Jej cień

tropy„Za każdym idzie jego Cień, a im mniej jest on zespolony ze świadomością, tym jest ciemniejszy i większy.” C. G. Jung

Nieżyjący już klasyk, a także homofob i wariat, śpiewał, że ważne są tylko te chwile, których jeszcze nie znamy. Powiedzenie to przyjęło się i zrobiło zawrotną karierę, mimo całej swojej fałszywości. Doświadczenie poucza bowiem, że najważniejsze w ostatecznym rozrachunku okazują się informacje nieznane, ale na ogół dotyczące… przeszłości.

Są oczywiście pytania o przyszłość, których odpowiedzi pożąda każdy. Znać datę własnej śmierci albo wygrywającą kombinację, równa się być bogiem. Otwarta przyszłość stanowi naturę człowieka, nieusuwalną część naszej egzystencji. W większości tzw. pytań istotnych dominuje jednak czas przeszły. Chcemy wyjaśnić i zrozumieć przede wszystkim to, co się już stało.

W pytaniach fundamentalnych występuje teraźniejsza forma czasownika być. Nie mają one odpowiedzi. Pytania istotne czasem tak.

Zaczynając rok temu pisanie tego bloga, zacząłem od pytania fundamentalnego – dokąd mnie to zaprowadzi? Interesowały mnie jednak pytania istotne, stawiane zarówno z pozycji osobistych, jak i zawodowych. Interesowała mnie przeszłość.

Od tamtego czasu moją witrynę odwiedziło ponad 22 tys. osób, w szczytowych momentach dziennie czyta ją ponad 300. Dużo to, czy mało? Czy jest to jakakolwiek miara sukcesu tego przedsięwzięcia? I czym owo „przedsięwzięcie” jest? Formą autoprezentacji, promocji czy może… autoterapii? Pisanie bloga jest czymś pomiędzy terapią zajęciową a treningiem pisarskim, stanowi zawór bezpieczeństwa przeciążonego rzeczywistością mózgu, pożywkę głęboko skrywanych chęci siania zamieszania i zniszczenia. A efekty tych cotygodniowych ćwiczeń? Trudno je wycenić.

Poza jednym, istotne pytania pozostały bez odpowiedzi i upodobniły się do swoich fundamentalnych sióstr. Gra z czytelnikiem i samym sobą przysłużyła się być może sprawie, ale z pewnością w nikłym stopniu mnie samemu. Niezgłębione zagadki straciły na swej intensywności, odporne na próby wyjaśnienia. Zmieniły się w demony umysłu, kołacząc w plątaninie wspomnień. Przetwarzanie tekstu i ciągłe na nowo ich konceptualizowanie i kodowanie w dostępnej dla wszystkich formie wbudowało je w struktury codziennego przetwarzania danych. Traumy przetworzone pokornieją, stają się swojskie, nie dotykają głęboko. Blog umożliwił mi zatem pogodzenie się z tym, co dla naukowca najbardziej uciążliwe – z tajemnicą niemożliwą do przeniknięcia i ze zbiorem zjawisk poza wszelką osobistą kontrolą.

Tymczasem po przeciwnej stronie widzę obraz raczej ponury, smutny. Traumy zakryte i odcięte żyją własnym życiem w mózgach zjadanych od środka. Pewnego dnia docierając do zewnętrznych powłok. Pisał o tym już Freud i Jung. Sylwetki dawnych przyjaźni mijają mnie czasem na ulicy. Wyglądają teatralnie. Czy to tylko złudzenie produkowane przez mój umysł, czy też naoczny objaw tego, że gest zastąpił osobę, by w ten sposób utrzymać amputowane wspomnienia w uśpieniu? Być może odrzucenie przeszłości nie jest okaleczaniem na raty, ale następnym, naturalnym etapem nieustannego rozwoju i doskonalenia. Dawni ateiści przechodzą spektakularne nawrócenia i odwrotnie – ministranci pogrążają w otchłani agnostycyzmu i rock’n’rolla. Odrzucona przeszłość urasta wówczas do rangi właściwie użytego balastu.

Obserwując te spektakularne przemiany, dramatyczne odcięcia, tragifarsę zaprzeczeń i komizm dokonywanych w ten sposób samo-uwzniośleń, coraz bardziej czuję się jak Prezes Jarosław. Pozostaję tu, gdzie byłem, oni zaś stoją tam, gdzie stało ZOMO. Czyżby i mnie świat popychał w stronę szaleństwa.

Są dwie teorie. Pierwsza, wyparcie nigdy nie jest permanentne, a nowa tożsamość bankrutuje pod jego ciężarem. Sprawiedliwość przychodzi z czasem, każdego dogania jego Cień. Druga, wyparcie jest wyrazem racjonalizacji kosztów, strategią skuteczną, bo obciążającą innych. Najlepszą reakcją jest więc wyparcie wzajemne. Jak w dylemacie więźnia – zdradź, nim zostaniesz zdradzony. Zatem, czekanie na sprawiedliwość, czy przyłączenie się do ZOMO? Opcja druga stanowi rozgrzeszenie, jest świętym graalem. Skoro ludzie są zdolni do rzeczy najgorszych w imię źle zsynchronizowanych emocji, dysfunkcji ich mózgów, trzeba ubrać buty. Wszystko wolno.

Ubieram buty i wychodzę. Jest ciepło, świeci słońce. Jesień, o jakiej można pomarzyć. A Premier właśnie zmienił nam czas i ukradł jedną godzinę dnia. Pytanie o to, dlaczego nie możemy zostać na zawsze przy czasie letnim stanowi dla mnie jedną z największych zagadek współczesnej polityki. Jest to pytanie fundamentalne. Chciałbym zatrzymać lato i chciałbym, aby wróciły tamte chwile. To już są jednak tęsknoty fundamentalne.

Na szczęście jest jeszcze ten blog.

2 thoughts on “Jej cień”

  1. Za dużo ważnych spraw w tym zapisie.
    Ludzie chcą McMyśli a nie refleksję antropologiczną. Nafaszeruj twoje zapisy troszeczkę Viagrą i będzie koszerne.
    Jesteś z lewicy, możesz ich szokować, możesz powiedzieć coś o żydach, to przyciągnie ludzi.

    Twój ajent Public Relations,
    Atanazy Bulimia

  2. Mam tak sformatowany dzien ze czas pomiedzy bladym switem a ospałym początkiem dnia domowników jest wyłacznie mój. I dzisiaj przeznaczyłem go na grzebanie w twoich starociach:)
    I tak pomiedzy pierwszym a kolejnym kubkiem kawy dotarłem az tutaj i… musiałem sie zatrzymac.
    Czytajac poprzednie wpisy raz usmiechałem sie pod nosem, raz marszczyłem czolo z niezadowoleniem, ale nic nie poruszyło sie na tyle mocno zeby o tym pisac. Az do tego miejsca.
    Bo tu wsmarowałes siebie i to w sposób który dotknał nie tylko moich synaps:) Jest taki poziom zrozumienia który objawia sie zupełnie fizycznie- nie tylko rozumiesz o czym gosc gada, ale pojmujesz to całym soba, ciało, nie tylko umysł, pamieta ze kiedys doswiadczało czegos podobnego.
    No i…tyle:) To pewnie najlepszy twój tekst na blogu, przynajmniej z pewnego punktu widzenia.
    Pozdro!

Leave a Reply to synLeszka Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *