Po wakacjach do Sejmu trafi wreszcie rządowa nowelizacja Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Trudno powiedzieć, co stanie się w czasie prac nad nią w komisjach. Nie jest to z pewnością nowelizacja marzeń, ale stanowić ona może pierwszy, wielce nieśmiały krok na drodze do racjonalizacji realizowanej w Polsce polityki narkotykowej. Polityki uderzającej w tysiące skazywanych na kary więzienia ludzi i urągającej do tego wszelkim standardom państwa prawa. Polityki skrajnie reakcyjnej, nieskutecznej i rozszerzającej uprawnienia policji oraz prokuratur ponad ich konstytucyjne ramy. Polityki, gdzie karanie zastępuje leczenie, a miliony sięgających po nielegalne używki obywateli tratowanych jest jak niebezpieczni przestępcy. Przy niemal całkowitym braku refleksji nad zaistniałą sytuacją ze strony stojących na czele państwa polityków – kroczących do władzy pod hasłami liberalnych przemian pod przywództwem Donalda Tuska, który sam marihuanę palił.
Zmiana praktyki stosowania złego prawa, z jakim mamy od dziesięciu lat do czynienia (na marginesie: firmowanego przez Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego Ministra Sprawiedliwości, który na zaostrzaniu kar, w tym za narkomanię, budował swój wizerunek twardego pogromcy przestępczości) nie musi jednak przebiegać wyłącznie poprzez zmianę przepisów. Zmiana linii orzeczniczej sądów także mogłaby odegrać ważną rolę w eliminacji przynajmniej części z najbardziej kłujących w oczy patologii.
W lipcowym numerze Państwa i Prawa ukazał się mój artykuł na temat wyroków Sądu Najwyższego.
Opisuję w nim próbę wyeliminowania przez Sąd Najwyższy bezprawnej praktyki skazywania za posiadanie narkotyków osób, którym udowodniono konsumpcję narkotyków, ale żadnych nielegalnych substancji przy nich nie znaleziono. W tym celu Sąd Najwyższy sformułował zasadę prawną, zgodnie z którą posiadania narkotyku nie stanowi jego dzierżenie w czasie konsumpcji czy bezpośrednio przed nią.
Stwarzało to furtkę do wypracowania takiego postępowania względem konsumentów nielegalnych używek, które pozwalałoby w niektórych przypadkach (niewielka ilość narkotyku, uprawdopodobniony zamiar spożycia) unikać przez nich kary więzienia. A zatem, zbliżało praktykę stosowania ustawy do celu naiwnie zakładanego przez autorów zmian z 2000 roku – przypomnę, że celem tym była skuteczna walka nie z konsumentami, lecz dealerami narkotyków za pomocą karalności posiadania właśnie.
Pisze „naiwnie”, bowiem pod uwagę nie wzięto tutaj zupełnie zjawiska tzw. racjonalności instytucjonalnej, która zadecydowała, iż organy ścigania nie były w stanie (nie były zainteresowane) odseparowaniem konsumentów narkotyków od osób wprowadzających je do obrotu. W efekcie, ofiarami surowych przepisów stali się nie dealerzy, lecz najliczniejsza i najłatwiejsza do schwytania grupa posiadaczy narkotyków, czyli ich konsumenci (do tego często osoby uzależnione, a więc w istocie potrzebujące pomocy, nie kary).
Mimo nadziei, które stwarzało, a może właśnie dlatego, orzeczenie Sądu Najwyższego ze stycznia 2009 roku zostało bardzo szybko podważone. W pracy opublikowanej w Państwie i Prawie skupiam się właśnie na błędach argumentacji, które do tego doprowadziły, popełnionych przez kwestionujący decyzje poprzedniego skład Sądu Najwyższego i komentujących styczniowe orzeczenie prawników. Nie tylko jednak. Przy okazji przytaczam dane na temat nieskuteczności strategii karania posiadania narkotyków, poruszam problem hipokryzji polityków, którzy do własnych celów wykorzystują stereotypy narosłe wokół narkomanii.
Piszę o tym, że konieczne jest, wzorem większości państw europejskich, ustalenie wartości granicznych dla poszczególnych używek, których posiadanie nie wiąże się ze wszczynaniem postępowania karnego. To i wytyczne Prokuratora Generalnego odnośnie postępowania z osobami zatrzymanymi z narkotykami mogłyby wiele zmienić. Nie tylko ograniczyć bezprawne działania organów ścigania, ale przede wszystkim poprzez zmniejszenie liczby wszczynanych postępowań w sprawach błahych, doprowadzić do skuteczniejszej walki z poważną przestępczością narkotykową w miejsce represjonowania obywateli okazjonalnie sięgających po narkotyki.
Państwo i Prawo to w kręgach prawniczych pismo opiniotwórcze. Mam nadzieję, że moja praca przyczyni się do lepszego zrozumienia wśród profesjonalistów zagadnień polityki narkotykowej, a szczególnie szkodliwości penalizacji posiadania narkotyków. Małymi krokami Polska Sieć Polityki Narkotykowej realizuje swoją misję – w przestrzeni publicznej umieszczamy coraz więcej treści, które mają szansę zmienić świadomość społeczeństwa. Uczulić na problemy osób, które z racji sięgania po narkotyki nie stają się automatycznie obywatelami drugiej kategorii, choć w ten właśnie sposób postanawiają traktować je obowiązujące przepisy.