj będzie całym Prawem” Crowleya, “Nikt nie może być dobrym, jeśli nie czuje się dobrze” Abbiego Hoffmana itp.) Plemię jest zwykle zdecentralizowane i ma charakter skrajnie indywidualistyczny (zob. maksymę Indian Czirokezów: “Nikt nie powinien być zmuszany do robienia tego, co kłóci się z jego sercem”). Cywilizacja jest zwykle scentralizowana i nawet w tak zwanych demokracjach ma charakter skrajnie autorytarny. Kieruje się regułą, że każdy człowiek powinien codziennie robić to, co kłóci się z jego sercem, dla pożytku harmonii całości.”
Na przykladzie poszukiwan duchowych bardzo latwo wylapac, kiedy dochodzi do tego pierwotnego antagonizmu pomiedzy jednostka, a zbiorowoscia. Zwroccie uwage, jak mocno utkwil w swiadomosci spolecznej termin narkoman, ktorym caly czas obrzuca sie palaczy ziola. Spoleczenstwo, jak tez politycy mieliby wielki problem z tym, ze mozna jarac, wpieprzac kwasy, nie byc od niczego uzaleznionym i jeszcze prowadzic latwe oraz lekkie zycie nie majac problemu z zarabianiem pieniedzy na swoje utrzymanie. Ludzie palacy i generalnie uzywajacy psychedelikow zas bardzo czesto tacy wlasnie sa 🙂
Dotykamy pierwszego problemu, jak pokazac spoleczenstwu prawde z takimi ludzmi jako przykladami, skoro “prawde” kontroluja politycy oraz media?
Jest tylko jedna odpowiedz, zainwestowac we wlasne media i stworzyc wlasny jezyk, strategie, ktora bedzie sie konsekwentnie realizowac. Uwazam, ze bardzo duze zmiany mozna wywolac kampaniami spolecznymi, PRem medialnym oraz finansowaniem organizacji pozarzadwych, ktore beda zarazem walczyc z obiegowymi opiniami o dragach, jak tez pomagac tym naprawde uzaleznionym. Gdyby pierwsza z takich organizacji jedoczesnie walczyla o legalizacje i pomagala uzaleznionym od herki, alkoholu i koksu, to by byl przelom. Tymczasem nisze pomocy narkomanom okupuje w Polsce Monar, ktory naprawde duzo robi i jest tam mnostwo rozsadnych ludzi, natomiast sprzeciwia sie uznaniu faktu, ze marihuana nie uzaleznia i wspierajac wysmiewana juz w zasadzie na calym swiecie “gateway theory”. W Szwajcarii tymczasem podobne organizacje pozarzadowe rozdaja narkomanom heroine i strzykawki na ulicach. Widzicie roznice?
Wszedzie w Polsce mozna zauwazyc takie anachronizmy i na tym sie trzeba skupic.
“Monar natomiast sprzeciwia sie uznaniu faktu, ze marihuana nie uzaleznia”
Conradino beb -chyba się ciut zagalopowałeś w tym zdanku.
To że mj uzależnia (do 50% palących) jest faktem niezbitym – pytanie tylko jak szybko? Jeden zacznie palić codziennie już po pół roku, a drugi będzie palił 1 x 2 miesiące przez 10 lat. Pzdr.
“In terms of withdrawal phenomena, animal experiments with chronic THC administration were not able reliably to produce an abstinence syndrome.” – Cannabis and endocannabinoid modulators: Therapeutic promises and challenges,
Igor Granta and B. Rael Cahn
Oznacza to, ze eksperymenty na zwierzetach nie zanotowaly syndromu odstawienia, a wiec takze nie potwierdzily mechanizmu uzaleznienia. Mozna by zacytowac wiele innych badan na ludziach, ktore takze tego nie potwierdzily.
W sprawie “gateway theory” mamy zas np. ten artykul, ktory mowi: “Marijuana is not a “gateway” drug that predicts or eventually leads to substance abuse, suggests a 12-year University of Pittsburgh study. Moreover, the study’s findings call into question the long-held belief that has shaped prevention efforts and governmental policy for six decades and caused many a parent to panic upon discovering a bag of pot in their child’s bedroom.” – wiecej na http://scienceblog.com/12116/study-says-marijuana-no-gateway-drug/
W Polsce nie ma jednak dostepu do zadnych badan naukowych, gdyz uwaza sie ze najlepiej spoleczenstwo kontroluje sie strachem… oczywiscie jestem dalej otwarty na dyskusje o uzaleznieniu od THC i czekam na dowody.
“The (…) estimates are based primarily upon US data from the late 1970s and early 1980s. These are that 10% to 20% of those who have ever used, and 33% to 50% of those who have had a history of daily use, will become dependent on cannabis (see Hall et al, 1994). Comparable percentages for tobacco and opiates would be higher than these.”
Ze słynnego “tajnego” raportu WHO.
Poza tym przekonuje mnie kilka stron w necie gdzie ludzie próbują wyjść z tej “nieszkodliwej używki”. Jak jesteś zainteresowany, dam link. Pzdr
Jack, kluczowe w tym jest jednak stwierdzenie, że potencjał uzależniający cannabis jest niższy niż alkoholu i nikotyny.
Monar jest organizacją, która oficjalnie, przynajmniej do tej pory, lansowała tezę, o nadzwyczajnej szkodliwości marihuany i braku większych różnic pomiędzy cannabis a heroiną. Oraz związku pomiędzy paleniem marihuany a uzależnieniem od heroiny. A to przecież bzdury.
Te bzdury, również za sprawą Monaru powtarzane są przez polityków, dziennikarzy i innych ignorantów. A to niestety nie sprzyja racjonalizacji polityki narkotykowej.
Monar to przecież ludzie, ale nie laicy z ulicy, tylko terapeuci uzależnień – to oni przecież pracują z uzależnionymi na codzień, i wielu pomagają. Ja przyznam się jestem laikiem, nie biorę żadnych narkotyków (nie mówię o alkoholu i papierosach) i nie odważyłbym się podważać zdania ludzi z monaru. Z moich wcześniejszych obserwacji wynika, że największą niechęć do Monaru i terapeutów mają w sobie ludzie związani z narkotykami w tym z marihuaną, ale będący na etapie zauroczenia, kiedy narkotyki nie utrudniają jeszcze życia.
Jeśli mówicie o potencjale mj niższym od alko i niko, wiecie co myśli przeciętny nastolatek? “Muszę tego spróbować skoro to mniej groźne” i tak inicjacja mj rozpoczyna się w wieku 15-16 lat tak jak z alko i niko.
I nawet jeśli to jest prawda, to dziesiątki tysięcy dzieci 15-16 letnich rocznie, może wpaść w kłopoty. Mam syna w tym wieku……. Pzdr.
Czy Wy też macie dzieci ?
Jack, mogę chyba bez przesady powiedzieć, że pracuję dla Monaru. Więc wiem, co mówię. O powodach ideologicznej niechęci do marihuany ze strony niektórych terapeutów tej organizacji przeczytaj sobie w moim tekście, który zamieszczony jest tutaj: http://www.narkopolityka.pl/component/content/article/34-gowna/171-dlaczego-nalezy-karac-za-posiadanie-narkotykow.html
Jack: Dorzucam kolejny cytat z tego samego raportu, tylko ze w polskim tlumaczeniu
“Zespół uzależnienia od konopi opisany w DSM-IV (American Psychiatric Association, 1994) może wystąpić u osób chronicznie biorących duże dawki tego środka. Mocne dowody doświadczalne wskazują, że u osób takich może wytworzyć się tolerancja na subiektywne oraz sercowo-naczyniowe skutki zażywania. Sugestywne dane dowodzą też, że niekiedy może wystąpić zespół odstawienia jako reakcja na nagłe zaprzestanie używania konopi, choć zespół ma przebieg znacznie łagodniejszy i mnie wyraźny, niż w przypadku odstawienia alkoholu bądź opiatów (Compton, Dewey i Martin, 1990; Jones i Benowitz, 1976). DSM-IV stwierdza, że “objawy ewentualnego zespołu odstawienia konopi (np. drażliwość lub stany lękowe, którym towarzyszą zmiany fizyczne w rodzaju drżenia kończyn, wzmożonej potliwości, nudności i zaburzeń snu) opisywano w powiązaniu z używaniem bardzo dużych dawek, lecz ich znaczenie kliniczne jest niepewne.” (American Psychiatric Association, 1994:215).”
Zwracam uwage na ostatnie zdanie, a konkretnie na wyrazenie: “lecz ich znaczenie kliniczne jest niepewne.”, ktore rownie dobrze mogloby brzmiec “byc moze tak jest, ale tak naprawde nie ma na to dowodow”. Nie ma na to zas dowodow przede wwszystkim dlatego, ze sama teza jest nieprawidlowa, gdyz marihuana nie wywoluje syndromu odstawienia! To, o czym pisza autorzy raportu, to sa skutki psychologiczne naduzywania, ktore mijaja najpozniej po dwoch dniach!!!!!
Ponownie trzeba zwrocic uwage przy tym na roznice miedzy uzywaniem, a naduzywaniem. Jesli mozemy ja stosowac wobec pijacych alkohol i alkoholikow, to dlaczego kazdy palacz trawy musi byc narkomanem, skoro stosuje uzywke do tego o znikomym potencjale destrukcyjnym w porownaniu z alkoholem?
To sa granice definicji, ktore wypacza sie w celu deformowania istoty samego zjawiska i manipulowania obrazem ruchu depenalizacyjnego, ktory chce to zmienic.
Skontruje te bzdety o narkomanii marihuanowej takze tym:
“W Polsce 78 procent zabójstw popełnianych jest po alkoholu.”
“W roku 2007 nietrzeźwi uczestniczyli w 6 503 wypadkach drogowych. Śmierć poniosły 774 osoby a 8 193 odniosły obrażenia.”
“Ponad 1,6 mln osób ma poważne problemy z alkoholem – alarmuje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. (dane z roku 2005)”
Chcesz wiecej statystyk?
Marihuana nie jest problemem, to ludzie ktorzy ja demonizuja sa problemem.
Aby była jasność, ja nie gloryfikuję alkoholu, wiadomo jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą.
Zespół odstawienia to jest tzw. uzależnienie fizyczne które rzeczywiście nie występuje przy marihuanie (nota bene stosunkowo łatwe w opanowaniu przez tzw detoks kilkutygodniowy), a występuje przy alko i heroinie.
Problemem przy mj jest uzależnienie psychiczne – dużo trudniejsze w opanowaniu i leczeniu. Co z tego że ręce Ci się nie trzęsą i nie nie boli Cię cale ciało, jeśli Twoje myśli kręca się uporczywie wokół tego aby zapalić mj.
Co do Twoich statystyk – zgadzam się z nimi ale co z tego? Mówimy o marihuanie.
I jeszcze jedno Twoje zdanie:
“To, o czym pisza autorzy raportu, to sa skutki psychologiczne naduzywania, ktore mijaja najpozniej po dwoch dniach!!!!!”
Co mija po 2 dniach? chęć powtórnego zapalenia mj ? Może i mija po 2 dniach… na 3 następne i piątego dnia znowu potrzebujesz się znieczulić bo np.świat ma kanty (oczywiście mówię o nadużywaniu a nie o paleniu tzw niedzielnym – od wielkiego dzwonu raz na 3 miesiące bo takie palenia być może rzeczywiście nie wyrządzi większych szkód w psychice). Pozdrawiam
p.s. próbowałeś kiedyż odstawić mj? no i ile czasu wytrzymałeś ? Tylko szczerze jak partyzant z czekistą…
Palilem dopalacze przez okolo pol roku dzien w dzien potem przez rok marihuane tez codziennie potem jeszcze jakies 2 miesiace dopalaczy i o to teraz jestem od pol roku pale raz na dwa tygodnie. Swiat kantow nie ma. Jestem szczesliwym czlowiekiem, wstaje z usmiechem na twarzy i czuje sie dobrze.
Dzięki stary, że doszliśmy w końcu do jakiegoś consensusu w sprawie marihuany. Nie neguje tego, że tzw. uzależnienie psychiczne może wystąpić, natomiast jeśli spojrzymy na jakiekolwiek wiarygodne dane (w tym wypadku nie wierzylbym Monarowi, bo są na bakier z metodologia), to jest to szansa znikoma. Jeśli jednak w każdym materiale telewizyjnym przedstawia się uzależnionych od herki w jednym szeregu z palaczami zioła, to perfidnie zaburzane są proporcje.
Trzeba też dodać, że nie można mówić o detoksie, jeśli w organizmie nie ma substancji toksycznej – to pomieszanie poziomów 🙂
Palacz marihuany nie jest tym samym co, uzależniony psychicznie od marihuany, co uzależniony od heroiny, a nawet palacz dużej ilości zioła. Dopóki nie będziemy rozgraniczac tych terminów, będziemy karmić konserwatywny dyskurs domagajacy się kary śmierci dla pietnastolatkow z lufa w kieszeni. Chciałbyś się kiedyś dowiedzieć, że twoje dziecko idzie siedzieć na pięć lat za palenie jointa w parku z przyczajki? To jest absurd i nawet jeśli twoje dziecko nigdy nie zapali, pomysł o innych dzieciach, które chcą zajarac, bo tak sobie po prostu wybrały!
Jeśli chodzi o moja abstynencje, to w ciągu ostatnich 12 lat jarania miałem mnóstwo okresów tzw. odstawienia (użyje tego słowa, ale muszę podkreślić, że brzmi absurdalnie w przypadku substancji o znikomym potencjale toksycznym). Pierwszy poważny trwał 12 miesięcy, kiedy nie piłem także alkoholu, ale uprawialem jedynie medytacje zazen. Drugi trwał pól roku kiedy aplikowalem sobie tzw. terapię rzeczywistością chcąc sie skonfrontować z tzw. prawdami życiowymi 🙂 Oprocz tego do tych okresów trzeba dorzucić każdy miesiąc, gdy nie pale po uprzednich dwóch tygodniach ciężkiego jarania lub każdy tydzień, gdy po prostu nie mam na to ochoty.
Spytajmy jednak każdego innego palacza, Tomasza Stanko, Kore, Jedrzeja Kodymowskiego czy Kube Wojewodzkiego oraz większość redaktorów naczelnych, których nie chce wymieniać z nazwiska, bo może sobie tego nie życzą (czyt. boją sie ujawnic). Możesz też spytać setki tysięcy polskich palaczy i większość ci odpowie, że uzależnienie w ich wypadku nigdy nie wystąpiło, bo trzeba być kompletnym idiotą, żeby uzależnić sie od marihuany. Z drugiej strony, ci ludzie uzależnić sie mogą od wszystkiego z podgladaniem sąsiadem włącznie!
Pełna zgoda co do depenalizacji ilości konsupcyjnych (np zgodnie z tabelą autora blogu). Policja niech się zajmie lepszymi rzeczami niż ściganie użytkowników – często dziaciaków jak mój syn.
Miło się tobą gada 🙂 ,chociaż nie zgadzam się np ze stwierdzeniem:
“bo trzeba być kompletnym idiotą, żeby uzależnić sie od marihuany.” i wiesz co? wierzę Ci “że większość palaczy odpowie że uzależnienie w ich przypadku nigdy nie wystąpiło” ale to być może wynika z ich wiary, przekonania że tak jest a nie ze stanu faktycznego.
Słyszałem taką opinię że rzucić palenie jest bardzo łatwo – każdy palacz robi to wielokrotnie. Trudność polega na niewracaniu do palenia (i tu tkwi mechanizm uzależnienia psychicznego – że zawsze się wraca do mj)
Miłego dnia i weekendu życzę. Pozdrawiam równiez autora bloga.
A wiec co do dyskusji w komentach. Mam 30 lat, od 15 lat palę marihuanę i nigdy nie brałem heroiny – i nie mam zamiaru! Po drugie co do uzależnienia… Zdarza się, że palę i miesiąc dzień w dzień duże ilości, zwłaszcza jak mam urlop, a potem nie pale z 3 miesiące i nie myślę o tym nawet, – wiec o jakim uzależnieniu jest niby mowa!!! Czy jak napijesz się kawy – to uzależniasz się od kofeiny, co ty pierniczysz???
mam propozycję…zróbmy totalny dezorient i dzwońmy masowo na policję z donosem że w marketach sprzedaje się gałkę muszkatołową….ma ona działanie halucynogenne….:) Zgłośmy też do sanepidu…każdy donos należy oznaczyć liczbą porządkową i zaadnotować iż kopia i relacja z działań lub ich braku ukaże się internecie:)
S@C40 witaj. Człowiek się jednak uczy przez całe życie. Palisz 15 lat i bez problemu robisz sobie przerwy na 3 miesiące ???
(podobnie jak Ty conradino beb) nie sądziłem że tak się da, bez jakiejś masakry w głowie. Dzięki za komentarz. Kawy nie piję od kilku lat, i czasem tak pierniczę – może dlatego ? 🙂
Pozdrowienia dla Rycha (szczęśliwego człowieka) – dzięki za Twój komentarz.