Wadowicki nasyp rowerowy
Deszcze rozmyły złudzenia… na nasypie kolejowym ścieżki do Jaroszowic nie będzie. Zrealizowana z zaskoczenia i pomyślana jako wyborcza kiełbasa inwestycja okazuje się tym, czym od początku się wydawała. Prowizorką obliczoną na propagandowy efekt i dotrwanie do pierwszych mrozów, które powinny dopiero po wyborach.
Projekt rekreacyjnej ścieżki rowerowej łączącej mosty na Skawie ma już swoje lata. Gdy po raz pierwszy został jej przedstawiony, burmistrz Ewa Filipiak wyśmiała go twierdząc, że rowerem można sobie pojeździć drogą na Kaczynę. Współorganizowany przeze mnie protest rowerzystów uświadomił lokalnej władzy, że wyborczy potencjał w ścieżce jest. Niestety, celem protesty było uświadomienie czegoś innego – skali potrzeb i zaniedbań w zakresie infrastruktury rowerowej. Na marginesie, na początku kadencji Rady Miejskiej, w 2010 roku, postulowałem, aby każda inwestycja w drogi i chodniki uwzględniała potrzeby rowerowe. Pomysł odrzucono – Wadowice nie są przecież miastem pedałów. A ileż fragmentów ścieżek, chodników i poboczy mielibyśmy dzisiaj dostosowanych do nowoczesności nadchodzącej jednym śladem? Zamiast tego dostaliśmy więcej wysokich krawężników, granitowy plac otoczony kocimi łbami za blisko 10 mln zł (tzw. rewitalizacja rynku) i kompletny chaos komunikacyjny.
Nie lepiej jest w starostwie. Pracując nad strategią rozwoju Powiatu Wadowickiego zgłosiłem zapis o konieczności dostosowywania projektów nowych inwestycji powiatowych (drogi, pobocza, chodniki) do potrzeb rowerowych. Niestety, urzędnicy nie widzą takiej potrzeby – ich zdaniem ścieżki rowerowe sprawdzają się w mieście, jako zabawka dla bogatych, nie są natomiast przydatne wsiom. Moim zdaniem jest inaczej. Oto dlaczego.
Starosta Jacek Jończyk i fotografująca się ostatnio na rowerze Ewa Filipiak swoją nieudolną polityką doprowadzili do całkowitego zakorkowania miasta. Nałożyły się na to błędy w organizacji ruchu, nieudany projekt przebudowy rynku (Konior Studio!) oraz błędy w planowaniu rozwoju miasta. Transport publiczny leży, w niewłaściwych miejscach zlokalizowano sklepy wielkopowierzchniowe (zwiększyły tylko obciążenia ruchem newralgicznych odcinków), nie wykonano doraźnych inwestycji (skrzyżowania, lewoskręty). Ale przede wszystkim, czego żaden z wymienionych nie rozumie, nie zadbano o kulturę pedałów.
Wadowic nie da się odkorkować inaczej, niż tylko nakłaniając mieszkańców do przesiadki na inne środki transportu, niż nadużywany samochód. W tym małym galicyjskim mieście kręcimy się w kółko po obwodnicy, miast kręcić kółkami po kontrapasach. Z żadnego kierunku i z żadnej miejscowości nie sposób nadjechać do centrum dostosowanym poboczem, chodnikiem, o rowerowej ścieżce nie wspominając. Tkwimy w mentalnym więzieniu samochodu, a obecna władza nie jest w stanie zerwać tych kajdan, silniejszych niż niejedna hamulcowa linka. Zresztą, zerwać ich nie chce, bo patrząc przez pryzmat swych prowincjonalnych przyzwyczajeń, problemu zwyczajnie nie dostrzega.
I tu wracamy do Via Zbywaczówka. Pierwsza w Wadowicach “ścieżka rowerowa” powstała… na dawnym nasypie kolejowym. Nie tylko jednak. Ona jest nasypem. Idealne to miejsce do uprawiania przejazdów crossowych, dla rowerów niewygodne, a wręcz niebezpieczne. Do tego nieprzydatne, bo nasyp łączy ze sobą… miejskie ujęcie wody z hotelem Młyn Jacka. Ktoś może powiedzieć, że to dopiero początek… Obawiam się jednak, że to właściwie już koniec.
Czując się przedstawicielem lokalnych rowerzystów (tutaj uwaga: nie fotografuję się z rowerem!) zadałem burmistrz kilka pytań o tą niezwykła, niemal eksperymentalną, przedwyborczą inwestycję. Chciałem się przede wszystkim dowiedzieć, gdzie przewidziana jest jej kontynuacja i kiedy pojawi się nawierzchnia.
A oto odpowiedzi, jakie otrzymałem. “Ścieżkę” wykonał lokalny znajomy, nawierzchni nie przewiduje się, a jeździć po wale może każdy. Rowerami nie polecam.
Czy w Wadowicach uda się kiedyś coś zrealizować bez nieodzownej kompromitacji? Czy urzędnicy zaczną planować strategicznie? Kiedy kultura rowerowa zastąpi dominację samochodu? Czeka nas jeszcze długa droga pod górkę…
16 listopada możemy przynajmniej zmienić przerzutkę. Mam nadzieję, że z okazji skorzystacie.
1 Comment
Naprawdę, 135k za kupę gruzu? Żal, że nie można nigdzie się ruszyć rowerem w Wadowicach, nie wspominając już o wyjściu z psem na spacer! Może w tym kierunku również coś warto zrobić. Przecież nie samym Św. pamięci Papieżem powinny żyć Wadowice.