Największa z szopek

Święta to czas szopki i zwierząt mówiących ludzkim głosem. W tym roku też czas słońca i wiosny, który własnie dobiegł końca. Końca dobiega też kadencja Rady Miejskiej w Wadowicach, świętym mieście, czyli szopka właściwie całoroczna, permanentna. Samorządowy kabaret trwa w najlepsze – w wykonaniu ochotniczych strażaków, emerytowanych pielęgniarek, nauczycieli prowincjonalnych szkół, absolwentów zawodówek, podstawówek, wieczorówek i kreskówek. Krem to kremów, delikates narodu, jednym słowem: śmietanka, przechodząca płynnie w kwaśne mleko ze skwarkami. Utarto go starannie, by daleki on był od uprawiania “chamskiego intelektualizmu” (to epitet, którym określa mnie portal doradcy miejscowej burmistrz), a bliski powiatowo-gminnej duszy, niczym ciału przepocona koszula. Pozwólcie więc Czytelnicy, że w ten dzień zimny i śnieżny, świątecznie i śmiesznie dzieła samorządowej szopki powspominam.

Dzieło Pierwsze: Operator, Strażak, Pielęgniarka

Przy sesyjnym stole, niczym stole wigilijnym, czuć groch i kiszoną kapustę. Brzuchaci, wąsaci, pękaci mielą uchwały i stanowiska, od których pęknąć można ze śmiechu. Kierownictwo sprawuje Operator, poruszający się po zakamarkach prawa z gracją spychacza, w cieniu którego walczył kiedyś o demokrację, przewodził Opozycji – obok Lecha Wałęsy i Jana Pawła II. To dzięki temu Polska jest wolna. Operator „jest władzą najwyższą, wszystko może przegłosować” i  tak też się dzieje. Gdy groziło mu odwołanie w referendum, wywieszał banery po płotach i występował lokalnie w telewizji. Miał tam łzy w oczach, kwilił. Strażak łez nie roni, chyba, że od cebuli w kiełbasie. Jeść lubi w przerwach akcji gaśniczych, z których większość odbywa się na festynach, gdzie gasi pragnienie. Lubi też dawać… w ryło. I jak onegdaj poinformował – robi to szczerze. Pielęgniarka odzywa się rzadko. Jak już coś powie, trudno pojąć, co miała na myśli. Jej idee fixe to “żywy pomnik”. Sama już trochę go przypomina, bo od lat jest Człowiekiem Wadowic, ostatnio Małopolski. Czasami z wyżyn własnej wielkości krytykuje innych, np. radnego, który miał czelność się odezwać i zamienił szopkę „w teatr jednego aktora”. Dla Pielęgniarki jestem „dzikim zwierzęciem, plującym, ociekającym jadem”. Pielęgniarka cieszy się, że miastem od 20 lat rządzi fizyk, boi się rządów filozofów, zwłaszcza tych zdziczałych.

Egzotyczne prezydium samorządowej szopy to dzieło pierwsze, może i największe. Pociągnęło ono za sobą dzieła kolejne.

Dzieło Drugie: Gminna Klątwa nr 1

Były sobie dwie siostry zaprzyjaźnione z papieżem. Tym Papieżem. Mieszkały na rynku, w kamienicy bez CO i kanalizacji. ON też tam bywał, ale o tym nikt już nie pamięta. Na podwórku miały szambo, które pamiętało Jego czasy. Burmistrz niby miasto zrewitalizowała, usunęła błoto z gumna, ale później okazało się, że tylko wymieniła bruki… na płyty z grobowców. Siostry zaprotestowały i wywiesiły baner w przeddzień beatyfikacji. Wywieszona “szmata”, jak w kręgach lokalnej władzy go nazwano, odbiła się ogólnopolską czkawką.

W pałacu urzędu, na którym frontalnie od lat powiewał baner o wielkiej „zawsze wierności”, postanowiono odpowiedzieć na prowokację siostrzanych sił. Na czerpanym papierze, z pieczęciami i czcią, Operator wniósł więc na sesję Rady Miejskiej akt strzelisty samorządowego kabaretu, odczytał go w czasie obrad. Klątwa podpisana przez radnych wskazała tajemniczego wroga – „grupę ateistycznych fanatyków reprezentujących środowiska lewicowe”, popadających do tego w „obsesje, dewiacje i narkomanię”. Wrogowi temu uroczyście wypowiedziano wojnę. Toczy się ona do dzisiaj, w głowach podpisanych.

Do dzisiaj też autor rezolucji w obronie czci, Papieża i wiary, pozostaje nieznany. Usiłowałem odnaleźć go wśród sesyjnego siana, lecz burmistrz rzuciła tajemniczo: “tego się Pan nie dowie”. Operator oświadczył, że klątwa była “wystąpieniem przeciwko agresji i braku tolerancji wobec błogosławionego Jana Pawła II”. Sama będąc oczywiście owej tolerancji manifestacją i jakże wzniosłym nawiązaniem do nauczania Wielkiego Wadowiczanina. Kto i do kogo z “wystąpieniem” wystąpił, nigdy nie wyjaśnił. Na zawsze pozostanie to nierozwiązaną Wadowic tajemnicą.

Dzieło Trzecie: najkrótsza sesja w historii

Radni biją też rekordy.  Są maszyną naoliwioną: do głosowania… i pobierania diet. Sesja zwołana w sierpniu 2011 roku trwała tylko 7 min. W jej trakcie uczestnicy szopki zagłosowali przeciwko wprowadzeniu do programu obrad punktu: dyskusja, interpelacje, wnioski. W ten sposób odebrali sobie możliwość zabierania głos. To nie dziwi. Dziwi raczej to, że numer ten nie jest powtarzany za każdym razem. Przecież milczenie jest … samorządowym złotem, świętym Graalem.

Dzieło Czwarte: Operator ma wątpliwości

Spychacz nigdy nie ma wątpliwości, podobnie koparka. Operator jednak je miał, gdy ¼ składu Rady skierowała do niego wniosek o zwołanie sesji. Miano na niej dyskutować, lecz nic nie głosować. Operator zamilkł, sesji nie zwołał, a później ogłosił, że wniosek zawierał błędy formalne – nie dołączono do niego projektów tych właśnie uchwał, których na sesji nie zamierzano zgłosić.

Urząd Wojewody, specjalisty od katastrof, orzekł wkrótce, że Operator powinien operować i „choć mógł mieć wątpliwości, to jednak sesję powinien zwołać”. Ale czy złamał prawo? Tego Ezop Kapusta, kierownik biura nadzoru, nie był już łaskaw ustalić. Sprawą zajęli się badacze alternatywnych historii – prokuratura. Uznano, że Operator obowiązkom swym nie musiał dopełnić, bo przecież Kapusta ezopowo uznał, że „mógł mieć wątpliwości” (części zdania po przecinku – tej ze słowem „powinien”, trafem nie zauważono). Gdy wytknąłem Ezopowi, iż miast orzekać, snuje bajki, bronił się wskazując na prokuraturę – która złamania prawa nie stwierdziła, bo Operator “mógł mieć wątpliwości”. Błędne koło, choć spychacz zwykle ma gąsienice. Jak widać, cały ten kraj to szopka, nie tylko Wadowice.

Też często mam wątpliwości, np. pisząc te słowa. Na szczęście teraz wiem, że to wszystko usprawiedliwia.

Dzieło Piąte (matematyczne): klub, koło, 6-3=5

Zaistniała w kabaretowej radzie schizofreniczna sytuacja odwrócenia koła, dająca jego kwadraturę. Arytmetyka zawodzi, geometria też, choć to ostatnie widać dopiero po twarzach i wąsach.

Radni tworzą koła i kluby. W Wadowicach tworzą je w dwójnasób. Otóż, było sobie 6 radnych PO w Miejskiej Radzie. Cześć startowała z list PO, część z innych, część nie do końca wiedziała, z jakich. W efekcie, PO nie było w stanie powołać z 6 radnych pięcioosobowego klubu, wygenerowało jedynie koło. Trzyosobowe. Koło to stało się kością niezgody, a z tej kości, niczym żebra Adama, nastąpiło cudowne namnożenie. Adam miał na imię Stanisław, to lokalny polityczny święty, i to za jego sprawą 6-3 zrównało do 5. W samorządowej szopce z trójki radnych urodził się klub.

Jak nigdzie w Polsce, Platforma Obywatelska zwalcza się zatem w wadowickiej radzie tworząc antagonistyczne sobie struktury i przecząc matematycznym intuicjom rozbieżnym z intuicjami politycznymi. Jedynie przed wyborami zapanuje powszechna zgoda, bo dieta, nawet w okresie postu, przecież piechotą przez cztery lata nie chodzi.

Dzieło Szóste: wykreślenie arogancji

Rozmnożenie radnych PO to zdarzenie z pogranicza politycznej magii i fantazji. Ale złożony z figurantów klub zdążył się już w historii zapisać. Zaczęło się od wykreślenia. Czego? Wykreślenia arogancji – z protokołów.

Okazało się, że w czasie obrad wypowiedziałem słowa, które są „nieprawdziwe i obraźliwe dla radnych i burmistrza Wadowic, skandaliczne”, stanowiące „nic nie wnoszące spekulacje i pomówienia, które szkodzą dobremu wizerunkowi gminy Wadowice, a co najważniejsze zacierają różnice pomiędzy prawdą, a kłamstwem”. W jaki sposób można zatrzeć tę różnicę? Gdy wypowiedź jest „rażącym przykładem manipulacji i arogancji”, to bardzo proste. Polegało to zaledwie na wezwaniu radnych do przeprosin i Komisji Rewizyjnej do działania. Uczestnicy samorządowej szopki uznali jednak, że potępili kogoś innego, niż siostry Narkomanki, ale nie powiedzą kogo. Pracowali, ale nie powiedzą, jak i gdzie.

Z protokołu sesji wykreślono więc fragmenty wypowiedzi, które na sesji faktycznie padły, a Ezop Kapusta ponownie uznał, iż kabaret miał do tego prawo, bo protokoły z obrad nie są stenogramami i można je dowolnie zmieniać, fałszując przebieg kabaretu. Sąd Wojewódzki, gdzie sprawę zaskarżyłem, wezwał mnie do opłacenia jakiegoś pisma, którego doń nie wysłałem, a następnie uznał, że to pismo było moją skargą. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że wszystkiego mogłem się domyśleć z prawego górnego rogu innego pisma, wysłanego przez sąd Wojewódzki… Jednym słowem: znów szopka.

I tak zostałem ze swoimi słowy pochowany w sesyjnym sianie, na zawsze.

Dzieło Siódme: Apel do Ruchu Palikowa o polityczny spokój na Euro

Kolejnego objawienia dostąpiliśmy w lecie 2012 roku. Rozdano apel na czasie zatytułowany: “APEL na EURO”. Klub PO, wchodząc tym gestem do kręgu klubów najlepszych, do pierwszej politycznej ligi, zaapelował o… polityczny spokój w czasie Euro 2012. Problem w tym, że apel skierowano do nieznanych nikomu ugrupowań: „Ruchu PALIKOWA”, „Antyklerykalnej partii Racja” oraz… „Wolnych Konopi”. Dlaczego Wolne Konopie miałby zakłócać polityczne życie w Wadowicach, kim jest enigmatyczny Palikow oraz Antyklerykalna Racja, partia, która nigdy w Polsce nie istniała, w apelu nie wyjaśniono. Widać, mnożą się nie tylko kluby, ale i tajemnice bez rozwiązania.

Dzieło Ósme: Gminna klątwa nr 2

Rok bez klątwy to rok stracony – zdaje się brzmieć maksyma samorządowego kabaretonu. Klątwa nr 2 była początkowo “wnioskiem, moim, jako mnie”. Przewodniczący Strażak poczuł się słabiej, kiedy w szpitalu w Warszawie i w całej Polsce pytali go “Co Wy tam w Wadowicach kradniecie?”. Dlatego uznał, że “tak dalej być nie może” i… złożył wniosek. Wniosek przegłosowały dwie komisje rady. Wkrótce jednak stał się on uchwałą i zmienił treść. A Ezop Kapusta, jak zwykle, przemienił kiszonkę w wino. W ten sposób Rada Miejska Wadowic przyjęła uchwałę, której nikt nie zgłosił, o treści, której nikt nie poznał. Nastąpił cud, kolejny już.

Sama uchwała okazała się kolejną klątwą. Nabożnie przeczytał ją radny, który kiedyś obtarł sobie kolano. Zwrócono się do burmistrz, aby ta “wystąpiła w obronie prawdy, czci i godności za pomocą prawem przewidzianych kroków”. Jakie kroki są w takiej sytuacji “przewidziane”, o tym znów sza!

Klątwa wpierw została skierowana… przeciwko siostrom Narkomankom, przeciwko którym niczego wcześniej przecież nie kierowano, jak zapewniał Operator. Strażak jednak zapowiadał, że chce “aby one przed sądem odszczekały”, że wadowicki samorząd ZAWSZE niegospodarny.

W ostatecznej uchwale sióstr próżno jednak szukać. Jest za to duży fragment o tym, jakobym poniżał kabaretową trupę, ponieważ jej członkowie nie zgadzają się ze mną “światopoglądowo”. Wystąpił problem. Światopogląd wymaga uzewnętrznienia, a w szopce przewagę mają polityczne mumie i z ich grymasów odwiecznego uśpienia trudno cokolwiek wyczytać. Jakże się z nimi więc nie zgadzać?

Są i wreszcie ślady refleksji z pogranicza filozofii poznania. Niesprecyzowane, ale “przewidziane” kroki prawne mają “definitywnie rozstrzygnąć, co jest prawdą, a co jedynie propagandową manipulacją i kłamstwem”. Póki co, Prawda/Cześć/Godność nie zostały obronione, nie wiemy więc nadal, co jest prawdą. Może nic.

Dzieło Dziewiąte: zobowiązanie burmistrz do wyrażenia woli

Nie samą klątwą wadowicki samorząd stoi. Są i inne przypadki filozofii. Pewnego dnia Burmistrz Wadowic zwróciła się do Rady, aby uchwalić intencję wyrażenia woli, którą to wolę wykona ona sama. W ten sposób uchwalono “wyrażenie woli udzielenia wsparcia finansowego dla Powiatu Wadowickiego przez Gminę Wadowice”. Zamiast wsparcia.

Specjaliści od umysłu będą się latami głowić, co naprawdę w wadowickim samorządzie zaszło. Albo tylko wyraziło wolę zajścia.

Dzieło Dziesiąte: uniknięcie paraliżu prac

Pantomima jest wartością, więc dwie inicjatywy zmierzające do budowy społeczeństwa obywatelskiego w Wadowicach, skończyły szybko tam, gdzie ich miejsce – w koszu. Wcześniej jednak zostały zdemaskowane i nazwane. Na temat zmian w Statucie Gminy, które umożliwić miały mieszkańcom zabieranie głosu w czasie obrad Rady oraz zgłaszanie własnych projektów uchwał, wypowiedziały się dwa ciała – klub PO oraz (bez klubu) PiS. A wypowiedzi te, jak zwykle, przeszły do klasyki samorządowego kabaretu.

Czytamy więc, że szopka miejska to nie miejsce na spotkania towarzyskie, gdzie „każdy może sobie pofilozofować”. Przeciwnie – filozofowanie jest zabronione, bo przez nie „zbyt wiele jest hałasu i niepotrzebnych, jałowych dyskusji”. Jak widać, brak dyskusji to i tak zbyt wiele. Dyskusji musi być mniej.

Klub PO nie zdradził, w jaki sposób ten efekt zostanie osiągnięty. Być może będzie to zadanie na przyszłą kadencję, gdzie 5-cio osobowy klub stworzy jeden radny, albo nawet nikt. Będzie to też pierwsza rada z ujemną liczbą dyskusji.

W oświadczeniu skierowanym do dwóch radnych lewicy i ich „sojuszników” (czyli 3 radnych koła PO i mnie) jest też o tym, że praworządność i stabilność wymaga braku zmian, zaś ich wprowadzanie jest po prostu sprzeczne… z zasadami państwa prawa. Prawo samorządowe jest bowiem wieczne, jak bóg. A już na pewno, gdy jego zmianę proponują ludzie mało kulturalni, którzy władze traktują „wysoce niesprawiedliwie”.

To wszystko gra, zmierzająca do paraliżu szopki i jej przerwania – demaskował Klub PO „proobywatelską retorykę”.

 


Radni PiS też demaskowali. Trudno w jednym zdaniu streścić głębię tego wystąpienia, w którym nie zabrakło rozważań nad istotą demokracji, idei przedstawicielstwa czy przemyśleń na temat możliwości paraliżu Sejmu przez spragniony występowania w nim lud. Dość, że koniec kadencji zajrzał opozycji w oczy (na 1.5 roku przed końcem), a ”niepoparte rzeczywistością zarzuty” okazały się jedynie „wirtualną sferą aktywności”.

Każdy chce być częścią tej szopki – zdają się myśleć radni z gminnej szopki, a wydanie w niej jakiegoś głosu czy odgłosu, prowadzić musi do głębokiego paraliżu prac. Jakich prac? – chciałoby się zawołać…

Czekamy na cud. Cud przy urnach. Trzej Królowie przybywajcie. Gwiazdy Wadowickie, zebrane przy żłobie, wskazują Wam drogę. Dziesięć dzieł już wieńczy to dzieło, a kolejne czekają w kolejce…

3 thoughts on “Największa z szopek”

  1. Chyle czoła. Materiał godny uwagi mieszkańców.
    Jednak zapomniałeś Mateusz o istnej sprawie.
    Bo można się zgodzić, ze to coś, “wypłodzone” przeciwko paniom Siłkowskim jako “obrona” przed zakłóceniem uroczystości beatyfikacyjnych, nazwane populistycznie “rezolucją” było zwykłym stanowiskiem głupców, takim nie mogło być rzekome stanowisko z 26 września 2012 roku…
    Była to bowiem w świetle prawa UCHWAŁA, która rada głupców nie tylko angażowała budżet gminy celem “zaangażowania” kancelarii prawnej ale też zleciła wykonanie swojego głupkowatego zadania… burmistrzowi!
    I nie wykonanie tej uchwały przez prawie półtora roku, kwalifikuje czyn burmistrza po stronie art. 231 Kodeksu karnego. Tyle, że “mafijny adwokat” Jerzy Urata, paradujący po budynku sądu w prokuratorskiej todze, uważa nieco inaczej, bowiem zakres “adwokackich” obowiązków wobec ratuszowych złodziei, nie pozwala mu zakłócić trybu pracy obrończej.
    Ale to Polska właśnie, Polska zniewolona przez budżetowych złodziei, starannie chronionych kancelariami “adwokatów” w prokuratorskich togach oraz przez sędziów, podporządkowanych swoim przełożonym, którzy bezkarnie czerpią familijne korzyści z ratuszowych budżetów (vide: mec. Almert.).

    1. Zgadzam się, że była to uchwała – przyjęta z pogwałceniem prawa, czego jednak nie zdołał się dopatrzeć nadzór prawny Wojewody. I tutaj szukałbym “adwokata”. Natomiast, czy doszło do wypełnienia znamion art. 231 KK? Moim zdaniem nie i w tej sprawie zgadzam się z oceną prokuratury, o ile taka została wydana.

Leave a Reply to Klinowski Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *