Wymuszanie mobilności jako warunek reformy nauki. Komentarz do rozmowy z prof. Jajszczykiem

Reformie polskiej nauki poświęciłem tutaj sporo tekstów. Za sprawą projektu przygotowanego przez Ministerstwo Nauki kierowane przez Jarosława Gowina temat znów stał się aktualny. I znów w rozmowach o reformie pomija się to, co przecież najważniejsze.

Zanim jednak napiszę o ogłoszonym projekcie zmian, chciałbym w wrócić do pewnej rozmowy. W marcowej, krakowskiej Wyborczej przeczytałem bowiem wywiad z prof. Andrzejem Jajszczykiem, który skłonił mnie do przemyśleń. Profesor wyraża przekonanie o konieczności reformowania nauki w Polsce. Podkreśla zasadność wymuszenia mobilności kadr, w tym studentów, bo jest to standardem na Zachodzie i cechuje najlepiej działające systemy edukacji uniwersyteckiej. Podobnie, jak rady powiernicze, powołujące władze najlepszych uczelni.

Wyłania się z tego podstawowa motywacja autorów reform nauki w Polsce: róbmy tak, jak jest na Zachodzie, kopiujmy tamtejsze wzorce. Padają też, jak zawsze w przypadku profesora, stwierdzenia emblematyczne, które wypowiada z właściwą sobie swadą:

Milion Polaków mieszka w GB. Oni jakoś mogli się przenieść (…). Cóż to więc za problem dla naukowców? Ktoś może powiedzieć (…), że tu przecież o młodych chodzi, a oni nie mają nic. Tym lepiej! Bo czy nie będą mieć nic w tym mieście, czy w tamtym, to chyba nie ma znaczenia (śmiech).

Niech jadą! – chciałoby się zakrzyczeć. A czytając te złote myśli wreszcie zrozumiałem, na czym polega problem reformatorów. Otóż, na zupełnym braku umiejętności wdrożenia zmian, które dość nieudolnie próbują kopiować.

Milion (wg. szacunków nieco mniej) Polaków mieszka na Wyspach, bo UK oferuje im po prostu dobre warunki pracy i życia. Warunki, których nie ma w polskich miastach. Tam również są lepsze warunki prowadzenia własnych biznesów, posiadania rodziny. Co oferują polskie uniwersytety?

Gdy wdrażano reformę Kudryckiej, w czym prof. Jajszczyk aktywnie uczestniczył, jako młody doktor na prestiżowym polskim uniwersytecie zarabiałem ok 2.5 tys. brutto. Dzisiaj będzie to kwota ok. 4 tys. zł brutto. Przy takich zarobkach praca za granicą nie tyle jest bardziej atrakcyjna, co po prostu jest koniecznością. Przesądza o tym również rynek mieszkaniowy, a już zwłaszcza dostępność mieszkań na wynajem.

I tak dochodzimy do problemu mobilności. W krajach Zachodu mieszkania na wynajem są łatwo dostępne i relatywnie tanie. Istnieje dobra siatka transportu publicznego, miasta są ze sobą skomunikowane i nikogo nie dziwi, że w dni powszechnie pracuje się w jednym miejscu, a weekend spędza z rodziną w zupełnie innej części kraju. A w Polsce?

W 2010 roku trudno było dojechać z Krakowa do Poznania, 12 godzin jechało się do Gdańska. Wiele mniejszych miast nadal nie posiada sensownej siatki połączeń z większymi aglomeracjami. W ostatnim czasie poprawiła się sieć drogowa, wyremontowano główne linie kolejowe. Jednak do standardów europejskich jeszcze daleko.

Według OECD (dane z 2014) Polska to jeden z krajów członkowskich UE, gdzie żyje się najtrudniej. Fatalnie wypadamy pod względem wysokości wynagrodzeń, dostępności mieszkań i zaangażowania społecznego. Kiepsko jest z jakością środowiska i służby zdrowia. W 10 punktowej skali nasza średnia to zaledwie 4,3. Gorzej jest w Turcji i Meksyku. Na politykę społeczną wydajemy 19% PKB chociaż unijna średnia to 28%. Ponad połowa młodych Polaków mieszka z rodzicami.

W tych warunkach jedynym więc sensownym sposobem wymuszenia mobilności doktorantów i młodych pracowników nauki, czego tak bardzo pragnie prof. Jajszczyk, jest oferowanie im znacznie wyższych pensji. Wobec problemów z komunikacją pomiędzy miastami, konieczności korzystania z samochodu oraz braku dostępności mieszkań na wynajem odpowiadających aspiracjom, konkurencyjny dla emigracji na Zachód pułap zarobków oznaczać będzie, że “młodym” należałoby zaoferować kwoty wyższe, niż “osiadłym” już doktorom habilitowanym.

Skończy się to tak, jak diamentowe granty (czy ktoś jeszcze o nich pamięta?) – ogromne pieniądze utopiono w rozdawnictwo studentom. To może od razu zaoferujmy doktorom i doktorantom pensje profesorskie? Jestem oczywiście za, ale i to może nie przekonać do niewygody życia w Polsce, o której wiele by pisać.

Zatem jestem pesymistą. Mobilności nie można wymusić. Z Krakowa czy Warszawy łatwiej jest dolecieć do Londynu, Berlina czy Madrytu, niż dojechać do Krosna, Rzeszowa, Szczecina, Poznania, Wałbrzycha. Są tam lepsze mieszkania, lepsze pensje, lepsze szanse… i czyste powietrze. Na razie tylko taką mobilność wymuszamy od wielu lat. Nazywa się ona drenażem mózgów.

MORAŁ. Reforma czegokolwiek, nawet nauki, wymaga strategicznego planowania i koordynacji wielu obszarów polityki gospodarczej oraz społecznej. Reformatorzy polskiej nałki nawet nie zdają sobie z tego sprawy, co z wypowiedzi prof. Jajszczyka bije z pełną jaskrawością.

Na koniec zatrzymajmy się jeszcze przy obecnie proponowanej reformie…

W dyskusjach na jej temat nadal nikt nie mówi o jednym z niezbędnych czynników zakończenia feudalizmu na polskich uniwersytetach, a tym samym podniesienia ich jakości – demokratyzacji. Symptomatyczne, ale ponownie nikt nie mówi o możliwości demokratycznego decydowania o obsadzie stanowisk na uczelniach i demokratycznego decydowania o kierunkach ich rozwoju. Więcej, organy (jakoś tam) przedstawicielskie, w postaci senatów czy rad wydziałów, mają tracić swoje prerogatywy na rzecz rad powierniczych. Idziemy więc w przeciwnym kierunku, niż ten oczekiwany, powiewając hasłami o nawiązywaniu do zachodnich wzorców. Do tego robimy to za pomocą skomplikowanych regulacji, w żaden sposób nie osadzonych w otaczającej rzeczywistości, nieskoordynowanych z gospodarką, w zasadzie bez nadziei na osiągnięcie zaplanowanych efektów.

Znacznie prościej byłoby po prostu zdemokratyzować podejmowanie decyzji personalnych przez wydziały uniwersytetów wg. zasady jeden pracownik – jeden głos. Niech każdy wydział szuka za pomocą wybranych demokratycznie władz swojej drogi do międzynarodowego sukcesu i prestiżu. To powinno być celem rozumiejącego rzeczywistość Ministerstwa Nauki w demokratycznym społeczeństwie.

Niestety, z niewiadomych dla mnie powodów nie jest i nikt nawet nie próbuje przeciwko temu oponować. Uniwersytecki feudalizm nadal trzyma się mocno.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *