Legalizacja marihuany jest w interesie nas wszystkich

yes_to_pot

W chwili, gdy piszę te słowa, w Rybniku paraduje marsz Wyzwolenia Konopi. To już kolejny taki marsz w tym roku. Abstrahując od powodów zwołania go w Rybniku, staje się coraz bardziej widoczne, że w Polsce rośnie obywatelski bunt przeciwko represjom, które politycy nadal traktują jako jedyne narzędzie rozwiązywania problemów związanych z substancjami psychoaktywnymi.

W 1999 roku na fali kolejnej paniki medialnej dotyczącej narkotyków i uzależnienia, w Sejmie pojawiała się inicjatywa zaostrzenia prawa i wprowadzenia kar więzienia za samo posiadanie zakazanego środka. Wiadomo było, że kary te uderzą przede wszystkim w konsumentów, nie zaś domniemanych dealerów. To ci pierwsi bowiem stanowią największą grupę posiadaczy.

Wiadomo też było, że polityka sankcji karnych nigdzie na świecie, a stosowano ją na przestrzeni dziesiątków lat, nie przyniosła żadnych efektów. Mimo to, prawica szybko podchwyciła temat, a ówczesny Minister Sprawiedliwości, Lech Kaczyński, uczynił z walki z narkotykami jeden z filarów swojego medialnego wizerunku – szeryfa walczącego z przestępczością legislacyjnymi strzałami z biodra. Był to, jak się wkrótce okazało, jednak strzał w kolano. Nie jedyny w historii tego polityka.

Dziesięć lat później polska strategia zapobiegania narkomanii nadal jest w kryzysie. Kto wie, czy nie większym, choćby przez sam jej kontekst międzynarodowy. Wszędzie wokoło bowiem posiadanie narkotyków, i to nawet w ilościach, które w Polsce uznawane są za dealerskie, nie jest karane. Dominuje podejście oparte na tolerowaniu obecności narkotyków, a niekiedy i ich sprzedaży w kontrolowanych warunkach. Osoby uzależnione traktowane są jak chorzy, którym trzeba skutecznie pomóc wrócić do normalnego życia, nie zaś poddać moralnej ocenie i zadać pokutę. A do tego właśnie często sprowadza się finansowane z publicznych pieniędzy lecznictwo uzależnień w Polsce.

Jak na złość, spada na nas kolejna klęska – dopalacze. Legalne substancje psychoaktywne działają czasami silniej niż nielegalne odpowiedniki. Są przy tym powszechne, nieznane, wymykają się kontroli. Gdy rząd w atmosferze triumfu wpisuje na listę nowy środek, zastępują go kolejne. Zabawa w ciuciubabkę zdaje się nie mieć końca, co ilustruje ograniczoność stosowania represji i zakazów.

Nie pierwszy raz twierdzę, że najskuteczniejszym sposobem ograniczania dostępności i zainteresowania legalnymi narkotykami jest większa tolerancja dla tych nielegalnych. Te ostatnie często okazują się po prostu mniejszym złem. Czasami też lekarstwem. Nie tylko dla umęczonego ciała czy duszy, ale i świecącej pustkami państwowej kasy.

Marihuana uznawana jest w Polsce za niebezpieczny narkotyk, wbrew wszelkim dostępnym badaniom naukowym. W kraju, gdzie spożycie alkoholu oraz tytoniu przyczynia się do setek tysięcy śmierci rocznie, traktujemy tą używkę jako niebezpieczny środek mieszający ludziom w głowie i prowadzący do heroinowego uzależnienia. Prawie 9 tysięcy młodych ludzi rocznie skazywanych jest na karę pozbawienia wolności, w większości za posiadanie marihuany.

Zaś fakt, że cannabis ma właściwości terapeutyczne jest zwyczajnie ignorowany jako niewygodny, bo zaburzający czarno-biały obraz. Najlepiej przyswajalny przez polityków i ich wyborczą klientelę.

O marihuanie w Polsce mówi się mało, jeśli już to ze wstydem, mimo, że pali ją około 1 mln Polaków, a w całej Europie kilkadziesiąt milionów obywateli.

Na świecie obserwujemy renesans zainteresowania naukowców marihuaną i jej właściwościami. Ukazują się kolejne wyniki z obiecujących badań, identyfikowane kolejne potencjale zastosowania. W 14 stanach USA marihuana ma status lekarstwa i jest przepisywana na receptę. Wyselekcjonowano najbardziej odpowiednie do leczenia określonych objawów odmiany, przeszkolono lekarzy. Przemysł medycznej marihuany zaczyna odgrywać rolę w finansowaniu deficytów budżetowych poszczególnych stanów. Za tym idzie zmiana społecznej świadomości i nastawienia do walki z marihuaną. Polityka wojny z narkotykami w USA ustępuje na rzecz podejścia naukowego, racjonalnego. Karanie więzieniem za posiadanie marihuany uważane jest za wstydliwy relikt dawnego, błędnego systemu, z którym podejmuje się niełatwą, wobec istnienia lobby penitencjarno-terapeutycznego, walkę.

Jeszcze niedawno było to nie do pomyślenia, ale obecnie już prawie połowa Amerykanów opowiada się za legalizacją cannabis. Nawet do użytku wyłącznie rekreacyjnego (patrz: sondaż Instytutu Gallupa). Poparcie to systematycznie rośnie.

U naszych zachodnich i południowych sąsiadów posiadanie nawet kilkudziesięciogramowych porcji marihuany jest tolerowane i nie podlega ukaraniu. W Czechach uprawa krzewów cannabis stała się konstytucyjnym prawem, a o tolerancje dla marihuany apelował w swoim czasie Minister Edukacji. Czy potrafimy sobie coś takiego wyobrazić w Polsce?

Warto zwrócić uwagę na inny aspekt całej sprawy – pieniądze.

Polska stanowi spory rynek, pewnie jeden z większych w Europie, jeżeli chodzi o substancje psychoaktywne. Kalifornia, stan o porównywalnej liczbie mieszkańców (ok. 37 mln), już kilka lat temu zalegalizował obrót marihuaną dla celów medycznych. Obecnie korzysta z niej 300-400 tys. pacjentów. Przemysł medycznej marihuany przynosi zyski rzędu 100 mln $ rocznie. Według ostrożnych szacunków legalizacja rekreacyjnego używania marihuany pociągnie za sobą zyski wysokości 1.4 mld $ rocznie.

Redakcja pisma ideaLISTKA pokusiła się o wyliczenie, ile na legalizacji cannabis zarobiłby skarb państwa. Wyszło, że z tytułu koncesji, VAT, akcyzy oraz doliczając wszystkie dodatkowe wpływy w postaci CIT przedsiębiorców, PIT pracowników, a także podatku VAT za dodatkowe towary kupowane przez narkoturystów, w sumie na całej operacji budżet zyskałby do 10 mld złotych rocznie. Pewnie są to szacunki przesadzone, ale – dla porównania – mała Belgia spodziewa się zysków na poziomie 1.5 mld EUR.

Nawet, gdy rzeczywista kwota wpływów bliższa byłaby 3 mld zł, jest to suma nie do pogardzenia. Przecież 5 mld zł spodziewa się rząd uzyskać na podwyżce przyszłorocznych podatków.

Polską rządzi koalicja rządowa na czele z Platformą Obywatelską – partią liberałów. Nie tylko ja mam poważne wątpliwości, na ile ta rzeko liberalna partia zdolna jest do promowania racjonalnych, prorynkowych rozwiązań. Rezygnacja z polityki skrajnej nietolerancji względem cannabis byłoby nie tylko wyrazem wzięcia odpowiedzialności przez rządzących za obywateli, ale również przyczyniłaby się do pozyskania dla budżetu dodatkowych środków. Nie wspominając o takich szczegółach, jak swobody obywatelskie, kiedyś bliskie sercu Donalda Tuska, gdy ten sam jeszcze palił marihuanę.

Wracając do samego marszu, jest on z pewnością przejawem rodzącej się w Polsce obywatelskiej opozycji względem niesprawiedliwego, drakońskiego i głupiego prawa. Zastanawia jednak nie tyle skala zjawiska, ale jakikolwiek brak zainteresowania nim środków masowego przekazu. Prawie 10 tys demonstracja w Warszawie, zakończona szarpaniną z policją, przeszła bez echa – nie poinformowały o niej telewizje, właściwie nie pisała o niej prasa. Dlaczego? Jednocześnie media codziennie bezkrytycznie powtarzają doniesienia o zatrzymaniu kolejnych dealerów z 1.5 grama marihuany, codziennie straszą kolejnymi fantastycznymi pomysłami polityków na walkę z plagą dopalaczy.

Dziennikarska wygoda powoduje, że w świadomości obywateli szerzy się narkofobia, utrwalają fałszywe mity. Działaniami policji ocierającymi się o łamanie prawa i naruszanie konstytucyjnych swobód, nie zaprzątają sobie głowy obrońcy obywatelskich wartości spod znaku IV władzy. Faktu tego nie zmienią politycy, nie zmieni społeczeństwo. Polityka narkotykowa jest również sprawą dziennikarzy, wymaga od nich przyjęcia odpowiedzialnych postaw. Do tego też daleko.

7 thoughts on “Legalizacja marihuany jest w interesie nas wszystkich”

  1. Jest mały błąd. Penalizacji posiadania nie wprowadzili posłowie lewicy, a niejaki Marian Krzaklewski i AWS. Jednym z haseł Mariana, który startował w wyborach prezydenckich była walka z narkomanią,a jego kontrkandydat Aleskander Kwaśniewski bez skrupułów podpisał trefny papier.

    1. Inicjatorem zmian była Barbara Labuda, uważana za posła lewicującego, jeśli formalnie nie lewicowego. Potem pomysł pochwycił Lech Kaczyński. Aleksander Kaczyński faktycznie nie miał żadnych wątpliwości odnośnie złożenia swojego podpisu.

  2. Właściwości terapeutyczne trawy są i nie są. To bardzo śliski argument. Proponuje poczytać wyniki badań. Wiadomo, że przynosi ulge w pewnych odmianach raka, jednocześnie zwiększając radykalnie szansę pojawienia się innych. Jednych ludzi wycisza i pozwala im zasnąć, innym serwuje nakręt godny proszku. Badano też wpływ cannabisu na późniejsze uzależnienie od heroiny. THC wyszło na niezłego diabełka.
    Dużo fajniejszym argumentem, oprócz finansowego, jest porównanie tytoń – alko – cannabis. Na takim tle trawa zdaje się być anielskim mega bio organic produktem naturalnym ;-)))

    1. No, właśnie poczytałem, dlatego wiem, co piszę. Niebawem poświęcę badaniom nad cannabis osobny wpis, ale już teraz mogę ci odpowiedzieć, że nie zwiększa radykalnie szansy pojawienia się “innych odmian raka”. Co do nakręcania, wszystko zależy raczej od gatunku i dawki, a nie osobistych preferencji. Sens stosowania marihuany jako medykamentu polega właśnie na możliwości wskazania konkretnych odmian, które przynoszą określone benefity ich konsumentom.

      Oczywiście masz rację, że marihuana jest znacznie mniej szkodliwa niż tytoń i alkohol – przede wszystkim nie przyczynia się do śmierci konsumentów w tak wielkim stopniu jak obie wymienione legalne używki.

  3. pale 15 lat, od 10 dzien w dzien niemalze bez przerwy ok. 1-2 gram dziennie lub wiecej nigdy mniej ;). co wazne zaczynalem bardzo wczesnie przygode tez z innymi uzywkami ok. 13 lat i powiem rzecz nastepujaca da rade z tym zyc na luzaku!, tylko w ogolnym efekcie nie jestes tak zorganizowany jak powinienes byc ale i tak jak patrze sie na tych co nie pala wogole i ich organizacje zyciowa to nie wypadam tak zle, kondycja fizyczna slaba chociaz kiedys bardzo dobra, brak bardzo rzadko uczeszczam do lekarza poza tym ze mam nerwice i problemy z odzywianiem( brak apetytu itp. marycha juz teraz tak nie poaga na apetyt jak kiedys) Od ok. 9 lat nie bralem innych uzywek wlaczajac w to papierosy ktore palilem 6 lat od malolata a wyleczylem sie z tego jointami, alkohol spozywam sporadycznie w malych ilosciach. 2 moich moich kumpli z hery wyleczylo sie jointami. Mam dziewczyne ktopra bardzo kocham i mysle ze z wzajemnoscia, prowadze 3 firmy, udzielam sie w organizacjach pozarzadowych, prowadze pare storn internetowych, interesuje sie wieloma innymi rzeczami i naprawde szlak mnie trafia jak slucham tych pierdol o marychuanie. Odkad mam dostep do roslin nie chodze do dilerow to juz ze 2 lata nie bylem w zdanej ciemnej bramie. A tu caly czas musze sie obracac czuwac jak harcerz na strazy czy nikt mnie nie przyuwazy :/

  4. Prawda jest taka, że alkohol czy papierosy są groźniejsze niż marihuana, która w wielu przpadkach może przykładowo łagodzić objawy różnych chorób – na co juz wielu pacjentów się decyduje…

Leave a Reply to yooo Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *