Logika Dzikiego Zachodu

Dziki Zachód, króluje bezprawie. Nagle z daleka przybywa szeryf i robi porządek, stając do walki z lokalnym hersztem i jego dziką bandą. Banda czasem przybywa z Meksyku, innym razem z Łabęd. Jedno jest stałe – bezprawie, wbrew pierwszym skojarzeniom, nie stanowi synonimu chaosu i anarchii. Przeciwnie, jest manifestacją siły lokalnych struktur, zdolnych do zakwestionowania legalnego porządku, często pod przykrywką jego zaprowadzania. Również zbawienie nie przez przypadek nadchodzi z zewnątrz, spoza horyzontu, którego sięgają macki lokalnej ośmiornicy. Dlatego uosabia je albo ktoś, kto dawno temu wyjechał z miasta, teraz wrócił, albo przysłowiowy Jeździec z Nikąd o nieznanej przeszłości. Tylko on ma możliwość i czelność działania, wymykając się schematom myślowym, krępującym ręce zanurzonych w życiu społeczności oraz mechanizmom używanym przez lokalną władzę do pacyfikowania opornych.

W ten sposób dość niefortunnie nazywany Ostatnim Sprawiedliwym, reprezentując czynnik do systemu zależności zewnętrzny, staje się tak naprawdę Pierwszym Sprawiedliwym mocą samej logiki wydarzeń. Nie ma w tym żadnej magii, niewiele bohaterstwa. Anonimowy tłum trwający w apatii i poddaństwie otrząsa się z niej, gdy tylko dostrzeże, jak o Posłańca rozbija się pierwsza falę nasłanych rewolwerowców. Dzieje się to w salonie za wahadłowymi drzwiami, lub przy stajni, gdzie trzymane są konie. Po tym dalszych wypadków nie da się już powstrzymać.

Westernowe schematy trafnie opisują mechanizmy zmian, jakich doświadczają miasta bezprawia. Miast takich w swoim czasie sporo było w Północnej Ameryce, dziś spotkać je można niemal wszędzie w naszej młodej demokracji, w podobny sposób wykuwającej swój polityczny porządek. Dziki Polityczny Zachód trwał przez ostatnie dekady i pozwolił, jak przystało na kraj i czas możliwości, przejąć stery obrotnym, ale w większości drobnym cwaniakom. W ten sposób w Wadowicach burmistrzem została nikomu nieznana dama, wcześniej rozklejająca plakaty, czy szkolny pedagog o ciekawej przeszłości, podobno występujący kiedyś w roli „społecznego czynnika”. Przewodniczącym rady miejskiej i komisji stali się operator koparki, wiejski strażak o manierach świniopasa, uśmiechnięty rencista, z trudem zbierający myśli, natchniona pielęgniarka, wuefista. Rozpoczął się festiwal prywaty, łamania prawa, ustawiania przetargów, fałszowania dokumentacji, wykańczania oponentów, zastraszania niewygodnych świadków, mataczenia przy urnach, oszukiwania wyborców…

Wadowice są gminą, która straciła swoją historyczną szansę, ale rządzący nią ranczerzy spod znaku papieskich kluczy swoich szans nie zmarnowali. Żyją dostatnio ciesząc się pełnią władzy.

Szaleniec Jarosław w swoim czasie upatrywał przyczyn klęski modernizacji Polski w istnieniu postkomunistycznego układu – dawni prominenci przejęli instytucje państwa i hamują jego rozwój. Poza być może pewnymi wyjątkami była to wierutna bzdura, której prawdziwość wspierały jedynie analizy Jadwigi Sztaniskis, zajadającej się naleśnikami w Warsie. Poszukiwanie mitycznego układu zakończyło historię rządu Jarka, tajne służby tropiące wykreowały własny układ i tam go bowiem umieściły. Rząd upadł, nim Jarosław w układzie zdążył umieścić swojego brata, wtedy jeszcze żywego prezydenta. Gdyby jednak Jarosław nie mieszkał z mamą, lecz zamiast tego chodził do pracy, odkryłby z pewnością, że to nie dawna komunistyczna nomenklatura stworzyła układ, lecz nowe solidarnościowe elity, które w latach 90tych przejęły kontrolę nad krajem. I że w miejscu jednego smoka, jest raczej sieć mikro-układów, obejmujących gminy, powiaty, województwa…

Wracając na Zachód, choć wciąż pozostając w kręgu fantazji… Wbrew apatii większości mieszkańców, zmiany w Wadowicach są nie tylko możliwe, ale i prawdopodobne. Dostrzegłem to już dawno. Potrzebny był jedynie człowiek, który przywdzieje szatę Pierwszego Sprawiedliwego, czy Jeźdźca bez Głowy. Wokół niego automatycznie musiała się pojawić grupa ludzi, która od dawna chcąca zmian, nie była zdolna, z różnych powodów, do wystawienia się na strzał.

W tym wszystkim chodzi przede wszystkim o źródło dochodu, czyli fundament przeżycia. Jeżeli w miasteczku zarabiasz na chleb, sprzedasz się za czapkę gruszek. Kto się nie sprzeda, temu przydarzyć się może pomór bydła, zwolnienie żony, albo cofnięcie koncesji. Grad niszczący plony lub równie nieoczekiwana kontrola Sanepidu, niszcząca działalność. Tylko Człowiek z Nikąd, przychodząc z daleka, jest poza kontrolą, poza wpływem. Jeżeli do tego jest Człowiekiem z Blizną, nie sposób zohydzić nawet jego twarzy, jak każdy kowboj pławi się w błocie, niczym są dlań kolejne jego upławy.

Każde wiadro pomyj ma jednak znaczenie, nie tylko bowiem zdradza istnienie chlewu, ukrywanego przed okiem publiki, ale w nieuchronny sposób przyśpiesza narodziny legendy. Czym bardziej potworny lub heroiczny, im większe jest informacyjne echo, tym większa przecież podatność i zainteresowanie masowej wyobraźni. W każdej opowieści z Dzikiego Zachodu siły zła, broniące status quo, próbują osaczyć Człowieka z Nikąd, czyniąc go obiektem pożądania (WANTED) najpierw ścigających, łowców nagród, sprzedajnych dziennikarzy, a potem masowych odbiorców przekazów, głównie o głębokości listu gończego. W ten sposób Człowiek z Nikąd ma szansę stać się Prawnikiem, o Którym Jeszcze Usłyszymy, na końcu Jedynym Sprawiedliwym.

Bycie szeryfem i przerzucanie obornika w miejscowej stajni Augiasza, nie jest zajęciem wdzięcznym, choć ma znaczenie poznawcze. Bezcenne dla badacza prawa, polityki i społeczeństwa. Nie wymaga przy tym, jak staram się tutaj wykazać, jakichś większych zabiegów. Logika potyczki Dobra ze Złem jest bowiem taka, że to Źli sprowadzają na siebie zwycięstwo Dobrych. Przy niewielkim współudziale tych ostatnich. Chodzi wyłącznie o pieniądze i możliwość akceptacji początkowej straty.

Pojedynek odbędzie się w samo południe. Paco wolał nazwać się Husajnem, ale na szczęście w tle nie czai się Chemiczny Ali, który o świcie mógłby rozpylić mgłę, nie będzie więc ostróg, które wejdą oknem. Każda wystrzelona kula, jeżeli doleci, warta będzie ca. 15 tys. Czy stać będzie na nie zadłużającego się na poczet kampanii strzelca? Problem w tym, że nawet jeżeli kula będzie srebrna, Jeździec z Nikąd powstanie. A western zamieni się w horror dla władców tego corralu. Już stworzona legenda wyssie z nich krew.

Macki lokalnej spółdzielni Ewy wydają się sięgać kosmosu, ale i tak zmiana w mieście jest jedynie funkcją czasu. Nie mogę się też zgodzić z tymi, którzy w wydarzeniach ostatnich miesięcy upatrują bohaterskich działań, przypisując mi nadludzkie moce. Jest w nich przecież, oprócz poczucia uświadomionej konieczności dziejowej i mechaniki zdarzeń, spora interesowność. Do Wadowic wracam, aby odpocząć, a miejscowa księżniczka i jej amatorskie rządy stanowią dla substancji miasta, jego kultury i przyrody realne zagrożenie. Zrozumiałem to dobitnie po raz pierwszy patrząc na plany przebiegu BDI. Wszystko, co było później, zaplanowałem właśnie wtedy. Również to, że aby osłabić rewolwerowca Husajna, wcześniej trzeba odstrzelić jego Pastucha.

A przy okazji, okazuje się, że przychodząc z zewnątrz zobaczyć można całkiem sporo, że to pomaga dostrzec szczegóły na co dzień schowane przed wzrokiem widza. Poniżej tekst, który napisałem o jednym z bohaterów wadowickiej polityki, który zapragnął znaczyć więcej i znalazł ku temu okazję. Zapraszam do lektury.

Stanisław Kotarba wychodzi z cienia

(Link do tekstu usunąłem wykonując postanowienia ugody sądowej z dnia 20 września 2011 roku)

2 thoughts on “Logika Dzikiego Zachodu”

  1. Ja bym powiedział, że układ tworzą solidarność+komuniści. Po prostu nieźle się dogadali.

  2. Czy są jakieś dowody, opracowania świadczące o tym, że: “to nie dawna komunistyczna nomenklatura stworzyła układ, lecz nowe solidarnościowe elity, które w latach 90tych przejęły kontrolę nad krajem”?

    Czy dawni prominenci przejmujący instytucje państwa i hamujący jego rozwój to wyjątki?

    Miałem “zawsze” ogólnikowe wyobrażenie, że jedni i drudzy po części skorzystali z “89”. Naprawdę są takie proporcje na “korzyść” Solidarności? Nie wiem, pytam.

    “…analizy Jadwigi Sztaniskis, zajadającej się naleśnikami w Warsie.” Mógłbyś coś więcej powiedzieć o tej ciekawostce? 😉

Leave a Reply to vil mar Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *