Narkotyki w Teraz MY

art.62

Poniedziałkowy wieczór. W TVN dyskusja na temat nowelizacji polskiego prawa narkotykowego. Dyskusja niestety jedynie pomiędzy politykami. A ci, niewiele mówią, ponad to, co przygotowują im specjaliści od politycznego marketingu.

To dobrze, że mainstreamowe kanały telewizyjne zajmują się wreszcie narkotykami. Szkoda jedynie, że nie obyło się, mimo naszych starań (tj. Polskiej Sieci ds. Polityki Narkotywej),  bez straszenia narkomanią. Kanał w kanale musiał być. Spocone twarze, bełkoczące głosy, zeszklone oczy. Jak już heroinista, to oczywiście zaczynał od trawy. Potem doszły rozpuszczalniki. Wszystko to mogłoby przecież równie dobrze ilustrować program o nadużywaniu alkoholu. Z tym, że nikt nie wstrzykuje sobie go bezpośrednio do żyły. Więc sensacji nie ma.

W materiale wprowadzającym do dyskusji najbardziej przekonująco zabrzmiał „narkotykowy dealer”. Nie pokazał twarzy, ale i tak w mieście wszyscy wiedzą, o kogo chodziło. Obecnie to chyba najbardziej znany dealer w Polsce. Co ciekawe, funkcjonariusz Policji zapewniający o doniosłości narkotykowego zagrożenia („gdyby nie nasze działania co drugi uczeń brałby narkotyki”)  również pozostał incognito. Tym samym doszło więc do perwersyjnego zespolenia tych dwóch biegunów narkotykowej wojny, w której, odnoszę wrażenie, to dealer wiedział co mówi. W dodatku, on nie żeruje na państwowej kasie.

O ile reportaż Bartka Glińskiego zawierał kilka celnych stwierdzeń i z pewnością stanowił dobry punkt startowy do ciekawej dyskusji, o tyle zaproszeni politycy zmarnowali okazję do rozmowy.

Minister Krzysztof Kwiatkowski sprawiał wrażenie zagubionego i przerażonego myślą, że wyjdzie poza przygotowany w jego politycznym gabinecie scenariusz. Wciąż mówił tylko o leczeniu zamiast karaniu, tak jakby to stanowiło jakiś problem. Tymczasem obowiązująca ustawa jest totalną porażką, gdyż, jak sam zresztą zauważył, pod jej rządami karanych jest mniej narkotykowych dealerów niż przed wprowadzeniem penalizacji posiadania narkotyków (czyli przed 2000 rokiem). A ci, którzy już na karę pozbawienia wolności zostają skazani, w większości nie mają nic wspólnego ani z uzależnieniem, które należałoby leczyć, ani tym bardziej ze zorganizowaną przestępczością.

Marek Balicki, jedyny ze znanych mi ministrów polskiego rządu, który otwarcie mówił o legalizacji marihuany i w 2005 roku sprzeciwiał się utrzymaniu obowiązujących wówczas już od pięciu lat restrykcyjnych rozwiązań prawnych, z tajemniczym uśmiechem na twarzy wytykał słabe punkty Kwiatkowskiego. Powiedział jednak niewiele na te tematy, które z mojego punktu widzenia są najważniejsze i o których należało powiedzieć – naruszania praw obywatelskich, nieuzasadnionych aresztowaniach i stosowaniu kary pozbawienia wolności w wymiarze, który pozostaje bez związku z popełnianym czynem. Do tego, pacjenci pozbawieni dostępu do leków, które mogą pomóc im w cierpieniu, a które uznawane są za narkotyki, brak rzetelnej edukacji w szkołach na temat narkotyków, straszenie narkomanią w mediach…

Gdy na ekranie za plecami rozmówców wesołe listki marihuany przeplatały się ze spracowaną żyłą dyżurnego narkomana programu, obaj panowie zatrzymali się na kwestii leczenia. Nie posuwając dyskusji ani krok do przodu. Nikt nie pokusił się o to, by sięgnąć do liczb. Gdyby redaktor Morozowski lub Sekielski je znali, szybko przerwaliby ten bezsensowny spór. — Leczyć czy karać?

W sytuacji, gdy w Polsce kilka milionów osób sięga po narkotyki, a problemy z nimi ma około 120 tysięcy (w tym jedynie jakieś 20 tys. jest uzależnionych od heroiny), leczyć czy karać to żaden dylemat. Kluczowym zagadnieniem polityki narkotykowej jest bowiem coś innego – karać czy nie karać!

Ofiarami absurdalnie surowego prawa antynarkotykowego padają w naszym kraju tysiące młodych ludzi. Gdy minister Kwiatkowski zapewnia, że rząd PO przygotował bat na dealerów (wyższe kary), a narkomanom popełniającym przestępstwa, by zdobyć pieniądze na działkę, oferuje warunkowe odpuszczenie win, mydli oczy. Ściemnia.

Gabinet Donalda Tuska – palacza marihuany  nie zamierza zrezygnować z karania za posiadanie dowolnie małych ilości narkotyków. A to oznacza, że Policja nie będzie zajmowała się dealerami tylko zwykłymi ludźmi. Ludźmi, którzy nie potrzebują leczenia, a odważnych politycznych liderów, zdolnych do uświadomienia opinii publicznej, jak bardzo chybione są przyjęte dziesięć lat temu pod wpływem narkotykowej histerii rozwiązania. Rozwiązania, które dla wielu obywateli Polski oznaczają śmierć cywilną.

Pamiętajcie o tym panowie dziennikarze i politycy.

Program obejrzeć można na stronach ONET.PL

3 thoughts on “Narkotyki w Teraz MY”

  1. Witam, podzielę się tylko obserwacją. Od czasu tego programu nie istnieje w internecie żadna poważna dyskusja. Praktycznie nie ma miejsca by wyrazić swoją opinię szerszej publiczności. Od wczoraj próbuję opublikować pewien tekst na stronie tvn24 w zakładce Teraz My i trzykrotnie był już ocenzurowany. Może Wy ocenicie, co w nim (wklejony pniżej) jest takiego strasznego by go ocenzurować, bo ja z żoną nie potrafimy. Serdecznie Pozdrawiam.
    —————————–

    SEKIELSKIEGO I MOROZOWSKIEGO PROPAGANDOWA GAZETKA ŚCIENNA.

    Płacząca matka licealistki z klasy maturalnej opowiadająca nocny nalot policji. Przeszukiwanie pokoju najmłodszego dziecka w poszukiwaniu „śmiertelnego i groźnego narkotyku”. Psycholog opowiadający o totalnym załamaniu licealistki po wyroku więzienia w zawieszeniu. Oblana matura, problemy psychiczne, CV do wyrzucenia. Młody obywatel sprowadzony do poziomu złodzieja, gwałciciela czy pedofila. Za co? Za posiadanie skręta trawki i zbytnią ufność w elementarną logikę i sprawiedliwość naszego wymiaru „sprawiedliwości”. Ile takich historii było, tego nikt nie liczy, bo i po co.

    To jest scenariusz materiału filmowego jaki powinien znaleźć się w programie Teraz My przy okazji dyskusji o depenalizacji marihuany (oraz ogólnie narkotyków), gdyby szanowni gospodarze programu zamierzali choć otrzeć się o powierzchnię problemu.
    Tymczasem to co widzieliśmy to klasyczna propagandówka. Króciutki materiał filmowy zawierał w sobie dwa główne stereotypy, z którymi zwolennicy racjonalnego podejścia do tematu muszą zmagać się od początków psychozy ONZ-tu.

    W tle tej dyskusji, gdzie pan Balicki próbował przetłumaczyć panu Kwiatkowskiemu, że leczenie okazjonalnych użytkowników narkotyków jest bezcelowe, można było zauważyć motyw liści konopnych przeplatający się z cherlawym ramieniem twardego ćpuna wstrzykującego sobie heroinę do żyły. Brakowało tylko strzałki naprowadzającej, skierowanej od liści do strzykawki, żeby dla 95% oglądających stało się ostatecznie jasne, że ten oto ćpun wstrzykuje sobie do żyły te oto liście. Oczywista manipulacja. W kraju, gdzie powszechnie uważa się, że trawa jest tak groźna jak heroina, i że prawdopodobnie wstrzykuje się ją do żyły, takie zestawienie obrazków nie może być przypadkowe.
    Natomiast wcześniej w programie, mamy następny interesujący motyw. Oto nasz narkoman, który wstrzykuje sobie jakieś świństwo do żyły, oczywiście nie omieszka dodać, że zaczynał od trawki i kleju. Jakoś zapomniał dodać przy okazji, że swoje pierwsze wtrącanie w inny stan zaczął tak na 95% od piwa. O tym nie powiedział, i nikt z obecnych tego nie zauważył (zapewne oprócz pana Balickiego, któremu czas nie pozwolił na rozwinięcie nawet procenta wątków tej dyskusji).

    Panowie Sekielski i Morozowski. Gruby i długi minus! Zamiast obalać idiotyczne stereotypy, utrwalacie je. Nie jesteście gotowi, by być gospodarzami takiej debaty, bo albo propagandówka była na zamówienie, i nie mieliście na tyle odwagi by jej nie puścić, wiedząc jak jest perfidna albo sami jesteście ignorantami. W obu przypadkach nie jesteście predysponowani do prowadzenia debaty o wolności jednostki w kontekście narkotyków.

    Natomiast stanowisko pana Kwiatkowskiego można sprowadzić do jednego:
    Przecież ta licealistka to złodziej! I ćpun! Bo każdy ćpun to złodziej!

    Jedynie pan Balicki ratował tą debatę. Logiczne i celne argumenty używane w miarę możliwości czasowych nie pozostawiały wątpliwości, że mamy do czynienia z intelektualistą chcącym zgłębić temat, a nie politykiem działającym na zamówienie i pod publiczkę.

  2. to jest żeneada dosłownie ze ktos raz czy 2 w miesiącu chciałby sobie spalic lufke marihuany zeby sie odstresowac i odprężyc albo nawet palic co dzien po pracy zamiast alkoholu po którym w wiekszych ilosciach dzieją sie pózniej rózne dziwne rzeczy…za to karac przeciez to jest mniej szkodliwe od wódki !!!! w tym kraju sie nigdy myslenie o “narkotykach” nie zmieni …a chodzi tylko o legalizaje marihuany niczego innego!!!!!!!!

Leave a Reply to i tyle Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *