Marihuana zwyciężyła?

fot. Ewa Górska
Demonstracja - Wadowice (23.09.2011)

Ruch Palikota zdobył trzeci wynik w kraju. Niedawno partii tej nie dawano większych szans na przekroczenie wyborczego progu. Ba, kwestionowano, czy uda się przekroczyć 3%, a więc uzyskać pieniądze na dalsze finansowanie jej funkcjonowania. Ruch jednak zaskoczył komentatorów, choć dla mnie wyborczy wynik Janusza nie jest szczególną niespodzianką. Na sukces złożyło się kilka czynników, o których chciałbym opowiedzieć.

Po pierwsze, Ruch jest partią prawdziwie obywatelską – szansę wzięcia udziału w wyborach, a nawet wzięcia mandatu, dostali ludzie poniekąd przypadkowi, czasem trochę z  łapanki, czasem jednak wyróżniający się w swoim środowisku postawą, znani z politycznego zaangażowania. Zarzut przypadkowości Ruchu jest jednocześnie jedną z jego największych zalet. Na listach wybieraliśmy nie działaczy partyjnych, kolegów głównych rozgrywających, lecz często ludzi autentycznych, wymieszanych z przedsiębiorcami wystarczająco bogatymi, by sfinansować kampanię Ruchu. Na listach Ruchu znaleźć można było kurioza, ale z pewnością nie pojawili się tam gremialnie kandydaci pokroju kandydatów czołowych partii, na jakich mogliśmy głosować w Wadowicach (wrócę do nich niebawem, w następnych wpisach).

Po drugie, postawa lidera – Janusza Palikota odegrała ogromną rolę. Janusz wykonał gigantyczną pracę i zainwestował spore, a do tego WŁASNE środki, aby objechać kraj i poinformować wyborców osobiście, jaką zmianę w polityce proponuje Ruch. Zadał tym samym kłam twierdzeniom, że spotkania osobiste liderów, prezentacja kandydatów i programu lokalnym środowiskom nie mają sensu.

Po trzecie, Ruch stanowi platformę wyrażania rzeczywistych potrzeb społecznych, stąd jego poparcie, które zresztą ma szansę rosnąć. Symbolem tego jest otwarte mówienie o konieczności zmiany prawnego statusu narkotyków, w tym marihuany, która karana więzieniem w praktyce jest tylko w Polsce. Pozostałe kraje UE, mimo różnic w polityce narkotykowej, przyjmują ZASADNICZO odmienne podejście do problemu, traktując konsumentów narkotyków nie jako przestępców, lecz co najwyżej osoby wymagające pomocy.

Palikot nie wahał się zadeklarować, że nielegalność marihuany jest rozwiązaniem szkodliwym (także zdrowotnie), a sama używka nie dość, że powszechna, to jeszcze nie jest tak niebezpieczna, jak przedstawiają ją rozhisteryzowani zwolennicy prawnych represji antynarkotykowych. Palikot zresztą marihuanę palił, także w czasie czerwcowego Marszu Wyzwolenia Konopi, kiedy miał to być gest solidarności z zatrzymanymi przez Policję. Wśród zatrzymanych byłem i ja.

Legalizacja narkotyków odmieniania była przed wyborami przez wszystkie przypadki i rzucana niczym odstraszające zaklęcie, przeklęte proroctwo, które zrazić miało wyborców do Ruchu. Zaklęcia jednak nie podziałały, bo Polacy, a zwłaszcza polska młodzież, marihuanę  pali, będzie palić, i chce to robić bez narażania się na sankcje karne. To europejski standard, który prędzej czy później musi zostać wprowadzony także w Polsce.

Dobry wynik Palikota to zatem świetna wiadomość dla działaczy na rzecz zmiany polskiego prawa narkotykowego. Dzięki Januszowi słowa LEGALIZACJA i MARIHUANA przestało otaczać polityczne odium. Całkiem prawdopodobne, że w przyszłych wyborach, kiedy jeszcze więcej palącej młodzieży uzyska prawa wyborcze, THC będzie na ustach wszystkich polityków. A nie tylko w ich głowach i krwi, z czym dzisiaj często, przy całym zakłamaniu, i tak mamy do czynienia.

Jeżeli więc to miałby być jedyny wymierny wynik wczorajszego zwycięstwa Ruchu Palikota, to i tak dla mnie jest to coś.  BRAWO JANUSZ!

***

Fatalna ordynacja wyborcza, jaka obowiązuje w Polsce znów dała o sobie znać. Mimo trzeciego miejsca w okręgu chrzanowskim (nr 12), lista Ruchu Palikota nie dostała ani jednego mandatu! 8 miejsc w Sejmie podzielili pomiędzy siebie PiS i PO. Do Sejmu dostaną się po części ludzie przypadkowi, ale za to podporządkowani partyjnym strukturom i zależnościom. Obywatele ponownie przegrali z partiami politycznymi.

***

Rząd Holandii zamierza kwalifikować mocniejsze odmiany konopi jako narkotyki tzw. ciężkie, czyli nie tolerowane w sprzedaży. Na ile jest to rozwiązanie sensowne, można dyskutować. Prawdopodobnie przyniesie ono więcej szkody, niż pożytku. Tymczasem przedstawiciele holenderskiego rządu wizytują nasz kraj, spotykają się z różnymi instytucjami, rozmawiając o polityce narkotykowej i nie tylko. Tak się złożyło, że postanowili również porozmawiać z “antysystemowym głosem pokolenia”. Padło na mnie. Spotkanie odbędzie się w środę. Napiszę o nim pod koniec tygodnia.

56 thoughts on “Marihuana zwyciężyła?”

  1. Choć jestem zwolennikiem legalizacji marihuany w Polsce i jej rekreacyjnym konsumentem, muszę zgłosić votum separatum w tej sprawie. Nie zgadzam się z Pana oceną działalności politycznej Palikota, który sam w sobie jest postacią szemraną. W tej kampanii przejawiał zwykł polityczny koniunkturalizm – motywem przewodnim był zaciekły antyklerykalizm, podczas gdy kilka lat wstecz sponsorował kolportaż katolickiego pisma, Tygodnika Powszechnego. Poparcie legalizacji marihuany było obliczone na zdobycie głosów młodych, i co tu dużo mówić, nierzadko niezbyt inteligentnych wyborców. Na jego listach znalazło się wiele osób wątpliwiej proweniencji, którym nie powierzyłbym decydowania o losach tego kraju. Brzydzi mnie jego sposób uprawiania polityki, myślę, że nieprzesadzone będzie porównanie go do Leppera – tylko z miasta. Pozdrawiam.

  2. A ktore to odmiany jesli mozna wiedziec bo jestem do jutra w hollandii i bym sie upewnil czy sa naprawde takie złe.

  3. Ja myślę, że legalizacja z ust pana Palikota to może być pic na wodę. Tak samo jak jego palenie Marihuany na marszu było picem na wodę, tak sztuczne, że z daleka to widać. Mam nadzieję, że się mylę, ale niestety mam podobne obawy do Tomasza. Pan Palikot prowadził kampanię chwytnych hasełek, rzucanych liczb, czasem nad wyrost. Poza nim nikt więcej nie istniał w kampanii, ciekawe czy te osoby będą wiedzieć o czym w ogóle jest dyskusja w sejmie. Czy może też będą przychodzić na posiedzenia dotyczące tylko ich sprawy. Ja będę go raczej uważnie, z wielką nieufnością obserwował, niż świętował

  4. A ja dla odmiany jestem bardzo niezadowolony z wyniku wyborów – mandatu nie zdobył Marek Balicki, który byłby w Sejmie znacznie cenniejszy niż Ruch Palikota. Zresztą nie tylko w kwestii narkotyków. Także nie jestem przekonany, czy marihuana zwyciężyła.

  5. Drogi Tomku, nie dość, że Palikot sponsorował kolportaż Tygodnika uczęszczał on na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Jako współczesny człowiek adoptujący się do nieustannie zmieniającej się rzeczywistości Palikot naturalnie zmienił błędne przekonania i skorygował swoje poglądy. Po drugie zarówno młodzi jak i starzy znają i doceniają zdrowotne właściwości konopi, więc nie rozumiem zdania o niezbyt inteligentnych wyborcach. Jeśli zaś chodzi o listy wyborcze RPP to sam lider wprost mówił, że zna jedynie ludzi z pierwszych dwóch-trzech pozycji na jego listach czyli ludzi, którzy mieli najbardziej realne szanse na dostanie się do Sejmu. Końcówki list zostały tylko zapełnione w moim przekonaniu (oczywiście wszystkie siódemki miały rację bytu 😉 Dodatkowo ludzie obsadzani na listach może i nie mają kompetencji do sprawowania władzy jednak otwarcie na świat, chęć rozwoju i dobór doradców mogą zdziałać cuda w porównaniu do zdziadziałych i przepitych przedstawicieli, których nie trzeba wymieniać. Porównanie do Leppera moim zdaniem nie trafione chodź by przez wzgląd na tą nowoczesność i dostosowanie do realiów 2011 roku.

  6. Jestem zawsze za legalizacją ale pan Palikot mnie nie przekonuje, prawa dla homoseksualistów, invitro, eutanazja, aborcja, co to ma być?! Ludzie chociaż patrzą to nie widzą i słyszą ale są głusi od dawna pan Korwin Mikke tez jest za legalizacja a przy okazji ma o wiele ciekawsze plany. Chce sam decydować czy moje dziecko ma chodzić na lekcje o edukacji seksualnej czy nie, nie chce żeby ponad połowy moich zarobków zabierało mi państwo!!!!!!! Ludzie otworzycie oczy z ręka w nocniku i wtedy będzie już za późno.

    1. ” Chce sam decydować czy moje dziecko ma chodzić na lekcje o edukacji seksualnej czy nie, nie chce żeby ponad połowy moich zarobków zabierało mi państwo!!!!!!! ”

      A decydowanie o aborcji, eutanazji i innych wymienionych przez ciebie jako absurdy?

  7. Eh, ty, i to twoje publicystyczne zadęcie:)

    Lubisz hazard? Ja nieszczególnie – ale tym razem proponuje ci zakład – z którego postulatu Palikot zrezygnuje przy pierwszej nadarzającej sie okazji?? Ja obstawiam polityke narkotykowa, ale byc moze po prostu zrobi sobie tarcze do darta i bedzie rzucał lotkami:):):)

  8. Drogi Wojciechu, Ty nazywasz to adoptowaniem się do zmieniającej się rzeczywistości, ja książkowym przykładem oportunizmu i koniunkturalizmu. Przytyk o niezbyt inteligentnych wyborcach kierowałem wobec tych, którzy oddali głos na RPP tylko z powodu obietnicy legalizacji trawki. A takich jest na pęczki, sam znam wielu, i zaręczam, nie grzeszą inteligencją. Nie chcę generalizować, ale lwią część jego elektoratu stanowiły właśnie takie osoby. Porównanie do Leppera wzięło się z warcholskiego sposobu prowadzenia polityki. Nie chcę uprzedzać faktów, ale coś mi się zdaję, że co poniektórzy na RPP sie srogo zawiodą.

  9. @Tomasz @Wojciech

    Pomyslcie obaj – ile “konsumenckich głosów” zostało oddanych w tych wyborach? W mojej ocenie -w najlepszym wypadku – kilkadziesiąt tysięcy.
    Nie, to nie one pociągnęły wynik – zrobiły to głosy antyklerykałów. Głównie ich.

    RPP jest skazany albo na totalna wolte – rezygnacje z lewicowych postulatów światopoglądowych oraz aktywne popieranie liberalnych przemian gospodarczych,
    albo na nieistnienie badz marginalizacje i błazenade.

    Taka jest Polska własnie:):)

  10. W wyborach do sejmu AD. 2011 zwyciężyła opcja narkotykowa – tu nie ma znaku zapytania.
    10% poparcia przekłada się na 1,5 mln głosów – każdy zakład że większość z tych głosów zostało oddanych po upaleniu 🙁
    Była już partia przyjaciół piwa, a RPP powinien zmienić nazwę na RPM – ruch palaczy marihuany. I nie dajmy sie oszukać że zaważył “antyklerykalizm” – zaważyły dragi i słynne hasełko “sadzić.palić..itd”
    Chyba że ktoś się przyzna że jara ale nie głosował na świńskiego ryja z wibratorem.

  11. Z Wolnych Konopi dostał się AŻ 1 kandydat – Michał Kabaciński (Lublin, nr 2, Ruchu Palikota). Mamy 1 posła w sejmie, to tak jak Mniejszość Niemiecka xD
    W sumie na kandydatów Wolnych Konopni zagłosowało około 35 tysięcy ludzi (dane nie pełne – z 10.10.2011, około 15:00)

    Uważam, że to wielki sukces!
    IMO, należy kuć żelazo puki gorące i czym prędzej przeforsować tabelę wartości granicznych.

  12. Ja nie twierdzę że 40 osób od Palikota to palacze mj. Twierdzę że głosowała na niego większość zwolenników marihuany i to zaważyło na sukcesie.

  13. “Ja nie twierdzę że 40 osób od Palikota to palacze mj. Twierdzę że głosowała na niego większość zwolenników marihuany i to zaważyło na sukcesie.”

    więc sam widzisz że w Polsce potrzebna jest legalizacja dla wszystkich którzy przysłowiowo raz na rok zapala i akurat wtedy pojawia się problem z prawem.
    Czy ma sens karanie za coś co i tak jest było i będzie robione?
    Czy nie można w Polsce czerpać zysków z legalizacji jednocześnie poprawiając jakość.
    Młodzi którzy głosowali na Palikota mają nadzieję że ktoś to zrozumiał że coś może się zmienić więc nie są debilami którzy pobiegli do urn bo usłyszeli hasło; legalizacja.

  14. dlatego też uważam że depenalizacja to dobra i potrzebna rzecz, ale legalizacja już nie. Na czym polega różnica ? jest tak wielka że aż nie chce mi się opisywać 🙂

    p.s. zauważcie zdanie na końcu: “Rząd Holandii zamierza kwalifikować mocniejsze odmiany konopi jako narkotyki tzw. ciężkie” – a więc trochę pryska mit o nieszkodliwości substancji, w który to mit wierzy wielu z Was.

    1. Przyszła potencjalna decyzja rządu Holandii nie jest wyznacznikiem prawdy. Nie słyszałem aby gdziekolwiek prawo dotyczące konopi było konstruowane na podstawie badań naukowych, nawet w Holandii.
      Wyższa zawartość THC nie przekłada się na większą szkodliwość tylko na mniejszą ilość spalonego materiału roślinnego, co w sumie wychodzi płucom na plus. Oczywiście gdy ktoś przyjmuje konopie w jedzeniu czy przy pomocy vaporyzatora, to stosowanie konopi bogatych w THC oznacza dla niego jedynie większą oszczędność.
      Myślenie, że ludzie będą palić więcej i się bardziej “upalać” jest o tyle błędna, że praktycznie nie można się “upalić” powyżej pewnej granicy. Osiągnięcie tego stanu jest stosunkowo szybkie a przyjmowanie kolejnych porcji kannabinoidów powoduje już jedynie większą senność (co zazwyczaj nie jest pożądane).
      Oczywiście, legalizacja (czyi m.in. REGULACJA obrotu marihuaną) wprowadziłaby różnorodność gatunków i opis stężeń THC, CBD i innych kannabinoidów w poszczególnych roślinach.

  15. @ jack po pierwsze w holandii zaczeła dochodzić prawica – zrobiło się bardziej konserwatywnie. Mit o nieszkodliwości konopi to faktycznie mit wiem po sobie, ale zakaz sprzedaży mj o wyższych wartosciach thc nic nie da może tylko zaszkodzić. Państwo powinno próbować trzymac piecze nad tym co i tak nieuniknione. 8% thc czy 20 jesli sie pali codziennie to na jedno wychodzi.

  16. Czy Palikot koniunkturalnie zadeklarował dążenie do legalizacji? Osobiście w to wątpię, moim zdaniem rzeczywiście rozumie istotność tej potrzeby. Kilka razy na ten temat rozmawialiśmy. A że sprzyja to wyborczemu wynikowi, nigdy nie miałem wątpliwości i dziwiłem się, że wcześniej wyborczej “strategii legalizacyjnej” nie przyjęła żadna inna partia – zwłaszcza tonące SLD.

    Zwycięstwo Palikota i jego Ruchu nie oznacza oczywiście realizacji haseł. Oznacza jednak, że głoszone hasła zyskują ładunek polityczny, wyborczy potencjał. Inne partie muszą zacząć się nad nimi zastanawiać, być może brać je pod uwagę przy kolejnych wyborach. Poglądy legalizacyjne obecne będą w Sejmie, w mediach, będą do nich odnosić się czołowi polityczni celebryci. I o to właśnie chodzi. Narkofobia i inne polityczne fobie zostaną przezwyciężone jedynie wtedy, gdy zostaną oswojone. Dla mnie więc Palikot i tak zrobił już dobrą robotę.

    Ale oczywiście liczę na więcej.

    1. Jaka jest istotnosc tej potrzeby?

      Ja z kolei licze na prawdziwych specjalistow terapeutow uzaleznien (nie tylko od alkoholu), takze w malych miastach. Sa gdzies tacy? Co z osobami, ktore pala, chca przestac, a nie potrafia? Mit – marihuana nie uzaleznia. Owszem, katastrofalnie uzaleznia, w kazdym razie niektorych. Ten problem nie istnieje? Fajnie, marihuana legalna, i co dalej. Pelnia szczescia.

      Rzeczywiscie, na tle innych krajow Europy Zachodniej, “postulat legalizacji wydaje sie anachronizmem” – zacytuje Tuska.

      Liczenie na to, ze za kilka lat grono wyborcow Palikota powiekszy sie o palaca juz dzisiaj mlodziez (maja teraz po 15, 16 lat? Super) wydaje mi sie dosc mocnym naduzyciem.

      1. @ Alicja

        O “istotności potrzeby” świadczą chociażby: (a) 9 tys. osób rocznie skazywanych na karę pozb. wolności; (b) dziesiątki tysięcy nielegalnych kontroli osobistych; (c) setki tysięcy zł wydawane na działania policyjne zamiast pomoc osobom biorącym narkotyki; (d) najgorszy system pomocy osobom uzależnionym w Europie.

        “Prawdziwych specjalistów” od uzależnień w małych miastach nie doczekamy się, dopóki narkotyki będziemy traktować jako przestępstwo i wstydliwy problem. Pod dywan zamiatany przez wszystkich, od polityków z pierwszych stron gazet, po dyrektorów gminnych szkół.

        Nigdzie nie pisałem, że marihuana nie uzależnia. 9% osób palących regularnie spełnia kryteria uzależnienia. To i tak wielokrotnie mniej, niż w przypadku alkoholu i tytoniu.

        Co do Tuska – facet nie ma pojęcia, o czym mówi. Nie warto go cytować.

        Na czym polega nadużycie w twierdzeniu, że skoro wielu dzisiejszych palaczy jutro będzie miało prawa wyborcze, postulat legalizacji staje się atrakcyjniejszy dla partii politycznych?

        1. Zgadzam sie w 100%, z tym ze, te argumenty przemawiaja za depenalizacja, a to nie to samo co legalizacja.

          Nie chodzi o to, zeby karac, ale zeby leczyc, jesli jest taka potrzeba – przyklad zmiana polityki narkotykowej w Portugalii. Dostrzec i tym rodzaju uzaleznienia problem spoleczny.

          Jesli sie myle, to prosze mnie oswiecic.

          Doskonale zdaje sobie sprawe z tego jak traktowane sa mlode osoby majace problem z narkotykami – jak przestepcy i margines. Wsadzenie kogos do wiezienia nie zalatwia sprawy. (czy tam trafiaja alkoholicy?)

          Mam watpliwosci, czy nastolatek (przyszly wyborca) siegajacy po “jointa” podejmuje niezalezna i swiadoma decyzje. Czy legalizacja ma byc konsekwencja wzrastajacej liczby palacych?

          1. Nie chcę zagłębiać się w spory filozoficzne, bo dla mnie sprawa jest dość prosta. Polityka narkotykowa zaczęła być kartą przetargową w wyborach, a marihuana spożywana jest przez rosnącą liczbę Polaków. Palikot jako pierwszy wykorzystał ten polityczny potencjał i dobrze na tym wyszedł. Po nim bez wątpienia przyjdą następni. Depenalizacja, dekryminalizacja, legalizacja – są to kolejne stadia odpowiedzialnego potraktowania przez polityków zagadnienia środków psychoaktywnych. W USA czy Holandii osiągnięto ostatnie z nich, choć również częściowo. W Portugalii przedostatnie. W reszcie krajów UE depenalizacja jest standardem. A w Polsce? Jesteśmy na początku drogi.

  17. Cóz – będzie jak zawsze w takich razach- czas pokaże:)
    Ja wyobrażam sobie ze albo Palikoty będą realizowały sens istnienia partii tak jak je definiuje politologia – a wtedy oczywiście odpuszczą lewicową ideologie światopoglądową jako zbyt mało nośną zeby wygrać następne, lub któres z kolejnych wyborów, albo będą w to brnąc i sejm ich przetrawi i wypluje.

    Ogromne znaczenie ma takze styl w jakim będą walczyc o swoje – taki mega-mocny, krzyzowy akcent na początek nie wróży nic dobrego:(
    Rozumiem ze trzeba wykonac głeboki ukłon w stronę tych którzy na stołek wepchnęli – ale lepiej żeby nie była to donkiszoteria bez najmniejszych szans powodzenia, a jakiś konkret, na przykład odcięcie funduszy dla kapelanów nieistniejących jednostek wojskowych:)

    Masz oczywiscie racje ze niektóre sprawy zyskają medialną nośnośc, bedą w jakis sposób publicznie skonsumowane – ale przeceniaj tez tego – nie w tym momencie. Głowy i kieszenie wyborców jeszcze przez długi, długi czas będzie zajmował ekonomiczny kryzys i w tym kontekście ludzie beda raczej mniej niz bardziej zainteresowani bojami ideologicznymi.
    W obecnej sytuacji zbyt intensywne, nachalne skupianie sie na tych sprawach budzić bedzie raczej zniecierpliwienie i niechęc niz przychylne zainteresowanie.

    I myśle sobie ze Janusz to wie – bądź szybko sie dowie – a co zrobi z ta wiedzą to juz nie będzie wyłącznie jego sprawa – moze sie przeciez okazac – ba, z pewnoscią sie okaże ze części jego ludzi zwyczajnie spodoba sie zasiadanie w sejmowych ławach i będa wywierali presje na takie rozkładanie akcentów zeby przynajmniej utrzymać stan posiadania w nastepnych wyborach.

  18. @dziadunio
    “…odpuszczą lewicową ideologie światopoglądową jako zbyt mało nośną…”
    Jeśli nie lewicowe ideologie to co? Rezygnując z tego zrezygnują z 10% poparcia. Osoby, które głosowały na RP nie interesowała gospodarka. Ciężko uwierzyć, że w zamian zdobędą duże poparcie obecnych zwolenników PO.
    J. Palikot znalazł dla siebie nisze. Stał się nadzieją dla osób rozczarowanych SLD + nowy typ wyborców, którzy pierwszy i może ostatni raz poszli na wybory.

  19. @Piotr
    Pozwól ze skorzystam z twojego sformułowania żeby odpowiedzieć – właśnie niszę znalazł i w nisze wszedł Palikot. Co dało mu obecny stan posiadania, ale nie tworzy nadziei czy szans na jego powiększenie – po prostu taki wydaje się być na obecną chwile odsetek ludzi gotowych aktywnie popierać lewicowy pakiet(aktywnie – czytaj – w akcie wyborczym)

    Mrówcza praca u podstaw może oczywiście ten odsetek zwiększyć w przypadku poszczególnych elementów ale raczej nie doprowadzi do światopoglądowej rewolucji.

    Co więc jeśli nie Palikoty? Lub co z Palikotami?

    To bedzie oczywiście zależało w jakiej formie przetrwamy ekonomiczną zawieruchę – jesli nie przeora nas zbyt dotkliwie – rządzić będzie centroprawica – cokolwiek będzie to oznaczało u nas w przyszłości -sprawy idą oczywiście w stronę ugrupowań typu “biorę wszystko” więc tak naprawdę stare identyfikacje są mocno rozmyte:) I spokojnie pomieści ta formuła także palikotowych:):)

    Jeśli zaś nie damy rady(świat nie da rady) i mocno nas sponiewiera – w oczywisty sposób bedzie to sprzyjało po pierwsze rożnej maści socjalistom – a wraz z nim populistom z pod znaku Leppera.

    Tak czy owak to własnie poważne problemy w światowej ekonomii będą rozdawać karty w polityce przez najbliższe lata.

  20. Przestańcie mówić o Palikocie jako o lewicy. Kilka zbieżnych z nią haseł obyczajowych lewicą nie czyni. Zauważcie, że Ruch Palikota jest jedyną partią w parlamencie, która ma w programie wprowadzenie podatku liniowego!

  21. Co do kryzysu i narkobiznesu, to oba zjawiska są ze sobą ściśle powiązane. Przyznaje to sam Antonio Maria Costa (były szef UNODC).
    W sumie nie ma się co dziwić że mamy kryzys, skoro oprócz polityczno-ekonomicznych zagrywek olbrzymia część gotówki przepada w łapach gangsterów. Legalizacja, czyli kontrolowany obrót substancjami psychoaktywnymi, rozwiązałaby także ten problem.

    Źródełka:
    http://www.guardian.co.uk/global/2009/dec/13/drug-money-banks-saved-un-cfief-claims

    http://www.larouchepub.com/eiw/public/2009/2009_1-9/2009_1-9/2009-8/pdf/35-37_3608.pdf

    video:
    http://www.youtube.com/watch?v=KiK9ht9HwdA

  22. @THC
    Rzuciłem okiem:)
    Cóz powiedzieć – dość oczywisty wydaje sie fakt ze pieniądze z narkotyków nie lądują w skarpecie czy drewnianej skrzyni:):)

    Ale zostawmy – bo jak rozumiem nie chcesz przez to powiedzieć ze legalizacja załatwiłaby sprawę kryzysu finansowego?:)

    Nie potraktuj tego jako zarzutu osobistego(jakzeby mógł byc – przeciez sie nie znamy) ale czasami tylko maleńki krok wystarczy do przekroczenia granicy pomiędzy prostota myślenia – a prostactwem.

    Mówię o tych którzy pokazując paluchem na narkotykową kasę, stanowczo twierdza ze dzieki legalizacji, ona mogła by zostac zaabsorbowana do budzetu. Mówię oczywiście o wszystkich narkotykach, samo zioło to finansowy margines.

    Legalna produkcja, dystrubucja i konsumpcja wymusiłaby wszelkie szykany i koszty jakie ponoszą oficjalnie działające podmioty gospodarcze z jednej strony – oraz nałożyła moralny i prawny obowiązek na państwo – rozwiazywania zdrowotnych, socjalnych i innych problemów konsumentów.
    Z bilionów zostałyby drobniaki a problemów społecznych wcale by nie ubyło – a moze przeciwnie – byłoby ich więcej.

    To głównie czytając Klinowskiego przekonałem sie ze problem istnieje i jest istotny – i żądanie depenalizacji spożywania czy tabeli wartosci granicznych wydają mi sie rozsądne – z drugiej zaś strony absolutnie nie przekonują mnie takie proste pomysły – zalegalizowac wszystko i jakoś to będzie.

    Bo to “jakos” to byłby eksperyment na zywym organizmie który miałby ogromną szanse zakończyc sie katastrofą.

    Jest jeszcze oczywiście problem polityki międzynarodowej – o którym tylko w największym skrócie – USA tylko poprzez DEA wydaje miliardy na walke z narkobiznesem – naprawde myślicie ze pozwolą gdzies w swiecie całkowicie zalegalizować coś z czym walka u nich kosztuje tak wiele?:)

    1. @dziadunio: “dość oczywisty wydaje sie fakt ze pieniądze z narkotyków nie lądują w skarpecie czy drewnianej skrzyni”
      Częściowo lądują w czymś na kształt skrzyni – są wydawane nielegalnie, na łapówki, broń i na inne działania, już stricte przestępcze.
      Z drugiej strony np. w Meksyku bossowie narkotykowi budowali szpitale czy szkoły lecz nie wiem czy to jest dobre wyjście…

      Oczywiście legalizacja nie załatwi kryzysu, bo to choroba systemowa IMO, ale wprowadzi do legalnego obiegu sporo gotówki.

      Chciałbym przedstawić mniej więcej jak IMO powinna wyglądać legalizacja “narkotyków” aby uniknąć posądzenia o prostackość i “jakoś to będzie”…

      Mówiąc o legalizacji Cannabis, myślę o zalegalizowaniu domowych upraw na własny użytek i upraw kolektywnych (potrzebne zwłaszcza ludziom starszym i chorym) oraz o kontrolowanym przez Państwo systemie sprzedaży w wyspecjalizowanych prywatnych punktach, w których na miejscu można zasięgnąć wszelkich (najnowszych) informacji o wpływie konopni na stan człowieka i na zdrowie (użycie medyczne), dowiedzieć się na temat możliwych sposobów przyjmowania (vaporyzacja, jedzenie, palenie, palenie z fajki wodnej, nalewki, czy maści do celów medycznych) a przede wszystkim skontaktować się NA MIEJSCU z psychologiem i/lub terapeutą uzależnień.
      Każdy produkt musiałby posiadać opis zawierający sposób działania i skład (ile % THC, CBD i innych substancji aktywnych). Niedopuszczalne byłoby sprzedawanie produktów zanieczyszczonych pleśnią czy innymi substancjami, także tytoniem (wyjątek stanowi konopna nalewka alkoholowa – używana głównie w medycynie).
      Punkty sprzedaży miałyby podpisane umowy z rolnikami na dostarczanie konopi i jej przetworów. Duża uprawa, nie na własny czy kolektywu użytek, bez takiej umowy byłaby nielegalna.
      Państwo sprawdzałoby czy punkt sprzedaży spełnia powyższe kryteria oraz kontrolowałoby jakość sprzedawanych produktów.
      Zakazana byłaby promocja marihuany w celach rekreacyjnych, lecz medyczne zastosowanie powinno być promowane tak samo jak inne leki.
      Sprzedaż i konsumpcja rekreacyjna legalna tylko dla dorosłych, medyczne użycie również dla dzieci przy zaleceniu lekarza.
      Rekreacyjna konsumpcja konopi przez dzieci i młodzież do 18 roku życia powinna podlegać terapii (za zgodą rodziców) lecz nie karaniu!

      Mówiąc o legalizacji innych substancji psychoaktywnych, myślę o kontrolowanym przez Państwo systemie dystrybucji, podzielonym na części:
      1. wysoce niebezpieczne i/lub uzależniające substancje psychoaktywne (np. alkohol, heroina, morfina, kokaina, amfetamina, mdma, opium, tytoń i inne, na które jest zapotrzebowanie):
      – w punktach dystrybucji jest ratownik medyczny, psycholog, i/lub terapeuta uzależnień i punkt informacyjny dotyczący lokalnej pomocy socjalnej;
      – ceny ustalane są przez Państwo, polityka cenowa promuje słabsze i bezpieczniejsze produkty ale ceny są dostosowane do kieszeni przeciętnego uzależnionego klienta (aby zapobiec kradzieżom);
      – dostępne są substytuty (np. metadon, po rozmowie z psychologiem/terapeutą dawka jest za darmo);
      – bezpieczne miejsce konsumpcji i sterylne oprzyrządowanie;
      – przed pierwszym zakupem obligatoryjna jest rozmowa z psychologiem i zapoznanie się z listą przeciwwskazań (np. nie pij alkoholu gdy masz chorą wątrobę, nie bierz amfetaminy gdy masz problemy z sercem);
      – na miejscu jest możliwość zapoznania się z najnowszą wiedzą na temat efektów i skutków używania poszczególnych substancji oraz o właściwym sposobie używania i dawkowania oraz o technikach pierwszej pomocy w przypadku przedawkowania itp.;
      – sprzedaż mocniejszych form i środków (wódka, heroina, morfina, kokaina) od 21 lat, słabszych (piwo, wino, amfetamina, mdma, opium, tytoń) od 18;
      – konsumpcja przez dzieci i młodzież do 18 roku życia powinna podlegać obligatoryjnej terapii (za zgodą rodziców) lecz nie karaniu!
      – zakaz reklamy

      2. halucynogeny (grzybki, LSD, DMT i inne, na które jest zapotrzebowanie):
      – w punktach dystrybucji jest psycholog;
      – ceny ustalane są przez Państwo, polityka cenowa promuje bezpieczniejsze produkty;
      – na miejscu jest możliwość zapoznania się z najnowszą wiedzą na temat efektów i skutków używania poszczególnych substancji oraz o właściwym sposobie używania (wyjaśnienie “set & setting”, “bad trip”) i dawkowania;
      – sprzedaż od 18 lat;
      – konsumpcja przez dzieci i młodzież do 18 roku życia NIE powinna podlegać karaniu lecz powinni zostać powiadomieni rodzice/opiekunowie!
      – zakaz reklamy

      Mówiąc o legalizacji roślin psychoaktywnych używanych w rytuałach religijnych/szamańskich (napój ayahuasca, szałwia szamańska, peyote i inne oprócz już sklasyfikowanych), uważam że należy pozostawić tą strefę poza kontrolą Państwa a odpowiedzialność za uprawę i dystrybucję pozostawić nielicznym zainteresowanym, wolnemu rynkowi.

      Takie podejście wydaje mi się najbardziej cywilizowanym rozwiązaniem problemu narkomanii (z którą nie trzeba walczyć, tylko trzeba nią zarządzać, tak jak każdym innym zjawiskiem).

      Nie ma powodów aby sądzić, że legalizacja (pojmowana jak wyżej) przyniesie jakiekolwiek dodatkowe szkody społeczne. Natomiast jest wiele powodów aby sądzić, że przyniesie ich redukcję.
      Kiedy Państwo zajmie się odpowiedzialną dystrybucją, w produkcji “tanich jak barszcz”, narkotyków, z pewnością nie zarobi kokosów. Lecz nie taki jest cel.

      Co do polityki USA, masz rację, lecz jakoś nie wierzę że prohibicja będzie trwać wiecznie. Najnowsze badanie Galloupa pokazuje, że legalizacji konopi chce już 50% amerykanów, przeciwko jest 46%:
      http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,10494210,USA__Rosnie_poparcie_dla_legalizacji_marihuany.html

  23. @THC
    :):) Mam w tym momencie mało czasu więc tylko o tym, co rzuca sie w oczy od razu – tam gdzie masz to przemyślane jestes konkretny do bólu – ba, to brzmi jak szkic projektu ustawy:)

    W miejscach dla ciebie niewygodnych – zbywasz mnie plewami – “nie ma powodu przypuszczac”, “jakoś nie wierze”.

    Otóz są powody przypuszczac, i w związku z tym ja akurat wierzę dokładnie odwrotnie:):)
    Nie za przyjemnie czytac taki rodzaj “argumentacji” prawda?:)

    BTW -własnie wczoraj pomyslałem sobie ze intelektualiści próbujący forsowac legalizację , jak Klinowski czy, jak rozumiem, ty – powinni trochę dokładniej poprzyglądać sie swiatu – ot choćby z perspektywy policyjnych patroli w wielkich miastach – dotknąć prawdziwego brudu który niosą z sobą narkotyki – doswiadczenie polegające na wybakaniu lufy czy wciągnięciu kreski we własnym towarzystwie cokolwiek zawęża obraz:):)

    Ale to oczywiscie tak na marginesie.

    Zauważ ze wszystkie szykany którymi obwarowujesz legalizacje, spowoduja dokładnie to co mówiłem – ewentualne zyski do budzetu beda wielokrotnie nizsze niz zyski narkotykowych bonzów, których nie dotyczą zadne reguły.

  24. @THC
    Nie zaglądnąłem pod link – ale przypominam ci ze w mega wyluzowanej Kalifornii referendum legalizacyjne przepadło!!

    1. @ dziadunio

      Przepadło, ale nie z przyczyn, o których sobie myślisz. Politycznie była to źle przygotowana propozycja, przeciwko której głosowała znaczna część zwolenników legalizacji (sic!).

      Jednocześnie gubernator Arnie w praktyce zdepenalizował posiadanie marihuany, co spowodowało, że wiele osób uznało propozycję legalizacji za przedwczesną.

      W Kalifornii dyskusja nie toczy się wokół tego, czy legalizować, ale jak to robić. Warto zdawać sobie z tego sprawę.

      Co do Twojej uwagi na temat “narkotykowego brudu”, to wyobraź sobie, że współpracując z organizacjami takimi jak GDP, Jump’93 czy Monar trochę go w Polsce i świecie doświadczyłem. I dlatego właśnie jestem zwolennikiem racjonalnej polityki narkotykowej, czyli właśnie m.in. legalizacji.

      1. Tam gdzie jest główne pole mojej, nazwijmy je, cokolwiek może na wyrost, publicystycznej, działalności, nauczyłem się w ostatnim czasie czegoś cennego – gdy brak czasu na solidne potraktowanie tematu, rozmówców i siebie – lepiej przeczekać i pisac w sprzyjających okolicznosciach – niz prezentowac mocno hermetyczne, zrozumiałe własciwie wyłącznie dla samego siebie, myślowe skróty;)

        W tym wpisie dostrzegam podobną presje czasu – odniosłes sie wyłącznie do didaskaliów – i to w sposób który sugeruje ze poczułes sie urażony. Tekst o brudzie był, co zaznaczyłem, wyłącznie wtrętem – a nie argumentem w dyskusji.
        Byc moze sformułowanym dość nieszczęsliwie – właściwie miałem na myśli potrzebę wysłuchania głosu policjantów operacyjnych którzy na codzien stykają sie z problemem przestepczosci związanej z narkotykami(nie mam tu na myśli handlu czy produkcji- raczej przestepstwa po użyciu)

        Wiesz ze w Stanach policjanci i agenci róznych służb są szkoleni tak, zeby, gdy juz strzelają, strzelali tak długo az delikwent upadnie na ziemie? Ot, ciekawostka – ale scisle w zwiazku z tematem – wzięło sie to z całkowicie zmienionego progu bólu u naprutych chemią.
        Tak czy owak – chciałbym usłyszec ich, operacyjnych, opinie.

        1. @dziadunio:
          nielegalny obrót narkotykami zniknie, czyli zostanie zredukowany do wymiaru jaki obecnie ma podziemie bimbrownicze, czyli do pomijalnie małego zjawiska.
          Już sam ten efekt powinien przesądzić o globalnej legalizacji.

          Odnośnie tego, że “nie ma powodu przypuszczac”, że legalizacja (tak jak to opisałem wcześniej) nie sprowadzi kataklizmu wypowiadają się różne organizacje zajmujące się tą tematyką, chociażby brytyjska Transform (na której projekcie legalizacji opierałem swój opis) czy Beckley Foundation.
          Ponadto badania empiryczne wykazują brak znaczącej zależności pomiędzy rodzajem stosowanej polityki narkotykowej a ilością osób sięgających po narkotyki. Oznacza to mniej więcej tyle, że ludzie używają substancje psychoaktywne ponieważ mają taką potrzebę a nie z powodu braku czy obecności represji karnych. Średnio od “narkotyków” uzależnia się 10% społeczeństwa, bez względu na politykę. Jednak w krajach gdzie obowiązuje polityka redukcji szkód negatywne skutki nadużywania tych substancji są mniejsze.
          Innym tematem są konopie, których spożycie po legalizacji powinno spaść, jak pokazuje przykład Holandii – zwłaszcza wśród młodych. Obecnie nielegalna marihuana jest niewłaściwie gloryfikowana – “gangsta” moda i “zakazany owoc” zwabiają dzieciaki, które prawdopodobnie gdyby nie to i presja otoczenia, nigdy nie zapaliłyby jointa.

          Polecam:
          http://www.tdpf.org.uk/blueprint%20download.htm

          “doswiadczenie polegające na wybakaniu lufy czy wciągnięciu kreski we własnym towarzystwie” – żeby uściślić tą kwestię, nie uważam aby zapalenie jointa czy wciągnięcie kreski amfy były równoważne. Uważam, że zapalenie jointa jest porównywalne z wypiciem kawy. Osobiście korzystam tylko z dobrodziejstw Cannabis oraz kiedyś stale piłem kawę (obecnie zieloną herbatę). Za stosowanie tych a nie innych substancji odpowiada moja wiedza o efektach i skutkach a nie dostępność czy obecność represji karnych.

          Przestępstwa po użyciu… ehh, po pierwsze – alkohol na 1 miejscu, ale to już pominę.
          Po drugie – to ludzie popełniają przestępstwa a nie “narkotyki”.
          Cannabis można zwolnić z jakichkolwiek podejrzeń, bo po jej użyciu można co najwyżej zasnąć w niedozwolonym miejscu, choć i o to trudno 😉
          Podobnie po heroinie – człowiek nie jest w stanie popełnić przestępstw, gdyż “odpływa”, co wygląda tak jakby prawie spał.
          Halucynogeny nie powodują bezpośrednio przestępczych wizji, lecz teoretycznie możliwe jest złapanie “bad tripa” i zachowanie niezgodne z prawem lub niebezpieczne. Jak pokazuje przykład Holandii i grzybków, zdarza się to sporadycznie wśród niedoświadczonych użytkowników, niezaznajomionych z “set & settings” i tripujących bez trzeźwego przewodnika (najczęściej turystów i prawdopodobnie często łączących grzybki z alkoholem i/lub marihuaną).
          Stymulanty i alkohol są o tyle niebezpieczne że można po nich “najpierw zrobić a potem pomyśleć”.
          Najniebezpieczniejsze są alkohol i sterydy – powodują wzrost agresji, co może przełożyć się bezpośrednio na popełnienie przestępstw “pod wpływem”.

          “Zauważ ze wszystkie szykany którymi obwarowujesz legalizacje, spowoduja dokładnie to co mówiłem – ewentualne zyski do budzetu beda wielokrotnie nizsze niz zyski narkotykowych bonzów, których nie dotyczą zadne reguły.”
          Zgadzam się, ale, jak już mówiłem, nie chodzi o to aby Państwo zarobiło pieniądze na sprzedaży “narkotyków”, tylko o to aby zredukować szkody spowodowane ich używaniem.
          Fortuny bossów uszczuplą się znacznie a oni i ich “rodziny” będą musieli się przekwalifikować lub zniknąć z podziemnej sceny.
          Odciążenie organów ścigania i całej masy innych podmiotów zaangażowanych w “wojnę z narkotykami” udostępni zasoby na ściganie prawdziwych przestępców (także tych nowo przekwalifikowanych). Przypuszczam, że ściganie przestępstw w których choć jedna strona czuje się poszkodowana jest efektywniejsze i przynosi korzyść choć jednej stronie (i to niezależnie od rezultatu!).

          Odnośnie Kalifornii – Mateusz już wyjaśnił sprawę, dodam tylko, że już kolejne 2 stany przygotowują się na rywalizację o legalizacyjną palmę pierwszeństwa w 2012.

          Co do policjantów – około połowa policjantów i prokuratorów w Polsce uważa, że karanie użytkowników nie służy ograniczeniu zjawiska narkomanii. Oczywiście nie jest to pytanie o legalizację, lecz pokazuje, że nawet w tych szeregach są ludzie widzący nieskuteczność prohibicji. O tym, że część stróży prawa także jest za legalizacją świadczy powstanie LEAP – http://www.leap.cc.

          Jakie masz dowody/przesłanki na poparcie swoich przekonań, bo na razie nie podałeś żadnego?

          1. “nielegalny obrót narkotykami zniknie, czyli zostanie zredukowany do wymiaru jaki obecnie ma podziemie bimbrownicze, czyli do pomijalnie małego zjawiska.
            Już sam ten efekt powinien przesądzić o globalnej legalizacji.”

            Nie, nie zniknie. Będą co najmniej dwie grupy zainteresowane zakupem w podziemnym obiegu – małolaty, którym legalnie nikt nie sprzeda i ludzie bez kasy, dla których legalny czyli siłą rzeczy, droższy towar będzie nieosiągalny.

            Co do fundacji na które się powołujesz – wybacz, kieruje sie zasada ograniczonego zaufania do tego typu organizacji(vide casus F.Tempeltona)
            Całkiem możliwe ze sa rzetelni i bezstronni( a takze nie mają zadnego interesu w takim a nie innym prezentowaniu faktów) – ale przynajmniej chciałbym moc porównać ich argumenty z tymi zamieszczonymi na jakies stronie, np z rozszezeniem gov:):)

            “Średnio od “narkotyków” uzależnia się 10% społeczeństwa, bez względu na politykę”

            To mnie przeraziłes- czy chcesz mi powiedziec ze w Polsce mamy 3,7 mln ludzi uzaleznionych?
            A na swiecie ile? 800 mln? Wow!:):):)

            “Za stosowanie tych a nie innych substancji odpowiada moja wiedza o efektach i skutkach a nie dostępność czy obecność represji karnych”

            Bardzo chwalebna postawa:) Zawsze tak było?
            Chce przez to powiedziec – i to jedno z zagrozeń które widze a o które pytałes – ze twój poziom swiadomośći, wiedzy o narkotykach jest, był i bedzie nie dosc ze kompletnie niedostępny, to kompletnie obojętny podlotkom wciągającym amfę zeby móc sie bujac cała noc, czy “karkom” z siłowni, którzy ładuja anabole żeby miec wiekszą klate.

            Co do przestepstw po narkotykach – nie mam twojej wiedzy o działaniu, miałem natomiast na mysli przypadki, z którymi zetknąłem sie osobiscie -opisze ci a ty mi powiesz co działało,ok?:):)
            Przedziwnym zrządzeniem losu poznałem kiedys srodowisko ochroniarzy w duzym miescie. Trwało jakiś czas gdy miałem z nimi kontakt, zanim zorientowałem sie ze tak naprawdę tworzą gang.
            Rozboje, wymuszenia, pobicia, handel narkotykami, ochrona złodziei samochodów. Ale do rzeczy – widziałem ich kilkukrotnie, grupujących sie “na akcje”. Byli wrecz naładowani agresja, nadpobudliwi, nie odczuwali bólu i podejrzewam ze takze strachu. I z całą pewnościa wiem ze cos brali. Co – to dla mnie tajemnica – ale przeciez nie dla ciebie:):)
            Mozesz oczywiscie powiedziec ze to tak czy owak margines i brali beda czy zalegalizujemy czy nie – ale ja myśle o, i wolałbym nie widziec w takim stanie, grupy nastolatków, którzy zawsze przeciez o cos ze sobą rywalizuja.

            Po alkoholu ludzie bywaja agresywni, ale sa tez niezborni, mniej sprawni – ochroniarze wyglądali jak pieprzony oddzał specnazu, co to zębami gryzie szkło, a głowami rozbija chodnikowe płyty:/:/

            “Zgadzam się, ale, jak już mówiłem, nie chodzi o to aby Państwo zarobiło pieniądze na sprzedaży “narkotyków”, tylko o to aby zredukować szkody spowodowane ich używaniem.”

            Mnie chodzi takze o to, by możliwie najmniejszy odsetek populacji w ogóle sięgał po narkotyki. Przekonaj mnie ze odium nielegalności raczej ten odsetek zwieksza niz zmniejsza a będę “twój”.

            Widze takze kolejny problem – obawiam sie w związku z legalizacja ,wytworzenia swoistej “kultury brania” Czegoś na kształt problemu alkoholowego w Rosji na przykład. Gdy odpowiedzia na ból istnienia czy problemy egzystencjalne powszechnie stają sie uzywki- konczy sie tak ze srednia długosc zycia jest tam drastycznie nizsza niz w Europie. I wszystkie instytucje rosyjskie wiąza ten fakt z alkoholem.

            Teraz kilka takich ogólnych, prywatnych własciwie zdan:)
            Po pierwsze – jak zauwazyłes pewnie – jestem w sprawie narkotyków zupełnym naturszczykiem. Ignorantem własciwie. Ale mimo to, i mimo twojej w tej dziedzinie kompetencji, potrafie czy lepiej powiedziec – jestem w stanie, podac co najmniej kilka powaznych watpliwości co do sensowności legalizacji – podziemie tak czy owak bedzie istniec, przynajmniej niektóre narkotyki sprzyjają popełnianiu przestepstw, brak dowodów na to ze legalizacja ograniczy liczbe konsumentów, rzeczywiste, realne zagrozenie dla zdrowia konsumentów twardych narkotyków(co powoduje ze zwolennicy stoja na niepewnym moralnie gruncie) czy obawa przed “kultura ćpania” analogiczna do “kultury picia”
            Jestem przekonany ze ktos kto ma wiedza przynajmniej porównywalna do twojej, ale odmienne stanowisko w sprawie legalizacji potrafiłby podac tych argumentów znacznie więcej i o większym ciężarze gatunkowym.

            I wreszcie sprawa ostatnia – masz dzieci? Jesli tak – przypuszczam ze wychowujesz je, badz bedziesz w taki sposób zeby trzymały sie od narkotyków z daleka? Co więc zrobisz gdy mała(y) na twoje ostrzezenia ze narkotyki sa niebezpieczne, ze mogą nawet zabic -spyta – tatusiu, skoro narkotyki są złe, to czy pan który je sprzedaje w sklepiku za rogiem, takze jest zły? Czy on próbuje nas zabic?

            Wiem, wiem – takie personalizowanie jest troche nie fair – ale próbuje po prostu sam sobie odpowiedziec na to pytanie – i o konkretna sytuacje i o moralną płaszczyzne problemu legalizacji.

          2. I jeszcze coś, co przyszło mi do głowy wczoraj, późnym wieczorem – własciwie juz zasypiałem i stąd do rana zapomniałem:)

            Dostrzegam pewną analogie pomiędzy twoimi, waszymi, argumentami a zwolennikami powszechnego prawa do posiadania broni.

            Na poziomie argumentacji- brzmią kompetentnie i rzeczowo – niemniej rzeczywistość skrzeczy – co i rusz ginie jakieś dziecko, postrzelone ze źle zabezpieczonej broni tatusia, co i rusz jakiś sfrustrowany policjant rozwala swoją rodzinę, ostatnia kulkę zostawiając dla siebie, co i rusz zdarzają sie śmiertelne wypadki podczas polowania, itd, itp.

            Nie chce powiedziec ze te sprawy przekładaja sie 1:1- niemniej – jakaś analogia przeciez jest.

  25. “Nie, nie zniknie. Będą co najmniej dwie grupy zainteresowane zakupem w podziemnym obiegu – małolaty, którym legalnie nikt nie sprzeda i ludzie bez kasy, dla których legalny czyli siłą rzeczy, droższy towar będzie nieosiągalny.”

    Dzieciaki bez trudu zaopatrzą się zarówno przy:
    – prohibicji (diler nigdy nie zapyta o dowód a przy okazji ma zazwyczaj obfite menu, często o fatalnej jakości, drastycznie zwielokrotniającej możliwe zdrowotne skutki uboczne – np. hormony i sztuczne włókna (plastik) w marihuanie tzw. “brix”)
    – legalnym rynku (starszy kolega zakupi w legalnym punkcie sprzedaży/dystrybucji, tak jak to się obecnie dzieje przy okazji alkoholu i tytoniu)

    Podziemie narkotykowe może istnieć tylko wtedy gdy będzie zapotrzebowanie na ich wyroby i gdy ich sprzedaż będzie opłacalna, czyli gdy ich ceny będą dużo niższe niż w legalnym obrocie. Ceny w legalnym punkcie dystrybucji (oprócz konopi) miały być regulowane – dostosowane do “kieszeni” przeciętnego uzależnionego i promujące “zdrowszy” wybór. Koszt wytworzenia większości substancji psychoaktywnych jest zadziwiająco niski. Ponadto dla uzależnionych od heroiny, bez grosza, musiałby być wydawane darmowe substytuty (np. metadon) połączone z rozmową z terapeutą uzależnień.

    W takich warunkach podziemie zniknie. Stanie się marginalnym zjawiskiem – jak obecnie pędzenie bimbru i handel nim.
    Ponadto, odcięte od koryta pozostałości po mafiach narkotykowych powinny być szybko rozbite przez odpowiednie służby, a nowe grupy mogą już nie powstawać tak szybko i na pewno nie w takich ilościach jak obecnie.

    “Co do fundacji na które się powołujesz – wybacz, kieruje sie zasada ograniczonego zaufania do tego typu organizacji(vide casus F.Tempeltona)
    Całkiem możliwe ze sa rzetelni i bezstronni( a takze nie mają zadnego interesu w takim a nie innym prezentowaniu faktów) – ale przynajmniej chciałbym moc porównać ich argumenty z tymi zamieszczonymi na jakies stronie, np z rozszezeniem gov:):)”

    Oczywiście, wymienione organizacje są stroną w sporze, tak samo jak (przy obecnej sytuacji politycznej) serwisy gov.
    Do mnie przemawia ich argumentacja i uważam ją za logiczną, natomiast ty możesz uznać ją za stronniczą – zrozumiem to.

    “Średnio od “narkotyków” uzależnia się 10% społeczeństwa, bez względu na politykę”

    To mnie przeraziłes- czy chcesz mi powiedziec ze w Polsce mamy 3,7 mln ludzi uzaleznionych?
    A na swiecie ile? 800 mln? Wow!:):):)

    Nie mam teraz lepszego źródła pod ręką, lecz informację tą przedstawił dzisiaj na konferencji Palikota członek Wolnych Konopi – uzależnia się 5-10% społeczeństwa.
    W sumie to nic dziwnego, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że skłonność do uzależnienia jest najprawdopodobniej uwarunkowana genetycznie (wg. obecnego stanu wiedzy).
    Mówimy tutaj oczywiście o “wszystkich” uzależnieniach czyli również alkohol i tytoń.

    “twój poziom swiadomośći, wiedzy o narkotykach jest, był i bedzie nie dosc ze kompletnie niedostępny, to kompletnie obojętny podlotkom wciągającym amfę zeby móc sie bujac cała noc, czy “karkom” z siłowni, którzy ładuja anabole żeby miec wiekszą klate.”

    Nie doczytałeś moich propozycji – informacje te będą dostępne w punktach dystrybucji (a ponadto, przy zakupie można dodawać ulotkę z najpotrzebniejszymi informacjami odnośnie zakupionej substancji – ale nie tak jak to jest obecnie na papierosach, tylko tak jak jest obecnie przy lekach – tylko rzetelne informacje, bez straszenia i moralizowania).

    Co do ochroniarzy, stawiam na amfetaminę lub kokainę (ale tutaj żadnym ekspertem nie jestem):
    http://www.wykop.pl/ramka/535915/wehrmacht-na-amfie-pervitin-czy-to-byla-tajna-bron-hitlera/

    Do tego można pewnie jeszcze dorzucić im sterydy i środki anty-bólowe.
    Masakra. Jednak, jak słusznie zauważyłeś ochroniarze dostaną wspomagacze niezależnie od sytuacji prawnej; identycznie dzieciaki, młodzież i reszta.

    “Po alkoholu ludzie bywaja agresywni, ale sa tez niezborni, mniej sprawni – ochroniarze wyglądali jak pieprzony oddzał specnazu, co to zębami gryzie szkło, a głowami rozbija chodnikowe płyty:/:/”

    Ok, po alkoholu faktycznie nie jest się komandosem. Lecz dla kobiety lanej przez nachlanego chama nie ma to większego znaczenia.

    “Mnie chodzi takze o to, by możliwie najmniejszy odsetek populacji w ogóle sięgał po narkotyki. Przekonaj mnie ze odium nielegalności raczej ten odsetek zwieksza niz zmniejsza a będę “twój”.”

    Po pierwsze – 5-10% społeczeństwa ma geny predysponujące je do uzależnienia od dowolnych substancji (nawet o niskim potencjale uzależniającym – jak kawa czy konopie), będą konsumować swoje substancje niezależnie od ich statusu prawnego.
    Po drugie – prohibicja kreuje unikalną pokusę sięgnięcia po “owoc zakazany”. Tego chyba nie muszę tłumaczyć.
    Po trzecie – prohibicja zrównuje klientów ze światem przestępczym dopuszczając tym samym do powstania “gangsta” mody – spojrzenia na świat w którym diler jest “przyjacielem rodziny” a Państwo i Policja wrogami społeczeństwa.
    Po czwarte – prohibicja skutecznie utrudnia dostęp do rzetelnej wiedzy. Budowanie dowolnych idei na kłamstwie, niedopowiedzeniu, hiperbolizacji i manipulacji musi zakończyć się porażką.
    Po piąte – chcesz by jak najmniej ludzi sięgało po narkotyki – wliczając w to alkohol i tytoń – dążysz do puryzmu, idei nierealnej do urzeczywistnienia. Nie wliczając alkoholu i tytoniu, dążysz do puryzmu połączonego z hipokryzją, idei również niemożliwej do zrealizowania na Ziemi (co pokazują obecne czasy).
    Po szóste – cel o którym mówisz można osiągnąć tylko rzetelną edukacją. Dopóki marihuana będzie wymieniana jednym tchem z heroiną, przeciętny małolat albo nie uwierzy w taki przekaz (bo wie z obserwacji, że ludzie “palą i nie umierają”) i pozostanie przy edukacji osiedlowo-internetowej; albo, co gorsza, uwierzy, że marihuana i heroina to “narkotyki” więc skoro zapalił jointa i nic złego się nie stało, to może spróbuje heroiny – oto obłęd prohibicji.

    “obawiam sie w związku z legalizacja ,wytworzenia swoistej “kultury brania””

    Ona wytwarza się przy prohibicji – patrz wyżej.

    Legalny alkohol w Rosji sieje spustoszenie – nie mam żadnych wątpliwości.
    Lecz czy nielegalny alkohol nie powodowałby większych problemów zdrowotnych i społecznych?
    A co jeżeliby uregulować i kontrolować dostęp, tak jak proponowałem w przypadku legalizacji twardych narkotyków (do których należy alkohol) – spodziewałbym się większej liczby ludzi szukających prawdziwej pomocy a nie ucieczki.

    “przynajmniej niektóre narkotyki sprzyjają popełnianiu przestepstw”

    Wszystkie substancje które będą dostępne po legalizacji są dostępne już dzisiaj. Zmieni się głównie jakość produktów.

    “brak dowodów na to ze legalizacja ograniczy liczbe konsumentów”

    Jej celem jest zmniejszenie szkód, a nie liczby konsumentów. To może być dodatkowy efekt z uwagi na likwidację problemów i zachowań wykreowanych przez prohibicję.
    Legalizacji, w pojęciu kontrolowanego rynku, nie ma nigdzie na Świecie, więc trudno o działające przykłady. Jednak jak już mówiłem, namiastka legalizacji w Holandii czy dekryminalizacja w Portugalii, pokazują wyraźnie, że spożycie nie zależy od prowadzonej polityki oraz, że spożycie marihuany wśród młodzieży może spaść (tak jak w Holandii).

    “rzeczywiste, realne zagrozenie dla zdrowia konsumentów twardych narkotyków(co powoduje ze zwolennicy stoja na niepewnym moralnie gruncie)”

    Stoją na skale. Odsyłam do przestudiowania pojęcia “redukcji szkód” w odniesieniu do twardych narkotyków. Zapewnienie czystości osprzętu i towaru oraz dostęp do rzetelnej informacji drastycznie redukuje liczbę przedawkowań i zakażeń HIV.
    W Portugalii po dekryminalizacji wszystkich narkotyków liczba śmiertelnych przedawkowań spadła o połowę.

    “czy obawa przed “kultura ćpania” analogiczna do “kultury picia””

    Chyba nie myślisz o prawdziwej “kulturze”, bo to jest bardzo pożądany element. “Kultura ćpania” o której piszesz istnieje obecnie.

    “Jestem przekonany ze ktos kto ma wiedza przynajmniej porównywalna do twojej, ale odmienne stanowisko w sprawie legalizacji potrafiłby podac tych argumentów znacznie więcej i o większym ciężarze gatunkowym.”

    Czekam już 3 lata na dyskusję z taką osobą 🙂

    “I wreszcie sprawa ostatnia – masz dzieci?
    Jesli tak – przypuszczam ze wychowujesz je, badz bedziesz w taki sposób zeby trzymały sie od narkotyków z daleka?”

    Dzieci jeszcze nie mam (czekam głównie na koniec prohibicji), lecz moje stanowisko jest w tej kwestii jasne – do ~18 postaram się o pełną abstynencję alkoholową i “narkotykową”, respektowaną na zasadzie umowy między ojcem a potomkiem popartą dobrymi relacjami opartymi na zaufaniu (a nie na szacunku dla poglądów starszych). Po 18 – wolna wola.

    “Co więc zrobisz gdy mała(y) na twoje ostrzezenia ze narkotyki sa niebezpieczne, ze mogą nawet zabic -spyta – tatusiu, skoro narkotyki są złe, to czy pan który je sprzedaje w sklepiku za rogiem, takze jest zły? Czy on próbuje nas zabic?”

    Nożem też można zabić, co nie oznacza, że noże są złe, ani że ich sprzedawcy są źli i chcą nas zabić. Każdy “narkotyk” może być używany odpowiedzialnie i w takim celu w jakim został stworzony. Nieprawidłowo użyty staje się groźny (jak większość rzeczy).
    Dlatego małe dziecko poprosiłbym, aby podało kilka różnic między sobą (dzieckiem) a mną (dorosłym) a następnie powiedziałbym, że właśnie z tych różnic wynika fakt, że “narkotyki” szkodzą dzieciom dużo bardziej niż dorosłym i mogą wywołać nieodwracalne skutki uboczne i dzieci nie mogą ich używać.
    Dziecko starsze samo znajdzie sobie informacje w internecie więc należy tylko się upewnić, że dostaje rzetelne informacje. Jeżeli na podstawie publikacji naukowych wykaże mi, że stosowanie jakiejś substancji będzie dla niego bezpieczne (przed 18) nie będę oponował jeżeli będzie chciał/a eksperymentować.
    Sytuacje “częstowania na imprezie” można kontrolować tylko poprzez wcześniejszą rzetelna edukację – np. zdrowiej zapalić marihuanę niż pić alkohol.

    Analogię do broni rozumiem, lecz wydaje mi się
    ona przesadzona, raczej widziałbym tutaj analogię do alkoholu – dzieci mają niejedną okazję sięgnąć do domowego barku. I to pozostaje w kwestii rodziców, tak wychować dziecko aby nie sięgało ani po alkohol w pięknie rzeźbionej butelce z pędzącym słoniem, ani po ziele ze słoiczka z uśmiechniętym Marleyem.

    Pozdrawiam 🙂

  26. Odniose sie w luźniejszej chwili do całosci – w tym momencie tylko dwie sprawy – porównanie noża z narkotykami oparte na starym schemacie ale nietrafne – prócz zdania – ostroznie z nozem córeczko, bo mozesz uciac paluszek i poleci krewka, nie ma potrzeby dogłebnie analizowac z dzieciakiem, no własnie, czego – zdrowotnych i moralnych aspektów użycia noza?:):)

    Narkotyki użyte ZGODNIE z przeznaczeniem szkodzą – nóz nie.

    I sprawa druga – co z osławionymi dopalaczami? Dane pochodzące z Min. Zdr. pokazuja ze po delegalizacji drastycznie spadła ilosc hospitalizowanych po spozyciu?
    Prosze o wyjasnienie.

    1. “nie ma potrzeby dogłebnie analizowac z dzieciakiem, no własnie, czego – zdrowotnych i moralnych aspektów użycia noza?”

      IMO, z dzieckiem należy dyskutować każdy aspekt ale nie należy przekraczać granicy absurdu.

      “Narkotyki użyte ZGODNIE z przeznaczeniem szkodzą – nóz nie.”

      Hmmm, nigdy nie zaciąłeś się nożem podczas krojenia chleba? Ja miałem taki przypadek i myślę że tzw. większość także.

      Ponadto, jak się okazuje można odpowiedzialnie korzystać np. z alkoholu, który jest swoistym “królem” narkotyków.
      Nie znaczy to, że alkohol nie szkodzi osobie pijącej, lecz że społeczeństwo nie cierpi z tego powodu.
      Nawet chroniczne nadużywanie konopi nie niesie ze sobą trwałych skutków ubocznych.
      Po odstawieniu cały organizm wraca do “normy”, nie tworzą się żadne trwałe zmiany w mózgu, płuca przy paleniu marihuany mogą co prawda ucierpieć, lecz nie są to zmiany nowotworowe (ale nie trzeba palić, można np. vaporyzować czy jeść).
      Odnośnie innych substancji, nie jestem ekspertem, lecz wydaje mi się, że również można ich używać odpowiedzialnie, bezproblemowo a przy zachowaniu umiaru i rozsądku – bez znacznych szkód zdrowotnych.

      “co z osławionymi dopalaczami? Dane pochodzące z Min. Zdr. pokazuja ze po delegalizacji drastycznie spadła ilosc hospitalizowanych po spozyciu?”

      Spadła ilość zgłaszających się po pomoc – naturalny objaw prohibicji.
      Ponadto podobno w czasie “nagonki” na “dopalacze”, szpitale dostały rozporządzenie aby każdy niezidentyfikowany przypadek klasyfikować jako objaw użycia dopalaczy, więc zawyżono ilość hospitalizowanych.
      Dla porównania, w Anglii było w mediach głośno o kilku (2-3, nie pamiętam dokładnie) przypadkach śmiertelnych po użyciu “dopalaczy”, jak się okazało po opadnięciu emocji i przebadaniu ofiar – żadna śmierć nie była spowodowana bezpośrednio przez “dopalacze” (a chyba w 1 przypadku, w ogóle “dopalaczy” nie było w organizmie nieboszczyka)

      “Dopalacze” wszelkiej maści są dostępne obecnie zarówno u dilera (nielegalnie) jak i w internecie (legalnie – wykorzystują nowe luki prawne, np. bombard.pl).
      W obecnej sytuacji, użytkownik zaopatrujący się u dilera, ma wybór – może kupić “dopalacze” lub znane substancje takie jak marihuana, amfa, koka i reszta.
      Świadomy użytkownik wybierze mniejsze zło, a więc marihuanę zamiast “mieszanki ziołowej” spryskanej syntetycznymi kannabinoidami o niewiadomej nazwie, stężeniu i made in china;
      wybierze mefedron (“dopalacz”) zamiast kokainy, gdyż ma mniej skutków ubocznych; itd…
      Ponadto, po zaprzestaniu nagonki, chemicy nie muszą tworzyć nowych substancji (zazwyczaj coraz bardziej niebezpiecznych dla zdrowia), więc kupujący to ludzie dostają pewnie ten sam produkt pod jedną nazwą. Podczas nagonki produkty o tej samej nazwie miały różny skład w zależności od tego co aktualnie było delegalizowane. Na początku “ziołowe mieszanki” były nasączane HU-210 (http://pl.wikipedia.org/wiki/HU-210), które jest syntetycznym odpowiednikiem THC. Jego działanie, podobnie jak THC, nie jest szkodliwe dla zdrowia (przy prawidłowym użyciu). Po jego delegalizacji wycofano HU-210 a zaczęto dodawać inne syntetyczne kannabinoidy, po kolejnej delegalizacji na ich miejsce weszły kolejne substancje. Koniec końców, po zapaleniu mieszanki “Tajfun”, doświadczeniu użytkownicy lądowali nieprzytomni na podłodze a dzieciaki w szpitalu.
      Oto obłęd prohibicji.

      1. “Nawet chroniczne nadużywanie konopi nie niesie ze sobą trwałych skutków ubocznych.
        Po odstawieniu cały organizm wraca do “normy”, nie tworzą się żadne trwałe zmiany w mózgu, płuca przy paleniu marihuany mogą co prawda ucierpieć, lecz nie są to zmiany nowotworowe (ale nie trzeba palić, można np. vaporyzować czy jeść).”

        Czy to tekst ze spotu reklamowego?

        Dla rownowagi cos z zycia wziete:(wypowiedz z:
        http://www.komudzwonia.pl/printview.php?t=1683&start=0&sid=d49100d4bab6ae07168ce4fe2ab3260b

        „Moim zdaniem legalizacja trawy to wymysl wybujalej fantazji mlodych ludzi z dredami.
        A tak powaznie, z wlasnego doswiadczenia wiem czym palenie sie konczy. Jedni potrafia zapalic raz, drugi, za rok znow sprobuja, pozniej nie pala i jednym slowem nie uzalezniaja sie, chca – zapala, nie chca – nie pala, dla takich ludzi nie jest potrzebna legalizacja, beda chcieli zapalic – kupia u dilera czy znajomy ich poczestuje.
        Ludzie “walczacy” o legalizacje to przewaznie malolaci, podpalajacy od czasu do czasu i nie zdajacy sobie sprawy z uzaleznienia oraz z tego o co “walcza”. Przeciez gdyby zalegalizowano trawe to mialaby ona znikoma zawartosc THC i wtedy i tak kupowaloby sie u dilera towar mocny, po ktorym moznaby sie bylo porzadnie upalic! Panowie i panie “walczacy” – nie pomysleliscie o tak istotnej sprawie ???
        Poza tym wszystkim dlugotrwale nalogowe palenie trawy prowadzi do powaznego uzaleznienia, leczylem sie z ludzmi uzaleznionymi od trawy i cholernie mnie wkurza gdy slysze belkot malolatow ze trawa to ziolo, ze nie uzaleznia, ze legalizacja…..
        Guzik prawda! Wciaga, miesza pozniej w glowie i prowadzi do uzaleznienia. Ja tez palilem ale zbyt to slabe bylo i heroina bardziej mi odpowiadala. Trawa “pomogla” mi w edukacji narkotycznej, przetarla szlak do kompotu.”

        1. @Alicja: powołujesz się na wypowiedź z forum na którym udzielają się specyficzni ludzie, mający problem z alkoholem, cannabis czy “narkotykami”, stanowiący mniejszość użytkowników, jednak silnie eksponowaną. Uogólniając, ludzie ci uzależnią się od dowolnej substancji ponieważ używają jej w niewłaściwym celu – do rozwiązania własnych problemów życiowych czy psychicznych. Oczywiście żadna substancja nie podoła temu zadaniu, więc taki człowiek szuka dalej i próbuje kolejnych, często mocniejszych, substancji.
          I w tym momencie muszę wyraźnie zaznaczyć, że to właśnie poszukiwanie w niewłaściwym kierunku jest przyczyną przejścia z marihuany na wódkę czy heroinę, a nie właściwości chemiczne substancji.
          Teoria przejścia czyli tzw. “gateway theory” jest mocno kontrowersyjna, są badania jej zaprzeczające, w tym tonie wypowiada się również np. prof. Vetulani.

          Teoria przejścia odnajduje jednak sojusznika – prohibicja pod postacią dilera oferuje na raz całą gamę substancji (oprócz wódki), dostępnych w dowolnych ilościach po negocjowalnych cenach 🙂

          Proszę spojrzeć tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Gateway_drug_theory

          “legalizacja trawy to wymysl wybujalej fantazji mlodych ludzi z dredami”

          Obecnie legalizacja konopi leży na sercu wielu zwykłym ludziom a zwłaszcza pacjentom, lekarzom, specjalistom od polityki narkotykowej. Rasta również nadal walczą, tym samym dementując domniemany syndrom amotywacyjny.

          Ostatnie cytowane przez ciebie zdania brzmią mało wiarygodnie, mówiąc eufemistycznie.

          Odnośnie moich słów o nieszkodliwości cannabis, są one prawdziwe dla większości użytkowników. Zawsze pozostaje jednak problem z ludźmi którym marihuana aktywowała ukrytą chorobę psychiczną lub zaszkodziła w inny pośredni sposób.
          Doniesienia o szkodliwym działaniu cannabis na zdrowie człowieka są zazwyczaj kontrowane przez badania zaprzeczające takim tezom. W przeszłości często badania były robione z niezachowaniem obiektywizmu i stąd takie poglądy jak to że marihuana powoduje raka.
          Obecnie badania nad cannabis są robione w bardziej profesjonalny sposób co wpływa na zmianę postrzegania tej rośliny przez lekarzy (na Zachodzie i w Czechach, w Polsce jeszcze ciężko to idzie).
          Dobra ilustracja tego o czym mówię:
          Media:
          http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2006/05/25/AR2006052501729.html
          Abstract badania:
          http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17035389
          Całe badanie:
          http://cebp.aacrjournals.org/content/15/10/1829.long
          Video z autorem badań, dr. Tashkinem:
          http://www.youtube.com/watch?v=GJmQ16cGBHU

          Polecam także zapoznać się ze stosunkowo nowymi odkryciami biologii – w latach 80-tych odkryto Układ Endokannabinoidowy. Wszelkie badania prowadzone nad nim do dzisiaj sugerują, że nasze ciało wytwarza związki identyczne jak w marihuanie (kannabinoidy) i używa ich m.in. regulacji całego organizmu. Badania nad zastosowaniem kannabinoidów sugerują ich skuteczne użycie w wielu schorzeniach. Dość powiedzieć, że użycie niektórych z nich (np. THC) wpływa pozytywnie na neurogenezę w hipokampie, co oznacza wielki potencjał przy leczeniu chorób neurodegeneratywnych (Alzheimer, Parkinson i inne).
          Układ ten jest obecny na wszystkich (o ile dobrze pamiętam) szczeblach ewolucji począwszy od pewnego typu porostów.

          1. @THC
            Nie oczekiwałam, ze zacytowana przeze mnie wypowiedz ma się spodobać (jak i inne tamże). Czy ludzie z problem uzależnienia w ogóle należy marginalizować w sporze o marihuanę?

            „ludzie ci uzależnią się od dowolnej substancji ponieważ używają jej w niewłaściwym celu”

            Jaki jest właściwy cel użycia marihuany, który, krótko mówiąc nie prowadzi do kłopotów? Jeżeli:
            „Przy paleniu okazjonalnym objawy odstawienia są mniej zauważalne, gdyż organizm odtruwa się powoli. THC odkłada się w komórkach tłuszczowych (nie jest wypłukiwany przez płyny) i uwalnia z organizmu przez parę tygodni. Oznacza to, że jesteś pod wpływem słabych dawek narkotyku nawet parę tygodni po ostatnim paleniu. THC jest wykrywalne w organizmie człowieka do roku po zaprzestaniu palenia.”

            Jeżeli człowiek sięga po jointa (i pali dalej), to „tylko” dla fun’u i towarzystwa? Czy wtedy , kiedy jest mu źle? Czy za każdym razem, kiedy jest mu źle? Czy tez, kiedy chce się zrelaksować? Czy z innych, wielu powodów?

            Czy może zanim to zrobi, powinien przejść badania poziomu dopaminy w mózgu (żeby nie było jej za dużo, bo wtedy jest w grupie ryzyka)?

            Punkt widzenia zależy od tego jakie ma się doświadczenia, ja, pośrednio, bardzo złe.

            Piszesz o zaletach marihuany (nie kwestionuję jej zastosowania medycznego). Ja z kolei mam na uwadze tzw. „zielone mity”:http://zielonemity.republika.pl/mity.html

            A żeby było jasne jestem za depenalizacja.

            Za proponowane linki dziękuję 🙂 i dodam, ze interesująco się tutaj rozmawia.

      2. Ejze, ejze – zaczynasz lawirowac – przecięcie palucha? No to zaglądnij tutaj:http://www.narkomania.org.pl/czytelnia/54,Zgony-z-powodu-narkotykow

        Nie wydaje mi sie ze poinformowanie dzieciaka iz najpowazniejsza konsekwencja zażywania moze byc smierc jest “przekroczeniem granic absurdu”.

        W tym wypadku znacznie mocniej przekonuje mnie analogia do broni palnej – posiadanie jej obwarowane jest setką przepisów(szkolenia z użycia, przechowywania, itp) dostepność w Polsce prawie wyłącznie dla ludzi z racji zawodu do obchodzenia sie z bronią przyzwyczajonych i mimo tego – wiele wypadków – w tym smiertelnych.

        Używasz takze argumentów w rozmaity sposób – raz pro, raz kontra – w zaleznosci od tego jak ci wygodniej – vide kwestia alkoholu – raz robisz z niego rogatego diabła – raz piszesz ze “odpowiedzialne picie nie szkodzi na skale społeczna”

        “Spadła ilość zgłaszających się po pomoc – naturalny objaw prohibicji”

        A to co za paszkwil??? Co chcesz przez to powiedzieć? Ze ludzie tak czy owak chorują ale z obawy przed przyznaniem sie ze to przez nielegalny towar wola co? Umrzec? Cierpiec? Kurde, myslałem ze rozmawiamy powaznie:(

        No, czas budzic dzieciaka do przedszkola – ale wróce – obiecuje. Zwłaszcza teraz, gdy zamiast, jak dotychczas, rzeczowej, fajnej rozmowy, zacząłeś stosowac sztuczki.

      3. I jeszcze tylko słówko, póki znów zapomne – skąd pogląd ze rząd, czy rzady jest, są- stroną w sporze?

        1. “Nie wydaje mi sie ze poinformowanie dzieciaka iz najpowazniejsza konsekwencja zażywania moze byc smierc jest “przekroczeniem granic absurdu”.”

          Nie miałem tego na myśli. Absurdem jest rozmowa z dzieckiem o tym aby nie zabijało siebie ani innych nożem i absurdem jest tłumaczenie dziecku, że sprzedawca noży, alkoholu czy “narkotyków” jest zły/dobry.
          Zgadzam się, że należy dzieci/młodzież uświadamiać co do “narkotyków”, ale ma to być rzetelna edukacja a nie absurdalne straszenie czy demagogia typu – “Narkotyki są złe.”, “Nie bo nie”, “Nie bo się nie zgadzam”, “Nie bo się zabijesz/zatrujesz.”, “Nie bo skończysz jak ten menel na dworcu”.
          Dziecko trzeba właściwie edukować, lecz aby to uczynić najpierw należy samemu zapoznać się z tematem (niekoniecznie na zasadzie doświadczenia własnego), w tym celu należy poszukiwać wiadomości od autorytetów w danej dziedzinie. Z polskojęzycznych znawców polecić mogę prof. Vetulaniego (jak każdy człowiek, czasami ma nieaktualną wiedzę):
          Przewodnik narkotykowy:
          http://www.polityka.pl/psychologia/poradnikpsychologiczny/192458,1,falszywi-przyjaciele.read
          Blog (tag narkotyki):
          http://vetulani.wordpress.com/tag/narkotyki/

          Analogia do broni jest po części prawdziwa, bo niektóre substancje są wysoce niebezpieczne, ale po części niewłaściwa, bo broń zazwyczaj używa się do szkodzenia innym a nie sobie.

          “Używasz takze argumentów w rozmaity sposób – raz pro, raz kontra – w zaleznosci od tego jak ci wygodniej – vide kwestia alkoholu – raz robisz z niego rogatego diabła – raz piszesz ze “odpowiedzialne picie nie szkodzi na skale społeczna””

          Proszę czytaj uważniej, to wszystko będzie się zgadzać. Nie robię z alkoholu “rogatego diabła”, tylko używam go czasem jako oswojony punkt odniesienia.
          “Odpowiedzialne picie alkoholu” tak samo jak “odpowiedzialne branie heroiny” faktycznie nie szkodzi społeczeństwu, co nie znaczy że nie szkodzi jednostkom używającym.

          “”Spadła ilość zgłaszających się po pomoc – naturalny objaw prohibicji”

          A to co za paszkwil??? Co chcesz przez to powiedzieć? Ze ludzie tak czy owak chorują ale z obawy przed przyznaniem sie ze to przez nielegalny towar wola co? Umrzec? Cierpiec?”

          To prawda, jakkolwiek dziwnie to wygląda. Więcej na ten temat mógłby ci powiedzieć ktoś pomagający osobom uzależnionym od heroiny (lub sam heroinista).
          Według CATO Institute, po dekryminalizacji wszystkich narkotyków w Portugalii, liczba użytkowników “narkotyków” szukających pomocy lekarskiej wzrosła dwukrotnie. Portugalia zdekryminalizowała je z powodu epidemii heroiny w tym kraju.
          http://www.cato.org/pubs/wtpapers/greenwald_whitepaper.pdf
          Więcej info na temat sytuacji w Portugalii:
          http://www.politykanarkotykowa.pl/artykul/raport-domos-awskiego-portugalia-10-lat-od-dekryminalizacji-narkotyk

          “zacząłeś stosowac sztuczki.”

          Nie stosuję żadnych sztuczek, przedstawiam tylko fakty, badania i mój punkt widzenia.
          Jeżeli masz wątpliwości co do jakiegoś argumentu – pytaj.

          Polecam jeszcze zapoznać się z projektem SAFER:
          http://www.saferchoice.org/content/view/24/53
          Oraz badaniem na temat wpływania na badania nad cannabis:
          http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1360-0443.2011.03554.x/full
          A także historią delegalizacji konopi (youtube ukaże podstawy).

        2. “skąd pogląd ze rząd, czy rzady jest, są- stroną w sporze?”

          Z historii delegalizacji, ułatwień w zarządzaniu Państwem (koncepcja “łatwego wroga”, o ile dobrze pamiętam), obowiązujących lecz przestarzałych konwencji ONZ, a na niższym poziomie wiąże się to zwyczajnie z przepływem pieniędzy.
          W USA – protoplaście nowoczesnej “War on Drugs” – prohibicja marihuany dała możliwość kontrolowania dużych mas niepożądanych ludzi – czarnych i meksykanów; na żółtych mieli prohibicję opium.
          Rasizm odszedł do lamusa, jazz wszedł na salony, a prohibicja pozostała ;]

  27. Przyszedł juz chyba czas na cos w rodzaju podsumowania – przynajmniej moich, cóz, w dalszym ciągu bardziej odczuc niz opinii – nadal przeciez więcej nie wiem, niz wiem w tym temacie:)

    To co rzuca sie w oczy od razu, to twój fatalizm jesli chodzi o uzaleznienia. Mówisz – taki mamy garnitur genowy i tak musi byc – 10% populacji od czegos sie uzalezni.

    Hmm – i tak i nie. Predyspozycje genetyczne nie sa ani warunkiem koniecznym ani wystarczającym do tego by popaść w uzaleznienie.
    Brak mi u ciebie pomysłów, ba, chocby próby zastanowienia sie nad tym, w jaki sposób legalizujac substancje psychoaktywne, stworzyć maksymalnie sprzyjające okoliczności, aby mozliwie minimalny odsetek ludzi w ogóle nie chciał próbowac narkotyków, nie mówiac juz o uzaleznieniu.

    Jesli bedziesz tu zaglądał – bedzie okazje o tym porozmawiac:)

    Wrr – znów mnie cos odrywa od kompa – wróce jutro, bladym switem, z dalszym ciągiem:):)

  28. Miałem doszczegóławiac, dopieszczać poprzednie argumenty, tymczasem, po raz kolejny – pora tuz przed zaśnieciem okazała sie byc płodna – i jestem z nowa rzeczą – oto koncerny tytoniowe w USA wypłaciły, wypłacaja i beda wypłacac miliardowe odszkodowania swoim klientom, ba, nawet ich potomkom. Takie same pozwy składane sa tez w innych krajach.

    Jak mozna oczekiwac od rządów, ze legalizując dragi, wezmą na siebie(czyli na podatników, oczywiscie) roszczenia konsumentów, które w oczywisty sposób się pojawia?

    I jeszcze sprawa stricte światopoglądowa – postulat legalizacji jest ściśle związany, albo inaczej, stanowi część czegoś, co na własny użytek nazywam lewicowym pakietem.
    Który obejmuje, zawiera w sobie także, przynajmniej na polskim gruncie, walkę z KK.

    Otóż przeglądając materiały przy okazji dyskusji z toba, natknąłem sie takze na badania, które wskazuja iz młodziez, która deklaruje regularny udział w praktykach religijnych, jednocześnie deklaruje tez znacząco mniejszy kontakt osobisty(spozycie) jak i mniejsza wiedze o mozliwosciach, miejscach zakupu narkotyków.

    Z tego, ale tez z wiedzy zycia codziennego – wokół KK, w jego organizacjach, przybudówkach aktywnie uczestniczy którys milion dzieciaków, z czego – latem(a więc porą zwielokrotnionej szansy na różne inicjacje, takze narkotykowe) setki tysięcy wyjeżdża na zorganizowane wakacje.

    Z tego wynika z KK powinien być traktowany jako, przynajmniej potencjalny, sojusznik w strategii, której u ciebie brak – w trzymaniu dzieciaków możliwie z daleka od narkotykowych “przygód”

    I, zanim odpowiesz, wiedz ze pisze to jako filozoficzny agnostyk, z duzą dawką sympatii do ateizmu.

    1. @Alicja:
      “Czy ludzie z problem uzależnienia w ogóle należy marginalizować w sporze o marihuanę?”

      Nie, ale również nie należy patrzeć na tą kwestię wyłącznie z punktu widzenia “poszkodowanych”.
      Legalizacja (czyli realna kontrola) sprzyja wychodzeniu z uzależnień, chociażby z powodu umieszczenia prawdziwej pomocy w punkcie dystrybucji “narkotyków”.

      “Jaki jest właściwy cel użycia marihuany, który, krótko mówiąc nie prowadzi do kłopotów?”

      1.
      Przede wszystkim medyczny. Marihuana używana pod kontrolą lekarza nie prowadzi do uzależnienia psychicznego (fizycznego nie powoduje nigdy), co potwierdza m.in. prof. Vetulani. Prof. idzie dalej i twierdzi, że substancje takie jak amfetamina również nie uzależnią psychicznie o ile używane są jedynie w celu leczniczym.
      Część ludzi stosuje z powodzeniem konopie na swoje problemy psychiczne (np. depresję), niestety niektórym konopie mogą pogorszyć stan i pogłębić chorobę.
      btw. Budda mówił wprost aby leki używać jedynie do leczenia.
      2.
      Konopie dostarczają szeregu unikalnych wrażeń i doznań, umożliwiają spojrzenie na Świat z innej perspektywy. Wykorzystanie tych właściwości we własnej pracy twórczej uważam za uzasadnione. Z konopi korzysta 99% artystów reggae i HipHop’u 😉
      Jak się okazuje konopie posiadają także unikalne właściwości polityczne – palił ją m.in. Tusk, Palikot oraz 12 prezydentów USA:
      http://www.youtube.com/watch?v=Jym5qWCL89w
      😉
      3.
      Konopie ułatwiają/wzmacniają/przyspieszają skupienie się na wnętrzu, dzięki czemu przez wielu stosowane są przy medytacji i innych praktykach tego typu.
      4.
      Użycie konopi w kontekście religijnym jest obecne m.in. w ruchu Rastafari oraz w Etiopskim Kościele Koptyjskim. Konopia jest także używana w napoju Bhang konsumowanym podczas niektórych hinduskich świąt.
      5.
      Użycie konopi ze względu na jej właściwości relaksujące, gdy jest się zmęczonym.
      6.
      Użycie konopi ze względu na jej właściwości “obniżające cukier we krwi”, apetytogenne oraz poprawiające percepcję smaków słodkich. Czyli tzw. “gastrofaza” umilająca posiłki (jak i ich przygotowanie).

      I tak pewnie mógłbym ciągnąć jeszcze długo, przypominając sobie kolejne właściwości tego zioła, lecz to samo powiem inaczej i krócej: używanie z głową i do celów, które konopia może zrealizować, według mnie, nie prowadzi do “uzależnienia”.

      “Przyzwyczajenie” polegające na sięganiu po konopie z wyżej wymienionych przyczyn nie uważam za szkodliwe, tak samo jak sięgnięcie po dobrą książkę przed snem.
      Problem może pojawić się wtedy, gdy osoba używająca substancji uzależniających psychicznie (a więc także konopi) należy do 10% ludzi którzy łatwo i szybko przyzwyczają się z powodu predyspozycji genetycznych.

      Substancje uzależniające fizycznie dorzucają jeszcze inny rodzaj “przyzwyczajenia” – odczuwalny na poziomie ciała, tak jak głód, stąd nazwa “głód narkotykowy”.

      IMO, “uzależnienie psychiczne” dotyczy każdej substancji czy sytuacji, której użycie czy wykonanie powoduje przypływ pozytywnych odczuć czy emocji (aktywacja układu nagrody).
      Oznacza to, że uzależnić psychicznie można się od wszystkiego: marihuany, kawy, cukru, kakao (czekolada), sexu, czytania książek, oglądania filmów, medytacji, joggingu, sportów zwłaszcza ekstremalnych, wędkowania itd.
      Jednak większość z nas nie postrzega tego jako “uzależnienia psychicznego” a raczej jako “przyzwyczajenie” lub “hobby”… polscy (i nie tylko) terapeuci uzależnień powiedzieliby: “narkoman nigdy nie przyzna, że jest uzależniony”; argument, którego nie powstydziłaby się nawet średniowieczna inkwizycja.
      Z tego powodu w mediach co jakiś czas pojawiają się sensacyjne doniesienia o “uzależnieniu” od komórek, sexu, itd.
      Dzięki temu już prawie każdy może czuć się “uzależniony”. Niestety, takie podejście bagatelizuje problem i szkodzi ludziom którzy, często nie do końca świadomie, “przyzwyczajają” się do rzeczy szkodliwych i psują swoje zdrowie.
      Szkodzenie sobie samemu jest prywatną sprawą każdego dorosłego człowieka.

      W angielskojęzycznej literaturze medycznej coraz częściej znajduje się zwrot cannabis “dependency” zamiast “addiction”.

      “Przy paleniu okazjonalnym objawy odstawienia są mniej zauważalne gdyż organizm odtruwa się powoli.”

      Przy nawet długotrwałym paleniu zazwyczaj nie występują żadne objawy odstawienne.
      Po długim i codziennym używaniu rzadko, lecz zdarzają się przypadki złego samopoczucia, bólu głowy czy bezsenności, trwające jednak od kilku dni do 1-2 tygodni.
      Część badaczy podejrzewa, że praktyczny brak objawów odstawiennych jest wynikiem tego, że do krwiobiegu uwalniane są, z tłuszczów, minimalne dawki kannabinoidów (w tym THC) i organizm stopniowo odzwyczaja się od egzo-kannabinoidów.

      “THC odkłada się w komórkach tłuszczowych (nie jest wypłukiwany przez płyny) i uwalnia z organizmu przez parę tygodni. Oznacza to, że jesteś pod wpływem słabych dawek narkotyku nawet parę tygodni po ostatnim paleniu.”

      Wypłukiwane z tłuszczów THC tworzy w krwiobiegu stężenia znacznie mniejsze niż potrzebne do efektu psychoaktywnego (czy jakiegokolwiek efektu). Do poczucia efektu psychoaktywnego potrzeba 0.88 do 17.5 miligramów THC, zależnie od organizmu.

      “THC jest wykrywalne w organizmie człowieka do roku po zaprzestaniu palenia.”

      Każda ilość THC zostanie usunięta z organizmu w około 3 miesiące.

      “Czy może zanim to zrobi, powinien przejść badania poziomu dopaminy w mózgu (żeby nie było jej za dużo, bo wtedy jest w grupie ryzyka)?”

      Powinien, to byłoby racjonalne.
      Ale kto mierzy sobie poziom cukru przed zjedzeniem deseru?

      “Punkt widzenia zależy od tego jakie ma się doświadczenia, ja, pośrednio, bardzo złe.”

      Marihuana nie jest dla każdego, to oczywiste.

      “Ja z kolei mam na uwadze tzw. “zielone mity”

      Moim zdaniem, ta strona przedstawia nie do końca poprawne, czasem fałszywe, czasem naciągane interpretacje wyników badań.
      Wolałbym aby ludzie podczas zdobywania informacji korzystali ze źródeł i krytycznie analizowali wszelkie opinie.

    2. @dziadunio:
      “To co rzuca sie w oczy od razu, to twój fatalizm jesli chodzi o uzaleznienia. Mówisz – taki mamy garnitur genowy i tak musi byc – 10% populacji od czegos sie uzalezni.”

      Takie są poglądy bieżącej nauki – 10% społeczeństwa jest podatna na uzależnienia.
      Nie oznacza to że 10% się uzależni, tylko że 90% prawdopodobnie się nie uzależni.

      “Brak mi u ciebie pomysłów, ba, chocby próby zastanowienia sie nad tym, w jaki sposób legalizujac substancje psychoaktywne, stworzyć maksymalnie sprzyjające okoliczności, aby mozliwie minimalny odsetek ludzi w ogóle nie chciał próbowac narkotyków, nie mówiac juz o uzaleznieniu.”

      Wychodzę z założenia, że każdy dorosły człowiek ma wolną wolę i może robić i brać co chce dopóki nie zagraża innym.
      Nie zamierzam także w nikim dusić ciekawości, prawdopodobnie to właśnie dzięki niej – ciekawości do substancji zmieniających świadomość, człowiek się ucywilizował.

      Należy odróżnić używanie od uzależnienia. Uzależnienie to choroba psychiczna, którą można leczyć.

      “koncerny tytoniowe w USA wypłaciły, wypłacaja i beda wypłacac miliardowe odszkodowania swoim klientom, …
      Jak mozna oczekiwac od rządów, ze legalizując dragi, wezmą na siebie(czyli na podatników, oczywiscie) roszczenia konsumentów, które w oczywisty sposób się pojawia?”

      Podejrzewam, że koncerny tytoniowe wypłacają odszkodowania ponieważ nie informowały o szkodliwym działaniu swoich produktów.
      Czy zapowiada się na odszkodowania od koncernów alkoholowych? Raczej nie, bo szkodliwość alkoholu jest znana od dawna.

      Po legalizacji każdy niebezpieczny produkt musiałby zawierać rzetelny opis efektów i skutków a także metody postępowania w razie złej reakcji organizmu, przedawkowania itp.

      “I jeszcze sprawa stricte światopoglądowa – postulat legalizacji jest ściśle związany, albo inaczej, stanowi część czegoś, co na własny użytek nazywam lewicowym pakietem.”

      To nie powinien być problem polityczny tylko medyczny i jako taki nie jest ani lewicowy ani prawicowy ani centrum.
      Lecz rzeczywiście legalizacja reprezentowana jest głównie przez ludzi ze środowisk wolnościowych i liberalnych oraz lewicowych.

      “Który obejmuje, zawiera w sobie także, przynajmniej na polskim gruncie, walkę z KK.”

      Raczej wycofanie KK ze sfery świeckiego państwa.
      btw. Niektóre chrześcijańskie głosy, zwłaszcza z Hiszpani i południowej ameryki popierają legalizację jako alternatywę dla “war on drugs”.

      “… Z tego wynika z KK powinien być traktowany jako, przynajmniej potencjalny, sojusznik w strategii, której u ciebie brak – w trzymaniu dzieciaków możliwie z daleka od narkotykowych “przygód””

      Ok, nie mam nic przeciwko temu aby KK po swojemu dusił ciekawość Świata swoich niepełnoletnich owieczek. Ale nie posłałbym swojego dziecka na takie pranie mózgu, gdyż polski KK to ostatnie miejsce w którym spodziewam się rzeczowego i naukowego podejścia do “narkotyków”.

      1. “Nie oznacza to że 10% się uzależni, tylko że 90% prawdopodobnie się nie uzależni”

        Nie oznacza tak naprawdę ani jednego ani drugiego. Mówiłem – warunek ani nie konieczny ani nie wystarczający – co nalezy czytac – możliwe ze osoba bez “genu uzaleznienia” popadnie w nałóg i mozliwe ze osoba z takim genem nigdy nie bedzie uzalezniona.
        Nie do przecenienia sa wzorce rodzinne, środowiskowe, sytuacja materialna, cały zestaw okoliczności na które państwo ma szanse, pośrednio oczywiscie, wpływac. I o pomysl na ten wpływ u ciebie sie dobijam.

        “Wychodzę z założenia, że każdy dorosły człowiek ma wolną wolę i może robić i brać co chce dopóki nie zagraża innym”

        Nawet w przypadku dorosłych teza jest dyskusyjna(jezeli zagraza wyłącznie sobie to i tak jest duza szansa ze stanie sie problemem społecznym) ale zostawmy. Miałem na myśli głównie młodziez.

        Co do duszenia ciekawości – a idź w cholere z taką ciekawością. Ludzie naprawde ciekawi zyją swiatem, poznają swiat, uczą sie swiata, eksplorują go i kochają a nie zapewniaja sobie chemiczne loty, siedzac na dupach wciaz w tym samym miejscu i podpierając to szczeniacką ideologią.

        Spotkałem juz wielu biorących o duzym potencjale – i ani jednego który ten potencjał choćby w czesci, zrealizował.
        I moze tylko wyłączyłbym z tej oceny artystów – oni są jacyś inni:):)

        To jest problem polityczny i basta. Mówienie o tym czym powinien byc wkladam na półke z napisem “chciejstwo”

        Nie mam czasu szukac info o pozwach “alkoholowych” – niemniej sama informacja o szkodliwosci nie zamyka sprawy pozwów(delikwent np moze twierdzic ze kupował upalony bądź na glodzie i nie potrafił rozeznac tresci ulotki)

        To bedzie problem i rozumiem ze nie potrafisz nan odpowiedziec.

        Co do rzeczywistej tresci lewicowych postulatów w sprawie KK -taaak, wycofanie, najlepiej do katakumb;:):)

        Piszac o roli KK miałem raczej na mysli pewną, hmm, najdelikatniej mówiac, niespójność lewicowych poglądów, – ale to temat na osobna dyskusje:)

        Na koniec – cóz powiedziec – w miejscach gdzie byłes rzeczowy i argumentowałes – mógłbym dac sie przekonac(z zastrzezeniami).
        W momencie gdy “odkryłes karty” pisząc o nietłumieniu ciekawosci – przepadasz z kretesem. Podczas całej z tobą rozmowy obawiałem sie ze pod warstwa merytoryki kryje sie okrzyk “let’s get high” – a zaakceptowanie tego typu podejscia wykracza daleko poza moje mozliwosci. Przeciwnie – odnajduje je jako zagrozenie.

        Mogę rozmawiać o legalizacji jako odpowiedzi na problemy społeczne, zdrowotne i prawne – ale nikt i nic nie przekona mnie do sympatii do narkotyków, jako takich. I, szczerze mówiac – troche przeraza mnie fakt ze to własnie ich sympatycy stanowią, jak rozumiem, awangarde w tej walce.

        Moze własnie stąd brak jakichkoliwek pomysłów jak przekonywac ludzi raczej do nie brania niz przeciwnie:/:/:/

  29. I znów, tym razem z pewnego rozeźlenia chyba, zapomniałem czegoś dopisać – sprawa udziału KK w organizowanie życia młodzieży – dla mnie to sprawa pewnego pragmatyzmu – skoro ani państwo, ani samorządy, nie mówiac juz o rodzicach, nie potrafią zająć czymś pozytywnym dzieciaków – niech robi to kościół – lepsze to niż ławka pod blokiem.

    A w kontekście narkotyków – tu znów chodzi o hierarchie wartości – życie jest cenniejsze niż szczęście. Zwłaszcza cudze szczęście, nawet jeśli to oznacza rodzica.
    Innymi słowy – gdyby moja córka miała pogubić sie w zyciu – wolałbym ją odnaleźć w klasztorze z rózancem w łapce, niz w parku, ze strzykawka w któres żyle, ty nie?

  30. Gdy ręce zajęte solidną męską robotą, duch błądzi dokąd chce – stad jestem tutaj po długiej przerwie z jeszcze jednym argumentem:)

    Zwolennicy legalizacji mówią ze to państwo zajmie sie produkcja i dystrybucja zalegalizowanych narkotyków. Rozumiem ze nie należy traktować tego dosłownie i odbywałoby się to przy pomocy koncesji czy licencji.

    Rynek jest wart miliardy a koncesjonariusz bez względu na to(a własciwie istnieje zaleznośc – im wiecej obostrzeń i szykan tym jego zaangażowanie by rosło) jakim rygorom musiałby się poddać i ile warunków spełnić, byłby w sposób oczywisty przede wszystkim zainteresowany biznesowa stroną przedsięwzięcia.

    Stad juz tylko krok do zatrudnienia magików od reklamy i marketingu którzy juz pierwszą kampania sprawiliby ze narkotyki stałyby sie obiektem pożądania gówniarzerii, nie mniejszym niz za moich czasów były tureckie jeansy( a młodszym czytelnikom powiem ze wówczas każdy dałby sie za nie pokroić)

    Powiecie – wprowadzimy zakaz reklamowania.
    Tiaa, podobny jak próby z alkoholem? Będą różne przebierańce, ustylizowane na Marleya mrugac okiem z telewizora?:D:D:D

    Zresztą – taki zakaz reklamowania legalnego towaru byłby słabiuteńki prawnie i stawiam dolary przeciwko orzechom ze wcześniej, później zakwestionowany przez sądy.

    Tak czy owak – wasze statystyki dzisiaj pokazują ze rozpoznawalnosc czy tam swiadomość istnienia narkotyków wsród młodziezy wynosi ile? 50%? 60%?
    Po legalizacji będzie to okrąglutkie 100%.
    I ten fakt oraz nieuchronnie, w zawoalowanej formie lub wprost prowadzona kampania reklamowa, spowoduje wzrost liczby konsumentów, czemu usilnie próbujecie przeczyć.

    Zgodnie z jednym z ważniejszych praw rynku – jeżeli nie ma na coś popytu – należy go wytworzyć.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *