Pod latyńskich żagli cieniem

Cagliari street art

Przed porannym słońcem kryję się w cieniu drzewa oliwnego. To drzewo  pamięta czasy Chrystusa. Obok niego spotykają się właśnie Wielkanocne procesje z okolicznych wiosek. Każda z własną figurą, pieśnią i księdzem. Uczestnicy nieliczni, prawie same kobiety, fotografują ich przyjezdni turyści, głównie Włosi. Wielkanoc to początek sezonu na Sardynii, otwierają się knajpy, przystanie. Nie można tego samego powiedzieć o chrześcijańskiej obrzędowości, która powoli umiera nawet w jej ojczyźnie. Dla niej to koniec sezonu trwającego od wieków. Nawet konserwatywne społeczności górskich wiosek nie są już takie konserwatywne. Czy to naturalna kolej rzeczy, następstwo bogacenia się społeczeństw, konkurencji ze strony różnych modeli życia, w tym galopującego konsumpcjonizmu?

Laicyzacja puka od dawna do bram, również w Polsce. Włosi nie mieli swojego papieża. Karol Wojtyła, o czym już kiedyś pisałem, przedłużył agonię polskiej religijności. Uczynił to swoją charyzmą, postawą, zdolnościami mobilizacji uwagi tłumu, kapłańskim aktorstwem, nie zaś przekazem, treścią przesłania. Spuścizna intelektualna Wojtyły jest w Polsce nieznana, w praktyce życia odrzucana. Szczególnie jaskrawo widać to na przykładzie Wadowic, gdzie Wojtyłę zawłaszczyli lokalni politycy i wykorzystali do własnych celów – utrzymania władzy i rozkradania publicznego grosza. W Wadowicach czczony jest więc polityczny bożek – Papa Lolek. Co ciekawe, nawet to pieszczotliwe przecież określenie zostało odczytane przez prymitywne umysły lokalnych władców i ich lokai jako obelga, lżenie świętego. Tak głęboka jest ich znajomość czczonej na politycznym ołtarzu postaci…

***

Karol Wojtyła świętym? Trudno na to przystać, gdy mieszka się w Wadowicach. Charakter „papieskiego samorządu” i zakłamana w każdym centymetrze postać nazywającej się „papieską” burmistrz są przecież jaskrawym dowodem braku cudotwórczych mocy Karola Wojtyły. Nie potrafił odmienić oblicza nawet tej ziemi, na której się urodził i która była inspiracją dla jego duchowości. Obalił komunizm, ale nie wszędzie, nie całkiem. Imperium nadal się nie rozpadło. W cieniu jego postaci urosło kolejne, karmiąc się nim – polityczne, lokalne bagno.

***

W Wadowicach i okolicy próżno szukać tysiącletnich drzew. Nie tylko dlatego, że gatunki inne, mniej długowieczne. Drzewa to drewno, a więc pieniądze, ale też to zgody urzędników na ich wycięcie. Drzewa zatem to doskonałe źródło łapówek. Dlatego znikają. Pnie, pod którymi w czasie swoich wędrówek i rozważań siadał Karol Wojtyła, już nie istnieją. Drzewa, pod którymi siadał Chrystus i jego uczniowie będą trwały nawet po ich ostatecznej śmierci. A mówią, że to Południe jest skorumpowane.

***

Podróż składa się z czekania. Dlatego w podróży nadrabiam czytelnicze zaległości. Do inwestowania w Małopolsce zachęcać będzie sobowtór aktora Clooneya. Skąd ten pomysł? Replika Clooney’a kosztowała 250 tys. zł. Replika domu rodzinnego Karola Wojtyły 25 mln zł. Wydajemy unijne pieniądze na repliki. To, co mieliśmy autentycznego, już zniszczyliśmy. Było w ogóle coś takiego?

***

Stalexport –zarządca A4. Drogi drogiej i w wiecznym remoncie. Na czele spółki Emil Wąsacz, kiedyś Minister Skarbu. Co teraz robi w prywatnej spółce, która stanowi barierę rozwojową dla regionu? Odpowiedź jest prosta. W 2012 roku dwuosobowy zarząd Stalexport zarobił 5 mln zł! – podaję za Wyborczą. Złożyło się na to 280 tys. kierowców jeżdżących na trasie Kraków – Katowice. To skok na kasę byłego członka rządu. Z jakim środowiskiem politycznym związany był Wąsacz? Oto skąd m.in. biorą się mafie rozkradające Polskę. Umowa Skarbu Państwa ze Stalexportem jest tajna. Jej zapisy mówią jednak o zakazie inwestowania w drogi alternatywne w regionie.

Wnioski? Wadowice to jednak tylko kropla w morzu korupcji, jakim jest Polska. Czy należy się dziwić lokalnym politykom, że skwapliwie korzystają z nadarzających się okazji? Może problemem jest tylko styl – odrażający poprzez swoją prymitywność, nawiązujący do najgorszych czasów komunistycznej propagandy, nowomowy? Ale czym skorupka za młodu…

***

W Nowej Hucie trwa gentryfikacja, czyli wypieranie starego przez nowe. Dosłownie. Młoda klasa średnia wykupuje tam mieszkania, których ceny niebawem staną się zaporą nie do przebycia dla kolejnego pokolenia z blokowisk. Tak przynajmniej twierdzi socjolog Jacek Gądecki – badając “nowych” w Hucie napisał o tym książkę. Nowa Huta to miasto planowe, modernistyczne – nic dziwnego, że napływają tam bogaci. W Hucie po prostu wygodnie się żyje. Gentryfikacja dokonała się też na Podgórzu, wcześniej na Kazimierzu. O ile Kazimierz zmienił tylko tkankę społeczną (żuli wyparli dekadę temu artyści i, wówczas jeszcze młodzi, menadżerowie czy przedsiębiorcy), zachowując właściwie układ ulic i kamienic, o tyle Podgórze potwornieje. Zwłaszcza Zabłocie zmieniane jest w deweloperską pustynię, czego najlepszym dowodem jest Garden Residence – kompleks przypominający bardziej warowną twierdzę, niż nowoczesne miejsce do mieszkania. Będą niestety kolejne… Do tego nieudane pomniki-symbole, jak choćby plac Bohaterów Getta, zmieniony w przystanek autobusowy dla izraelskich wycieczek.

***

A gentyfikacja Wadowic? Nie grozi. Stąd uciekają wszyscy – młodzi, bo muszą, starzy, jeśli jeszcze mogą, przedsiębiorcy. W centrum straszy dziura granitowego placu (najnowsza Małopolska inwestycja, może niebawem zareklamuje ją aktor Clooney?), na którym nie da się oddychać (dym z okolicznych piecy), ani patrzeć (ultrafiolet obitego od granitu światła). Straszy też martwa strefa miejska – usługi wymiecione zostały przez nastawioną na turystów gastronomię kawiarnianą (podła kawa i kremówka) oraz banki.

***

W jednym nawiązujemy równorzędną walkę z Italią. Mafijne układy – powiązania pomiędzy urzędnikami, zorganizowanymi grupami przestępczymi, prokuratorami i sądami ustępują włoskim tylko przemocą. 50 lat komunizmu oznaczało ścisłą kontrolę nad bronią i dogłębną inwigilację społeczeństwa – pewnie tylko dzięki temu nie mamy dziś strzelanin na ulicach. Powie ktoś, że to chrześcijaństwo, przykazanie „nie zabijaj”… A co z „nie kradnij”? Rozkradamy Polskę ile wlezie. W imię ojca, syna… a w Wadowicach również Papy Lolka.

3 thoughts on “Pod latyńskich żagli cieniem”

  1. Faktycznie masz kiepsko w tych Wadowicach…drogi autorze. Nie ma klubów gejowskich ani cafeshopów z dragami, ludzie w niedzielę zasuwają bezczelnie do kościołów – jasna cholera tylko siąść i płakać. Totalny ciemnogród i rządy nie swojej kliki. Może emigracja nad morze czerwone pomoże ? Szalom

  2. Oj wyczuwam leciutki sarkazm. A przeciez nikt sie nie nasmiewa z ludzi latajacych do kosciola tylko stara sie pokazac co sie pod jego przykrywka dzieje. A ludziska emigruja, tylko nie nad morze czerwone a na wyspy brytyjskie. Moim zdaniem autor probuje odslonic kurtyne matwy politycznej, ale czy mu sie uda skutecznie nieudolnosc graniczaca z przestepstwem pokazac to juz inna sprawa.

  3. Renata, witaj. Pierwszy raz na tym blogu ? jeśli jesteś lewaczką to Ci się spodoba 🙂

Leave a Reply to Jack Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *