Zakaz palenia tytoniu – po raz trzeci

@miejsceW Sejmie RP trwa festiwal absurdu i hipokryzji. Dyskusja na temat całkowitego zakazu palenia tytoniu w miejscach publicznych.

Kiedyś zatwardziały obrońca wartości chrześcijańskich z ZCHN, obecnie czołowy liberał, entomolog Stefan Niesiołowski znów krzyczy. Tym razem w obronie wolności :  Należy skończyć z represjami, prześladowaniami oraz nadmiernymi restrykcjami!

Lewica o odmłodzonej twarzy palacza-lekarza (!) Bartosza Arłukowicza trąbi zaś o obronie rzesz prawdziwie wykluczonych.

Te rzesze to palacze tytoniu. A restrykcje, represje i prześladowania polegają na tym, że aby zapalić wyjść muszą na chwilę z pomieszczenia. Co przecież stanowi europejski standard.

Tymczasem w kraju, na którego czele stoi palacz marihuany, gdzie w pałacu prezydenta aresztowano kupującego ogromne ilości kokainy wysokiego urzędnika (twierdzi, że skonsumował ją sam), gdzie obdarzony autorytetem senator bawi się wciągając ‘lekarstwo’ nosem odziany w damskie suknie, co roku zatrzymywanych jest i skazywanych na karę pozbawienia wolności kilkanaście tysięcy, głównie młodych ludzi. W większości posiadaczy znikomych ilości marihuany.

Ten białoruski standard, który czyni z naszego kraju lidera na skalę światową w represjonowaniu konsumentów narkotyków, nie wydaje się już nikomu – ani Lewicy, ani oświeconemu liberałowi Niesiołowskiemu zbyt daleko posuniętą restrykcją, represją, naruszeniem obywatelskich swobód. Że jest niezgodny z Konstytucją (pisałem o tym), nikogo to nie obchodzi. Że kosztuje prawie 80 mln złotych rocznie, przyczynia się do cierpienia wielu ludzi… cóż… gdzie drwa rąbią…

Za konsumentami narkotyków nie stoją niestety wielkie koncerny, potężne biznesowe lobby. Nikt ich nie wspiera. W polityce ich racje nie istnieją. W przeciwieństwie do racji palaczy.

***

Tymczasem kontynuuję dyskusję na temat zakazu palenia tytoniu z czytelnikami. Znowu głos ma Wojciech Kocik.

Witam ponownie,

Cieszę się, że ten blok jak się okazuje jest w jakiś sposób interaktywny. Zanim przejdę do argumentacji, przedstawię kilka faktów.

1. Lokale bez papierosa (jeśli mówimy o Krakowie) to nie są mityczne miejsca. W promieniu 300 metrów od wspomnianego ‘Spokoju’ naliczyłem na oko co najmniej 50 knajpek, z co najmniej jedną salą bez papierosa. W Krakowie takich lokali jest ponad 230 – to chyba nie jest mało (strona: lokal bez papierosa) i ich liczba ciągle wzrasta.

2. Podniósł Pan argument, że skoro jesteśmy solidarnym społeczeństwem (co nawiasem mówiąc wg. mnie w rzeczywistości i w społecznym odczuciu jest tylko sloganem), to płacimy za leczenie palaczy itd. No cóż tutaj kompletnie się z Panem nie zgadzam. Akcyza na papierosy znowu skoczyła i ma skoczyć w przyszłym roku, aż jej wartość będzie wynosić 64 EUR na tysiąc papierosów. O ile nie zrobiłem błędu w rachunkach człowiek palący paczkę dziennie wyda mniej więcej 150 zł na samą akcyzę (a z VATem) miesięcznie – czy to nieporównywalne ze składką zdrowotną?

Nie mówiąc o tym, że większość palaczy, płacących kilkaset złotych miesięcznie na emeryturę, jej nie dożyje. Albo będzie brać przez bardzo krótki okres. W związku z tym śmiem twierdzić, że to raczej palacze do społeczeństwa dopłacają, niż społeczeństwo do nich.

3. Napisał Pan również że ,,swobody obywatelskie są ważne, ale zdrowie nie może być za nie ceną” . Otóż w wolnym demokratycznym państwie może, a nawet powinno. Już tłumaczę dlaczego. Zdrowie nie jest najważniejszą wartością w żadnym państwie – bo w konsekwencji musielibyśmy przeznaczać większość, jeśli nie całość budżetu, na służbę zdrowia i politykę pro zdrowotną. Życie w pubie jest niezdrowe. Ale podobnie jak życie w kopalni, solarium, w miejskim smogu, korku ulicznym… itd. Homo sapiens znaczy człowiek rozumny.

Człowiek jest na tyle racjonalny, że jest w stanie decydować, co dla niego dobre, a co nie. Jeśli podważyć ten dogmat, musielibyśmy uznać, że to nie człowiek o sobie decyduje, więc także nie moglibyśmy go za nic karać, skoro to nie on wpływa na swoje postępowanie.

A teraz dlaczego, poza powyższym, jestem za brakiem zakazów palenia w barach?

1. Jak wspomniałem wcześniej, systematycznie rośnie udział lokali bez papierosa. Pewnie kwestią czasu jest, że co 10 lokal będzie bez papierosa i przeciwnicy palenia w barach nie będą mieli z czym walczyć. Natomiast powoływanie rozmaitych instytucji utrzymywanych z naszych/mojej kieszeni, jedynie mnoży wydatki.

2. Nie mam do władzy zaufania. Szczególnie tej, która tak dąży do centralizacji. Tej, która wczoraj była w stanie przeforsować nierówne opodatkowanie, dziś zakaz palenia lub nakaz kupna 10 razy droższych żarówek, a jutro pójdzie dalej, przywołując slogany, których zawsze ma pod dostatkiem (zdrowie, bezpieczeństwo jest najważniejsze, sprawiedliwość społeczna, dobro powszechne itd.). Tu pojawia się pytanie o granice ingerencji państwa w życie człowieka.

Jednocześnie przyjmuję argument, że w takich Wadowicach jest z lokalem bez papierosa problem. Jednakże uważam, że są inne możliwości, niż tylko adresowanie swoich niechęci, czy potrzeb w stronę władzy – choć ona to niewątpliwie lubi, bo politycy żyją z generowania i ,,rozwiązywania” problemów.

Pozdrawiam, Wojciech Kocik

MOJA ODPOWIEDŹ:

Zacznę od przypomnienia moich argumentów:

– Bez wątpienia dym tytoniowy jest szkodliwy i przebywanie w pomieszczeniach, gdzie jest on skumulowany, w poważny sposób wpływa na zdrowie wszystkich zanurzonych w nim osób.

– Lokale bez papierosa stanowią znikomy odsetek wszystkich lokali i ponieważ klientelą barów są nałogowcy, próżno liczyć na spontaniczny wzrost ich udziału w rynku do poziomu bliskiego 100%. W dodatku w małych miastach takie lokale nie powstają.

– Nawet, jeżeli na rynku dominowałyby lokale bez papierosa, w tych z papierosowym smogiem nadal znajdować będą się ludzie, którzy wystawiają się na poważne ryzyko zdrowotne

– Część z tych osób jest pracownikami takich lokali, zakaz palenia służy ochronie ich zdrowia – proszę tylko nie pisać, że praca jest przedmiotem wyboru – czasem jest, czasem nie jest. Lecz zakaz palenia chroni również zdrowie palaczy.

– Ograniczenie wolności palenia oznacza koniec nierówności związanej z przebywaniem w pomieszczeniu zadymianym przez innych – stwarza bowiem wreszcie warunki do tego, aby każdy przyjmował taką dawkę dymu, jaka mu odpowiada.

– Sprzeciw wobec zakazom palenia w barach jest przykładem obrony pozornej równości (zupełnie jak w przypadku protestu przeciwko parytetom płci w polityce) – istnienie zasady głoszącej, że każdy ma takie samo prawo do czegoś, nie oznacza, że faktycznie każdy ma takie samo prawo. Praktyka korzystania z prawa może oznaczać, że swoboda jednych ogranicza swobodę innych.

– Problem z zakazem palenia to kwestia ustalenia, czy państwo ma odpowiednio uzasadnione powody, aby ograniczyć swobodę palenia tam, gdzie naraża ono zdrowie ludzi. Nie masz więc racji pisząc, że zakaz palenia to ubezwłasnowolnienie człowieka. Państwo przy wielu okazjach ogranicza nasze swobody, by chronić nasze zdrowie – jest tak chociażby w przypadku kontrolowanego obrotu niektórymi lekami (leki na receptę). W przypadku palenia tytoniu w miejscach publicznych za zakazem takiego zachowania przemawiają więc względy ochrony zdrowia nas samych i zdrowia innych.

– Nie mam nic przeciwko interwencjom państwowym jako takim – zadaniem państwa jest interweniować wszędzie tam, gdzie sprzyja to promowaniu równości pomiędzy ludźmi i uzgadnianiu ze sobą sprzecznych interesów. Palenie w barze dotyka sfery pozostających w sprzeczności interesów nałogowych i okazjonalnych palaczy, niepalaczy, pracowników knajp. Działania sprzyjające poprawie zdrowia publicznego, zwłaszcza, jeśli można zrealizować je w tak prosty sposób, jak zakaz palenia w barze, są obowiązkiem państwa. Co prawda stanowią one przejaw paternalizmu, ale zasadniczo nie mam nic przeciwko paternalizmowi, o ile jego przedmiotem nie jest ocena moralna, lecz naukowe dane na temat przyczyn chorób i schorzeń.

Jednym słowem, nie jestem zwolennikiem zakazów (to chyba daje się odczuć czytając mój blog), ale w przypadku palenia zakaz wydaje się dobrym, bo skutecznym i tanim rozwiązaniem (nie wiem, o jakich kosztownych instytucjach mówisz) . Poza tym zakaz ten nie oznacza, że palacz nie może palić. Oznacza jedynie, że nie może palić tam, gdzie szkodzi innym i sobie. WSZYSCY moi znajomi, którzy palą i przebywają często w barach opowiadają się za zakazem palenia. Tak, jaki i ja, są oni weteranami imprez i wiedzą, że bar, klub, impreza bez dymu są po prostu lepsze.

Naprawdę nie widzę sposobu, w jaki zakaz palenia w zamkniętych pomieszczeniach miałby naruszać czyjekolwiek prawa czy swobody usankcjonowane prawem. Nawet, jeśli przyjmiemy, że każdy ma prawo do trucia siebie, nie powinien mieć prawa do trucia innych. I tyle.

To ostatnie stwierdzenie stanowi odpowiedź na Pański argument dotyczący wyższości zdrowia nad wolnością – liberalne podejście do wolności i swobód obywatelskich zakłada, że moja wolność nie może być nadrzędna w stosunku do wolności czy zdrowia kogoś innego.

Oczywiście życie w pubie jest niezdrowe. Ale może być zdrowsze, gdy tylko wprowadzimy zakaz palenia. Z podobnych też powodów walczymy ze smogiem i miejskimi korkami. Tego Pańskiego argumentu zupełnie nie rozumie.

Koszty leczenia palaczy są ogromne. W Polsce problemy zdrowotne związane z paleniem papierosów odczuwa kilkaset tysięcy osób rocznie. Z czego wiele z nich jest długotrwale leczona przy użyciu drogich terapii. Gdyby przeliczyć rzeczywisty koszt nałogu wątpię, aby akcyza w obecnej wysokości była w stanie go zrównoważyć. Jej podwyższanie ma jednak swoje granice. A co będzie, jeśli w koszty wliczyć również koszt leczenia tych, którzy są biernymi palaczami?

Argument, że palacze żyją i tak krócej, a więc mniej wyciągają ze wspólnego worka przeznaczonego na emeryturę wydaje się dość śliski. Po pierwsze, zasada solidaryzmu wpisana w system ubezpieczeń przesądza o tym, że każdy jest w takiej sytuacji, jak palacz – jeśli umrze wcześniej, jego pieniądze zasilają system. Po drugie, kierując się taką logiką nie powinniśmy np. promować zdrowego żywienia dzieci, lecz dążyć do nadmiernej konsumpcji soli, niezdrowych tłuszczy, cukru etc. Otyli dorośli, którzy nie uprawiają sportu, zapłacą wysokie podatki w cenie konsumowanej żywności i umrą młodo – czysty zysk.

Zadaniem państwa jest prowadzenie polityki, a więc rozwiązywanie problemów i realizacja wybranych, nadrzędnych celów. W tym polityki zdrowotnej. Zakaz palenia jest prostym, skutecznym oraz tanim sposobem ograniczenia wielu problemów, oszczędności w służbie zdrowia oraz poprawie jakości nocnego życia. Dlatego się za nim opowiadam. Jako prawnik, naukowiec oraz palacz.

Pozdrawiam, MK

6 thoughts on “Zakaz palenia tytoniu – po raz trzeci”

  1. Mateuszu, najaktywniejszy spośród biernych palaczy!
    Rzeczywiście aktywny palacz papierosów jest zagrożeniem dla ZDROWIA biernych. Podobno bierni palacze zapadają na te same choroby, co czynni. Chyba chodzi o STD, jeśli uprawiają niezabezpieczony seks, bo szkodliwość biernego palenia jest mniej więcej tak rozpoznana (i zideologizowana) jak globalne ocieplenie. Albo jak zagrożenie ze strony GMO, z którego już teraz można sobie drwić do woli. Mam nadzieję, że kiedyś też darujemy sobie mówienie o nowotworach wywołanych biernym paleniem. Piszesz „naukowe dane”. Może mam ci przytoczyć trochę naukowych danych na temat palenia konopi: „gateway teory” jest ciągle łatwa do udowodnienia, trzeba tylko się postarać. Jak wytłumaczysz, że wśród palaczy THC jest przynajmniej 50% więcej zaburzeń psychicznych? Może zaczęli palić, bo mieli już problem? Ale może na odwrót?
    Jedyny argument pojawiający się we wszystkich nagonkach na nas, uzależnionych od tytoniu, który nie wygląda na naciągany i z którym mam problem jako adwersarz, to taki, że nie-palacze nie chcą śmierdzieć dymem papierosowym. Ale czy to „zagrożenie” uprawnia do strzelania z armat? Nie sądzę.
    Poza tym, z Twojego serca i płuca bije wyraźny rewanżyzm. Jak kiedyś otworzą w Polsce coffeshopy będę za zakazem palenia w nich… marihuany.
    ps.Ostatnio wyczytałem w GW, że dym z papierosów osiada na meblach i wytwarza niebezpieczne rakotwórcze związki. Prawdziwe dangerous liaisons wdychane latami, w końcu zabijają swoją ofiarę. Buaa!

  2. wybacz, że nie przeczytam dokładnie tego co piszesz. dajmy na to, że zaczynamy na “zerowej” stopie tę rozmowę. ty mówisz tak ja mówię nie.
    więc tak.
    podstawowa sprawa: rząd nie ma prawa wchodzić w wolność człowieka. to raz.
    dwa: każdy człowiek może za siebie decydować.

    dlatego:
    powinny istnieć knajpy dla palących i miejsca w których palić nie można, których będzie więcej? ureguluje to rynek.
    nikt nie ma pretensji jeśli przykładowo kobiety nie mają wstępu na dolną salę w klubie Toro, bo tak sobie wymyślił właściciel i ma do tego pełne prawo. Tak samo powinno być z paleniem, jeśli właściciel stwierdzi, że chce, aby istniała sala dla niepalących, a przecież osób bez tego nałogu jest więcej, więc na pewno będzie chciał to zrobić, to stworzy taką salę. niektórzy lubią tańczyć z papierosem, wtedy będą kluby w których będzie się mogło palić i kluby w których nie będzie można.
    i tyle? i po cóż dalsza dyskusja? przecież to jest bardzo rozsądne rozwiązanie.

  3. – Nawet, jeżeli na rynku dominowałyby lokale bez papierosa, w tych z papierosowym smogiem nadal znajdować będą się ludzie, którzy wystawiają się na poważne ryzyko zdrowotne

    Oczywiście ludzie nie powinni za siebie decydować, więc ty (rząd) lepiej wiesz, czy chce być wystawiony na to ryzyko czy nie

    – Część z tych osób jest pracownikami takich lokali, zakaz palenia służy ochronie ich zdrowia – proszę tylko nie pisać, że praca jest przedmiotem wyboru – czasem jest, czasem nie jest. Lecz zakaz palenia chroni również zdrowie palaczy.

    Jestem palącą osobą i moje zdrowie to… moje zdrowie i tylko moje i mam prawo robić z nim co chce. Samobójstwo chyba nie jest karalne? Zakażmy też alkoholu bo zabija szare komórki a przecież zależy ci na moim zdrowiu. A co do pracy. Właściciele różnych miejsc mogą stawiać warunki: poniżej 30 lat, 2 letnie doświadczenie itd. może być też warunek: “Przyzwyczajony do dymu papierosowego, zgadza się na ryzyko śmierci na raka” każdy ma własny rozum

  4. Pragnę zauważyć, iż w Wadowicach JEST lokal, w którym obowiązuje zakaz palenia od 15 listopada 2010r. Tak, w tym mieście, dokładnie.
    Czy jest w nim mniej klientów? Od 15 listopada owszem- a dlaczego? To naprawdę bardzo proste- bo reszta wadowickich gastronomików “ma w d…jakiś zakaz” cytując właścicielkę jednego z lokali na Spadzistej. Poza wszelką dysputa czy zakaz jest słuszny czy nie, zastanówmy się teraz. Wszedł w życie, pomimo wszystko. Stał się obowiązującym prawem.Czy TAKIE prawo jest równe dla wszystkich? Nie w tym mieście, gdzie chociażby w tej kwestii właściciele lokali wypowiadają się bez żenady, że “maja to załatwione”, “u mnie mogę robić co zechcę, mi Sanepid nie podskoczy”. Tak jakbyście się zastanowili…czy jest miejsce, gdzie można zgłosić łamanie tego zakazu? Sanepid? Udają, że ich to nie dotyczy. Straż miejska? Śmiechu warte. A jednocześnie na wadowickich portalach po 15 listopada zaroiło się od jakże poprawnych politycznie artykułów i wypowiedzi, że zakaz palenia obowiązuje, naturalnie należy więc się do niego zastosować…”wadowiccy gastronomicy mają więc nie lada problem”…hipokryzja aż miło. Żal mi ludzi, którzy żyją zgodnie z litera prawa. Nie warto. Nie tutaj- jedyne, czego można wtedy oczekiwać, to ironiczny śmiech prosto w twarz ludzi, którzy są lepsi, bo “załatwili sobie” to i owo. Pseudo dyskusja o zakazie palenia jest żenująca- bo i sam zakaz jest tak bezczelnie nieprzestrzegany, że wprowadzanie go miało na celu chyba tylko wyeliminowanie konkurencji, która nie podejmie się “załatwienia sprawy” w odpowiedni sposób, tak jak zrobili to inni.
    P.S. Z ciekawostek- wraz z grupa znajomych dziennikarzy zaproponowaliśmy portalowi wadowice24.pl oraz Gazecie Krakowskiej artykuł wraz ze zdjęciami ilustrującymi “przestrzeganie” zakazu palenia w Wadowicach. Odzew? Żaden. No, chyba że za odzew uznamy telefony z groźbami i wyzwiskami w środku nocy…

    1. temat poruszę na komisji praworządności Rady Miejskiej. może warto wspomniany artykuł i zdjęcia podesłać do wadowiceonline – tam na pewno wydrukują, bez pogróżek w środku nocy…

  5. Witam,

    przygotowujemy się do podesłania artykułu troszkę większej i bardziej popularnej gazecie, liczymy na medialny szum na większą skalę i zwrócenie uwagi na Wadowice, tym razem nie w aureoli świętości i Papieża, dlatego wciąż zbieramy odpowiednie materiały.
    Chociaż…muszę Panu powiedzieć, że po zamieszczeniu tutaj postu, nagle nie pozwolono mi w kilku miejscach robić zdjęć w pubach, gdzie zakaz nie jest przestrzegany- zaczynam się zatem zastanawiać, czy nie działa tutaj jakiś “informator”, ponieważ nagle nie można, jak się okazuje zrobić zdjęcia sobie i znajomym w niektórych miejscach- niektórych,bo i w Narcyzie nie zwracano nam uwagi, ani w Magnolii- ale tam palić nie można…i tego się przestrzega…

    Czy udało się Panu cokolwiek zdziałać i przebić przez wadowicki mur hipokryzji?

    Jeśli ktoś uważa, że zakaz jest przestrzegany i respektowany, jako małą próbkę “odwagi” lokalnych gastronomików polecam przejrzeć galerię tzw Retro umieszczone na facebooku- ach, te papierosy w ustach zaprezentowane na zdjęciach z koncertów czy innych imprez tam organizowanych…Nie uważa Pan i wszyscy to czytający, że to swoisty przekaz niejako podprogowy- “patrzcie, a u nas można!….Nie przejmujcie się żadnymi zakazami, skoro i my je omijamy…”

    Jak myślicie?

Leave a Reply to Elizabeth Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *