Nie wybierzemy innego premiera

Każde demokratyczne społeczeństwo ma takiego premiera, jakiego sobie wybrało. Maksyma ta byłaby uniwersalnie prawdziwa, gdyby efekt wyboru ludu determinował wyłącznie system wyborczy, doskonale przenoszący wolę wyborców na wynik kandydatów. Niestety, takich systemów próżno szukać. Co więcej, istotą problemu jest sam dobór kandydatów.

W Polsce nie mamy demokracji – jest to kraj we władaniu partii politycznych. A w ich wnętrzu regionalnych koterii. System nomenklatury, relikt czasów minionych, rozkłada partie od środka, kreując baronów zdolnych do nadawania tonu wewnątrz każdej z rządzących dziś struktur. Odpowiedzą na to zjawisko nie jest niestety likwidacja nomenklatury i zwyczaju obsadzania stanowisk w instytucjach publicznych „swoimi”, ale wzmacnianie wodza. Rosnąca autokracja czołowych partii (Kaczyński, Tusk, Napieralski) jest więc prostą pochodną nacisków ze strony partyjnych struktur.

Na poziomie samorządów gminnych i powiatowych partie polityczne same są jednak we władaniu struktur innych – mniej uchwytnych. Przykład Wadowic, znany mi z autopsji, jest tutaj doskonały. Lokalne koterie towarzysko-rodzinne od lat bez mała 20tu wytworzyły system wzajemnych powiązań, który gwarantuje im władzę. Kolejne wybory niczego nie zmieniają. Podobnie, jak w przypadku wyborów centralnych, i tutaj wąskie grono desygnuje kandydatów spośród osób, których lojalności jest pewna. Kandydatami nie są osoby, którym na sercu leży interes społeczny, ale ci, którzy dbają o interes rządzących. Gdyż są ich politycznymi klientami.

Dochodzi do tego zjawisko zanegowania polityczności. W Wadowicach wszystkie partyjne struktury lokalne (poza SLD) znajdują się w rękach grupy trzymającej władzę. Nie ma więc znaczenia, na kogo głosują wyborcy, rozkładając swoje sympatie na PO, PiS czy pomniejsze partie. Głosy trafiają w ostatecznym rozrachunku do wspólnej puli. W ten sposób zawsze rządzi ta sama koteria, wykorzystując system partyjny oraz pozór politycznego sporu niczym wehikuł przetrwania. Pozór ten to właśnie prawdziwa kiełbasa wyborcza, wpychana w gardła nieświadomych obywateli, przekonanych, że dokonują wyboru.

Wygląda więc na to, że jako społeczeństwo znaleźliśmy się w pułapce pseudo-demokracji. Akt głosowania nie ma znaczenia, gdyż zakres decyzji definiowany jest poza kontrolą społeczną. A wybory przedstawicieli ludu dokonują się w kręgu osób, których lud nie desygnuje. Więcej – desygnować nie może.

„Wybierzcie sobie innego Premiera” – zdanie, które pojawiło się w ustach Tuska przy okazji pewnej rozmowy, do której zaraz powrócę, brzmi zatem jak ponury żart. Wcześniej musielibyśmy zupełnie przebudować obowiązujący system wyborczy. I odebrać demokrację politycznym partiom, a przede wszystkim, wspomnianym lokalnym koteriom.

Nie mam tutaj gotowych recept, ale dopóki wysunięcie własnej kandydatury przez obywatela w jakichkolwiek wyborach, nawet na radnego, jest trudniejsze, niż wysunięcie tej kandydatury przez partię polityczną czy „komitet obywateli”, o demokracji można tylko pomarzyć. Tusk doskonale o tym wie.

Problemem Polski jest klasa polityczna – niezmienna, nieusuwalna, niereformowalna. Większość jej przedstawicieli politykę traktuje jako drogę do podniesienia własnego statusu, jako narzędzie awansu społecznego. Prowincjonalni nauczyciele stają się ważnymi posłami, absolwenci aplikacji prawniczych decydują o życiu i śmierci jako generalni prokuratorzy, dawni hippisi zostają szefami klubów i moralnymi autorytetami, hodowcy świń stają na czele rządu. Ludzie wykształceni, społecznicy z zasadami, trzymają się od tego towarzystwa z daleka. Przede wszystkim nie mając o czym z nim rozmawiać. Utarło się, że polityka to nieczysta gra, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. Twierdzenie to, zupełnie fałszywe, stanowi jedynie kolejny element legitymacji obecnego systemu. Z lubością powtarzany w mediach, w kraju rzekomo katolickim, a więc z zasady ceniącym prawość.

Sobota. Tusk rozmawia z celebrytami, kiedyś z undergroundu, dziś już dużo ponad powierzchnią. Rozmowa ma miejsce w południe, bo mistrzowie nie wstają zbyt wcześnie. Pada dokładnie ten zarzut – polska polityka daleka jest od demokracji, Tusk wybiera reprezentantów obywateli spośród własnej politycznej klienteli, której zresztą jest zakładnikiem. Odpowiedź – gdzie indziej jest tak samo. Proste. Czy zatem brak demokracji w Polsce przestaje być problemem, bo brakuje jej również gdzie indziej?

Tusk i reszta naszych polityków, czołowi urzędnicy publiczni, polityczne elity lokalne, a nawet rektorzy publicznych uniwersytetów są produktem systemu partyjnej, koteryjnej „demokracji” stojącej w opozycji do obywatela i jego praw. Łamanie konstytucji, autorytaryzm, wykorzystywanie wpływów, korupcja polityczna, działanie w interesie możnych grup nacisku (sektor finansowy, duże przedsiębiorstwa, wybrane związki zawodowe), sięganie do instrumentów państwa stanu wyjątkowego są na porządku dziennym. Ideałem naszych polityków jest sprawne państwo. Ale pod tym terminem najczęściej kryje się państwo sprawnie kontrolujące obywatela.

Polityka narkotykowa stała się współcześnie światowym probierzem demokracji i standardów przestrzegania praw człowieka. Demokracje Zachodu wychodzą z tego testu różnie. W Europie dominuje jednak podejście liberalne, z perspektywy Polski niemalże skrajnie. W praktyce nigdzie w UE za konsumpcję narkotyków nie grozi więzienie. Tymczasem nasz kraj jest oazą ignorancji spod znaku Julii Pitery broniącej publicznie dobroczynnego wpływu alkoholu oraz sędzi (!) Anny Marii Wesołowskiej, chełpiącej się karaniem młodych ludzi za posiadanie narkotyków. 9 tys. wyroków pozbawienia wolności rocznie, w większości za marihuanę i najgorszy system leczenia uzależnienia w Europie, oparty o hochsztaplerkę społeczności terapeutycznych Monar, robi wrażenie nawet na forum ONZ. O tym, że Polska jest tam publicznie piętnowana w naszym kraju się nie mówi. Bo i kto ma o tym mówić?

Premier Tusk uchodzi za liberała. Ale czy w jego przypadku cokolwiek to znaczy, oprócz tego, że był kiedyś związany z Przeglądem Politycznym? Zapytany o łamiące wszelkie demokratyczne standardy prawo narkotykowe Premier RP odpowiedział więc dokładnie w sposób, jakiego powinniśmy spodziewać się po produkcie anty-obywatelskiego, co do swej istoty, systemu politycznego – policjant sam najlepiej wie, czy ktoś, kogo złapał nawet z małą ilością narkotyków, jest dilerem czy nie. I to policjant powinien decydować.

Jak policjant to robi? Tego Tusk nie wyjaśnia. Pewnie patrząc głęboko w oczy. Sądy nie są potrzebne. Proces karny i jego gwarancje nie mają sensu. Reforma polityki narkotykowej mogłaby właściwie polegać na poszerzaniu uprawnień Policji i innych organów kontrolnych. Dokładanie tak, jak zaproponowała Minister Zdrowia Ewa Kopacz przy okazji dopalaczy. Karać zamiast leczyć – oto uniwersalna recepta. W miejsce lekarza pierwszego kontaktu wystawi ją prokurator. Zamiast izby przyjęć, izba zatrzymań. Do niej, przynajmniej na razie, nie czeka się w kolejce.

Tusk powiedział również kilka słów na temat rzekomego sukcesu “ustawy dopalaczowej” – sukcesu, który specjaliści-toksykolodzy jednak kwestionują. Spadek doniesień niekoniecznie jest bowiem wynikiem spadku konsumpcji. W grę chodzić mogą czynniki z goła inne.

W idealnej demokracji środki masowego przekazu powinny rozszarpać Premiera, który kwestionuje rolę zasady domniemania niewinności, rolę sądów, prawa do procesu. A w to miejsce wstawia policjanta. Cynicznie zestawia fakty. Kolejny wygłup Tuska przyjęto jednak ze zrozumieniem. Wszak miał odwagę siąść przy suto zastawionym stole z kolegami-artystami, których zna prywatnie. Doceńmy odwagę męża stanu.

Tusk i jego koledzy ze wszystkich formacji politycznych już dawno udowodnili, że nie powinni reprezentować społeczeństwa, gdyż konstytucyjne prawa i wolności zwyczajnie mają w nosie. Więcej, prawdopodobnie w ogóle ich nie rozumieją. Problem w tym, że jako obywatele nie mamy narzędzi, by skompromitowanych polityków usunąć. Różnica pomiędzy Polską a takimi, dajmy na to, Chinami nie jest więc różnicą rodzaju, lecz stopnia. Inny tutaj jest stopień zniewolenia, inne jego poziomy. Problem jednak zupełnie ten sam. Rządzi jedna Parta, choć ukryta pod wieloma szyldami.

Co robić? Może powinniśmy posłuchać Premiera i działać zgodnie z jego wskazówkami. Podrzucajmy narkotyki politykom. Policja sama oceni, czy są dilerami. W przypadku Tuska przynajmniej wiemy, że nie będzie miał łatwo. Parafrazując jego kolegę, także wielkiego demokratę, jeżeli ktoś narkotyki zażywał, to znaczy, że skądś je wziął…

14 thoughts on “Nie wybierzemy innego premiera”

  1. Witam,
    Przedstawia pan bardzo celne argumenty, jednak nie ze wszystkimi mogę się zgodzić. Pisze pan,że Polska różni się z Chinami pewnym “stopniem” moim zdaniem to dwa zupełnie odmienne politycznie i kulturowo (też w tradycji) kraje, gdzie poziom respektowania praw człowieka jest diametralnie różny od tego w Polsce. Nie zgadzam się również z faktem, że brak wyboru wprowadza brak demokracji – można zagłosować od partii WiP po PJN. Natomiast koteryjność i neo-kolesiostwo to domena polityki wschodnioeuropejskiej. W Polsce już od XVII wieku nobilitowani cieszyli się złotą godnością. Nie mniej jednak podzielam wiele punktów widzenia, które pan we wpisie naświetlił (m.in. brak dobrej debaty o narkotykach). No ale jak śpiewał Kazik “Mieszkam w Polsce” a mogliśmy przecież urodzić się troszkę na wschód – na Białorusi gdzie demokracja nie istnieje na prawdę.
    Pozdrawiam serdecznie i zachęcam również do wizytacji mojego bloga.

  2. Brawo,jak by wyjął mi Pan, to co Pan napisał, z moich ust.
    Smutna prawda..Nic dodać,nic ująć.Tylko:co zrobić w tej parszywej sytuacji?

  3. tekst bardzo dobry ale na litość boską! ledwo przeczytałem, tak bardzo zły jest ten theme do wp.

    A teraz ide coś zrobić, oczy strasznie mnie bolą 🙁 tak, od kolorów na jakie musialem sie patrzyc czytajac tekst. biale litery na czarny tle to ZAWSZE zly dobor

  4. Cytat: “Podrzucajmy narkotyki politykom.” – sugeruję edycję i zmianę, gdyś ktoś mógłby to potraktować jako nawoływanie do czynu karalnego…

    1. @ friendly

      ufam, że czytelnicy są na tyle domyślni, że wezmą odpowiednie miejsca w nawias. wezwanie do podrzucania narkotyków pierwszy rzucił Gota, gdy jego mamie po raz kolejny Policja zrobiła przeszukanie w mieszkaniu, choć wiadomo było, że od dawna tam nie przebywa. Gota chciał podrzucać narkotyki rodzinom polityków – córkom, synom, rodzicom. podrzucanie narkotyków politykom jest hasłem, które pokazuje, co mogłoby się stać, gdyby tezy, które głoszą ignoranci rządzący naszym krajem potraktować poważnie.

      @ Edgar,

      dziękuję za zaproszenie na bloga, poczytam. oczywiście chiny kulturowo to inna planeta, ale przynajmniej w zakresie wdrażania naszego systemu politycznego na ich postępy można spróbować spojrzeć, jak na różniące się od naszych stopniem, a nie jakością.

  5. juz od dawna nosze sie z zamiarem podrzucenia czegos notorycznej oszołomce Beacie K.

  6. Tusk- ulubieniec mediów i celebrytów, przeciwstawiany topornemu, niemedialnemu ciemnogrodowi PiS (jak to określali), a więc z urzędu dawali mu fory. Co do dopalaczy, wiedział, że mu ujdzie płazem, skoro udało się zdusić aferę hazardową, i przepchnąć kuriozalną ustawę regulującą hazard online, to mógł już wszystko zrobić. Bo nikt nie pisnął. Kto by się odezwał, ten moher, zwolennik Kaczyńskich.

  7. Ja jednak jestem dobrej myśli. Świat się zmienia, ja widzę zmianę na lepsze. Przede wszystkim zmieniają się media z tradycyjnych na społeczne. Rządzącym nadal wydaje się, że jeżeli kontrolują TVP i mają wpływ na na prasę, to są wstanie kontrolować opinie publiczną. Na szczęście mało kto z moich znajomych zdecydował się na umieszczenie w domu telewizora, niewiele osób czyta prasę drukowaną, za to wszyscy korzystają z internetu i prawie wszyscy są na facebooku albo twitterze. PRZEKAZ do mnie nie trafia, bo go nie oglądam i nikt z moich znajomych mi go nie poleci.

    Ta batalia o depenalizację, mam nadzieję że jeszcze nie zakończona, jest dla mnie również sporą lekcją wolności słowa. Rzeczywiście komentarze w wielu serwisach są kasowane, mi przytrafiło się to na dziennik.pl oraz media2.pl. Najsmutniejsze jest to, że znikające komentarze były próbą podjęcia merytorycznej dyskusji, odwołaniem do faktów i statystyk. Komentarze które zostają pod tymi artykułami, akceptowane i nie zwracające uwagi moderatorów to okrzyki nienawiści od przerażonych katolików. I nic dziwnego że są przerażeni, jeżeli merytoryczne głosy są z dyskusji wycinane, a pozostają tylko okrzyki “sadzić, palić, zalegalizować”.

    Ja wyciągam z tego wniosek: nie ufam mediom, nie ufam politykom, ufam swoim znajomym. Informacje, które do mnie docierają nie są opłacone, są przekazywane dalej przez ludzi, którym zależy jeszcze na czymś oprócz pieniędzy. I mam wpływ na to co się dzieje, za każdym razem gdy naciskam guzik “share” 200 osób dowiaduje się o tym co jest dla mnie ważne. Mało? Wystarczy, żeby w dwa tydgodnie zebrać 50 tys. ludzi. Wystarczy żeby rozpocząć debatę, żeby zmusić premiera do zajęcia stanowiska w ważnej dla mnie sprawie. A to jest dopiero początek, ludzie dopiero zaczynają zdawać sobie sprawę, że w istocie mogą coś zrobić.

  8. Kompletnie nie zgadzam się z autorem tego tekstu w kwestii polskiej “demokratyczności”. Obojętnie jak bardzo nie rozdmuchiwałby swoich spostrzeżeń pseudo-elokwencją i jakąś natchnioną retoryką.
    Polska to kraj w którym demokracja wciąż powstaje. Pamiętaj, że swoje obserwacje prowadzisz od 20 lat, a kraje do których pewnie porównujesz obecny stan rzeczy mają tej historii znacznie więcej.
    I to nie klasa polityczna, którą znamy tylko z mediów, buduje obraz, że coś idzie nie tak. To miliony młodych ludzi mających w głębokim poważaniu świadomość społeczną. Świadomość żyjącą swoim własnym życiem, dając pole do popisu różnym bogatym chamom albo “artystom”.
    To smutne ale liberalizowanie ustaw antynarkotykowych w żaden sposób tego stanu rzeczy nie zmieni, chyba że pogłębi ludzi w ich sztucznym świecie.
    Ja chce amnestii dla wszystkich skazanych za posiadanie w okresie obowiązywania ustawy Ziobry, więcej pieniędzy na politykę społeczną (duli duli dej) i ewentualnie zmianę umożliwiającą zaniechania postępowania. A do dyskusji nt. legalizacji (tego premierowi pewnie nie możecie wybaczyć) możemy wrócić za 20 lat.

  9. Demokracji nie ma i nie będzie.

    Media mainstreamowe są pod kontrolą polityków. Potrafią każdą bzdurę, każdą bańkę, każdą panikę przeforsować byle tylko zrobić dobrze karmiącej ręce. Potrafią tak urobić prosty lud, że ten zrzecze się swoich obywatelskich praw zagwarantowanych konstytucyjnie, by dać władzy legitymację rozprawienia się z wyimaginowanym problemem.

    Ludzie świadomi mają swój świat na 200 znajomych na fejsbuku. Ale to zbiór “miary zero” w porównaniu do “gęstego” zbioru ignorancji i nieświadomości, którego miara odzwierciedlona jest w wynikach wyborów i urzeczywistnianiu się kajdanek na rękach niewinnego obywatela.

    Demokracji nie będzie póki władza nie “zrozumie”, że to obywatel jest jej punktem centralnym. A ponieważ władza to rozumie, tylko nie życzy sobie takiej roli obywatela, to zrobi ona wszystko, użyje każdego świństwa, wykorzysta podległe media i nie dopuści do urzeczywistnienia się demokracji. Owszem da obywatelowi złudzenie wolności, sieć w której będą pływały ryby będzie wystarczająco obszerna. Ale w każdym momencie będzie można ją ścisnąć. A znajdą się i “demokracje” gdzie taką sieć będzie można całkowicie wyjąć z wody przerzucając do innej sieci tylko lojalnych obywateli.

    Nie szukałbym różnic jakościowych.

    Pozdrawiam.

  10. Zgadzam się z Panem w większości wygłaszanych opinii. Polska polityka to kulawa demokracja. Powiem więcej, jest to wypaczenie demokracji. Nikt z zewnątrz nie ma szans dostać się do żadnego sejmu, bez odpowiedniego zaplecza (partii politycznej – znajomości z nią). Niestety ale, jako naród, jesteśmy w patowej sytuacji. Tylko od nas zależy czy coś z tym zrobimy czy nie. Jednak widząc obecne postawy obywateli, zgadzających się na taki sposób życia – nie zrobimy nic. Jednakże jedynego sposobu aby coś z tym zrobić, dopatruję się w egipcie (może nie aż tak radykalnie, ale podobnie).
    Polacy niestety nigdzie się nie ruszą, bo Polacy lubią być męczennikami… Przykre ale prawdziwe.

    P.S. Genialny artykuł

  11. Dzisiejsza elita polityczna to pokłosie szlachecko-magnackiego burdelu, taki już nasz los. 🙂

Leave a Reply to mk Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *