Ponownie o holenderskim modelu polityki narkotykowej

Alicante / Hiszpania

W ustach obrońców narkotykowej prohibicji pojawia się często argument, że próby odmiennego podejścia z konieczności kończyć się muszą porażką, czego dowodzić ma przykład Holandii. O przyszłości modelu holenderskiego już pisałem (Co dalej z modelem holenderskim?), ale sprawa jest na tyle ciekawa, że warto przyjrzeć się jej ponownie.

Rządzący obecnie w Holandii konserwatywny gabinet postanowił zrewidować dotychczasowy dorobek unikalnej holenderskiej „polityki tolerancji” dla narkotyków. Określenie jest o tyle mylące, że chodzi raczej o „politykę akceptacji faktów”, przede wszystkim niemożliwej do zwalczenia obecności „narkotyków”, a raczej różnego rodzaju „używek” w społeczeństwie i nieusuwalnej ludzkiej potrzeby z nich korzystania.

Słowo “tolerancja” jest o tyle kłopotliwe, że nasuwa od razu skojarzenia z etycznym relatywizmem kwitnącym rzekomo wśród Holendrów niczym słynne tulipany, tym bardziej, że podobnie, jak ich kolor działa niczym płachta na byki naszych rodzimych obrońców wartości, moralności i pryncypiów.

THC narkotykiem twardym

W Polsce media dość szeroko informowały o dwóch kontrowersyjnych posunięciach holenderskiego gabinetu. Po pierwsze, odmiany cannabis o podwyższonym stężeniu THC (powyżej 15% masy), klasyfikowane będą i traktowane jako narkotyki „twarde”, a zatem znikną z tolerowanej sprzedaży (podział na “miękkie” i “twarde” narkotyki dotyczy przede wszystkim sposobu ich traktowania przez prawo, nie ich wpływu na zdrowie, co mylnie w Polsce bywa rozumiane). Uzasadniane jest to tym, że silniejsze stężenie THC w palonym zielu oznacza większe szkody dla zdrowia palących, co może być prawdą. Z drugiej strony, większa koncentracja THC w dymie zmniejsza ilość spalanego materiału, co może być pożądane, gdyż zmniejsza się ryzyko powikłań zdrowotnych związanych z wdychaniem produktów spalania suszu. Czy więc decyzja holenderskiego gabinetu ma sens?

Jest to pytanie o tyle zasadne, że nie jest prawdą, na co powołują się często krytycy depenalizacji marihuany, a zwłaszcza już polscy politycy i komentatorzy, że udział aktywnych związków w znajdującej się w sprzedaży cannabis stale i lawinowo rośnie (“kiedyś to była marihuana, a teraz jest tylko skun gorszy od heroiny”). Przeciwnie, według danych Europejskiego Centrum Monitoringu Narkotyków i Narkomanii udział THC systematycznie spada i obecnie utrzymuje się na poziomie 16%. Ale pewnie naukowcy znów racji nie mają… Liczą się, jak zwykle, odczucia wszystko-czujących polityków.

Decyzja Holendrów staje się zrozumiała dopiero, gdy na sprawę spojrzeć z szerszej perspektywy. Posunięcia holenderskiego rządu nie tyle chronić mają konsumentów, co przede wszystkim uderzać w krajowych producentów marihuany, pozostających w podziemi. I to jest prawdziwy powód wprowadzanych pod pozorem dbałości o konsumentów oraz zdrowie publiczne rozwiązań.

Smaki Holandii dla Holendrów

Wiadomość druga z kraju wolności dotyczy ograniczeń w sprzedaży marihuany cudzoziemcom, nakręcającym obecnie obroty narkotykowemu podziemiu, które zaopatruje legalnie działającą sieć coffee shopów (to widomy absurd holenderskiej specyfiki).

Od 2012 roku wprowadzane będą stopniowo obejmujące cały kraj restrykcje – 670 holenderskich coffee shopów objętych zostanie obowiązkiem rejestracji swoich klientów, którzy staną się członkami zamkniętego klubu. Zmienia się więc podstawowa zasada funkcjonujących od 1976 roku sklepów.

I znów, to chęć uderzenia w narkotykowe podziemie wydaje się być głównym powodem wprowadzanych zmian. Narkoturystyka nie tyle bowiem zagrażała porządkowi publicznemu, co generowała straty po stronie holenderskiej (oficjalnej) gospodarki, stymulując rozwój podziemnej produkcji.

Działania prawicowego rządu premiera Marka Rutte nie są wobec tego wynikiem zmiany stosunku do narkotyków, ale raczej próbą ograniczenia wpływów gałęzi gospodarki, która wykreowana została zatrzymaną w pół kroku reformą. Zamiast stworzyć możliwość legalnej produkcji marihuany, co robione jest obecnie w USA, Holendrzy de facto zalegalizowali jej sprzedaż, bez oglądania się na źródła zaspokojenia popytu na nią. Popyt ten stale rósł dzięki rozwijającej się lawinowo turystyce. Holendrzy więc padli więc w pewnym sensie ofiarą własnego sukcesu, którego nie brano jeszcze pod uwagę reformując prawo narkotykowe w latach 70-tych.

Holandia to nie jest argument przeciwko racjonalnej polityce narkotykowej

A raczej argument na jej rzecz. Decyzje holenderskiego rządu trudno bowiem traktować jako argument za zaniechaniem politycznych reform, co nagminnie jest powtarzane w Polsce. Postrzegać je należy w kontekście, w którym się one pojawiają, a jest nim sytuacja wewnętrzna Holandii, nie zaś domniemana szkodliwość narkotyków. Niestety, refleksji na ten temat w polskich mediach tradycyjnie próżno szukać.

Na marginesie, o nowej polityce Holandii znów miałem możliwość porozmawiać z samymi jej autorami. Tak się bowiem złożyło, że po raz kolejny spotkałem się niedawno, w Krakowie tym razem, z przedstawicielami holenderskiej służby cywilnej, pracownikami rządu (więcej: Radny Klinowski spotkał się z przedstawicielami rządu Holandii).

19 thoughts on “Ponownie o holenderskim modelu polityki narkotykowej”

  1. “Narkoturystyka nie tyle bowiem zagrażała porządkowi publicznemu, co generowała straty po stronie holenderskiej (oficjalnej) gospodarki, stymulując rozwój podziemnej produkcji.”
    W jaki sposób generowała straty? Co zyska gospodarka po mniejszej ilości turystów?

  2. Niedawno się dowiedziałem, że polska polityka narkotykowa jest mocno zacofana nie tylko w stosunku do Zachodu, ale i wobec Wschodu, jakże przez nas w kraju potępianego i pogardzanego. W Rosji od 2004 r. obowiązują przepisy, wedle których obywatel może mieć przy sobie do 20 g marihuany i milicjant wówczas nie może się przyczepić. Na Białorusi jest podobnie.

    1. A nie słyszałeś przypadkiem jak wielkim problemem w Rosji jest obecnie narkomania ??? spytaj wujka googla. Mało w Rosji nieszczęść spowodowanych wódą ? to sobie fundują kolejne – tym razem przez dragi. Taki naród…….ale nie musimy tego wszystkiego od razu kopiować 🙂

      1. Jack,

        🙂
        nie sądzę, by problemy z narkomanią w Rosji miały wynikać z depenalizacji posiadania małych ilości trawki na własny użytek. Problemem jest raczej prawie nieograniczony dostęp do nich np. z Afganistanu.

          1. Witam kolegę OGRRRA…..upus sorry OBRRRA

            Masz rację, w Rosji problemem jest Afganistan 🙂
            i małe ilości narkotyków to pikuś.
            A propos, słyszeliście o decyzji TK o tym że sformułowanie coś jak “znaczna ilość narkotyków” jest jak najbardziej trafne i zasadnie używane przez wymiar sprawiedliwości ???
            To jest coś co woła o pomstę do nieba……repbublika bananowa. Dla synalka prominenta 10g jakiegos gówna będzie to nie będzie znaczna ilość, a zwykły ćpacz pójdzie za to siedzieć. Groza…jestem z Wami…naprawdę.

  3. @ JACK
    Ja słyszałem, że ” to taka ilość, którą może się jednorazowo odurzyć kilkadziesiąt osób”. Zakładając że kilkadziesiąt zaczyna się od 20-30 osób to 10g to będzie za mało, żeby określić to jako znaczną ilość.

    1. Ok dałem przykład 10g ale załóżmy np 20g – jeden za to usiądzie,a drugi już nie, bo sąd miał takie kaprycho (lub odebrał inne korzyści).

  4. Tylko czy pani Basia – sędzina z rejonowego – będzie wiedziała ile to jest 10-20 g marichuany i ile ludzi może się tym odurzyć? ;D

  5. Mnie się wydaje, że zmiany w Holandii mają bardzo prozaiczny powód. Oni po prostu dosyć mają narkoturystyki, ponieważ jest to specyficzny typ turysty, mało wydaje a wielu innych potencjalnych turystów odstrasza. Byłem przez ponad tydzień w Amsterdamie, to miasto w każdym zaułku śmierdzi/pachnie marihuaną pełno zjaranych i dziwnie zachowujących się ludzi na każdym rogu ulicy. Cóż może komuś taki widok nie pasuje do ideologicznej układanki, ale Holendrom z pewnością nie pasuje do krajobrazu ich miast, stąd taka a nie inna decyzja rządu, przy znacznym poparciu obywateli

  6. “Czeskie dzieci w wieku do 16 lat palą najwięcej marihuany w całej Unii Europejskiej – poinformowały w poniedziałek media w Pradze, powołując się na badania na temat narkomanii i alkoholizmu w europejskich szkołach”
    Ciekawe czy liczba “biorących” wzrosła po liberalizacji prawa w Czechach ?
    Tak czy siak, lepeij żeby Polska nie próbowała wyprzedzić Czech w tej kwestii.

    1. @Jack
      Poważnym błędem współczesnej polityki narkotykowej jest mierzenie poziomu zagrożenia tylko procentowym poziomem konsumpcji, zamiast mierzenia poziomu konsupcji problemowego. Przykład z kraju: jakieś 90% dorosłych Polaków przyznaje się do picia alkoholu. Ale czy to znaczy, że jesteśmy krajem alkoholików? Oczywiście nie, bo biorąc taką uproszczoną statystykę wrzucamy do jednego worka ludzi pijących piwko w tygodniu do piątkowego filmu i skrajnych alkoholików gotowych zabić za flaszkę wódki.

      Oczywiście nie twierdzę, że wszystko jest w porządku, jedynie ostrzegam przed wyciąganiem pochopnych wniosków.

      1. jack,

        W Czechach trawka była bardzo popularna długo przed depenalizacją i statystyki też mówiły, że Czesi to jeden z najbardziej rozpalonych narodów Europy. Zmiana prawa nie wpłynęła znacząco na tamtejsze realia, chodziło raczej by prawo dostosować do rzeczywistości . Nikogo i tak by nie posadzili za posiadanie suszu na własny użytek.

        Oczywiście należy się przyjrzeć tym danym, ale oprócz tego co zauważył Paweł G., warto też zastanowić w jaki sposób w ogóle można porównywać liczby przyznających się do palenia trawki w warunkach depenalizacji i prohibicji.

  7. Paweł G.
    używasz terminu “mierzenia poziomu konsupcji problemowego.” – myśle że jest coś takiego w stosunku do alkoholu. Ale juz np nikotyna ???? czy jest coś takiego jak konumpcja problemowa ?
    Ja się nie spotkałem – albo palisz albo nie palisz . I tu pytanie – jak to wyglada z narkotykami….
    czy można brać narkotyki bezproblemowo ? młodym ludziom (do których sie pewnie zaliczasz) wydaje się to oczywiste i przyjmują to bez zastanowienia. Dla mnie…(młodziakiem już nie jestem niestety 🙂 ) ..to wcale nie jest takie oczywiste, a raczej bym powiedział że to “mit założycielski” który ktoś próbuje Wam wcisnąć. Ale zgoda że na pewno są ludzie którzy biorą narkotyki i funkcjonują normalnie – pytanie czy Ty się do nich zaliczasz ?!?!?!?!?

  8. OBRRR

    piszesz : ” Czesi to jeden z najbardziej rozpalonych narodów Europy.” – ja to czytam tak: “młodzież w Czechach za dużo bierze narkotyków. Kto wie jednak czy liberalizacja prawa nie wpływa na dalsze powiększanie liczby użytkowników narkotyków ? Wiem wiem..portugalia…wiemy tylko tyle co chciał pokazać twórca raportu (kto wie czy nie był to portugalski odpowiednik Ventulaniego – profesora z przeszłością narkotykową). Pozdrawiam i zdrowia życzę.

  9. jack,

    “Czeskie dzieci w wieku do 16 lat palą najwięcej marihuany w całej Unii Europejskiej – poinformowały w poniedziałek media w Pradze, powołując się na badania na temat narkomanii i alkoholizmu w europejskich szkołach”

    To zdanie nie zawiera w sobie żadnych informacji o tendencji. Równie dobrze palić może mniej dzieci niż przed depenalizacją.

    ” Kto wie jednak czy liberalizacja prawa nie wpływa na dalsze powiększanie liczby użytkowników narkotyków ”

    Ja nie wiem dokładnie, wiesz kto wie? Jak wiesz, to pisz:) Jestem pewien, że przeciwnicy liberalizacji w Czechach prowadzą już badania i szukają trendów, ale musi chyba minąć trochę czasu, by coś zauważyć i nie dać się wmanewrować w pochopne wnioski. Podobnie było z fajkami w pubach, prognozowano (już pomijając kto tak prognozował), że spadną obroty knajp i co? Spadły na kilka miesięcy, po czym wzrosły bardziej niż wcześniej spadły i wszyscy sa zadowoleni, nikt nawet nie myśli by wracać do wszechobecnego dymu.

    “Wiem wiem..portugalia…”

    nie ma co nadto “przekropkowywać” :), tam ten eksperyment trwa już ponad dekadę. Mają dużo więcej danych.

    “kto wie czy nie był to portugalski odpowiednik Ventulaniego – profesora z przeszłością narkotykową”

    ..a kto wie, może i złodziejską! ;). Po owocach ich poznacie.

    “Pozdrawiam i zdrowia życzę.”

    również

  10. Ciekawe spojrzenie na sprawę, ale co do legalizacji marihuany, jestem przeciwnikiem – bo to (moim zdaniem) tylko kolejny wentyl przez który będą uciekać od rzeczywistości sfrustrowani i nieprzystosowani do życia młodzi. Nie twierdzę, że każdy czy większość Polaków ma takie ciągoty, ale patrząc na skalę alkoholizmu (nie ilość pitego piwa, tylko alkoholizmu) w PL, dodawanie kolejnego legalnego środka odurzającego do puli poszukiwaczy odlotu, nic dobrego nie przyniesie. A prawda jest taka, że jak ktoś jest tak zdeterminowany żeby do trawki dotrzeć, to raczej sobie będzie w stanie poradzić z od trawki odejściem o własnych siłach.

    1. tytus,
      “ale co do legalizacji marihuany, jestem przeciwnikiem”

      wszystko jest w porządku jeśli będąc przeciwnikiem pełnej legalizacji jest się zarazem zwolennikiem depenalizacji. Każde wyjście jest lepsze od wsadzania niewinnych ludzi do więzienia i od tworzenia takich praw, które stanowią…

      ” …tylko kolejny wentyl przez który będą uciekać od rzeczywistości sfrustrowani i nieprzystosowani do życia … ”

      …funkcjonariusze aparatu represji.

      ” dodawanie kolejnego legalnego środka odurzającego do puli poszukiwaczy odlotu, nic dobrego nie przyniesie”

      marihuana jest tak powszechna, że słowo “dodawanie” tutaj średnio pasuje. Poszukiwacze odlotu mają gdzieś czy środek jest legalny czy nie. Jeśli mogą go dostać wszędzie, to i tak go spróbują, a jeśli im się spodoba, to i tak będą kontynuować jego spożywanie. I mają do tego pełne prawo, bo są wolnymi ludźmi. Gdyby jeszcze prohibicja rzeczywiście stanowiła jakąś barierę, to można się zastanawiać nad celowością ograniczania swobód obywatelskich. Miałoby to jakiś naciągany sens.

      ” A prawda jest taka, że jak ktoś jest tak zdeterminowany żeby do trawki dotrzeć”

      nie trzeba być taaaaak zdeterminowanym by do trawki dotrzeć:)

      “, to raczej sobie będzie w stanie poradzić z od trawki odejściem o własnych siłach.”

      …i bardzo dobrze by było, żeby w międzyczasie nie wsadzono go za nic do więzienia podcinając mu skrzydła, tylko by miał okazję się z tego “wykaraskać”, o ile w ogóle stanowi to dla niego jakiś problem. Dlatego depenalizacja jest według mnie kolejnym, naturalnym krokiem w reformie polityki narkotykowej. Da to czas zarówno zwolennikom legalizacji jak i jej przeciwnikom na spokojną analizę, porównanie danych i sensowne wnioski. Coś w rodzaju okresu próbnego.

Leave a Reply to obrrr Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *