Profesorowie o kondycji nauki polskiej

Czy jestem już jeźdźcem bez głowy pędzącym na zatracenie? Czy dążę do samozniszczenia gryząc środowiskową dłoń, która mnie karmi? Czy grzęznę w samobójstwie automatycznej negacji?  A może Polska to piękny kraj, dolina sukcesu i powodzenia? Może wszystko to ZŁO jedynie mi się wydaje? Nie pijąc czystej, nie czcząc białego orła zdystansowałem się do prawdy czasu i ekranu? Będąc całe życie hodowanym do krytycznego myślenia, hartowanym w ogniu krytyki, nie potrafię robić nic już innego, realizując tym samym archetyp siedzącego wiecznie w opuszczonej loży malkontenta. Przy okazji, kto jeszcze siada w dzisiejszych czasach w loży? Czy tam w ogóle jest WiFi?

Abstrahując od egzystencjalnych lęków, w środowisku naukowców istnieje przekonanie, kultywowane przede wszystkim na uniwersytetach, że krytyka nauki polskiej i działań uniwersytetów stanowi występek przeciwko starożytnym zwyczajom – rozwiązywaniu problemów we własnym gronie i nie kalania gniazda, w które każdego roku Rzeczpospolita Polska składa złote jajo.

Być może to dlatego prawdę o jakości kształcenia i badań naukowych na polskich uniwersytetach usłyszeć można dopiero od profesorów, którzy z racji zajmowanych stanowisk i funkcji nie są od ich władz zależni. Przeciwnie, dysponują bardzo skutecznym narzędziem wykształcania odruchu wdzięczności u akademickiej kadry.

Oto dwa takie głosy. Są one na tyle ważne, że postanowiłem je tutaj przywołać   (podkreślenia moje).

Prof. Andrzej Jajszczyk -dyrektor Narodowego Centrum Nauki (dla Miesięcznika Kraków)

Są ludzie silnie zmotywowani, którzy ciężko pracują, i jest niestety dużo tych, którzy podejmują działania pozorowane, publikują wyłącznie w kiepskich pismach, biorą udział w konferencjach na niskim poziomie, które są maszynką do robienia pieniędzy. Wszędzie na świecie można spotkać takie osoby, ale mam wrażenie, że u nas jest ich więcej niż wynosi średnia dla świata rozwiniętego.

(…) Konkursy [na stanowiska w nauce] są nadal fikcją. Układa się je pod konkretną osobę.

Jest tajemnicą poliszynela, że w poszczególnych dyscyplinach są recenzenci prac doktorskich, którzy zawsze oceniają prace pozytywnie. (…) Jeśli promotor ma słabego doktoranta, który napisał słabą pracę, to sugeruje (…) recenzenta, który napisze życzliwą recenzję. Istnieją nawet swoiste „spółdzielnie”, w ramach których następuje wymiana „usług” recenzenckich.

Nie słyszałem, żeby kogoś z powodu plagiatu wyrzucono z uczelni.

Maciej Żylicz – prezes fundacji na rzecz Nauki Polskiej (dla POLITYKA: 19, 2011)

Ale wtedy dziekani straciliby realną władzę. Ofiarność dziekanów łatwo zamienić na kapitał polityczny w trakcie wyborów do władz wydziału. – o tym, że 64% budżetu nauki nadal idzie na działalność statutową jednostek badawczych, choć pierwotnie reforma Min. Barbary Kudryckiej zakładała inaczej.

Słabi profesorowie dobierają sobie słabych współpracowników (…). W efekcie zdarza się, że profesorami tytularnymi zostają osoby, które nie powinny być nawet doktorami. – o systemie negatywnej selekcji, jaki rozpowszechniony jest na polskich uczelniach.

A zatem, jeszcze nie zwariowałem.

2 thoughts on “Profesorowie o kondycji nauki polskiej”

  1. Co prawda, wobec niegościnności gospodarza, obiecałem sobie tu nie pisywać, ale niech tam – dziś wywołałeś na mej twarzy szczery uśmiech:):)

    Samotny malkontent w loży nie dla tego jest freakiem, i nie dlatego jest samotny ze nie ma racji:):):)

  2. Profesora Jajszczyka bardzo dobrze wspominam ze studiów na KT AGH – niesamowity facet, chyba jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci na katedrze, jeśli nie na uczelni. Choć sam temat telekomutacji nie jest (dla mnie) zbyt ciekawy, to zdecydowanie warto było chodzić na jego wykłady – po prostu dobrze się słucha naukowca z pasją i kompetencjami… był swego rodzaju ‘gwiazdą’ na katedrze – kilkanaście patentów, kilka książek, setki publikacji naukowych, szefował najważniejszemu fachowemu czasopismu w branży telekomunikacji (‘IEEE Transactions on Communications’ – każdy naukowiec z telekomunikacji na świecie marzy aby tam coś opublikować)

    A wracając do tematu, takie wołania o poprawę jakości polskiej nauki słychać dość często, np. głośny był ten artykuł z 2001 roku dotyczący Wrocławskiej AM:
    http://www.forumakad.pl/archiwum/2001/09/artykuly/09-agora-zbyt_duzo_pytan.htm
    Po 7 latach procesowania się Trybunał Konstytucyjny uznał prawo lekarzy do krytykowania kolegów po fachu, ale nie wyeliminowało to czarnej owcy wrocławskiej AM – postać profesor Świątek (szefowała wtedy kontrowersyjnej komisji dyscyplinarnej) kładzie się cieniem na wielu innych aferach ostatnich czasów. Na ich ciekawe zestawienie natknąłem się całkiem niedawno na wykopie w artykule o niejasnościach dotyczących sekcji zwłok Wassermana:
    http://www.wykop.pl/ramka/983873/slady-materialow-wybuchowych-na-ciele-zbigniewa-wassermanna/
    Abstrahując od spiskowych teorii zamieszczonych w artykule, postać pani profesor świetnie ilustruje patologiczną sytuację panującą na polskich uczelniach.
    Utrzymywanie status quo profesorskiego lobby jest po prostu niebezpieczne – wszechobecny nepotyzm i promowanie ‘miernych ale wiernych’ powoduje że ci najwybitniejsi, nie mogąc pogodzić się z krzywdzącą rzeczywistością uciekają na zachodnie uczelnie. A trzeba pamiętać że zawód naukowca jest prawdopodobnie najbardziej ‘kosmopolitycznym’ zawodem na świecie – wszystko jedno na jakiej uczelni i w jakim państwie się pracuje: wszędzie w światowej nauce obowiązuje język angielski, zarówno w pracy naukowej jak i dydaktycznej (ok, może z wyłączeniem części nauk humanistycznych). Młody polski magister z polotem i znajomością angielskiego może aplikować na studia PhD na dowolnej uczelni na świecie – i jest takich aplikujących coraz więcej.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *