Przegrałem w trybie wyborczym

Walka ma swoją cenę. Plakat pikiety, jaka odbyła się piątek w Wadowicach został zinterpretowany przez sąd jako agitacja wyborcza. W tym trybie nakazano mi przeprosić kandydata na posła za umieszczenie jego wizerunku na tle drutu kolczastego. Dla mnie drut ten symbolizował barierę, jaką oddzieliła się od obywateli lokalna władza. Dla sądu i Kotarby był to mur więzienny.

Autorem plakatu nie byłem, rozpowszechniało go wiele osób. Nie miał on nic wspólnego z wyborami, nie pada na nim ani jedna informacja na temat Stanisława Kotarby.

W mojej opinii skargi w trybie wyborczym, jakie składa kandydat Kotarba, są karą, jaką nakłada na mnie burmistrz Ewa Filipiak za pomocą swojego pracownika. Ta zresztą była zawsze obecna na sali.

Zdjęcie powyżej wykonał M. Bando, przedstawia ono Stanisława Kotarbę, który “przemawia” do uczestników piątkowego protestu. Kotarba to dobry znajomy posłów Grasia, Rasia, Donalda Tuska. Warto zapamiętać to nazwisko. Tacy ludzie rządzą i będą rządzić Polską – gminną, powiatową, wojewódzką.

Postanowienie nie jest prawomocne, będziemy składać zażalenie. Być może obywatel wygra jeszcze z kandydatem.

5 thoughts on “Przegrałem w trybie wyborczym”

  1. Panie Mateuszu!

    Na Pana ręce ślę słowa podzięki tak za piątkową pikietę, jak i za walkę z wadowickim układem. Wiele się musi zmienić, wiele zostało do zrobienia, ale niech Pan wie, że młodzi także są z Panem. Być może nie znaczymy wiele, ale też staramy się walczyć na miarę naszych skromnych możliwości. Niech się Pan nie poddaje i nadal trwa na posterunku!

    Pozdrawiam!

  2. Jestes glosem wielu mlodych ludzi !!!!Piatkowa piketa otworzyla oczy wielu i mam nadzieje ze wyrwie nas z marazmu. Przykre jest jedynie to ze demokracja w naszym miescie to fikcja.Zycze wytwalosci a mieszkancom naszego miasta odwagi !!!!

  3. Może trochę nie na temat.
    Osoby, które nie idą na wybory postrzegane są w mass mediach jako zrezygnowane, bezradne, pogodzone z losem itd.. Czy to jest pełny obraz? Co z tymi, którzy bez polityków dobrze sobie radzą. Nie narzekają. Sami dla siebie są senatorami, posłami, premierami swojego życia. Może większość społeczeństwa głosuje po prostu na siebie?
    Polska to nie Afganistan czy Irak, gdzie władza może wpaść w ręce szaleńca, który rzeczywiście miałby wpływ na nasze życie. Polska scena polityczna jest umiarkowanie spolaryzowana. Bez względu na to kto wygra nie będzie to miało większego wpływu na życie Kowalskiego, na polską gospodarkę – o tym decyduje wiele innych czynników. Bez względu na to, kto za tydzień wygra wybory, obudzimy się w tym samym (co by o nim nie mówić) w miarę bezpiecznym kraju, w którym nasz los będzie leżał w naszych rękach (uwzględniając oczywiście indywidualne ograniczenia każdego człowieka).
    Ani Beata Kempa nie sprawi, że zrezygnuję z jointa, ani Janusz Palikot nie namówi mnie na niego jeśli nie będę miał ochoty.

    Wiem, że to co napisałem można kontrargumentować “ale przecież…” Wiem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *