O ciekawych podobieństwach pomiędzy wyborami samorządowymi a europejskimi. Przypadek Wadowic.

Od wyborów samorządowych minęło już ponad pół roku, od europejskich ponad miesiąc. O tych pierwszych jeszcze na moim blogu sporo w najbliższym czasie napiszę, o tych drugich również, ale głównie w kontekście Wiosny i rozczarowania, jakie się wiąże z tym ugrupowaniem. Dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę czytelników na ciekawe podobieństwa pomiędzy przebiegiem wyborów samorządowych w Gminie Wadowice w październiku i listopadzie 2018 roku, a wyborami europejskimi w skali kraju pół roku później.

1. Większa frekwencja nie działała na korzyść.

Byłem przekonany, że kluczem do wygrania wyborów jest zwiększenie frekwencji i że działa ona na korzyść sił progresywnych. Okazało się zupełnie inaczej.

W 2014 roku w I turze wyborów głosowało 50,45% mieszkańców naszej Gminy. W 2018 roku już 53,83%. Większość tego wzrostu przypadła na wsie, a działał on na korzyść PiS. Przykładowo, w jednej tylko wsi średniej wielkości Babica w 2014 roku frekwencja w II turze wynosiła 48.63%%, zaś w 2018 roku już 55,94%. Na kandydata PiS głosowało 72.68%, czyli 407 osób. Na mnie 153 osoby, czyli 27.32%.

2. O wyniku zdecydowali mieszkańcy wsi.

Wybory samorządowe wygrałem w mieście i minimalnie jednej z wiosek. W pozostałych miejscowościach wiejskich przegrywałem z kretesem. W mieście głosowało na mnie 52% wyborców, na wsiach 68% poparło PiS. Przy czym były wsie, gdzie kandydat PiS zyskiwał miażdżącą przewagę (ponad 70% głosów).

Wniosek z tego taki, że lokalny PiS w wyborach samorządowych skutecznie mobilizował wyborcę wiejskiego. Tematem na osobny wpis jest to, w jaki sposób mobilizacja ta została przeprowadzona. Dość powiedzieć, że w czasie mojej kadencji na wieś trafiła bezprecedensowa liczba środków finansowych, ale nie to ostatecznie liczyło się przy urnach.

3. Młodzi nie głosowali.

Exit poll prowadzony w czasie wyborów europejskich pokazał, że frekwencja w grupie do 30 lat, która co do zasady ma najbardziej progresywne poglądy, nie przekroczyła 27%. Z naszych obserwacji w czasie wyborów samorządowych w Wadowicach wynikało, że w niektórych okręgach wiejskich w tej grupie wiekowej przy urnach pojawiło się mniej niż 10% wyborców.

Również wyniki poszczególnych kandydatów do Rady Miejskiej wskazywały, że w głosowaniu liczba seniorów kilkukrotnie przewyższała liczbę młodych. Młodzi kandydaci przegrywali z tymi wiekowymi, często skompromitowanymi w działalności publicznej, ale za to doskonale znanymi głosującym na nich rówieśnikom w wieku 65+.

4. Program nie ma znaczenia. Liczą się obietnice.

Przebieg kampanii i głosowania pokazywał, że wyborcy nie kierują się programami kandydatów, ani nie dokonują racjonalnych ocen ich dorobku – nawet, gdy zdają sobie z niego sprawę (z czym też różnie bywa). Głównym motywem dokonanego wyboru stają się afiliacje partyjne i szyldy. Oraz składane w kampanii wyborczej, choćby mało realistyczne, obietnice finansowe.

Kampanię wyborczą w Wadowicach PiS prowadził zupełnie unikając debat, nie posiadając żadnego kompleksowego programu, za to rzucając kilka populistycznych obietnic, sensacyjnych w treści, a przez to powtarzanych przez lokalne media. Wśród nich była obietnica rozdawania pieniędzy (kolejne 500+ na uczące się dzieci) czy budowa ogromnej hali widowiskowo-sportowej. O tych obietnicach kandydaci PiS i niestety ich wyborcy natychmiast po wyborach zapomnieli.

6. Banery to podstawa.

Podstawowym komponentem kampanii PiS była ogromna produkcja banerów i wieszanie się we wszystkim możliwych miejscach. Za wywieszenie banerów wyborcom płacono, a zaangażowane w kampanię kwoty na oko grubo przekraczały limity, co w sytuacji podporządkowania organów ścigania partii nie miało jednak żadnych konsekwencji.

Działania te okazały się bardzo skuteczne, zwłaszcza na wsi, stwarzając wrażenie istnienia tylko jednej realnej siły politycznej, którą dana wieś popiera. W wyborach europejskich nastąpiła z grubsza powtórka tej strategii.

7. Polaryzacja.

W wyborach samorządowych realnie liczyły się tylko dwie siły: PiS grupujący siły reakcji oraz wspierające mnie dwa komitety reprezentujące stronę progresywną. Pozostałe 4 komitety lokalne, w tym populistów z Kukiz, ale także populistów bardziej lokalnych, nie przekroczyły progów, a ich kandydaci na radnych i burmistrza nie zdobyli żadnych mandatów. Co ciekawe, większość z nich w drugiej turze poparła PiS. Wyborcy w Gminie Wadowice wyraźnie więc podzielili się na dwa obozy: progresywny i prawicowy.

***

Wniosek z tego taki, że już w wyborach samorządowych widać było ślady strategii, którą PiS następne powtórzył w większej skali. Naukowa analiza tego, co wydarzyło się w samorządach odzyskanych przez PiS w 2018 roku mogła uchronić opozycję przed błędami, przede wszystkim w zakresie wadliwego odczytania nastrojów na wsi.

Do tematu dokładniejszej analizy wyborów w Wadowicach powrócę w kolejnych wpisach. Wysunięto bowiem, głównie ze strony publicystów, kilka propozycji wyjaśnień ich wyniku. Warto je kiedyś systematycznie opisać i krytycznie przeanalizować. Jak wskazują wyżej wymienione podobieństwa, wiedza na temat tego, co naprawdę wydarzyło się jesienią 2018 roku w Gminie Wadowice może mieć bowiem niebagatelną wartość. Tym bardziej szkoda, że zagadnienie to nie zostało przez nikogo odpowiednio zbadane, przede wszystkim w formie pogłębionych badań opinii publicznej.

5 thoughts on “O ciekawych podobieństwach pomiędzy wyborami samorządowymi a europejskimi. Przypadek Wadowic.”

  1. Jak to się stało że,
    kilka sondaży wskazywało równo około 60-70%, a po wyborach wynik był dokładnie odwrotny ?
    Może faktycznie “ośmiornica” nie śpi i trzeba było tylko na końcu nazwiska zamienić !?

    1. Upubliczniony został tylko jeden sondaż. Jak się okazało przygotowany amatorsko przez jedną z lokalnych redakcji.

  2. W naszym powiecie praktycznie nie ma jakiegoś politycznie neutralnego miejsca, gdzie wyborca mógłby się bezpośrednio spotkać z kandydatami. Budynki publiczne takiej możliwości ustawowo świadczyć nie mogą (ha ha ha: patrz niedawny występ Jarosława Kaczyńskiego w Szkole Muzycznej), a z prywatnych pozostają restauracje i to takie, które się na to by zgodziły. Ludzie żyjący na wsi z socjalnej renty i młodzi 18+ na ogół nie są zmotoryzowani, a wybory mają miejsce w niedzielę, czyli w dniu, kiedy komunikacja publiczna i prywatna nie funkcjonuje albo funkcjonuje bardzo marnie, czym zatem mogliby dotrzeć do lokali wyborczych? W Wielkiej Brytanii partie polityczne wynajmują busy do dowożenia wyborców do urn. Czy trudno by było coś podobnego zorganizować w naszym powiecie? Czy nie znalazło by się kilkadziesiąt osób nawet z samochodami osobowymi, które w odpowiednich godzinach i na odpowiednich odcinkach mogłyby dowozić chętnych do lokali wyborczych? Ja sama bym się zgłosiła, gdyby mnie ktoś o to poprosił. Kilka kursów o wymiarze 10 – 100 km mogłabym 13 listopada wykonać na własny koszt, mam jednak tylko 3 miejsca w samochodzie. Taką akcję musiałaby jednak poprzedzić inteligentna kampania informacyjna. Nie wierzę, że dowożona do urn młodzież będzie głosować na PiS, wystarczyłoby może więcej w kampanii wyborczej przypomnieć o Grecie Thunberg i jej dramatycznym występie w ONZ 23 września. Życzę Panu sukcesu.

  3. Sondaże zawsze pokazują trochę inny obraz – jednak nauczyłem się, że niemal zawsze mylny. Wybory są dosyć różne, bo różni kandydaci i pieniądze.

Leave a Reply to multiselect 2021 Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *