Siedząc w górach Libanu, pod granicą pokrywy śnieżnej, trudno żyć politycznym marazmem polskiej codzienności. Polityka libańska bije swoją zawiłością nasze rodzime jej wymiary, w których na szczęście nie ma miejsca na czołgi i kolczasty drut. Gdy jednak żyje się w cywilizowanych ramach Unii Europejskiej, oczekiwania rosną. Walczymy o racjonalność, gdy inni walczą o życie. „Cywilizowane ramy”? Piszę, jak gdyby kultura mieszkańców Libanu w czymkolwiek nam ustępowała, podczas, gdy jest dokładnie na odwrót. Widzę teraz wyraźnie, patrząc w dół ze skalistych zboczy doliny, że życie codzienne, relacje międzyludzkie i polityka to dwie różne rzeczy.
Po dwóch latach od jego powstania, projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii wreszcie został przegłosowany w Sejmie. Nowelizacja nie jest doskonała, ale stanowi krok we właściwym kierunku, którego w Polsce nie udało się wykonać w ostatnich dziesięciu latach. Tym więc jest cenniejsza. Sejm ustawę przyjął, ale odrzucił pomysł wprowadzenia wartości granicznych narkotyków jako kryterium oceny posiadania na własnych użytek. Odrzucono również drobną poprawkę mającą na celu umożliwienie stosowania marihuany do celów medycznych. W ten sposób posłowie utrzymali kuriozalne rozwiązania, dzięki którym w Polsce marihuana ma status substancji bardziej niebezpiecznej i szkodliwej, niż morfina, LSD czy amfetamina. Rozwiązania te wydają się być przy tym sprzeczne z prawem UE, gdzie do obrotu dopuszczone są produkty lecznicze na bazie cannabis.
Posłowie o zawiłościach polityki narkotykowej mają pojęcie nikłe, choć często aspirują do roli ekspertów. W ich mniemaniu rolą posłów jest bronić moralności i społeczeństwa, a czasem również Narodu, przed niebezpieczeństwem narkomanii. Do tego, dziennikarze niefortunnie zrozumieli problem i z technicznej w gruncie rzeczy poprawki zrobił się projekt wpisania marihuany na listę leków. A tego nawet członkowie Klubu Platformy nie mieli żadną miarą ochoty popierać.
Losy ustawy nadal nie są przesądzone – niebawem zajmie się nią Senat. Trudno powiedzieć, co zrobią senatorzy. Natomiast dość łatwo wskazać, jakich argumentów użyją przeciwnicy reformy. Omówię je teraz, rekonstruując na podstawie doniesień medialnych.
1. Ustawa oznacza legalizację narkotyków. Jest furtką, która zmieni się w bramę (- Ryszard Czarnecki, PiS).
Twierdzenie to rozumieć można na dwa odmienne sposoby: (1) nowelizacja jest pierwszym krokiem do dalszej liberalizacji prawa narkotykowego, która staje się nieuchronna; (2) nowelizacja jest pierwszym krokiem do eskalacji zjawiska odurzania i uzależnienia.
Twierdzenie (1) jest moim zdaniem prawdziwe. Ustawa narkotyków nie legalizuje, ale dalsza liberalizacja skrajnie archaicznego, restrykcyjnego prawa jest konieczna. To ono bowiem w pierwszej kolejności odpowiada za rosnącą ilość osób sięgających po narkotyki i rozliczne, związane z tym problemy. W istocie więc nowelizacja zapobiegać ma temu, za co uznają ją jej krytycy, artykułując (2). Krytycy ci z zawiłości polityki narkotykowej nie zdają sobie sprawy. Według nich świat jest prosty – narkomani są źli, narkomania to choroba zakaźna, a ich nosicieli należy izolować w więzieniach. Wcześniej potępiając. Taki sposób spojrzenia na problem oczywiście nijak się ma do rzeczywistości
Wydaje się również, że polityków potępiających w czambuł nowelizację nie interesuje jej wpływ na liczbę osób sięgających po narkotyki, a zwłaszcza sięgających po nie szkodliwie. Dominuje dogmatyczne przekonanie, że narkotyki po prostu są złe, podobnie jakakolwiek próba liberalizacji prawa ich dotyczącego. Szkopuł w tym, że taka postawa nie daje się utrzymać w świetle standardów demokratycznego państwa prawa.
2. Możliwość umorzenia postępowania sprzyja dealerom.
I to twierdzenie rozumieć można na dwa sposoby. (1) Dealerzy posiadać będą jedynie niewielkie ilości narkotyków na sprzedaż. (2) Wielokrotnie zatrzymywani z narkotykami unikać będą odpowiedzialności karnej.
W licznych swoich wypowiedziach wskazywałem, że (1) ociera się o absurd – jeżeli ustawa spowoduje, że dealerzy posiadać będą jedynie niewielkie ilości narkotyków, będzie ona wielkim sukcesem. Niestety, nic takiego oczywiście się nie stanie.
Argument (2) wysunął Bolesław Piecha – “w warunkach recydywy trudno myśleć, że ktoś ma narkotyki ciągle na własny użytek”. Zdaniem posła dealerem jest więc każdy regularny konsument marihuany, a już na pewno osoba uzależniona od heroiny. To oni bowiem mają największą szansę być wielokrotnie przyłapanymi przez Policję na posiadaniu narkotyków.
Oba powyższe argumenty zakładają przy tym, o czym nikt nie wspomina, że Policja nie ma żadnych innych, poza ilością zabezpieczonych narkotyków i historią kryminalna zatrzymanego, środków, aby odróżnić konsumentów od dealerów. A to oczywiście nieprawda. Pozwala to odrzucić oba argumenty jako nietrafne.
Nie wolno również zapominać, że już dzisiaj prokuratorzy mają możliwość umarzać postępowania dotyczące niewielkich ilości narkotyków. Po ten instrument nie sięgają jednak często, gdyż wiążę się on dla nich z dodatkowym nakładem pracy w postaci napisania uzasadnienia. Prościej jest wnieść akty oskarżenia i wysłać osobę za kratki. Szkoda, że krytycy nowelizacji zupełnie pomijają ten problem.
3. Niejasność zapisów ustawowych będzie wykorzystywana – w zależności od punktu widzenia – (1) przez organy ścigania do represjonowania konsumentów; (2) dealerów do unikania odpowiedzialności.
Brak wartości granicznych to problem nawet dla mnie – już teraz politycy mają skłonność do głoszenia, że niewielka ilość narkotyków i okoliczności zatrzymania, co zapisano w art.62a, oznaczają pojedynczą wpadkę z marihuaną. A to przecież bardzo dowolna i zawężająca interpretacja tego przepisu. Zupełnie niezgodna z intencjami jego twórców! Czas więc pokaże, na ile prokuratorzy skłonni będą sięgać po specjalne umorzenie, o którym mówi art.62a. Z pewnością jednak z nieokreśloności przepisu nie skorzystają dealerzy. Uderzy ona w zwykłych obywateli.
4. Niejasne prawo nie stanowi wykładni dla podmiotów zajmujących się profilaktyką i wychowaniem młodzieży.
Argument oficjalnie wysunięty ustami Przewodniczącej MONAR – Jolanty Koczurowskiej. Ale czy prawo rzeczywiście jest niejasne? Posiadanie narkotyków jest w Polsce przestępstwem, podobnie ich sprzedaż, udzielanie, produkcja. Gdzie tutaj niejasności? Co więcej, dlaczego wychowanie młodzieży i profilaktyka narkotykowa muszą być budowane w oparciu o przepisy karne ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii? W czyjejś głowie doszło do zupełnego pomieszania pojęć.
5. PO chce poparcia narkomanów, którzy będą jej wdzięczni za legalne strzelenie sobie w żyłkę, czy powąchanie tego i owego. (…) Za poparcie kryminalistów i narkomanów pozwoli im się legalnie naćpać.
Tą błyskotliwą myśl, zacytowaną w obszernym fragmencie, zawdzięczamy Markowi Suskiemu (PiS). Poseł chyba jednak nie zdaje sobie sprawy, że posiadanie narkotyków nadal pozostaje przestępstwem zagrożonym absurdalnie wysoką karą – pozbawieniem wolności. Środowisk konsumenckich reforma z pewnością więc nie satysfakcjonuje, gdyż konsumenci narkotyków pozostają nadal obywatelami drugiej kategorii. Także organizacje pozarządowe z przyjętych rozwiązań nie są zadowolone, choć zmianę popierają – bo co innego im pozostaje?
***
Nie ulega wątpliwości, że depenalizacja posiadania dokładnie określonych ilości zakazanych środków jest w przyszłości konieczna. Kiedy ta przyszłość nastąpi? Oto jest pytanie. Debata na temat przegłosowanej w Sejmie reformy pokazuje, że przeciwnicy zmian nie stanowią partnerów do rozmowy. Ich krytyka opiera się na przesądach i ignorancji, a podsyca ją często logika partyjnej gry. Racjonalność, naukowa wiedza, fakty – to elementy, które nikną, gdy pojawia się słowo „narkotyk”. Nieraz bardziej odurzające, niż denotowane przezeń substancje.
11 Komentarze
“Wielokrotnie już wskazywałem, że wysuwanie (1) ociera się o absurd – jeżeli ustawa spowoduje, że dealerzy posiadać będą jedynie niewielkie ilości narkotyków, będzie ona wielkim sukcesem. Niestety, nic takiego oczywiście się nie stanie.”
Chodzi o to że dile będą posiadać przy sobie niewielką ilość – dozwoloną – np.na potrzeby dostawy jednemu klientowi. Reszta będzie skitrana – taki magazynek z którego dil będzie wynosił tylko do aktualnej sprzedaży.
I gdzie tu jest wielki sukces ?? przeciez teraz jak go złapią to od razu ma przechlapane – nawet za 1 gram – a jak będzie mógł nosić 30 gram (co niektórzy postulują – jak Che Obara)to tylko mu się ułatwia biznes i trudniej cokolwiek udowodnić.
Na mój osąd to teoria o wielkim sukcesie – jest nielogiczna. Czy ktoś się zgodzi ze mną?
@jack: zgadzam się. Jednak na konopie jest taki popyt, że na miejsce 1 złapanego dilera wchodzi 2 nowych (i to zazwyczaj młodszych, bardziej bezwzględnych, może i brutalnych – bo dopiero muszą się wykazać).
Uprawa na własny użytek rozwiązałaby dużo problemów.
„Wielokrotnie już wskazywałem, że wysuwanie (1) ociera się o absurd – jeżeli ustawa spowoduje, że dealerzy posiadać będą jedynie niewielkie ilości narkotyków, będzie ona wielkim sukcesem. Niestety, nic takiego oczywiście się nie stanie.”
“Na mój osąd to teoria o wielkim sukcesie – jest nielogiczna. Czy ktoś się zgodzi ze mną?”
Ja się z Tobą nie zgadzam. Mateuszowi chodziło o to, że jeżeli dilerzy zaczęliby mieć jedynie niewielkie ilości narkotyków, (licząc też to co mają w domu, bo oczywiście przecież nabierając podejrzeń prokurator / policja może przeszukać jego mieszkanie) to zmniejszyłaby się skala obrotu takiego dilera. Dzisiaj jeżeli handluje większymi partiami to i dąży do zwiększonej sprzedaży. Jeśli musiałby uzupełniać u dilera-hurtownika częściej swoje zapasy (właśnie ze względu na ich szybkie wyczerpywanie się) to zmniejszyłaby sie ogólnie jego sprzedaż (ceną za to byłby jego spokój).
Inna sprawa, że nie wydaje mi się, że do tego by doprowadziła ta reforma. Większość dilerów jest pazerna i chciwa na pięniądze – dalej handlowaliby (jak dzisiaj) dużymi ilościami towaru, aby zarobić więcej. Pomóc natomiast może to tylko ewentualnie drobnym sprzedawcom, którzy nie dążą do zysku, ale raczej do zarobienia na własne narkotyki (zwrot kosztów) albo dla znajomych. No ale nie ma o czym gadać – kolejna reforma pewnie za kolejne 10 lat… Po staremu pozostaje nie dać się złapać.
Ludzie zrozumcie, że żadna prohibicja narkotykowa nie doprowadzi do spadku użycia narkotyków, ale paradoksalnie je zwiększy i proporcjonalnie powiększy zarobi dilerów oraz grup przestępczych. Czemu nikt nie rozumie, że dekryminalizacja nic nie da, a nawet ma odwrotny skutek. Narkotyki – wszystkie – trzeba zalegalizować, ograniczyć obrót, produkcję i po przez wychowanie oraz uświadamianie od dziecka doprowadzić do tego, że ludzie będą w coraz mniejszej liczbie sięgać po narkotyki.
Jeżeli coś jest zakazane a ja mam do tego dostęp to zarabiam na tym podwójnie i potrójnie nie płacąc podatków – okradam państwo. A państwo samo się okrada bo płaci policji, prokuratorom, sędziom, adwokatom i ponosi koszty leczenia – chory system.
@jack
Przecież Mateusz pisze: gdyby to zadziałało, to byłoby super, ale nie zadziała. Więc nie ma sprzeczności w tym, że byłoby to dużym sukcesem, ale nie będzie.
Z drugiej strony z punktu widzenia dilera (i użytkownika też) – teraz dowolna ilość jest przestępstwem, czy ma 1g czy 30g, czy 1 kg. Jeśli mógłby mieć np 15g, i to nie byłoby przestępstwem, tylko wykroczeniem, to zanim zaopatrzyłby się w szesnasty gram, to by się dwa razy zastanowił.
Zgadza się thc.edu.pl. Uprawa na własny użytek roziązałaby wiele problemów.
@pb: wyobrażasz sobie dilera który ma na stanie 5-20 gramów? Przecież musiałby co parę godzin latać do hurtowni, co by się nie podobało hurtownikom, więc w końcu i tak brałby więcej (tak jak dzisiaj).
Wszystko ok, z tym że akurat marihuana jest bardziej szkoliwa niż LSD. Co wiąże się z małą szkodliwością “kwasu”, a nie z dużą szkodliwością tej pierwszej.
@Mandark
Gdzie się o tym dowiedziałeś? o.O’
@Felipe: np. badania prof Davida Nutta:
http://www.crimeandjustice.org.uk/estimatingdrugharms.html
to pewnie wyczytałeś też że i tak kwas i zioło jest mniej szkodliwe od alkoholu i tytoniu?