DRUID – “na prochach za kierownicą”

Monar-MatW ostatnim czasie głośno o badaniach DRUID (Driving Under the Influence of Drugs, Alcohol and Medicines) przeprowadzonych przez Komendę Główną Policji, Instytutu Ekspertyz Sądowych oraz Instytutu Transportu Drogowego. Dziennikarze wielu redakcji w tonie sensacji pisali, że to nie pijani kierowcy, lecz konsumenci narkotyków na „haju” stanowią główne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu w Polsce.

Takie postawienie sprawy jest dopiero niebezpieczne. Umacnia bowiem negatywny stereotyp konsumenta zakazanych substancji psychoaktywnych. Stereotyp, który pokutując w świadomości Polaków powoduje wiele złego. Między innymi utrudnia korektę realizowanej w Polsce polityki narkotykowej.

Co więcej, w oparciu o wyniki badań programu DRUID takich wniosków nie sposób wyciągnać! Znów więc dziennikarze – gremialnie – nie odrobili lekcji. Poszli w sensację, zamiast rzetelnie zrelacjonować sprawę.

Badania wykazały, że w grupie ponad 4 tys. losowo wybranych kierowców zaledwie 1% miał we krwi stężenie alkoholu przekraczające 0.2 promila (a więc prawnie dopuszczalną normę). Po ekstrapolacji wyciągnięto stąd wniosek, że 130 tys. osób każdego dnia porusza się po drogach w stanie wskazującym na spożycie alkoholu.

Jednocześnie badania ujawniły, że u aż ok. 2.5% kierowców w ustroju obecne były ślady wskazujące na przyjmowanie innych niż alkohol substancji psychoaktywnych. Najczęściej była to marihuana lub amfetamina. Rzadziej dostępne w obrocie aptecznym leki. Stąd pośpiesznie wydedukowano, że w Polsce w ruchu drogowym każdego dnia uczestniczą setki tysięcy znarkotyzowanych osób.

Sprawa jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Aktualnie nie istnieją żadne kryteria czy skale porównawcze, które pozwoliłyby w wiarygodny sposób powiązać ilości narkotyków wykrywanych w ślinie ze zdolnością do prowadzenia pojazdów (tak, jak dokonano tego w przypadku stężenia alkoholu we krwi).

Zatem, w żaden sposób nie można twierdzić, że w grupie zbadanych kierowców znajdowała się choćby jedna osoba pod wpływem narkotyków.

Co więcej, z uwagi na wielokrotnie dłuższy, niż w przypadku alkoholu, czas biologicznego półtrwania narkotyków w organizmie kierowcy, należy założyć, że w badanej zastosowanym metodami próbie znajduje się znaczna nadreprezentacja osób z wykrywalnymi śladami narkotyków. Ślady przyjmowania marihuany czy amfetaminy utrzymują się bowiem w ślinie do kilkudziesięciu godzin. A więc o wiele dłużej, niż ewentualne odurzenie wywołane przez te substancje i towarzyszące mu upośledzenie funkcji psychofizycznych kierowcy.

W takim razie, nie jest również uzasadnione twierdzenie, że na polskich drogach więcej jest osób po przyjęciu narkotyku, niż pod wpływem alkoholu.

Obecność alkoholu we krwi niewątpliwie wskazuje na fakt, że był on przez badaną osobę spożywany. Jednak samo spożycie i prowadzenie pojazdu nie jest w Polsce karane. Karane jest dopiero spożycie takiej ilości alkoholu, co do której domniemywa się, że może upośledzać funkcje psychofizyczne kierowcy. Mówimy wówczas, że osoba znajdowała się pod (niedozwolonym) wpływem alkoholu.

Wpływ alkoholu na upośledzenie funkcji psychofizycznych organizmu jest dowiedziony naukowo. Na podstawie przeprowadzonych badań naukowych przyjęto, że przekroczenie pewnych wartości granicznych we krwi kierowcy stanowi wystarczającą wskazówkę, że jego zdolność do kierowania pojazdem została ograniczona. Kierowanie pojazdem w takim stanie jest zabronione i karane.

Przyjmuje się też, że efekty używania alkoholu są krótkotrwałe. Przemijają. Bez oporów akceptujemy tezę, że nawet osoby uzależnione, pijące codziennie znaczne ilości alkoholu, nie mają problemu z prowadzeniem pojazdów, gdy są trzeźwe. I nie stwarzają poważnego zagrożenia dla ruchu.

Krótkotrwałość działania alkoholu i jego szybki rozkład w ustroju pozwalają nam wyraźnie zakreślić granicę odpowiedzialności karnej za prowadzenie pojazdów mechanicznych w sytuacji ograniczonej do tego zdolności, gdyż efektywnym i wiarygodnym wskaźnikiem jest tutaj stężenie alkoholu we krwi. Gdy kierowca znajduje się w stanie ograniczonej zdolności do kierowania pojazdem, stężenie alkoholu we krwi przekracza barierę 0.2 promila. Gdy posiada pełną zdolność, przyjmujemy, że stężenie alkoholu spada poniżej tej bariery. Wybrano ją arbitralnie, ale sama zasada jej działania ma sens.

W przypadku nielegalnych substancji psychoaktywnych sprawa nie jest już tak prosta. Ich skomplikowane i długotrwałe interakcje z ustrojem stawiają pod znakiem zapytania możliwość stworzenia, w analogii do alkoholu, prostego, ilościowego kryterium mającego zastosowanie w ocenie zdolności konsumentów narkotyków do prowadzenia pojazdów.

Również sam wpływ narkotyków na zdolność do prowadzenia pojazdów nie jest do końca jasny. A czy osoba, która przyjmuje stale narkotyki, ale prowadzi samochód już wtedy, kiedy subiektywnie odczuwalne efekty ich działania przemijają, powinna być traktowana surowiej, niż alkoholik? Byłoby to uzasadnione, gdyby istotnie udało się wykazać, że długotrwałe, regularne przyjmowanie substancji psychoaktywnych prowadzi do upośledzenia funkcji psychofizycznych w stopniu większym, niż w przypadku alkoholu.

Badania są dopiero w powijakach. A tymczasem policja, dziennikarze i opinia publiczna już zaczynają polowanie na czarownice…

Moim zdaniem pociąganie do odpowiedzialności karnej kierowców na podstawie pozytywnego wyniku narkotestu wydaje się nadużyciem – przecież to nie konsumpcja narkotyku ma podlegać karze, podobnie jak nie sama konsumpcja alkoholu, ale fakt, że ograniczyła ona w danym momencie zdolność do kierowania pojazdem. A pozytywny wynik badania śliny czy moczu, wobec braku naukowo ustalonych kryteriów odurzenia, tego faktu bynajmniej nie dowodzi.

Wygląda na to, że ponownie konsumenci narkotyków będą przez prawo traktowani surowiej, niż inni. Karani bowiem będą nie za prowadzenie pojazdów w stanie zagrażającym bezpieczeństwu ruchu, ale za to, że przyjmują do swojego ustroju substancje, które w naszym społeczeństwie nie mają dobrego publicity.

Z drugiej strony, już na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że konsumenci narkotyków są w Polsce większym zagrożeniem niż pijani kierowcy. To alkohol jest powszechnie dostępny, sprzedawany na każdym rogu. Dostęp do narkotyków, mimo wszystko, jest jednak ograniczony. Również statystyka wypadków udostępniana przez Komendę Główną Policji nie pozostawia wątpliwości – w 2008 roku na polskich drogach zatrzymano 168 tys. nietrzeźwych kierowców. Nietrzeźwi spowodowali około 3.5 tys. wypadków, zabili ponad 400 osób, zranili prawie 5 tys. Zestawienie to na temat konsumentów narkotyków milczy.

Przesiewowe badania kierowców na polskich drogach stały się ponownie asumptem do odgrzewania utrwalonego stereotypu konsumenta narkotyków – osoby, której zachowanie jest społecznie niebezpieczne. Stanowi niedoceniane zagrożenie.

Lekkomyślne powtarzanie takich stwierdzeń nie przynosi niczego dobrego. Może jedynie stać się powodem przyjęcia kolejnych rozwiązań prawnych, które w jeszcze większym stopniu uderzą w swobody i prawa obywatelskiej tej grupy Polaków, która sięga po nielegalne dziś używki. A z czasem odbije się czkawką i u innych.

Dziennikarze, zamiast dojrzeć niebezpieczeństwo ograniczania swobód obywatelskich Polaków, wolą “polecieć w sensację”, w fałszywy sposób omawiając badania, z których wynika jedynie, że po głównych polskich drogach jeździ dwa razy więcej osób, u których stwierdzono, że sięgają po narkotyki, niż osób, które są pod karalnym wpływem alkoholu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *