Marihuana – hipoteza pierwszego kroku

regulate it! The gateway theory – twierdzenie, jakoby marihuana, niezależnie od bezpośrednich biologicznych konsekwencji jej przyjmowania, była używką niebezpieczną, gdyż stanowi pierwszy krok na drodze do uzależnienia od przyjmowania innych, znacznie bardziej szkodliwych substancji. Zgodnie z popularnym wyobrażeniem, że człowiek sięga najpierw po jointa, a potem z konieczności po heroinę, gdyż marihuana już mu nie wystarcza.

Jest to jedno z najczęściej powtarzanych głupstw na temat marihuany. Po pierwsze, żadna z tego teoria. Od teorii wymaga się, aby oferowała jakiś spójny model zachowań konsumentów używek, a póki co, żadna z osób potępiających społeczne przyzwolenie na konsumpcję marihuany takiego modelu nie proponuje. Mamy tutaj zatem do czynienia z zaledwie pewną hipotezą, na dodatek empirycznie fałszywą, co widać już na pierwszy rzut oka. Pomyłka wynika z niewłaściwego doboru próby, na podstawie której dokonano generalizacji. Nawet w Polsce palaczy marihuany jest pewnie kilkaset tysięcy, podczas gdy liczba uzależnionych od heroiny idzie w tysiące i pozostaje względnie stała. Co więcej, dzisiaj wiemy już, że uzależnienie warunkowane jest przez niewłaściwe funkcjonowanie układu nagrody w mózgu, a to z kolei nie wynika z palenia marihuany, lecz na ogół ma podłoże genetyczne.

Ciekawe, że w oczach badaczy amerykańskich, których wystąpień od dwóch dni uważnie słucham, marihuana istotnie jawi się jako pierwszy krok – nie do uzależnienia jednak, lecz do naprawy spustoszeń wywołanych wojną z narkotykami.

Media w USA codziennie bombardują widzów doniesieniami z pierwszej linii frontu – tym razem nie chodzi o zamorskie, kolonialne wojny w Iraku czy Afganistanie, lecz o najbliższego sąsiada – Meksyk. Dzięki nieprzemyślanej polityce zwalczania narkotyków za wszelką cenę i jednoczesnej sympatii dla wolnego obrotu bronią (zgodnie z powszechnym wśród amerykańskich polityków przekonaniem, że to narkotyki zabijają, a broń służy jedynie zapewnieniu sobie poczucia bezpieczeństwa i zabezpieczeniu osobistej wolności), USA stworzyło meksykańskim gangsterom intratny rynek zbytu dla oferowanych przez nich produktów, oraz uzbroiło po zęby w najnowocześniejsze modele broni. Państwo Meksyk, borykające się z szeregiem problemów, z gangami już zwyczajnie sobie nie radzi. Kolejne organizacje pozarządowe zwracają się do UN o przysłanie rozjemczych sił pokojowych w celu przywrócenia poczucia bezpieczeństwa i porządku w kraju bezprawia. Ofiary wojny domowej idą w tysiące.

Jednocześnie szacuje się, że 70-50% zysków karteli meksykańskich pochodzi z produkcji i sprzedaży właśnie marihuany i oczywiście właśnie na rynek amerykański. 1/3 budżetu USA przeznaczonego na zwalczanie narkotyków dotyczy marihuany. A przy tym jest to też najpopularniejsza i, jak pokazują badania, niemniej szkodliwa (pod każdym względem, czy to biologicznym, czy społecznym) z dostępnych w USA substancji psychoaktywnych.

Wnioski nasuwają się same. Jeżeli rząd USA chce podkopać pozycję karteli meksykańskich i doprowadzić do normalizacji sytuacji w Meksyku, produkcja marihuany musi przenieść się do USA. A jeśli mają z niej korzystać nie tylko sami użytkownicy tej rośliny, ale ogół społeczeństwa, zwyczajnie nie ma wyjścia – produkcja marihuany na terenie USA musi być zalegalizowana i opodatkowana.

Do ustalenia pozostają oczywiście szczegóły, ale ogólny kierunek jest jasny. Kryzys finansowy oraz wojna za południową granicą zmuszają władze poszczególnych stanów i rząd federalny do kroku, który jeszcze niedawno wydawał się czystą fantastyką. Oczywiście legalizacja produkcji, dystrybucji oraz używania marihuany nie rozwiąże wszystkich problemów. Może rozwiąże tylko niewielką część z nich. W zgodnej opinii naukowców ze wszystkich dziedzin zgromadzonych na konferencji poświęconej reformie polityki narkotykowej, jest jednak pierwszym i niezbędnym krokiem na długiej drodze wycofywania się z szaleństwa wojny z narkotykami.

Dla nas w Polsce ten zwrot wydaje się (momentami nawet śmieszną) metaforą. Dla mieszkańców południa USA znamionuje jednak skąpaną w krwi i przemocy rzeczywistość, w jakiej nagle się znaleźli. A wszystko dzięki podążaniu za stworzoną przez polityków iluzją świata wolnego od narkotyków. Iluzją, która w efekcie zabija i przynosi cierpienie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *