Media i dopalacze

grzegorz wDzisiaj Grzesiek Wodowski komentuje medialną nagonkę wokół nielegalnych substancji psychoaktywnych w kontekście ostatnich materiałów na temat tzw. dopalaczy.

Jestem daleki od bagatelizowania sprawy “dopalaczy”. Z całą pewnością są wśród nich substancje, które nie są bezpieczne dla zdrowia. Generalnie, stosowanie środków zmieniających świadomość może skończyć się problematycznie dla osób, które to robią: rozstrój nerwowy i złe samopoczucie, depresja, a nawet uzależnienie i zaniedbywanie podstawowych spraw. W stanie odurzenia, podobnie jak w przypadku alkoholu, zdarza się robić rzeczy głupie, których później żałujemy. Niektóre nielegalne substancje – zwłaszcza, że ich jakość podlega dużym wahaniom lub toksycznym zanieczyszczeniom – mogą stanowić zagrożenie dla życia. Najczęstszym sprawcą zgonów jest heroina – odpowiada ona za niemal 100% przypadków nagłych śmierci związanych z narkotykami w Europie.

(W USA rozmawiałem na ten właśnie temat ze specjalistami zajmującymi się problemem przedawkowania – rzecz nie jest tak prosta, jak rysuje się to w statystykach, gdyż najczęściej za skutek śmiertelny przedawkowania odpowiada łączenie heroiny z innymi używkami – głównie alkoholem – przyp. MK)

Trudno jest mi się pogodzić ze sposobem, w jaki media informują społeczeństwo o substancjach zwanych potocznie dopalaczami. Problem przedstawiany jest tak, ażeby wzbudzić możliwie największy strach. Obraz interweniującej policji, bandytów czy kobiet upadłych ma poruszać nasze emocje i podkopać poczucie bezpieczeństwa. Już teraz słowo “dopalacz” kojarzy się z moralnym upadkiem. A do tego wypowiedź terapeutki, że uzależnić można się już od pierwszego razu… Choć na temat mechanizmów powstawania uzależnień uczyła się sporo,  kamera i mikrofon sprawiły, że cała ta wiedza poszła w las.

Zastanawia mnie do kogo adresowana jest ta radosna twórczość dziennikarska. Potencjalni nabywcy pewnie opowiadają sobie o niej dowcipy. A może to przekaz adresowany do odpowiedzialnych za politykę narkotykową instytucji? No i może jeszcze do rodziców? Okazuje się, że odpowiedzialne instytucje od dawna się tą problematyką zajmują. Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii wiele miesięcy temu stworzyło nawet specjalny serwis dotyczący dopalaczy i zagrożeń związanych z ich zażywaniem. Doprowadziło do wyeliminowania najbardziej szkodliwych spośród nich, stale monitoruje pojawiające się nowe środki na polskiej „scenie narkotykowej”.

Czy szerzenie paniki wśród rodziców jest racjonalne? Osobiście nie sądzę. Rodzicom należałoby raczej ułatwiać zadanie: by mogli rozmawiać ze swoimi dziećmi o dopalaczach, tak jak rozmawiają o alkoholu czy papierosach. Ich dzieci mogą próbować narkotyków, a także dopalaczy. Szczególnie w dużych miastach jest to wysoce prawdopodobne (mówią o tym wszystkie badania). Jak ma wyglądać rozmowa porażonego wiedzą, której źródłem są media, rodzica ze swoją dorastającą pociechą? Przecież będą mówić o dwóch różnych sprawach. Najpewniej jednak w ogóle nie porozmawiają, bo syn czy córka nigdy nie przyzna się do zażywania wszechobecnej trucizny uzależniającej od pierwszego razu.

Oczywiście substancje psychoaktywne (o których wiadomo, że są zażywane) nie powinny być sprzedawane jako “produkty kolekcjonerskie” czy środki ochrony roślin. To okrutny żart. Kupując w aptece zwykłą aspirynę otrzymujemy sporych rozmiarów ulotkę informującą na o skutkach ubocznych, dawkowaniu i środkach ostrożności. Kupując w smart shopie czy w internecie silny, syntetyczny mefedron (bo pewnie to on jest tym tajemniczym dopalaczem) dostajemy informację o tym, że “kwiatki będą tańczyć”. Rzeczywiście, konkret.

Osobiście obawiam się, że co atrakcyjniejsze z dopalaczy, nawet po zdelegalizowaniu, będą dalej dostępne – już jako nielegalne narkotyki. Być może nawet łatwiej osiągalne. Upatrując więc sposobu na eliminację dopalaczy poprzez sukcesywne dopisywanie ich do listy substancji kontrolowanych przez państwo, nie liczmy na to, że pozbędziemy się problemu. Zepchniemy go po prostu głębiej do podziemia.

W okolicy, gdzie pracuję (krakowski Kazimierz) stojące wieczorami grupki, młodych konsumentów alkoholu wzbudzają strach przechodniów. Nie dalej jak miesiąc temu jeden z pacjentów naszej poradni został przez takich wyrostków ciężko pobity. Skrzyżowanie Krakowskiej i Meisselsa: w promieniu 100 metrów przez całą dobę otwarte są trzy sklepy monopolowe! Nie słyszałem głosów krytycznych. Żadna telewizja nie przyjeżdża, żadna z gazet nie bije na alarm. Dwóch młodych Brytyjczyków, okrzykniętych “śmiertelnymi ofiarami mefedronu”, spożywało jednocześnie alkohol. Zabójcza okazała się interakcja tych dwóch substancji.

Grzegorz Wodowski (MONAR Kraków)

PS. Pamiętam telefon dziennikarza z którejś lokalnej krakowskiej gazety, który pisał materiał o smart shopach i koniecznie chciał ode mnie usłyszeć, że do poradni, którą kieruję, zgłasza się coraz więcej uzależnionych od dopalaczy. Nie mogłem tego potwierdzić, bo nie byłoby to zgodne z prawdą. Nazajutrz kupiłem gazetę, odszukałem artykuł, ale nie znalazłem w nim swojej wypowiedzi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *