PLANETE+ DOC FILM: Refleksje z kolejnych dni
Kolejne dwa dni festiwalu były moimi ostatnimi. Szkoda, bo Warszawa nieodmiennie kojarzy mi się z miejscem pełnym energii, o której, w prowincjonalnym pod każdym względem Krakowie, można jedynie pomarzyć. Festiwal trwa więc dalej, a ja kreślę w pociągu kilka słów na temat filmów, które widziałem. Jako juror i nie tylko.
Putin’s Kiss (reż. Lise Birk Pedersen). Historia osobistej przemiany z wielką polityką w tle. Zafascynowana Putinem nastolatka robi karierę w rosyjskiej wersji Hitlerjugend – dzięki odpowiedniej prezencji i natchnionym tyradom zakończonym pocałunkiem boskiego władcy przy ognisku. Z czasem dojrzewa, a pod wpływem wejścia w środowisko moskiewskich młodych dziennikarzy i blogerów nabiera dystansu do reprezentowanej przez siebie organizacji. Gdy brutalnie zostaje pobity jej przyjaciel, opozycyjny bloger, staje po drugiej stronie. W warstwie narracyjnej gotowy materiał dla Holywood, ale jako dokument pozostawia niedosyt. Niby widzimy Naszych od środka, ale kontekst już nieszczególnie. Nasi obsrywają samochody swoich przeciwników, depczą ich zdjęcia i maszerują tysiącami. Gdy trzeba, biją, choć dowodów brak. „Gdybyś mogła, jaką książkę spaliłabyś w pierwszej kolejności” – pada pytanie w telewizyjnym szoł. To punkt zwrotny, który najbardziej zapamiętałem.
Project Nim (reż. James Marsh). Portret naukowego eksperymentu i jego uczestników. Szympans Nim Chimpsky miał stać się narzędziem sprawdzenia lingwistycznych hipotez Noama Chomskiego. Wychowano go jak człowieka, traktowano jak dziecko, uczono języka migowego. Nim gryzł, wykorzystywał seksualnie koty i… palił marihuanę. Eksperyment zakończył się porażką naukową, a gdy skończyły się pieniądze, Nim musiał odejść. Do porażki naukowej doszła więc i moralna. Uczłowieczoną małpę sprzedano po prostu na organy. Uratował ją prawnik z wizją, który chciał nawet, aby Nim zeznawał przed sądem. Dzięki temu szympans doczekał starości, do końca swych dni kochając marihuanę i… koty. Niesamowita historia jednej z wielu porażek gatunku ludzkiego, gdzie szympans z jointem okazuje się być bardziej ludzki niż człowiek.
Vivan Las Antipodas! (reż. Wiktor Kossakowski). Doskonałe zdjęcia, ciekawy pomysł zestawienia ze sobą punktów Ziemi leżących na antypodach. Można pospać i się rozmarzyć, ale czy poza wrażeniami estetycznymi zostaje coś jeszcze? Bez wątpienia w film włożono masę pracy, choć głównie polegającej na operowaniu kamerą.
The Substance – Albert Hofmann’s LSD (reż. Martin Witz). Reżyser dotarł do unikalnych zapisów z pierwszych lat wykorzystania LSD w psychoterapii i… wojsku. Występują wszyscy, którzy wystąpić w filmie o LSD musieli. Film skupia się na początkach i przez to jest cenny. Ale daleko mu do kompletnego portretu zjawiska, substancji i ruchu, jaki pod wpływem LSD powstał.
Jedne jest jednak pewne – gigantyczne ilości LSD wysyłane były do Wietnamu w ramach sabotowania wojny. Podziałało, co może być interesującą wskazówką na przyszłość.
Surviving Progress (reż. Mathieu Roy, Harold Crooks). Zapowiadało się ciekawie, ale ciekawe nie było. Esej stał się kanwą do filmu, w którym wprawdzie coś powiedziano, ale bez jasności, co właściwie. Pojawiły się hasła kluczowe dla zrozumienia współczesności, ale bez rozwinięcia. Znacznie ciekawsza od filmu okazała się dyskusja po nim, zorganizowana w ramach festiwalu.
Urbanized (reż. Gary Hustwit). Zjawisko urbanizacji definiuje kształt współczesnej cywilizacji. Ale ten film nie definiuje wyczerpująco nawet samego tego zjawiska. Obrazy nie układają się w żadną całość, nie wiadomo do czego zmierza autor i po co. Mowa jest o protestach, o potrzebie zmian, ale pointa jest zupełnie niejasna.
The Substance, Surviving Progress czy Urbanized to filmy wyraźnie powstające przy okazji innych projektów, pobocznie. W przypadku pierwszego nie zaszkodziło to całości, w przypadku pozostałych z pewnością już tak. Dzisiejsze czasy stawiają kinu dokumentalnemu spore wymagania – dostępne są różne techniki, a i komplikacja zagadnień jest znaczna. Dobry scenariusz to podstawa, bo luźna zbieranina faktów i stwierdzeń prawdziwych niekoniecznie przekłada się na poszerzenie wiedzy o świecie. To tak na koniec, w ramach ogólnej jurora refleksji.
Gdybym miał pośród widzianych filmów wskazać najlepszy artystycznie projekt, będzie to bez wątpienia Water Children. Najlepsza historia to Nim. Największa prowokacja to Ambasador, a największa kicha to Urbanized. Z tego, co widzę, wygrał Ambasador. Tanie chwyty trzymają się mocno.
Ja już odpadłem na prowincję. Ale jeżeli jesteście w Warszawie, warto poszperać w repertuarze Planete+ Doc. Tam jeszcze masa ciekawych pozycji.
Wykorzystano materiały: Against Gravity.
1 Comment
A nie oglądał Pan “The Four Horsemen”? Bardzo liczę na to, że kiedyś będę mógł ten film zobaczyć.