Festiwal Goty w Warszawie, czyli niemoc Systemu.
XIV Festiwal Nauki w Warszawie. Słoneczne późne lato. Nie doświadczyłem go nad Bałtykiem, choć bardzo liczyłem na powtórkę sprzed czterech lat. Dziś już jednak wszystko jest u mnie inne, łącznie z pogodą za oknem. Mieszkamy niby nad podobnym klifem, w podobnym składzie, ale czegoś brakuje, coś się zmieniło. Kilka dni w towarzystwie czołowych teoretyków i praktyków prawa mija więc szybko. Zamiast na plaży, gdzie deszcz i szkwał, spędzam je w labiryncie ciasnych hotelowych pokoi.
Podróż z Gdyni do Gdańska pociągiem jest przygodą samą w sobie. 6.5 godziny uświadamia mi, że nadal jesteśmy krajem III świata. Obok, za granicą, Niemcy. Niby Schengen, ale bariery pozostały. Niemiecka kolej do Polski nie wjeżdża – dziękujemy Panu, Senatorze Kogut!
Pierwszy wykład na kampusie UW – opłacalność wojny z narkotykami. W drodze na wykład garstka obrońców, ktoś toczy krzyż na kółkach. Gdyby wpadł na to Jezus, wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Na wykładzie osób około 40. Narkotyki widać słabo się sprzedają, wbrew panującej obiegowej opinii. Zwłaszcza na Krakowskim Przedmieściu. Dzień później już agresja, homoseksualizm, geny. Fama najwyraźniej się rozeszła, ludzie siedzą nawet na podłodze. Bite dwie godziny spotkania.
Wcześniej Marsz Wolnych Konopi – obywatelski protest Tomka Obary. Wychodzę z pociągu i natychmiast zostaję wciągnięty w wir wydarzeń. Staję się świadkiem kolejnego kroku w kierunku destabilizacji Systemu/Babilonu.
Zapowiedź blokowania Warszawy przez Wolne Konopie wywołała tym razem spory medialny szum. Choć jeszcze w czerwcu dziennikarze udawali, że działania Wolnych Konopi nikogo nie obchodzą. Państwo jak zwykle na obywatelską inicjatywę, która wymyka się logice politycznej gry, odpowiedziało represjami. Żadne zaskoczenie. Obara nie jest bowiem stoczniowcem, ani górnikiem. Nie reprezentuje go związek organizujący okolicznościowe bankiety, na których pokazują się politycy, nie jest prezesem państwowego przedsiębiorstwa, które finansuje wybory. Obara nie rzuca mutrami, lecz ideami. A na koniec rzuca się w przepaść policyjnej niemocy, skrytą za zjeżoną pałką i tarczą.
Noc przed Sejmem. Rosną rośliny – trwa rozpoczęty w Rybniku społeczny eksperyment z empirycznym wyznaczaniem granicy. Skoro nasiona są legalne, kiedy roślina zamienia się w ścigany prawem narkotyk. Po wykiełkowaniu? Gdy ma 1 cm? 10 cm? Obara koczując pod Sejmem czeka na reakcję systemu. Jakakolwiek będzie, zamieni się w groteskę. Oto pułapka, którą zastawił. Wciąga w nią cały kraj.
Problem w tym, że kryteriów nie ma. Wszystko w polityce ścigania narkotyków i narkomanii jest arbitralne, a przez to również absurdalne i… niekonstytucyjne. Rocznie ponad 10 tys. osób jest zatrzymywanych przez Policję, gdyż posiadają narkotyki. 9 tys. otrzymuje kary pozbawienia wolności. W większości mając przy sobie drobne ilości marihuany. Ziela, które pod Sejmem sadzi Obara. Nietykalny.
Problem gramatury narkotyków to jedno – nie wiadomo, jaka ilość oznacza przestępstwo zagrożone więzieniem, jaka zaś grzywnę. Inna sprawa to arbitralność w wyborze osób podlegających ściganiu. Premier rządu Donald Tusk przyznał się do palenia marihuany. Policja nie przeszukała jego domu. Podobnie, nie przeszukuje też domów artystów i celebrytów, którzy przyznają się, że po zakazane substancje sięgają. Kto więc trafia przed oblicza sądów? Ludzie przypadkowi. Im bardziej przypadkowi, im młodsi, tym lepsi. Tacy nie będą się „stawiać” i pozwolą policji szybko, bezboleśnie zdyskontować sukces w ściganiu narkomanii.
W ten sposób narkomanię, a więc zjawisko społeczno-zdrowotne, traktujemy karami. Zgodnie z tą logiką powinniśmy też ścigać nowotwory.
Tomasz Obara „stawia” się systemowi. Dokładniej – stawia przed Sejmem na prywatnej działce namiot. Gdy tylko wyciąga tyczki z pokrowca, uderza na niego grupa około 30 policjantów i unosi trzymając za nogi do radiowozu. Patrzymy na to z boku z Rzecznikiem Praw Osób Uzależnionych i Używających Narkotyków. Tak oto państwo polskie sięga dna. Setki policjantów kontrolują przechodniów cały dzień, by nie dopuścić do zgromadzenia się zwolenników Wolnych Konopi, potem szarpią się z ich czołowym aktywistą próbującym położyć się spać w namiocie. Zamiast dialogu – pała. Zamiast rządów prawa – bezpodstawne, brutalne zatrzymanie. Zamiast marihuany – dopalacze.
Obara trafia na ul. Wilczą. Tam jest w swoim żywiole, składa zażalenia, żąda nazwisk. Polskiej Policji spełnienie procedur zajmuje kilka godzin. Pod komendą na Wilczej trwa tymczasem pikieta pod hasłami uwolnienia zatrzymanego. Nie czekają długo – Obara szybko wychodzi, gdyż za dużo żąda praw. Staje się dla wykonujących prawo zbyt niewygodny.
I tak dobiega końca kolejna demonstracja Wolnych Konopi. Zostają po niej kolejne absurdalne koszty po stronie państwa. Zapłacimy za nie wszyscy.
System państwowej antynarkotykowej represji pręży muskułu, sprawia wrażenie niepokonanego. Lecz gdyby jutro każdy z nas postawił namiot, Polska znalazłaby się na kolanach. Rząd wezwałby na pomoc wojsko.
Dopalacze są w każdy mieście, w każdej szkole. Bitwa o turystyczny namiot pod Sejmem to obok dopalaczy właśnie kolejny dowód na to, jak bardzo absurdalna i szkodliwa jest polityka naszego państwa wobec nielegalnych substancji psychoaktywnych. I wobec tych obywateli, którzy mają zbyt mało zniewolony umysł, zbyt często po nie sięgając. O tym wszystkim mówiłem też w czasie moich wykładów na UW.
Tomaszowi Obarze postawiono zarzut czynnej napaści na policjanta. Stałem tuż obok. Widziałem człowieka rozkładającego namiot na prywatnej działce przy Wiejskiej i rzucającą się na niego grupę policjantów. Kompletny brak profesjonalizmu, desperację, chaos. Widziałem Polskę w swej istocie.
Wolne Konopie, co by nie sądzić o narkotykach, jakiekolwiek jest nasze zdanie na temat marihuany, są forpocztą obywatelskiego oporu. Światełkiem w tunelu. Ci ludzie zmieniają padół, w którym przyszło nam żyć. Warto im pomóc. Stawiajmy namioty, nie tyko turystyczne.
11 Komentarze
Dobry art 🙂
Niestety, życie w Polsce boli,, bardzo boli !
Tomasz Obara GOTA daje chęci oraz możliwości walki z tym bezsensem, zarówno bezsensem prohibicji jak i bezsensem interpretowania prawa w Polsce..
Ciesze się widząc coraz częściej informacje przekazywane (nie tylko poprzez internet)przez osoby znane i szanowane w społeczeństwie
Pozdrawiam serdecznie
“Państwo jak zwykle na obywatelską inicjatywę, która wymyka się logice politycznej gry, odpowiedziało represjami.”
Fajne spostrzeżenie.
Prawdopodobnie rzeczywista podmiotowość społeczeństwa może się wyrazić właśnie tylko poprzez inicjatywy takiego typu. I chyba dokładnie to jest powodem, dla którego system tak ostro na nie reaguje, a czwarta władza (media) tak jednomyślnie je przemilcza.
No to mamy nowego bojownika o wolność i demokrację – nowy “Che Obara” Zwróćie uwagę jaką gigantyczna klapą skończyła się cała akcja: pod sejmem 100 osób ? żenada. Więc o co chodzi? Dlaczego was tam nie było? Czy wszystkie media i cały kraj ma się emocjonować tematem propagowania narkotyków? Ok mówicie depenalizacja (i tu się zgadzam) ale myślicie totalna swoboda ćpania – odsunąć marihuanę od heroiny i zbliżyć do alkoholu. I co? po legalizacji, w tv będą za 5 lat reklamy marihuany jak piwa? A za 10 lat o to samo wystąpią ćpacze cięższych dragów bo też są obywatelami tego kraju i mają takie same prawa (w tym prawo do ćpania). To może od razu pozwolić na pornografię pedofilską w necie – przecież to nikogo nie krzywdzi !
Che Obara – dobre! Gota zorganizował kilkutysięczny marsz w Wawie już przed wakacjami. Obecnie we wszystkich większych miastach odbywają się kolejne marsze. Uczestniczą w nich setki ludzi. W Wawie akcja prewencyjna policji skutecznie zniechęciła do udziału w demonstracji zbierające się we wskazanych miejscach osoby. Pod Sejmem w nocy zostało rzeczywiście już niewielu. Tam właśnie byliśmy. Wiedziałbyś, gdybyś przeczytał tekst, który komentujesz.
Marsze Wyzwolenia Konopi nie są marszami propagującymi narkotyki. Nie chodzi o “swobodę ćpania”, jak to zgrabnie ujmujesz. Celem jest zatrzymanie spirali państwowej represji, której ofiarami stają się swobody obywatelskie oraz wolność ponad 10 tys młodych ludzi rocznie!
Marihuany nie da się zbliżyć do alkoholu – ten ostatni jest bowiem o wiele bardziej niebezpieczną substancją.
W Kalifornii ostatnio ukazała się pierwsza telewizyjna reklama marihuany – myślisz, że wzbudziła powszechne oburzenie?
Jeżeli reklamujemy alkohol, dlaczego kiedyś ktoś nie miałby reklamować marihuany w Polsce? Ja osobiście jestem przeciwko jakimkolwiek reklamom środków psychoaktywnych w mediach.
Reklama nie jest prawem, którego egzekwowania można by wymagać. Wątpię, aby ktokolwiek chciał reklamować heroinę.
Nie wiem jak łączysz pedofilię z marihuaną, ale z narkomanią trzeba walczyć…
http://www.kontestacja.com/?p=episode&episode=272 – świetna rozmowa z Gotą przeprowadzona krótko przed warszawskimi wydarzeniami.
Mateusz, wybacz ale dla mnie twierdzenie że alko jest bardziej szkodliwe niż marihuana delikatnie mówiąc mija się z prawdą. To racja że alko powoduje więcej tragedii ludzkich ale zauważ że alkohol pije ze 25 mln ludzi a uależnienia i problemy dotykają 5-10% i stąd się bierze 1 mln alkoholików i 3mln nadużywających (pijaków) Tymczasem mj pali zamiast 25 mln tylko z 1 mln więc skala problemu także jest o wiele mniejsza. Marihuna uzależnia wielkrotnie szybciej niz alkohol i tu tkwi problem. Poza tym mj jest obecna w Polsce dopiero od 20 lat więc tak naprawdę nic nie wiemy o długofalowych skutkach palenia zarówno na jednostkę jak społeczeństwo. Pozdrawiam
Jack, niestety piszesz o sprawach, o których masz nikłe pojęcie. I bardzo mijasz się z prawdą. Długofalowe efekty konsumowania marihuany są znane, przebadane, sprawdzone. Wg. dostępnych badań od marihuany uzależni się 9% konsumentów, od alkoholu 15%, od heroiony 23% i od nikotyny aż 32%! [Anthony et al., 1994; Swift et al., 2001] Dane epidemiologiczne dla USA pokazują, że z powodu palenia tytoniu rocznie umiera ponad 450 tys osób, z powodu palenia marihuany 0. Tyle fakty.
Z tego wynika że nikotyna jest bardziej niebezpieczna od heroiny !?! No wybacz…
Pewnie słyszałeś o słynnej w niektórych kręgach bibli – tzw raportu WHO. Z niego wynika że uzależni się 20-30% tych którzy spróbowali oraz 30-50% tych krórzy palą systematycznie. A jest to raport na który powołuje się większość palaczy marihuany z którymi rozmawiam.
To że nie jestem konsumentem żadnych narkotyków (ładne określenie, takie miękkie) w tym marihuany ma oznaczać że nic nie wiem na ten temat? i nie powinienem zabierać głosu?
Pozdrawiam ponownie.
Jack, sprawdziłem rapotr WHO, na który się powołujesz. Cytuję: “The (…) estimates are based primarily upon US data from the late 1970s and early 1980s. These are that 10% to 20% of those who have ever used, and 33% to 50% of those who have had a history of daily use, will become dependent on cannabis (see Hall et al, 1994). Comparable percentages for tobacco and opiates would be higher than these.” To zamyka dyskusję, czy nie?
Ok zgadza się, zamiast 20-30% jest 10-20% – pamięć mnie zawiodła. Dzięki i pozdrawiam