Tel Aviv: zabijamy cały rok.

wiosna cały rok

W Krakowie trwa Festiwal Kultury Żydowskiej. Po Kazimierzu i Podgórzu kręci się nieco więcej turystów i nieco więcej imprez, niż zwykle. Lecz imprezy drogie są i… elitarne. Interesujący wykonawcy grają w synagogach po cenach, na które nie każdy może sobie pozwolić. A i odbiorcy wydają się dość mało zróżnicowani. Wygląda na to, że kultura żydowska zarezerwowana jest dla wybranych. Ci zaś na ogół dość dobrze ją znają.

Nieoczekiwanie, tydzień wcześniej na Kazimierzu miało miejsce zgoła inne, niemniej ciekawe wydarzenie. Otwarte dla wszystkich, bezpłatne, nieelitarne. Spotkanie z Ewą Jasiewicz i Yonatanem Shapiro zgromadziło sporą grupę widzów zainteresowanych najnowszym epizodem rozlewającego się na świat konfliktu palestyńsko-izraelskiego.

Ewa Jasiewicz to aktywistka brytyjska polskiego pochodzenia, zaangażowana m.in. w pomoc dla Gazy. Naoczny świadek ostatniej głośnej interwencji wojsk Izraela na wodach międzynarodowych. I jak to Izrael ma w zwyczaju – przeciwko nieuzbrojonym cywilom. Tylko pechowo, tym razem byli to obywatele państw, które armia Izraela nie może zabijać tłumacząc się walką z terroryzmem. Albo inaczej – w tłumaczenia te mało kto wierzy. Yonatan Shapira z kolei to emocjonalny bojownik o pokój, były żołnierz sił Samoobrony, który odmówił udziału w kampanii wojskowej przeciwko ludności Terenów Okupowanych. Swoje widział.

Jasiewicz i Shapira objeżdżają Polskę robiąc Izraelowi negatywny PR, na który państwo to całkowicie zasługuje. W Polsce o Izraelu niewiele się mówi, a jeśli już, zwykle bardzo pozytywnie. Jeśli w kontekście agresji zbrojnych, to podkreślając obronny charakter działań. Eksponując wątek walki z terroryzmem, czy wręcz walki z arabskim motłochem, religijnym zacietrzewieniem czy nuklearnymi zakusami teokratów z Iranu.

Izrael jednak również posiada broń jądrową. A związek pomiędzy państwem, religią oraz ideologią stojącą u podstaw podejmowanych przez jego władze decyzji politycznych wybiega poza standardy przyjmowane w krajach cywilizowanego Zachodu, którego Izrael – w po cichu przyjmowanym założeniu – ma bronić.

Do tego nie sposób w zbrojnych i politycznych działaniach izraelskiego rządu dopatrzeć się śladów obrony. W dłuższej perspektywie również sensu. Kampania przeciw Gazie z 2008 r. pociągnęła za sobą 1.2-1.4 tys. ofiar po stronie Palestyńczyków. I kilkanaście po stronie Izraela. Do dzisiaj trwa bezprecedensowa blokada 1.5 mln enklawy, zamieszanej w 40% przez dzieci. Te działania nie służą budowie pokoju, ani nawet fizycznemu zwalczeniu terroryzmu. Wwręcz odwrotnie – prowadzą do wzmocnienia Hamasu oraz radykalizacji nastrojów uwięzionej ludności. Nie prowadzą do zmiany politycznych sympatii Palestyńczyków w Gazie, co zakładał pomysł uczynienia z Zachodniego Brzegu okna wystawowego, aby udowodnić, jak źle żyje się pod rządami Hamas.

Z drugiej strony, co powinno martwić, polityka Izraela w żaden sposób nie prowadzi do międzynarodowej izolacji kierującego się na wpół mesjanistyczną ideologią prawicowego rządu. Mimo, że nasz militarny sojusznik  otwarcie czyni z ludności cywilnej cel akcji militarnych, ku zdumieniu świata przyjmując oficjalnie głoszącą to doktrynę wojskową.

Czy nie jest to odejście od ideałów przyświecających nowożytnym państwom od wieków? Czy zabijanie cywilów czyni świat bezpieczniejszym? W literaturze filozoficznej pojawiają się głosy, że Izrael, dokonując prewencyjnych zabójstw czy agresji, stawia sobie znacznie wyższe wymagania, niż inne podobnie działające mocarstwa. Ale czy morderca nie popadając w hipokryzję staje się przez to lepszy?

Rząd i Ambasada Izraela widzą rzeczywistość w zgoła innej optyce – jako walkę sił dobra ze złem. Oczywiście same lokując się po odpowiedniej stronie (próbka poniżej).

W Polsce, gdzie dobrze poznaliśmy smak okupacji, twierdzenie, że okupant posiada prawo do samoobrony, zyskuje akceptację zadziwiającą łatwo, bezrefleskyjnie. Równie łatwo godzimy się na Izraelską wizję historii II WŚ oraz konfliktu w Palestynie. Truizmem jest stwierdzenie, że źródła konfliktu sięgają samego aktu utworzenia państwa Izrael. Nie było to posunięcie mądre i jak pokazał czas, stało się ono przyczyną rozlewu krwi na dużą skalę. I wciąż zapowiada dalsze. Izrael ani nie jest więc mityczną krainą szczęśliwości, ani nie stanowi politycznego zadośćuczynienia za ofiary ponoszone przez wyznawców judaizmu w czasie II WŚ. Nie jest też bezpieczną przystanią dla tych, którzy z kulturą i religią żydów dziś się identyfikują.

Jasiewicz i Shapira przyjechali, by na spotkaniach w całej Polsce uświadamiać, jak wielkie błędy popełnia nasz sojusznik w regionie. I że jego polityka stanowi zagrożenie nie tylko dla zubożałej ludności Palestyny. Łączące wątki ksenofobiczne z religijnymi, nadając niemal metafizyczną interpretację zbrodniom popełnionym w czasie IIWŚ, rząd Izraela przejmuje metody dawnego oprawcy zaadaptowane do nowych warunków. Jest coś głeboko symbolicznego w tym, że w państwach arabskich wizerunek ortodoksyjnego żyda zawsze jest kojarzony ze swastyką – symbolem tragicznych wydarzeń, które legły u podstaw powstania Izraela. Kat i ofiara przedziwnym zbiegiem okoliczności splatają się w jedno.

Równocześnie Izrael czyni się symbolicznym spadkobiercą wszystkich ofiar. Oburzenie niektórych wzbudza, gdy, zamiast o zbrodniach niemieckich, mówi się o zbrodniach nazistowskich. Ale na tej samej zasadzie, dlaczego polskie ofiary wojny traktowane są jako tylko żydowskie? Czy obywatele Polski przestają nimi być, gdy są wyznania mojżeszowego? A w ten sposób karze nam o polskiej historii myśleć Izrael. Oprowadzając po cmentarzach i obozach wycieczki młodych mieszkańców Izraela, pod ochroną i w izolacji wmawiając im poczucie szczególnego zagrożenia, jakie rzekomo czai się na nich w zewnętrznym, czyli leżącym poza granicami ojczyzny, świecie.

Jasiewicz i Shapira twierdzą, że skoro izraelska polityka to polityka apartheidu, pełzającej czystki etnicznej, jej zmiana nastąpić może dzięki użyciu dokładnie tych samych środków, jakie posłużyły do pokonania Południowoafrykańskiego poprzednika – bojkot, izolacja, nacisk. Polska może mieć tutaj szczególną rolę do odegrania, gdyż bierze nieświadomie udział w procesie ideologicznej indoktrynacji młodych ludzi, którzy przywożeni tysiącami do Polski odbierają lekcję państwowej ksenofobii. Polska stanowi filar ideologicznej struktury, której ostatnim elementem jest lecący w kierunku Gazy pocisk wystrzelony przez bezzałogowy samolot. Co ciekawe, pocisk polskiej produkcji.

Trzymając w rękach zgliszcza kultury polskich żydów, pomniki zagłady w postaci obozów, mamy w ręku silną kartę przetargową. Może warto po nią wreszcie sięgnąć?

Odwaga w głoszeniu trudnych prawd oraz wiara w możliwość zmiany świata poprzez obywatelski opór zasługują na szacunek. Jasiewicz i Shapira zgodnie podkreślali, że okupacja i polityka zabijania szkodzi w równym stopniu okupantowi oraz agresorowi – deprawuje, pozbawia moralnych pryncypiów, pozwala przekraczać kolejne granice. Nerwowe, bulwersujące reakcje Ambasady Mocarstwa podkreślały jedynie trafność tych sądów.

Gdybyśmy byli świadomi, w jak dużym stopniu Polska uczestniczy w konflikcie (chociażby biernie przyglądając się budowie nacjonalistycznej ideologii Izraela instrumentalnie traktującego nasz kraj i jego historię, czy bezrefleksyjnie wspierając Izrael na forum ONZ), w którym miliony ludzi cierpią w imię nieprzemyślanej, inspirowanej quasi-religijną wizją polityki dalekiego, pustynnego kraju, rzeczywistość Bliskiego Wchodu mogłaby wyglądać inaczej. A z nią również krakowski Festiwal Kultury Żydowskiej.

Sprawa jest dość prosta. W myśl ideałów humanizmu każdy z nas powinnien być przeciwnikiem rządu Beniamina Netanjahu.

7 thoughts on “Tel Aviv: zabijamy cały rok.”

  1. Zgadzam się co do przesłania, tj. że wspólnota międzynarodowa zbyt mało robi, by pomóc Palestyńczykom, którym Izrael w Gazie sprezentował getto, którego nie powstydzili by się naziści. A świat zachowuje się jak wtedy, udaje, że nic nie widzi.

    Czy warto jednak aż tak upolityczniać kulturę? Czy nie możemy oddzielić od siebie tych dwóch sfer życia publicznego? I czy to trochę też nie fair w stosunku i do Palestyńczyków i do Żydów, że dopiero Festiwal Kultury Żydowskiej staje się okazją i pretekstem, żeby przypomnieć ludziom o Strefie Gazy? Co robimy przez resztę roku?

    Chyba nie do końca uzasadniony jest zarzut ekskluzywności festiwalu i kultury – wybrałeś skrajny przypadek, tj. bilet za 900 złotych – bilet jubileuszowy, cegiełka, dający wstęp na wszystkie koncerty i imprezy w ramach festiwalu. Który rzeczywiście tyle kosztuje. Z drugiej strony – są też przecież wydarzenia bezpłatne, jak chociażby Szalom na Szerokiej.

    Abstrahując od tego wszystkiego – ze zdumieniem przeczytałam, że miejsca takie jak Auschwitz, cmentarze żydowskie [ por.: Polska może mieć tutaj szczególną rolę do odegrania – trzymając w rękach zgliszcza kultury polskich żydów, pomniki zagłady w postaci obozów, mamy w ręku silną kartę.] mogłyby stanowić kartę przetargową w rozmowach z Izraelem. Jak dla mnie kupczenie symbolami kaźni było by trochę tanim i dość ohydnym chwytem – to tak, jakby Rosjanie zabronili przyjeżdżać do Katynia na groby swoich bliskich, bo trzymamy sztamę z Amerykanami i pozwalamy im budować u siebie tarczę rakietową. Po prostu było by to trochę niesmaczne…

    1. Zgadzam się z tobą, że nie jest to zbyt eleganckie rozwiązanie, ale z drugiej strony, czy nie uzasadnione? Zwłaszcza, że ze sporym zdumieniem obserwuję proces przywłaszczania sobie polskich żydów (i ich śmierci) przez totalitarne państwo, jakim bez wątpienia jest Izrael. F16 w Auschwitz, uzbrojeni ochroniarze na Kazimierzu, ambasador Izraela mówiący nam, jak mamy myśleć, wykształceni obywatele Izraela, z którymi miałem możliwość rozmawiać, przekonujący mnie, że nie przez przypadek Hitler zlokalizował obozy w Polsce, etc. Propaganda militarna, fałszowanie historii, koncepcja narodu żydowskiego, pretensje do ustalania poprawnej wersji naszej historii…

      Co do festiwalu, może rzeczywiście trochę się czepiam, ale przykładowo mnie na zobaczenie koncetów, w których chciałbym uczestniczyć po prostu nie stać. Kilku moich znajomych podkreślało z przekąsem ‘elitarny’ charakter festiwalu, który nie promuje bynajmniej współczesnej kultury żydowskiej w Polsce, lecz raczej stanowi wydarzenie biznesowe adresowane do turystów (żydów). Stąd te kąśliwe uwagi.

      Na spotkaniu z Jasiewicz temat Jewish Festival również się pojawił. Jego bojkot także jest elementem nacisku. Dzisiaj o tym nie ma jeszcze mowy, ale może w przyszłym roku? Nie mam nic przeciwko kulturze, ale gdy w jej uprawianie miesza się państwo i zaczyna wykorzystywać ją jako narzędzie prowadzenia własnej polityki (jak ma to miejsce w przypadku Izraela), może warto zrobić trochę szumu i popsuć nastroje odwiedzającym Kazimierz żydowskim turystom. Choćby przypominając los Gazy, gdzie żydowska kultura kojarzy się tylko z przelatującymi Apache’ami czy sykiem nadlatującej rakiety Spike (niestety, jak się okazuje, polskiej produkcji).

  2. wszyscy daliście się nabrać Hamasowi ! to z jego inspiracji akcja sprowokowania Izraela, a rezultat to zelżenie blokady strefy gazy, Wygrał Hamas – przemówił waszymi głosami. Jakiś komentarz?

    1. Macki Hamasu nie sięgają całego świata, a to właśnie aktywiści z różnych krajów byli na statkach flotylli. To zresztą nie pierwsza taka wyprawa do Gazy, choć jedyna, którą Izrael odważył się zaatakować. Na pokładach tych statków byli również Żydzi, wcześniej pływali także ocaleni z Holokaustu (jako dobrowolne żywe tarcze). Flotylla była prowokacją polityczą i aktem obywatelskiego sprzeciwu (moim zdaniem uprawnionego). Atak na nią zaś dowodem na utratę orientacji przez rząd Izraela. Flotyllę zorganizowała m.in. turecka organizacja, wrogo nastawiona do Izraela. Ale czy to usprawiedliwia zabijanie ludzi i zwykłą polityczną głupotę?

  3. Jak dla mnie trochę jednostronnie do tego podchodzisz Mateuszu. Nie ma wątpliwości, że strona palestyńska jest nie mniej winna polityce obronno-zaczepnej Izraela. Położenie Izraelczyków jest gorsze niż polskie przed 39′ rokiem i trwa tak kilkadziesiąt nie kilka lat. Otoczenie wrogami ze wszystkich stron wymusza niekiedy nerwowe ruchy. Nie da się też ukryć, że terroryzm to domena islamu. Co też rozumiesz przez zdanie, że utworzenie państwa Izrael nie było dobrym posunięciem? Czyżbyś negował prawo Izraelczyków do posiadania własnego państwa? Co byłoby więc lepszym pomysłem według ciebie? Posuwasz się do chwytliwych twierdzeń o biedzie Palestyńczyków, nie dostrzegając brutalnych zamachów na ludność żydowską. Te zamachy popełniane są z pobudek religijnych i etnicznych, więc Izrael jest zmuszony do używania polityki apartheidu. Założę się, że gdyby państwa Izrael nie było na mapie twój wpis byłby za utworzeniem go, a wysuwałbyś takie same argumenty.

    1. Nie mogę się zgodzić z tym, co piszesz, bo twoje wyobrażenie o położeniu Izraela jest dość dalekie od rzeczywistości. Terroryzm nie jest domeną Islamu, tylko każdej grupy, która ma silną identyfikację plus jest bez szans na realizację swoich celów politycznych w inny sposób. Walka z terroryzmem nie odbywa się za pomocą wojska, ale Izrael, wbrew deklaracjom, nie jest zainteresowany zwalczaniem terroru. Interesuje go zwalczanie samych Palestyńczyków i to właśnie bardzo mnie smuci. Polska nie powinna być militarnym sojusznikiem rządu postępującego w ten sposób.

      Dziś kwestia istnienia Izraela jest poza dyskusją. Uważam, że utworzenie tego kraju i sposób, w jaki się to odbyło, jest źródłem dzisiejszych problemów, które z czasem mogą okazać się zarzewiem znacznie poważniejszego konfliktu, niż się spodziewamy, i to o zasięgu globalnym.

      Początki państwa Izrael wiążą się z klasycznymi czystkami etnicznymi i zamachami, także na Europejczyków. Część z nich dokonywali, co ciekawe, polscy żydzi. Tutaj Palestyńczycy niewiele się różnią, poza całkowitą liczbą zabitych (ale weź pod uwagę skalę czasową).

      Nie wiem też, dlaczego mielibyśmy przyjmować, że żydzi mieli prawo do własnego państwa po II wojnie światowej. I to jeszcze zlokalizowanego na terenach zamieszkiwanych przez zupełnie inną grupę etniczną, kulturową i religijną. Nigdy nie opowiadałbym się za czymś takich, chyba, że byłbym polskim narodowcem przekonanym, że to najlepsza metoda pozbycia się żydów z Polski (co faktycznie było ponoszone).

      Co do zamachów na ludność żydowską – czy wiesz, że większość z nich nie miała miejsca na terenie Izraela, tylko na terenach okupowanych, gdzie Izraelitów w ogóle nie powinno być?

Leave a Reply to kirkor Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *